Ginger Baker
W październiku 2019 roku pożegnaliśmy jedną z największych legend perkusyjnych. Ginger Baker miał ogromny wpływ na rozwój perkusji, a był przy tym nieznośnym człowiekiem, z którym bardzo trudno było wytrzymać.
Wystarczyły jednak dwa lata, by jego zespół Cream stał się jednym z najważniejszych zespołów w historii rocka.
Ponad 50 lat temu świat muzyczny, w tym świat bębnów, wyglądał nieco inaczej. Taki detal obrazujący odległość w czasie – w chwili, gdy zespół Cream wydawał pierwszy album, żadna firma nie wpadła na to, żeby produkować statyw łamany pod talerz. Zresztą takich firm, jak DW czy Sabian też nie było na rynku. Nie było Led Zeppelin, a The Who zastanawiało się, czy nie ma zbyt długich grzywek. Ginger był pomostem między bębnieniem rockowym a jazzowym. Sam wywodził się z tego drugiego gatunku i często opowiadał o niechęci do rocka.
Niezależnie od jego nastawienia wygląd rudej grzywy i często papierosa w ustach, działał na wyobraźnię wszystkich młodzieńców, którzy szli za ciosem i chcieli coś więcej niż The Beatles, chcieli mocy. Tutaj Ginger pojawił się z rekwizytem, który dodatkowo rozgrzewał młode głowy. Drugi bęben basowy. Wkrótce dostawi go sobie też Keith Moon, Carmine Appice czy Neal Smith. Ginger korzystał z nich w nieco innym układzie. Różniły się wielkością, ale ten widok robił robotę.