Tomasz Goehs
„Dzisiaj jestem w takim stanie, w jakim jestem od 15 lat i ten wywiad może być smutny tak naprawdę. Co ja mam ci powiedzieć? Umówiliśmy się, a ja z tyłu głowy mam jak zawsze problemy mojego życia.”
Maciej Nowak: Zacznijmy może na spokojnie, ale też nietypowo, od sprzętu i tego, jak ty sobie to ogarniasz…
Tomasz Goehs: Są ludzie, którzy przykładają dużą wagę do tego, gdzie jesteś i na czym grasz. Dumą w pewnym sensie jest to, że firma ci coś proponuje, chociaż – jak dobrze wiesz – teraz nie jest tak do końca, że to firma za tobą łazi, tylko ty łazisz za nimi, taki jest układ. Nikt nigdy do mnie nie zadzwonił i nie zapytał, czy reprezentowałbym taką i taką markę, zawsze to były ruchy z mojej strony i jeśli się nie mylę, to większość moich kolegów, których znam, ma właśnie takie wychodzone ścieżki. Dzwonisz, nazywam się tak i tak, gram tu i tu, może byśmy coś zrobili? Zazwyczaj jest albo brak zainteresowania, albo wielka epopeja, co byśmy ci mogli dać, a na końcu jest tak, że nie mogą ci dać nic, bo musisz za to zapłacić kupę pieniędzy. Jest to może jakaś bezczelna działalność z naszej strony, ale uzurpujemy sobie to poprzez miejsce grania i jakość zespołu, może trochę bezprawnie liczymy, że dostaniemy coś w dobrym układzie.