Perkusiści Tomasza Stańko na „Polish Radio Sessions 1970-91”

Dodano: 03.12.2025
Maciej Gołyźniak

Takiego wyboru jest w stanie dokonać jedynie gatunkowy erudyta z uwielbieniem do kwerend i odporny na kurz.

39 nigdy niepublikowanych nagrań mistrza jazzowej trąbki z archiwum Polskiego Radia w 6-płytowym albumie „Tomasz Stańko - Polish Radio Sessions 1970-1991”. Wraz z tym wydawnictwem przenosimy się daleko od współczesnego szumu informacyjnego, opartego na szybkim przewijaniu kciukiem w poszukiwaniu rozrywki instant i wkraczamy w dawny świat świadomego słuchania muzyki. Tomasz Stańko to oczywiście świetni bębniarze, ale też różni bębniarze. Kiedy spojrzymy na to wszystko z rozmysłem, jawi nam się intrygujące pole rytmicznej eksploatacji. Do analizy zaproszono MACIEJA GOŁYŹNIAKA, i to właśnie jemu oddajemy głos.

Tomasz Stańko „Polish Radio Sessions 1970-91”

Z wielką radością przywitałem informację o tym, wcześniej niepublikowanym, przekrojowym wydawnictwie. Nie kryję swojego uwielbienia dla Tomasza Stańko, toteż i tym razem wyglądałem premiery, pomimo, że archiwalne materiały zwykłem wkładać jednak w należny cudzysłów sceptycyzmu. Ten sceptycyzm równoważyć należy kontekstem czasu i miejsca. A czas jest tu kluczowy, jak to w archiwum.

Redaktor Adam Domagała, znawca twórczości Stańki, zabiera nas w podróż usystematyzowaną pracą archiwisty i konieczności dokonania tych wyborów mu nie zazdroszczę. Otrzymujemy bowiem 6 longplayów (lub płyt CD), fantastycznie wydanych i pomyślanych. Takiego wyboru jest w stanie dokonać jedynie gatunkowy erudyta z uwielbieniem do kwerend i odporny na kurz.

Tomasz Stańko i bez kolejnych - archiwalnych czy nie - nagrań, ma w światowym jazzie swoje wspaniałe i zasłużone miejsce. Twórczością i talentem, wyjątkowym tonem i ręką do muzyków, przyszło mu czarować słuchaczy tak w czasach słusznie minionych, jak i w nowej Polsce, która to pozwoliła mu z wymienionych wyżej przymiotów skorzystać. Z przełomu tych okresów jest ten muzyczny box. Dokładniej z lat 1970-1991. Nas interesować będzie szczególnie udział muzyków - a dokładniej: perkusistów - którzy na tym przekrojowym wydawnictwie towarzyszą Tomaszowi Stańko.

Album otwiera płyta „Pieces for Diana and Other Ballads”. Oprócz lidera: Muniak, Seifert, Suchanek i JANUSZ STEFAŃSKI na perkusji. Repertuar Stańki, ale również, a może przede wszystkim Komedy, z Kattorną i kołysanką z „Dziecka Rosemary”. Wspaniały, „dziki i nieopierzony” - jak pisze w wydawnictwie Anna Stańko córka artysty, prezeska Fundacji im. Tomasza Stańko.

Janusz Stefański w zespole Tomasza debiutował w roku 1967. Absolwent krakowskiej akademii, bez wątpienia pionier polskiej sceny jazzowej, aktywny muzycznie do końca swoich dni, do roku 2016. Improwizator i sonorysta, niekryjący - jak wielu muzyków jazzowych - swoich fascynacji osobami Elvina Jonesa i Jacka DeJohnetta. Duch tego ostatniego szczególnie słyszalny jest w wykonaniach z płyty. Oszczędność środków wyrazu i znakomita komunikacja, choćby we wspomnianej balladzie z filmu Polańskiego. Wielka dojrzałość artystów, uderzająca świadomość i wyobraźnia. Duchowość i wspólnota wykonań. Wart podkreślenia jest też sposób w jaki te archiwalne nagrania były realizowane. Muzyka brzmi fantastycznie, oddając ducha czasów i brzmienie zespołu, a ten, w dużej mierze, dzięki Stefańskiemu brzmi rewelacyjnie. Jest to bez dwóch zdań, wspaniałe dziedzictwo polskiej kultury, zaś postać Janusza Stefańskiego mieć będzie po wsze czasy miejsce w panteonie polskiej muzyki jazzowej.

Płyta druga: „Unit”. Makowicz i Czesław „Mały” Bartkowski. Dwie kompozycje Stańko, „Stella by Starlight” Younga i dwa razy Coltrane („Giant Steps” i „Countdown”). „Czuć klubowy vibe z przyszłości” - pisze Anna Stańko w przedmowie. I jest to muzyka z przyszłości, bez dwóch zdań. Wspaniały ton lidera, wielki spokój mistrzów na przemian z ognistymi zrywami improwizacji. CZESŁAW BARTKOWSKI, po dziś dzień wspaniały pedagog i czynny artysta, a wtedy na chwilę przed swoim polish jazzowym „Drums Dream” (1976). Groove, swing, drive. Swoboda, ale i kontrola. Mistrzowskie opanowanie dynamiki. Wspaniale musiałoby być słuchać tej formacji na żywo. Absolutnie genialne trio, z nieprzecenioną rolą wielkiego Adama Makowicza na pianie Fendera - szarej eminencji tej formacji. Kompozycja „Poacher” szczególnie warta jest polecenia adeptom sztuki perkusyjnej, celującym w styl fusion. 37 minut muzyki pełnej życia i wyobraźni. Interpretacje standardów nacechowane stylem Tomasza Stańko i jego muzyków - to właściwie osobne studia tychże kompozycji. Absurdalnym, ale uzasadnionym, byłoby nazwanie tych wykonań kontrolowaną furią. Brzmienie Czesława Bartkowskiego, jak na tamte czasy, nie do podrobienia: krótkie, zwarte, czytelne. Promujące wspaniałą artykulację, wybucha szczególnie w improwizacjach i krótkich solach, żeby za chwilę ustąpić zabójczemu up-tempo na czynelu pod solem Makowicza w „Giant Steps”. Fantastyczny zespół. Fantastyczna muzyka.

„Zamek mgieł”. Ponownie Bartkowski za perkusją. Tym razem jednak Tomasz Szukalski jako trzeci w trio na klarnecie basowym i saksofonach - tenorowym i sopranowym. Mistycyzm otwartych form, „przybliżanie i oddalenie” w jednym. Trzy wybitne postaci muzyki, charyzma, talent i wizja. Piękne, zwiewne tematy, mnóstwo przestrzeni, znów - niepodrabialny ton Stańko, geniusz Szukalskiego i wyobraźnia Bartkowskiego. Perkusyjne opowieści, historie opowiadane rytmem do wtóru dwóch instrumentów dętych, przepełnione uważnością i - ponownie - jak w „Unit” kontrolowaną energią. Paleta barw czyneli, imponujący wachlarz dynamiki i umiejętności. Nic dziwnego, że to właśnie Czesław Bartkowski jako pierwszy polski perkusista wyda rok później autorski album „Drums Dream” w serii Polish Jazz, zostając, jak twierdzi nieco wbrew swojej energii, perkusistą-liderem. Jedenastominutowy tytułowy „Zamek mgieł” to popis muzycznej komitywy, brzmieniowej świadomości i wspomnianego już, mistycznego wręcz połączenia. Po drugiej stronie tej estetyki znajduje się, drugi w zestawie, ikoniczny utwór „Bluish” pełen furii i energii rozpadu. W wyborze redaktora Domagały znalazły się jeszcze trzy krótkie etiudy „swobodne oraz czteroczęściowa kompozycja „Kilka odcieni błękitu” - przykład improwizacyjnej umiejętności i wyobraźni. Czy zasadna byłaby teza, że Czesław „Mały” Bartkowski był wtedy w swoim szczytowym momencie twórczym, stanowiąc awangardę polskiej perkusji jazzowej? Bez wątpienia.

Z roku 1983 pochodzą nagrania z wyjątkowej sesji Tomasza Stańko z klubu Akwarium. Szeroko cytowany i wspominany koncert to efemeryda dotychczasowych poczynań lidera z nową energią pochodzącą z muzyki rockowej. Anthimos, Kawalec i Szczurek. Na perkusji ANDRZEJ RYSZKA i JOSÉ TORRES na instrumentach perkusyjnych. Dwaj ostatni robią groove pod dość jednak frywolne poczynania muzyków na scenie. Jednak w znakomitej grze młodego Ryszki słychać już kontrolę i spokój, który klika lat później będzie osnową dla wybitnej polskiej płyty „Sno-Powiązałki” grupy VooVoo. Ale nie o tym. Najmniej mną ten album porusza. Wyraźna jest inspiracja elektrycznym okresem Milesa, improwizacje, brzmieniowe wycieczki. To konieczny przy takim wydawnictwie zapis tamtej estetyki i czasu - a jednak z całego zestawu płyta najmniej mnie interesująca. Co nie oznacza nic, poza tym, co napisałem. Z punktu widzenia sztuki perkusyjnej jest bez wątpienia warta poznania. José Torres tkwi w ogniu swoich muzycznych korzeni, a Ryszka trzyma cały ten muzyczny kram za fraki. „Fioletowy Liquor” z „desperackiego” okresu - wybitny!

Zarówno „Freeelectronic: Almost Gama” ze Skowronem, Sudnikiem i Szczurkiem, jak i kolejny „Rue de la Tour” ze Szczurkiem, to albumy pozbawione zestawu perkusyjnego z założenia. Jednak te eksperymentalne poczynania stanowią niebywały wręcz przykład twórczej wyobraźni i współpracy. Są też kolejnym przykładem, nieskończonej otwartości i ciekawości lidera. Odwagi poszukiwania rozwiązań niebanalnych i rozwijających, cech przynależnych największym i najodważniejszym twórcom. Pominięcie ich w tym artykule, byłoby antytezą tego, co cenię najbardziej - szukania rozwoju i inspiracji poza własnym instrumentem.

Podsumowując, nie sposób nie zauważyć jak kluczową rolę w zespołach Tomasza Stańko odgrywali perkusiści, ze wskazaniem na Czesława Bartkowskiego. Jednak rzeczą wyjątkową jest tu jednak coś nieco innego. Szukalski, Makowicz, Muniak czy Seifert to wspaniałe osobowości i wyjątkowi artyści. Regularni i mocni liderzy. Otwartość Tomasza, odwaga w doborze tychże, umiejętność kierowania procesem twórczym to cechy najwybitniejszym Artystów. Bierzmy z tego przykład.

W ramach post scriptum, nachodzi mnie taka refleksja. Wspólną cechą wszystkich wykonań, jest ich znakomite brzmienie. Wspaniała w tym zasługa Jacka Gawłowskiego, świetnego inżyniera masteringu, który oddał tej archiwalnej publikacji, stosowny, pełen szacunku hołd brzmieniowy. Wspaniała płynie lekcja z tych historycznych nagrań, a mianowicie ani mikre zasoby instrumentalne, ani techniczne, pozorne, ograniczenia analogowych rejestracji, nie pozbawiły Artystów ich brzmienia, artykulacji czy feelingu. Warto o tym pamiętać szczególnie teraz, wśród euforii sprzętowego dostatku, technicznych możliwości, edycji i wojny głośności. Przegrywać nam przychodzi wiele niezamierzonych bitew z nowym światem mediów, choćby streamingowych. Nadal jednak wiele wygrać możemy pracą nad swoim brzmieniem, umiejętnością i językiem muzyki, który w historii i tradycji ma nieskończone i wciąż jak widać odkrywane, źródła inspiracji. Której, biorąc nieustający przykład z Tomasza Stańki i jego muzyków, czytelnikom i sobie życzę.


Maciej Gołyźniak, part-time redaktor

Wydawca: Agencja Muzyczna Polskiego Radia
Zdjęcia kolejno od góry: Henryk-Kotowski, Ryszard Gajewski

Perkusista - online
Platforma medialna
Magazynu Perkusista
Dołącz do nas
Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.