Mikkey Dee
Ponad 30 lat temu zaimponował wszystkim fanom mocnego rockowego grania swoimi partiami bębnów u Kinga Diamonda. Później wszedł do składu Motorhead i przez ćwierć wieku oglądał plecy charczącego do mikrofonu nieodżałowanego Lemmy’ego. Od dwóch lat bębni w Scorpions, a do Polski przyjechał promować whisky.
Mikkey jest tak dobrym hardrockowym perkusistą, że po śmierci Lemmy’ego i siłą rzeczy rozpadzie Motorhead wiadomo było, że długo w domu nie posiedzi. Ostatecznie gra w sekcji razem z naszym Pawłem Mąciwodą w niemieckim Scorpions. Sam jest Szwedem greckiego pochodzenia, a pierwsze sukcesy odnosił u duńskiego Kinga Diamonda. Podróżuje wciąż po świecie, więc takie mieszanki narodowościowe nie są dla niego czymś obcym. Widać to po jego zachowaniu, jest pewny siebie, stanowczy i wykazuje dużą asertywność. Jest przy tym świetnym rozmówcą, bardzo zaangażowanym w to, o czym mówi.
Ewidentnie zna swoją wartość jako muzyka. Nie da się ukryć, że jego sposób gry robi wrażenie. Jest to piekielnie stabilne bębnienie. W zależności od potrzeb bardzo sprawnie zagęszczane punktującą pracą nóg i akcentowane na ride. Dynamika w ruchach przekłada się na dynamikę w grze, jego partie pulsują i podbijają kompozycje. Jest przy tym oryginalny zarówno w grze, jak i samym zestawie. Charakterystyczny duży Sonor i plejada talerzy Paiste towarzyszyły mu w Motorhead i towarzyszą w Scorpions. Doskonale porusza się po rynku muzycznym i wie, jak dbać o to, by jego telefon dzwonił z propozycjami.