Triggery Roland RT-30

Dodano: 15.12.2015
Rodzaj sprzętu: Akcesoria
Dostarczył: ROLAND

Minęły już czasy, kiedy trigger był przyjacielem wyłącznie nieokrzesanych siepaczy potrzebujących selektywności w absurdalnych tempach i łatających braki w umiejętności prawidłowego uderzenia w naciąg.

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.


Przyszła pora na korzystanie z triggerów z głową. Nie ma już popadania ze skrajności w skrajność. Wszelkie bariery są powoli łamane i mieszanka stylistyk przekłada się na eksperymentowanie z naszym instrumentarium. Nikt przecież nie może nam nakazać korzystania z triggerów w każdym uderzeniu i na każdym bębnie, nikt też nie może nam zabronić używania triggerów w miejscach i formie, jaka nam pasuje. Po wspaniałym sukcesie modułu TM-2, który okazał się niezwykle potrzebnym wspomagaczem przyszła pora na nowe triggery. RT-10 strzeliło już 10 lat i kwestią czasu było, kiedy i ten punkt z listy produktów Rolanda będzie ulepszony.

DLACZEGO TRZY?


Do dyspozycji mamy trzy rodzaje triggerów: RT-30H, RT-30HR i RT-30K. Jest to pełna obsada, która powinna pokryć nam cały zestaw. Skróty oznaczają kolejno: H - head (naciąg), HR - head/rim (naciąg/obręcz), K - kick (centrala - w wolnym tłumaczeniu). Zanim zamontujemy je na naszym zestawie przyjrzyjmy się ich budowie. Dostarczone są w niezwykle estetycznych pudełeczkach. W każdym z nich znajdziemy instrukcje i kabel stereo 3,5 mm. Wyglądają bardzo dostojnie, czarne ze srebrnym punktem zewnętrznym nacisku na membranę.

Triggery HR i H praktycznie nie różnią się od siebie wyglądem zewnętrznym, natomiast trigger K ma wejście umieszczone na froncie, a nie tak, jak wspomniane dwa na boku. Trigger jest nieco większy, nic dziwnego, ma pasować do szerokiej gamy bębnów basowych, gdzie obręcze bywają dość kapryśne. No właśnie, montaż.

MONTAŻ


Pierwsze bardzo pozytywne wrażenie związane z wyglądem przekłada się także na montaż naszych urządzeń. Wszystko trwa błyskawicznie i niesamowicie łatwo. Dwoma ruchami zakładamy je na obręcze, a żeby być wyjątkowo wrednym staraliśmy się wymyślić różne dziwadła tylko po to, by wykrzyczeć: "Acha! Tu nie dadzą rady!". Okazało się, że to my nie daliśmy rady, bo triggery pasują wyśmienicie praktycznie na każdy rodzaj ogólnie dostępnych obręczy - czy to S-hoop, Die Cast, triple flanged (maks. 13 mm wysokości rimu). Ciężko będzie z obręczami drewnianymi w tomach, które mają nieco większy gabaryt, ale z racji na ich niszowość (sens korzystania także raczej wyklucza triggery) nie możemy tu mieć do Rolanda żadnych pretensji.

Podobnie dobrze ma się sprawa z głębszym triggerem do bębna basowego (maks. 30-36 mm wysokości rimu i 12 mm grubości). Wszystko pięknie… Tylko, czy aby damy radę je odpowiednio ustawić? Triggery są już ustawione. Jak to? Ano tak. Wystarczy podpiąć kabel, włączyć moduł i zacząć się bawić brzmieniami. Triggery mają automatyczną regulację w postaci małej gąbeczki, łączącej sensor z naciągiem. System ten będzie wykorzystywany przez Rolanda w innych sytuacjach, ale o tym na razie cicho sza. Reasumując - nawet kropla potu nie pojawiła się na czole przy instalacji i regulacji urządzeń. Po prostu podłączamy i gramy.

GRAMY


Na tomy założyliśmy RT-30H, czyli pojedyncze triggery. Na werblu założyliśmy RT-30HR, jest to trigger podwójny, który zbiera nam sygnał z naciągu oraz sygnał z rimu, dzięki czemu zakres naszej regulacji i ustawień jest większy, co w efekcie daje nam bardziej żywe możliwości na scenie. Zazwyczaj przyzwyczajeni do jednego zimnego sygnału werbla, teraz możemy bawić się w rąbanie z rimem, kiedy przyjdzie nam na to ochota, gdzie uzyskamy dodatkowe brzmienie. W kwestii triggera do centralki mamy dwa przetworniki piezo, które mają nas zabezpieczyć przed podwójnym sygnałem. Czy to się zawsze udaje? Nie można tu mówić jeszcze o perfekcji, ale komfort gry jest niepodważalny i spokojnie możemy bawić się w gonitwy na centralkach. Latencja nie jest tu wyczuwalna, więc mamy pełną kontrolę.

Ważnym elementem jest też wytrzymałość triggerów, ponieważ w ferworze walki może się zdarzyć cios pałeczką w urządzenie. Raczej nie powinniśmy mieć z tym problemów i trzeba byłoby się naprawdę starać i to konkretnym, celowanym zamachem pałką 2B.

Wszystko teraz zależy od naszej kreatywności i możliwości modułu. Możemy zamieniać brzmienie na przody lub podkręcać nieco dodając górki, punktu, środka lub dołu. Mieszanie poszczególnych składowych pozwoli nam na wykreowanie brzmienia, jakie potrzebujemy.

PODSUMOWANIE


Niby zwykłe triggery, a jak bardzo można mieć z nich radochę, szczególnie, gdy się podłączy do modułu pokroju Roland TM-2. Najfajniejszą zabawą nie jest wstawianie nowych brzmień, tylko rasowanie tego, co mamy w wersji akustycznej. Śmieszą nas ortodoksyjne stwierdzenia, jak: "Trigger zabija brzmienie". Może kiedyś tak było, teraz mamy wspaniałe możliwości, gdzie możemy mieszać jedno z drugim, wystarczy mieć szeroko otwarte uszy. Mały moduł TM-2 i triggery RT-30 to doskonała kompania! Szybka instalacja, banalna wręcz obsługa i pełno zaskakujących możliwości. Polecamy dla otwartych umysłów.

Dostarczył: Roland Polska (www.rolandpolska.pl)

{Podsumowanie Plusy:
+ jakość wykonania,
+ doskonała reakcja,
+ wysoka estetyka,
+ szybkość i prostota instalacji,
+ uniwersalność,
+ stosunek jakości do ceny
(w przedziale 250-300 zł)
Pomiędzy
:
+/- minimalne ryzyko podwójnego
sygnału w stopie, zmniejszone do
stopnia, który nie kwalifikuje jako
minus.
Minusy
:
- obiektywnie brak.}

Test ukazał się w numerze wrzesień 2015


Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.