Można powiedzieć, że AC/DC miało trzech głównych perkusistów. Oprócz oczywiście Phila Rudda drugim w kwestii stażu jest Simon Wright.
Trzecim był Chris Slade, z którym prezentowaliśmy już niezwykle ciekawy wywiad. jak wyglądają wspomnienia Simona? Zapraszamy poniżej.
Simon Wright znany jest z niezwykle silnego ciosu i bardzo mocnej, zdecydowanej gry, co można zobaczyć chociażby na filmach z koncertów Ronniego Jamesa Dio. Simon wylądował u legendarnego wokalisty tuż po odejściu właśnie z AC/DC. Tymczasem do australijskiej formacji dostał się w bardzo młodym wieku, bo niespełna 20 lat. Jak do tego doszło? Jak wyglądało przesłuchanie? I dlaczego ostatecznie pożegnał się z zespołem, który mimo chwiejnych momentów, wciąż był rozchwytywaną kapelą, zapełniającą stadiony?
Robota w AC/DC przyszła do ciebie dość szybko. Jak to się stało?
Byłem wtedy w Londynie, gdzie akurat nie działo się zbyt wiele. Przeniosłem się tam z Manchesteru, by dołączyć do jakiegoś zespołu. Wylądowałem ostatecznie w zespole Tytan. Skończyliśmy nagrywać album, ale zasadniczo nie szło to w żadnym kierunku. Zobaczyłem ogłoszenie w magazynie Sounds, które brzmiało: "Perkusista poszukiwany, jeżeli nie bijesz mocno - nie aplikuj." Pomyślałem sobie, że przecież uderzam mocno, więc przejdę się. I tak naprawdę to było to, czyli zwykłe ogłoszenie w gazecie. Pojechałem i spotkałem technika, który tam był i sprawdzał perkusistów, ponieważ okazało się, że jest sporo kandydatów. Miałem szczęście, bo zobaczyli we mnie coś, czego nie zobaczyli w innych kandydatach. To był wielki przełom dla mnie, prawdziwa zawierucha.
Ale zaraz, pojechałeś na tę próbę, nie wiedząc, do jakiego zespołu jest to przesłuchanie?
Nie miałem zielonego pojęcia, co to jest za zespół. Nie ogłaszali się bezpośrednio. Nie wiedziałem aż do momentu, gdy przyszedłem tam za trzecim razem i musiałem zagrać z zespołem. Przeszedłem przez korytarz, który był pełen kejsów lotniczych z logo AC/DC, zamarłem na chwilę, powiedziałem sobie: "Ja pie*dolę!". Wszedłem, ekipa była dla mnie sympatyczna, w porządku, mocno stojąca na ziemi. Zaczęliśmy po prostu grać.
Co się stało na trzecim przesłuchaniu?
Zapytali mnie, co chciałbym zagrać. Powiedziałem, że możemy zagrać Back In Black albo Highway To Hell, no i poszło. Znałem te piosenki, ponieważ miałem zwyczaj grać je w kilku zespołach w czasach szkolnych. Wydaje mi się, że każdy muzyk zna piosenki AC/DC. Zaczęliśmy grać i tyle. Zrobiliśmy sobie przerwę i kolejną rzeczą, jaką pamiętam, była rozmowa na temat koncertów, jakie miały być w niedalekiej przyszłości. Gadaliśmy na temat koncertów w Kanadzie, a ja siedziałem tam i myślałem sobie: "Naprawdę? Nieźle!". Nie robili wokół tego jakiegoś większego zamieszania, nigdy oficjalnie nie potrząsnęli moją ręką, mówiąc: "Witamy w zespole." Zaczęliśmy po prostu od razu pracować.
Jak podszedłeś do partii Phila Rudda, które grane były na tych wcześniejszych albumach?
Musiałbym być głupi, by zacząć nagle robić wszędzie przejścia. Nie mogłem tam też pokazać się z dwiema centralami. Trzymałem się wiernie i grałem w najlepszy sposób, jak mogłem - dla dobra piosenek. Wrzuciłem kilka drobiazgów, ale musisz zachować jedność kompozycji. Dlatego właśnie te piosenki są klasyczne i ludzie je uwielbiają. Mieszanie w tych piosenkach byłoby zwyczajną głupotą, wyglądałbyś jak idiota.
Zespół był w dobrej formie, dlaczego więc zdecydowałeś się odejść po nagraniu albumu?
Myślę, że chodziło o to - w zasadzie wiem, że chodziło o to - że chciałem grać więcej na bębnach. Chciałem się rozwijać w swojej grze. Jak bardzo wspaniałym zespołem jest AC/DC, jak wielka jest to ikona rocka, tak nie masz zbyt dużo miejsca na to, by sobie tam pobębnić. Nie chodzi o to, że nie lubiłem grać tych prostych rzeczy, bo jest sztuką grać w ten sposób i trzymać wszystko solidnie w ryzach. Byłem jednak 8 lat w zespole, zagrałem olbrzymią ilość koncertów i zaczynałem osiadać na laurach. Czułem się z tym źle, ale moje serce mówiło mi, że muszę ruszyć przed siebie, co zresztą zostało zauważone. Nie chciałem przeszkadzać, być dla nich problemem. Odszedłem z AC/DC i dołączyłem do Ronniego Jamesa Dio.
Materiał przygotowali: Rich Chamberlain i Artur Baran
Wywiad ukazał się w numerze luty 2015