Pavulon – „Ćwiczyłem coraz więcej, a grałem coraz gorzej.”
Paweł Jaroszewicz jest jednym z niewielu polskich perkusistów, którzy znają koncertowe dechy praktycznie całego cywilizowanego świata. Od zachodnich rubieży Kanady, przez Rosję do Japonii czy na południe po Tasmanię.
W zeszłym roku wraz z pojawieniem się pandemii kompletnie zniknął i jak się okazało wirus nie miał tu wiele wspólnego chociaż przyczynił się do wielkich zmian, które miały nadejść, a z tego co opowiada nam w rozmowie wręcz powinny nadejść.
Drastyczne odcięcie się od mediów społecznościowych, a przede wszystkim odejście od samych bębnów. Pavulon po prostu wysiadł z perkusyjnego pociągu, który przecież nie lubi na nikogo czekać i pędzi wprost przed siebie, przynosząc nowe postaci, mniej lub bardziej trafione.
Pavulon ma jednak coś czego nie da się ugrać domową kamerką – kolosalne doświadczenie. Za bębnami znany z solidności, ale też z fizycznego podejścia do zestawu, posiada rzadką umiejętność groove’ienia w szybkich tempach.
Coś jednak się zatarło w tej maszynie, ale nie w nogach czy rękach, a w głowie. Na szczęście kamień do jego groty zaczął się przesuwać i na świat wyjrzał odmieniony człowiek. Bębniarz, pełen zapału i energii, chęci do gry i tworzenia, otwarty na nowe wyzwania.