PIONIERZY POLSKIEJ PERKUSJI cz.4

Dodano: 17.05.2023
Autor: Magazyn Perkusista

Państwowa edukacja muzyczna niezbyt często wspomina muzyków odpowiedzialnych za fundament tysięcy piosenek. Staramy się to zmienić i przybliżyć wszystkim niezwykle ważne nazwiska polskiej historii rytmu.   

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.

Prześledziliśmy już trzy historie polskich pionierów perkusji. Artyści odkrywali dla nas świat bębnów i budowali perkusyjną świadomość. Byli świadkami wydarzeń, które bezpośrednio kształtowały rodzimą scenę muzyczną opartą na instrumentalistach. Nie mogli sięgnąć do internetu, nie mogli użyć wyszukiwarki. Musieli wszystkiego doświadczać, odkrywać i poznawać. Tak właśnie robił nasz bohater: „Moim głównym narzędziem w zdobywaniu wiedzy muzycznej była ciekawość. To jest bardzo potężne narzędzie. Jeśli jeszcze dołoży się do niego upór i konsekwencję, to już w temat wchodzi się głębiej. Zaczyna się go rozumieć. Zdecydowanie pomaga jeszcze to, by dbać o dobre relacje i kontakty z ludźmi. Dzięki nim poznawałem fantastycznych muzyków, którzy podzielą się wiedzą i pomogą w zrozumieniu tego, co się robi z instrumentem.”

JERZY BARTZ

Nie oczekiwał, że zostanie perkusistą. Cały czas konsekwentnie realizował się w pracy elektronika. Trwało to stosunkowo długo, mimo że odnosił kolejne wymierne sukcesy sceniczne.  

Początki jazzu w Polsce to dobry scenariusz na film - muzyka chuliganów, bezwartościowa, kakofonia dźwięków. Przełomowa była wiosna 1955 r. i jam session, zorganizowany przez Leopolda Tyrmanda. Jerzy Bartz był bezpośrednim świadkiem kształtowania się warszawskiej sceny jazzowej, chociaż sam o sobie mówi skromnie, opierając się na faktach, jak na umysł ścisły przystało: „Jestem samoukiem, kończyłem Politechnikę Warszawską. Uczyłem się grać, słuchając amerykańskich muzyków, głównie jazzowych, z lat 50-60 w programie „The Voice of America” (…). Debiutowałem jako perkusista, grając w szkolnym zespole tanecznym, którego założycielem był Witold Krotochwil (w Liceum Ogólnokształcącym im. Władysława IV w Warszawie). Zespół ten przyjął nazwę Sekstet Witolda Krotochwila i zainaugurował działalność Hot Club Hybrydy w roku 1957 roku. W roku 1958 kierownictwo muzyczne zespołu przejął Zbyszek Namysłowski, zespół zmienił nazwę na „Modern Dixielanders”. W 1959 roku braliśmy udział w festiwalu studenckich zespołów jazzowych w Tuluzie (jako drugi polski zespół jazzowy, który wyjechał na Zachód). Ten wyjazd miał dla mojego muzycznego rozwoju olbrzymie znaczenie. W Paryżu, w najsłynniejszym wówczas klubie jazzowym Europy Blue Note, miałem okazję przez kilka godzin słuchać i obserwować grę czołowego perkusisty jazzu nowoczesnego - Kenny’ego Clarke’a, który grał w kwartecie Stan Getza.”

Brzmi jak encyklopedyczny opis? Troszkę tak, ale w tym wszystkim są wspaniałe smaczki, jak chociażby to, że pierwszy zestaw miał dzięki próbom zespołu w spółdzielni wyrobów metalowych, która miała salę i instrumenty. Pozwolono im ćwiczyć w barterze za granie na zabawach tanecznych dla pracowników. Później kupił używane bębny od perkusisty Pinokio, co było wyraźnym skokiem jakościowym. Granie na warszawskiej Pradze przyniosło mu miejscową popularność, dzięki czemu miał spokój w dzielnicy, która była jedną z najbardziej „szemranych” w kraju.

A na kim się wzorował? Okazuje się, że zanim pojawiła się możliwość obejrzenia Kenny’ego Clarke’a, pan Jerzy podglądał perkusistę zespołu Melomani – Witolda Sobocińskiego, który zasłynął później nie jako bębniarz, ale jako… operator filmu, współpracujący z takimi mistrzami jak Andrzej Wajda czy Roman Polański!  

W roku 1957-58 znał z zespołem około 100 utworów na pamięć ze słuchu, bo nuty były problemem pod każdym względem. Jego formacja „konkurowała” w tym okresie z innym zespołem jazzu tradycyjnego New Orlean Stompers (który kilka lat później otworzył legendarną serię Polish Jazz).

Pan Jerzy nie przegapił też pierwszego festiwalu jazzowego w Polsce, który odbył się w dniach 6-12 sierpnia 1956 roku w Sopocie, gdzie udał się… na gapę. Festiwal ten był zalążkiem Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego Jazz Jamboree w Warszawie z pierwszą edycją w 1958 roku, na której pan Jerzy wystąpił. „Rozwijałem się bardzo dynamicznie. Grałem z różnymi wspaniałymi muzykami m.in. z Andrzejem Kurylewiczem, Ewą Bem, Włodzimierzem Nahornym, Novi Singers, Jarosławem Śmietaną, Marianną Wróblewską, Janem Ptaszynem Wróblewskim, Swingtetem Jerzego Matuszkiewicza i wieloma innymi, również spoza sceny jazzowej, jak Dżamble, Maryla Rodowicz, Czerwone Gitary, duet fortepianowy Marek i Wacek itp. Ale cały czas chodziły za mną rytmy egzotyczne, których nie za bardzo mogłem używać, grając jazz. Pogłębiałem o nich wiedzę, grając w latach 1971-1990 na statkach, gdzie pracowali różni znakomici perkusjoniści. Miałem wówczas możliwość poznania różnych kultur muzycznych całego świata. Pisałem o nich m.in. do „Jazz Forum”, a korzystając z tego, że wpływaliśmy do portów różnych egzotycznych państw, zacząłem zbierać przeróżne instrumenty perkusyjne, budując z nich swoją potężną kolekcję. Wiele z nich miałem wówczas jako jedyny w Polsce. To był duży przełom w moim życiu, bo można powiedzieć, że od lat 80 gram głównie na instrumentach percussion.”

Elegancja wypowiedzi pana Jerzego robi duże wrażenie i może być przykładem nie tylko dla bębniarzy, ale pozostałych muzyków, którzy próbują werbalnie coś przekazać. Muzyk jest autorem piętnastu podręczników do nauki gry na perkusji i perkusjonaliach: „Napisało mi się trochę w życiu dla młodszych kolegów, by było im łatwiej poznawać zestaw perkusyjny i mniejsze instrumenty (śmiech)... M.in. „Nowe rytmy na perkusję”, „Instrumenty perkusyjne we współczesnej sekcji rytmicznej”, „Poradnik perkusisty amatora”, „Dodatkowe instrumenty perkusyjne” oraz „Let’s Play Funk: zbiór rytmów funk na zestaw perkusyjny”, „Let’s Play Funk 2”, „Let’s Play Bongos”, „Let’s Play Djembe”, „Rytmy taneczne na zestaw perkusyjny”. Trzeba się dzielić z innymi swoimi doświadczeniami. Tutaj dodam, że dziś ludzie uczą się najczęściej z Internetu, a jeszcze nie tak dawno temu wielu moich wspaniałych kolegów i wychowanków bazowało właśnie na podręcznikach. Teraz żyjemy w bardziej multimedialnych czasach. Ich zaletą, ale i przekleństwem jest, że są też nowsze metody nauczania, nie zawsze weryfikowane i rzetelne. Na szczęście wiedzą dzielą się w tych nowych mediach także uznani muzycy i w nich trzeba celować jako nauczycieli.”



 

Foto: Wojciech Andrzejewski

QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…
Dalej !
Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.