Mikołaj Toczko (pARTyzant)
Dodano: 21.11.2014
Mikołaj Toczko, członek zespołu pARTyzant jawi się jako utalentowany i trafiający w punkt perkusista z ogromnym potencjałem, wszechstronnością i możliwościami.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Porusza się sprawnie po różnorodnych stylistykach, począwszy od jazzu, bluesa, rocka, a kończąc na metalu, wykorzystując podwójną stopę.
Jak to wszystko się zaczęło?
Zaczęło się w wieku pięciu lat. A właściwie od tego, że mój tata grał sobie na gitarze w domu. Niesamowicie ciągnęło mnie do gry na tym instrumencie, aż w końcu kupił mi mini gitarę. Udawałem, że coś na niej gram. Oczywiście nie umiałem nic zagrać, po prostu brzdąkałem. W końcu tata zabrał mnie na jakiś koncerty, w ogóle dość wcześnie zacząłem na nie chodzić, do pubów, gdy jeszcze dym papierosowy gryzł w oczy. Mając trochę koncertów za sobą, zacząłem interesować się perkusją. Zapatrzyłem się w Dawida Leszczyka, który jest perkusistą w zespole Zdrowa Woda. To był ten moment, w którym dotarło do mnie, że moim przeznaczeniem jest perkusja.
Rozumiem, że na początku grałeś na poduszkach, garnkach (śmiech).
Przetrzepałem wszystkie poduszki w domu! Wszystkie pufy zostały zarwane i zniszczone od mojego "grania". Lubiłem też na nich skakać, gdy oglądałem występy Slipknota. Kiedyś tata przyniósł mi nagranie któregoś ich koncertu. Wręcz w kółko go oglądałem. Co mogło wyrosnąć z kogoś, kto w wieku pięciu lat w kółko słuchał takiej kapeli? (śmiech). Inspiracja grą Dawida, bębnienie na poduszkach, skakanie po pufach, również geny to czynniki, które złożyły się w jedną całość i sprawiły, że jedyne co chcę robić jest gra na perkusji, ale ciągnie mnie również do innych rzeczy.
Do gitary?
Do gitary może trochę mniej. Bardziej do wokalu. Jako perkusista jestem z tyłu, w tle. Mam nieco ograniczone możliwości, jeżeli chodzi o interakcje z publicznością, jednak staram się je wykorzystywać jak tylko mogę. Lubię poskakać na scenie, poderwać ludzi do zabawy. Chciałbym śpiewać, tylko mam po prostu zbyt kiepski wokal. Kiedyś zabiorę się za ćwiczenia wokalne, wezmę parę lekcji. Gra na perkusji to moje największe osiągnięcie życiowe, bo wymaga bardzo dużego wkładu w ten instrument, a chyba jeszcze więcej konsekwencji, której tak naprawdę chyba nigdy nie miałem i nie wiedzieć dlaczego akurat w tym segmencie mi się udało.
Jesteś samoukiem.
Dokładnie. Były bębniarz Budki Suflera dał mi kilka lekcji, jednak przede wszystkim sam ćwiczyłem i grałem. Dużo uczyłem się na takiej zasadzie, że podpatrywałem i słuchałem. Potrafiłem grać w kółko do utworów z jednej płyty, spędzając czasem na tym całe dnie. Sam dotarłem do pewnych rzeczy, m.in. do tego, że przejścia z hi-hatem są ciekawsze, brzmią spójnie. Nauka metodą prób i błędów zajmuje naprawdę dużo czasu, a zgłębienie podstaw zajęło mi około dwóch lat.
Poza perkusją grasz również na cajonie. Co daje cajon czego nie ma perkusja?
Lubię nowe rzeczy, ale z drugiej strony cajon to nie jest to. Ja jestem perkusistą, a nie perkusjonistą. Jest duża różnica w graniu na tych instrumentach. Lubię grać nogami, czuję rytm całym ciałem. W przypadku cajonu dopiero teraz zaczyna się tlić we mnie jakieś życie. Wracając do twojego pytania - cajon inaczej trzyma rytm. Na koncertach wprowadzam ten instrument, by urozmaicić występ, bo jest to jakaś ciekawostka. Cajon ma w sobie również trochę egzotyki. To dość rzadki instrument.
Niedawno nawiązałeś współpracę z AW Cajon. Co wyróżnia Twój model od innych cajonów?
Każdy bok mojej sygnatury cajonu brzmi inaczej. Gram na jego wszystkich ścianach, co jest niespotykane. Mało ludzi szuka i kombinuje, trzymając się ściśle schematu. Kiedyś miałem cajon firmy Schlagwerk. To dobra, dość droga firma. Naprawdę nie ma co konkurować z tym od AW Cajon. Ponadto cena to coś, co wyróżnia produkty AW Cajon od innych firm.
Którzy perkusiści zwracają Twoją szczególną uwagę?
Gdy zaczynałem, miałem dość wąskie grono ulubionych perkusistów. Kiedy uczyłem się grać, nie miałem Internetu. Dziś, każdego perkusistę świata, który udzielił się w sieci, możesz podpatrzeć, obejrzeć nagranie, zainspirować się. Są lekcje, warsztaty, filmy instruktażowe. Aktualnie inspiruję się wieloma perkusistami. Jednym z nich jest były perkusista Slipknot, Joey Jordison, od którego załapałem bardziej metalowe podejście do muzyki. Zauważyłem, że w mojej grze słychać jego wpływy. Uwielbiam również bębniarza Jaya-Z, Tony’ego Roystera Jr. Jest rewelacyjny, podpatrzyłem od niego wiele zagrywek. On się bawi perkusją, zresztą ja również. Nie podchodzę do perkusji w ten sposób, że są to bębny, naciągi, w które uderzasz. Ja widzę również ranty, w talerz można uderzyć na wiele różnych sposobów.
Czym w sensie muzycznym, poza grą w zespole pARTyzant, aktualnie się zajmujesz?
Oprócz gry w zespole pARTyzant, gram w drugim projekcie. Tak naprawdę jeszcze oficjalnie nie istniejemy. Jest to projekt heavy metalowy, w który chcę się porządnie zaangażować. Nagraliśmy materiał na płytę, chcemy ją wydać, również nagrywamy teledysk. Oprócz tego chciałbym robić naprawdę dużo rzeczy, ale najzwyczajniej nie mam na to czasu.
Nie chciałbyś spróbować grania sesyjnego?
Można powiedzieć, że kiedyś zaliczyłem epizod związany z grą sesyjną, we współpracy z Maćkiem Krystkowiakiem, który niedawno wydał płytę solową. Takie granie spodobało mi się. Gdybym w przyszłości dostał ciekawą propozycję, z chęcią bym na nią przystał. Wielu muzyków sesyjnych nagrywa po prostu dla pieniędzy, niezależnie od tego, czy podoba im się dany repertuar, jednak ja nie mógłbym nagrywać czegoś, co mnie się nie podoba.
W jaki sposób ćwiczysz?
Jestem negatywnie nastawiony do jakichkolwiek ćwiczeń. Są one dla mnie nudne. Uwielbiam grać, nie lubię ćwiczyć, a w szczególności systematycznie. Chciałbym opanować wiele rzeczy, m.in. polirytmię. Gdy jednak już ćwiczę, gram do podkładu. W ten sposób się rozwijam, nie wypadam z formy.
Jak radzisz sobie z nieparzystymi podziałami?
Ja osobiście nie liczę, tylko osłuchuję się z metronomem. Lubię grać solówkę, na przykład grając na siedem, akcentuję na raz. Zanim rozłożę utwór na części pierwsze, osłuchuję się z nim. Podejrzewam, że wynika to z tego, że uczyłem się sam. Staram się słuchać metronomu, następnie systematycznie sobie utrudniać. Gdy coś się posypie, wracam do prostszych rzeczy, powoli coś dodając. Zbigniew Hołdys kiedyś otworzył mi oczy, opowiadając w jaki sposób rozbija utwór na czynniki pierwsze. Najpierw pstryka palcem, później dodaje tupnięcie nogą, następnie dodaje jeszcze coś innego. I wtedy wszystko się buja. Jeżeli zaczynasz od najtrudniejszych rzeczy, zbyt dużo mieszasz, wychodzi z tego po prostu jeden wielki harmider. Perkusiści często chcą grać za dużo tam, gdzie nie trzeba.
A co sądzisz o graniu z klikiem na żywo?
Ostatnio odkryłem, że granie z klikiem nie jest wcale aż takie złe, jak mi się do tej pory wydawało. Trafiłeś w sedno, bo to jest bardzo świeży temat. Tata zasugerował, żeby utwory, jakie gramy były nabijane z klika. Na koncercie są emocje. Tempo sobie lata na wszystkie strony, muzycy nie mogą nadążyć za sobą i utwór się sypie. Granie z klikiem naprawdę nie jest głupie, o ile nie zabiera duszy. Jeżeli perkusista potrafi grać z klikiem na tyle, że jest to jedynie tło, a nie wyznacznik, to wszystko jest w porządku. Jeżeli natomiast skupia się tylko na tempie na tyle mocno, że nie jest w stanie oddać w stu procentach siebie na perkusji, wtedy moim zdaniem jest to porażka. Metronom powinien być jedynie podporą.
Czy jesteś w stanie powiedzieć, że osiągnąłeś własny styl?
Nie wydaje mi się, że osiągnąłem własny styl gry. Na razie, w moim przypadku jest to mieszanka różnych styli, które kiedyś może zleją się w coś, co będzie można nazwać moim indywidualnym stylem. Dużo szukam, łączę i odkrywam, poznając instrument, na którym gram.
Opowiedz o swoim aktualnym sprzęcie.
Podstawą jest Basix Custom Fusion. To moja pierwsza perkusja, która w dużym stopniu jest zmodyfikowana. Wymieniłem w niej niemal wszystko prócz obudów. Używam talerzy Amedia. Crash 16", który brzmi jasno, jest bardziej dynamiczny w porównaniu z Paiste, którego wcześniej używałem. Mam również Zildjiana Transformera. To blacha fabrycznie powyginana, jakby była przejechana ciężarówką. Hi-hat firmy Stagg, ręcznie robiony, bardzo jasny. Trochę nie pasuje do muzyki, jaką gram, dlatego wkrótce zamierzam go zmienić. Jeżeli chodzi o stopę, to korzystam z Pearla Eliminatora.
Jakoś nie masz szczęścia do pałek.
Przetestowałem wiele pałek. Ostatnio testowałem firmę Pellwood. Były po prostu zbyt ciężkie. Gdy znalazłem pałki, które były odpowiednio lekkie, to wyślizgiwały mi się z rąk, mimo że miały nałożoną powłokę antypoślizgową. Miałem też do czynienia z pałkami Vic Firth. Zdarzały się takie, które przenosiły zbyt dużo wibracji, przez co bolały mnie dłonie. Z pałkami mam taki problem, że po prostu często je łamię. Nawet te metalowe, firmy Ahead, których używa Joey Jordison. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę te wyjątkowe, które będą mi odpowiadały.
W jaki sposób rejestrujesz swoje partie w studio?
Jeżeli chodzi o nagrywanie, daję pole do popisu realizatorowi. Nie staram się zrozumieć, jak to się robi, jak ustawia mikrofony, itp. Przy nagraniach "Guitar Cinema" współpracował z nami Mariusz Zięba. Wykręcił z mojej perkusji świetne brzmienie. Nie wnikam, w jaki sposób to osiągnął.
Czy jesteś zdania, że odpowiedzialność za rytm nie leży jedynie po stronie perkusisty, a całego zespołu?
Według mnie na pewno podstawą rytmu w zespole jest perkusja. Jednak to cały zespół odpowiada za rytm. Tak naprawdę sama perkusja nie jest tak nośna, jak w połączeniu z basem i gitarą. Uważam też, że perkusista ma wpływ na melodię, ponieważ perkusja ma też swoje melodyjne brzmienie. W momencie, gdy do perkusji dochodzą pozostałe instrumenty, wokal, zespół działa jak jeden mechanizm.
Ale na pewno gra z dobrym perkusistą zdecydowanie ułatwia grę.
Na pewno gra z jakimkolwiek dobrym muzykiem ułatwia pracę. Każdy muzyk w zespole jest jak element maszyny. Gdy coś zacznie szwankować, to cała reszta na tym traci. Gra z dobrym perkusistą sprawia, że w utworze czuć groove.
Możemy liczyć na drugą płytę pARTyzanta?
Na pewno tak. Mamy trochę nowego materiału. Jeszcze nie rozwinęliśmy się na tyle, by wejść do studia i go nagrać. Jeszcze nie mamy pełnego zarysu, koncepcji. Przede wszystkim skupiamy się na trasie. Gdy Gitarowa OFFensywa się skończy, mam nadzieję, że na dobre wystartujemy z pracą nad drugą płytą. Nie chcemy zwalniać. Chcemy pokazać ludziom, że się nie skończymy. Staramy się urozmaicać występy różnymi formami, m.in. multimediami.
Gdzie widzisz siebie w przyszłości, za parę lat?
Jak to gdzie? Na Rock am Ring! (śmiech). Droga edukacji powoli się kończy. Zacznie się dorosłe życie. Czas to pieniądz, a jeżeli dobrze wykorzystam ten czas, to myślę, że ktoś kiedyś doceni tę pracę. Jako zespół widzimy coraz większe zainteresowanie naszą grą. Jedno jest pewne: grać będę zawsze. Jeżeli kochasz to, co robisz, rób to dalej, a to zaprocentuje. Przykładem może być Sixto Rodriguez, który dowiedział się, że był popularny od długiego czasu, nie wiedząc o tym. Na starość jego marzenie się spełniło. Dziś jego koncerty się wyprzedają w mgnieniu oka.
Dobra muzyka prędzej czy później się obroni.
Ludzie kochają muzykę za coś. Nie za to, że została sprzedana w takiej, czy innej ilości. Jeżeli ktoś nie robi tego szczerze, prawdziwie, to prędzej czy później to wyjdzie. Wszystkie dobre zespoły wyróżnia wyjątkowość. Jeżeli ktoś robi coś naprawdę dobrze, z pasją i duszą, to kiedyś musi być to docenione.
Jakich rad udzieliłbyś początkującym perkusistom?
Zamiast wałkować nuty, utarte schematy, czy kopiować innych perkusistów, należy otworzyć swój umysł. Joey Jordison wychował się na Buddym Richu, jest jego mistrzem, a przecież nie grał metalu. Dobrze jest też otworzyć się na jazz. Ludzie nie znoszą jazzu, bo niektórzy nie potrafią słuchać tej muzyki, ale w samych zagrywkach jest wiele wartościowych rzeczy. Należy dużo szukać, łamać stereotypy, wykorzystywać swój sprzęt najbardziej jak tylko się da. Na początku warto ćwiczyć z metronomem. Granie bez trzymania tempa nie wychodzi na dobre. Człowiek, który chce nauczyć się grać, szuka odpowiedzi na swoje pytania. Prędzej czy później dojdzie do tego, czego chce. Nie można kogoś nauczyć czuć muzyki. Trzeba do tego dojść samemu…
Rozmawiał: Wojciech Margula
Zdjęcia: Katarzyna Kurowska i Mariusz Skiba
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…