Phil Collins pożegnał się z publicznością

Phil Collins podczas ostatniego koncertu Genesis w Londynie (26 marca) ogłosił koniec koncertowania Genesis.
Trasa Genesis wywołała wiele emocji w świecie muzycznym. Oczekiwano wielkiego powrotu zespołu i serię wspaniałych koncertów. Wszystko nie poszło dokładnie tak jak powinno, głównie ze względu na pandemię, ale też z racji pogarszającego się stanu zdrowia Phila Collinsa. Muzyk siedział na środku sceny i starał się śpiewać jak tylko najlepiej był w stanie, o grze na perkusji absolutnie nie było mowy. W sobotni wieczór 26 marca ogłosił, że jest to ostatni koncert w karierze Genesis.
Wielu fanów mocno zaklinało rzeczywistość, jednak bolesną prawdą jest to, że dość przykro wyglądały ostatnie koncerty Phila. W zasadzie każdy trzymał kciuki za artystę i chciał jak najmocniej przeżyć koncert, ale piosenki były już bardziej sentymentalnym przypomnieniem dorobku zespołu niż gęstym muzycznie występem z dużą dynamiką i wykonawczym rozmachem.
Doskonale wiedzą to wszyscy ci, którzy byli na chorzowskim stadionie w 2007 roku, gdzie zespół Genesis zagrał koncert, który osiągnął status wręcz legendarnego.
Na fatalny stan zdrowia artysty ma wpływ wiele rzeczy. W 2007 roku uszkodził sobie kręgi szyjne i od tej pory ma uszkodzone nerwy, przez co musi się poruszać o lasce lub na wózku. Wielki wpływ miała też słabość do alkoholu. Wiele mediów podaje też, że swoje dołożyła wieloletnia gra na perkusji, co akurat uważamy za typowy przykład ignorancji i nieznajomości realiów życia perkusistów.
Co dalej z Genesis?
Ciężko powiedzieć cokolwiek na 100 procent. Historia zna wiele przypadków, kiedy to pozostali członkowie zespołu dokonywali zaskakujących wyborów i kontynuowali działalność. Peter Gabriel, pierwszy wokalista zespołu (odszedł w 1975 r.) niczego nie wyklucza, ale uznaje to za mało prawdopodobne. O ile pracę w studio jeszcze można sobie wyobrazić to koncerty już mniej, ponieważ raczej nie obejmowałyby bardzo popularnych hitów kapeli z lat 80. Innym rozwiązaniem jest Ray Wilson, który miał swój epizod w latach 90. Radził sobie ze wszystkimi piosenkami zespołu i nagrał też jedną płytę. Pamiętajmy też, że na perkusji gra Nicolas Collins, syn Phila, więc duch artysty w jakimś stopniu byłby obecny na scenie. Czas pokaże, ale chyba można już stawiać końcową kropkę.