W drugiej części "Bębnić i zarabiać?" rozmawiamy z Tomkiem Łosowskim o prowadzeniu warsztatów oraz Timem Kitchenem sesyjnym perkusistą pracującym online.
Prowadzić warsztaty? Kto, gdzie i dla kogo?
Nie ma chyba bardziej kompetentnej osoby w Polsce, która opowiedziałaby nam, jak wygląda życie perkusisty grającego warsztaty niż Tomek Łosowski. Nie mamy zbyt wielu tradycji związanych z tym aspektem życia perkusisty. Za wielką wodą, w kraju, do którego wciąż obowiązują nas wizy (USA), kliniki i warsztaty przybierają różnorodne, nieraz niewyobrażalne dla nas formy. W Polsce, poza drobnymi wyjątkami, o których wspomina Tomasz, warsztaty organizowane są głównie spontanicznie. Powody są różne, ale głównym jest oczywiście kwestia finansowa. Jak w takiej rzeczywistości odnajduje się prowadzący takie spotkania muzyczne? Jeden z najbardziej znanych nauczycieli rzemiosła bębniarskiego w kraju opisuje nam szeroko aspekty związane z przygotowaniem i prowadzeniem warsztatów perkusyjnych.
Jak wygląda sprawa zainteresowania młodych ludzi warsztatami perkusyjnymi?
Jest różnie. Pewnym warsztatowym sukcesem są tu Jaworki. Panuje tam niepowtarzalny klimat kultowego, muzycznego klubu, wkoło góry, piękna przyroda... Przyjeżdża tam wielu świetnych wykładowców. Oprócz mojej skromnej osoby na perkusji uczy Artur Malik, zajęcia na innych instrumentach prowadzą: Marek Raduli, Wojtek Pilichowski, a także Wojtek Olszak, Ela Zapendowska... Dojeżdżają też inni muzycy - goście. Ale generalnie z zainteresowaniem warsztatami perkusyjnymi bywa różnie. Z moich obserwacji wynika, że ci, którym zależy na rozwoju, "progresie" - jeżdżą na takie warsztaty. Można tam nie tylko nabyć wiedzę, ale także się sprawdzić, porównać na jakim się jest etapie, poznać innych kolegów - muzyków, może dzięki tym kontaktom w przyszłości założyć fajną kapelę, nagrać płytę itd. Do miejsc takich, jak Jaworki, jeżdżą ludzie dosłownie z całej Polski. Żeby warsztaty "wypaliły", zainteresowanie młodzieży musi trafić na podatny grunt w postaci "kumatych" ludzi, którzy podejmą się zorganizowania takich warsztatów - to może być dyrektor lokalnego domu kultury, klubu, szef sklepu muzycznego lub szkoły muzycznej.
Jestem w stanie zrozumieć tych, którzy borykają się z problemami finansowymi. Nikt jednak nie pracuje za darmo? chyba, że jakiś wolontariat. My, muzycy, żyjemy z grania, mamy na utrzymaniu rodziny i musimy być honorowani finansowo za prowadzenie warsztatów. Można oczywiście zrobić warsztaty, gdzie "wjazd" dla uczniów jest za darmo, ale trzeba wtedy znaleźć sponsora - firma, dom kultury, sklep muzyczny - który pokryje gażę wykładowcy. Organizujący warsztaty muszą też zadbać o solidną reklamę np. w internecie, lokalnej prasie, radiu. Często ludzie po prostu nie wiedzą, że coś takiego, jak warsztaty odbywa się w ich mieście.
W jaki sposób przygotowujesz się do przeprowadzenia warsztatów?
Do warsztatów przygotowuję się tak samo jak do koncertów. Staram się systematycznie ćwiczyć. Często ćwiczę też na warsztatach np. przed lub między zajęciami. Staram się maksymalnie wykorzystywać czas. Pragnę też zaznaczyć, że jeżeli jakiś uczeń na warsztatach chce posiedzieć (w czasie poza zajęciami) i popatrzeć, jak pracuję, pozwalam mu zostać. Nie przeszkadza mi to. Jedyne, o co proszę, to aby w tym czasie nie zadawał mi żadnych pytań. Na warsztaty przygotowuję też płyty z fajnymi podkładami - dla wielu ludzi jest to interesująca forma ćwiczeń.
Co jest dla ciebie najistotniejsze podczas warsztatów?
Pierwsza rzecz - staram się oprócz grania na bębnach dzielić się z ludźmi moimi doświadczeniami życiowymi. Nie można wszystkiego zawężać tylko do gry na bębnach. W pewnym sensie grasz tak, jakim jesteś człowiekiem. Z kolei na to, jakim człowiekiem jesteś, wpływa wiele czynników. Myślę, że w tym wszystkim najważniejsze jest to, abyśmy byli spełnionymi, szczęśliwymi ludźmi. Dlatego mówię o talentach, o "drodze hobby", o psychologii, metafizyce, o tym że trzeba mieć w życiu cel...
Natomiast, jeżeli chodzi o samą grę - walczę ze złymi nawykami u ludzi. Wynika to z tego, że poziom edukacji jest cały czas o wiele słabszy w porównaniu z krajami zachodnimi. Najczęstszy problem to brak luzu i brak time?u. Braki techniczne nie są tak istotne, jak właśnie brak luzu i time?u. Nie musisz mieć wielkiej techniki, aby np. fajnie grać groovy. Natomiast u wielu ludzi ciało za instrumentem jest za sztywne. Wynika to też z tzw. blokad psychicznych. Wiele osób się boi np. usiąść i zagrać przed większą grupą ludzi. Obawiają się krytyki, wyśmiania. Zapomina się jednak o tym, że muzyk to zawód publiczny. Do tego dołączyć trzeba permanentny brak time?u. Co z tego, że wymiatasz z szybkością błyskawicy, kręcisz pałkami, jak nie ma w tym porządku, precyzji, time?u. Na warsztatach oraz na prywatnych lekcjach lubię też pracować pod konkretnych ludzi, bo każdy gra inaczej i robi trochę inne błędy. Moim zadaniem jest skorygowanie błędów i wyprowadzenie ucznia na prostą, by w ostatecznym rozrachunku mógł sprawniej się rozwijać.
Jaką rolę odgrywa kontakt z kursantami?
Staram się mieć bezpośredni kontakt z ludźmi.
Czy zatem zdarzało ci się trafić na uczestników, których chciałbyś udusić?
Kilka razy nadmiernie filozofujących musiałem sprowadzić na ziemię. Piękne idee i filozofie mają sens pod warunkiem, że są poparte świetną grą na instrumencie. Jeżeli to nie idzie w parze trzeba czasami wylać kubeł zimnej wody. Trochę pokory nauczycielowi i uczniom nigdy nie zaszkodzi. Raz trafił się koleś, który kompletnie nie zakumał, o co chodzi i stworzył dość poważny problem. Podczas warsztatów musiałem pożyczyć bębny na koncert. Następnego dnia otrzymałem swoje bębny przestrojone i inaczej "skręcone" - statywy, śruby, pamięci, klamry, wysięgniki... Musiałem to doprowadzić do porządku, aby kontynuować warsztaty. Rozstawiałem więc sprzęt i dyskutowałem w międzyczasie z uczniami na różne tematy perkusyjne. Po zajęciach koleś ten (uczestnik) naskarżył na mnie organizatorowi warsztatów, że uczę tylko rozstawiać bębny... Więcej się nie pojawił. Jego problem polegał na tym, że kiedy rozmawialiśmy z uczniami siedział jakiś dziwnie naburmuszony, ale nie zapytał, nie zgłosił, że ma jakiś problem itd. Czyli był to jakiś totalny brak komunikacji, połączony ze złośliwością. Czasami też i tak bywa. Po świecie krążą różni ludzie - może byłoby dziwne, aby mnie wszyscy kochali (śmiech).
Co jest dla ciebie wymogiem podczas warsztatów?
Nie mam specjalnych wymogów co do sprzętu. Jeżeli mam zabrać swój sprzęt, to zabieram bębny warsztatowe - PDP. Jeżeli z kolei gram na jakichś pożyczonych bębnach, to potrzebuję jedynie mieć jakąś aktywną kolumnę plus mikser, abym mógł podłączyć swoje urządzenia - maszynę perkusyjną, sampler, CD player, klawisz... Chociaż z drugiej strony jest kilka spraw? Sala nie może być totalnie odtłumiona, bo robi się hałas. Pod bębny musi być sztywna wykładzina - jeżeli nie biorę swego sprzętu. Nie mogę spać w hotelu robotniczym - ze wspólną łazienką na piętrze i z karaluchami w pokoju, grrr?
Zdarzały ci się przypadki niewypłacalnych organizatorów?
Jeżeli chodzi o warsztaty to nie przypominam sobie. Pamiętam o kilku takich koncertach, ale to po pierwsze było bardzo dawno temu, poza tym zespół, z którym współpracowałem był niepoważny. Dlatego zdarzyły się kilkakrotnie takie niepoważne sytuacje. Dzisiaj to raczej się nie zdarza. Sądzę, że ten, kto próbowałby mnie oszukać, nigdy więcej nie zrobiłby żadnych warsztatów. Myślę, że poszłaby za tym zbyt duża fama i byłby okropny wstyd dla takiego kogoś - po prostu strzeliłby sobie w stopę.
Czego w Polsce brakuje najbardziej, by rozwijał się rynek warsztatów - wsparcie firm, większej świadomości muzycznej ludzi, miejsc?
Tego wszystkiego, co wymieniłeś - wsparcia firm, świadomości muzycznej ludzi, kreatywnych dyrektorów placówek kulturalnych itd. Czasami zdarza się, że ludzie, którzy chcą coś zorganizować w swoim mieście, idą do dyrektora lokalnego domu kultury, aby nadać temat i słyszą: "A co ja będę z tego miał?". Czyli kompletny brak zrozumienia sytuacji, że jest się dyrektorem nie tylko po to, aby "przytulać nominały", ale też, aby zrobić coś dla rozwoju kultury w swoim ośrodku.
Jaki wpływ na twoją grę pod kątem edukacji ma prowadzenie warsztatów?
Młodsi koledzy - uczniowie mają często więcej czasu, aby poszperać np. na You Tubie i wyhaczać fajnych nowych, często przez nas nieznanych, drummerów. Kiedy mówią mi: "A znasz tego gościa, a słyszałeś, jak gra?" - jest to dla mnie nowy impuls. Mogę wejść w internet, kliknąć, posłuchać i uczyć się.
Kto powinien prowadzić warsztaty, jakie powinien posiadać atrybuty?
Myślę, że warsztaty powinien prowadzić ktoś, kto ma pewien autorytet. Dobrze, jeżeli będzie to muzyk, który ma tzw. "nazwisko", jest czynny zawodowo, gra koncerty... Taki człowiek wzbudzi zaufanie organizatora i przyciągnie uczniów. Jego wiedza powinna mieć pokrycie w graniu. Oprócz tego powinna być to osoba komunikatywna, która wytwarza dobry prąd, powinna być pewna siebie, tego co mówi, co chce przekazać.
Podglądasz wielu zachodnich mistrzów. Kto cię ujmuje w kwestii prowadzenia warsztatów najbardziej?
Myślę, że Virgil Donati, Steve Gadd, Dom Famularo, Dave Weckl, Simon Philips - każdy z nich jest wybitnym specjalistą w prowadzeniu warsztatów, klinik. Mamy tu jednocześnie wspaniałą komunikację z odbiorcami, olbrzymią wiedzę... Jednak, co najważniejsze dla mnie, ta wiedza poparta jest wspaniałą grą. Oprócz tego, że uczestnik wyjdzie z takich warsztatów "naładowany", z nowymi, cennymi informacjami - ma też dodatkowo ucztę dla ucha! Zauważyłem, że tych wielkich artystów charakteryzuje wielka życzliwość w kontakcie międzyludzkim oraz skromność, która wypływa z braku kompleksów. Im ktoś bardziej zakompleksiony - tym więcej unosi się pychą, szpanuje, gwiazdorzy... Takich rzeczy nie spotykałem na warsztatach tych mistrzów. Tę samą atmosferę staram się wprowadzać podczas prowadzenia moich warsztatów.
Ludzie! Więcej odwagi i inicjatywy! Jeżeli chcielibyście zorganizować warsztaty w waszym mieście - próbujcie się zrzeszyć, połączyć siły. Musicie zaatakować z tym pomysłem dyrektora domu kultury czy też klubu, sklepu muzycznego... W razie co, piszcie śmiało do mnie - służę poradą t.losowski@poczta.onet.pl
Przyszłość grania sesyjnego?
Jako profesjonalny perkusista sesyjny w internecie, Tim Kitchen nagrywa bez wychodzenia z domu bębny dla zespołów i muzyków.
Co właściwie robisz jako sesyjny perkusista online?
Nagrywam dla zespołów i muzyków z mojego domowego studio. Cała praca odbywa się przez internet - wysyłamy ścieżki tam i z powrotem, a z klientami komunikuję się za pomocą e-maili czy telefonu. Właściwie to rzadko spotykam ludzi, dla których pracuję! Mam małe studio niedaleko domu, gdzie perkusja jest cały czas podłączona do mikrofonów, więc nie traci się czasu na rozkładanie sprzętu, próby dźwięku, ustawianie mikrofonów, jak w komercyjnym studio. To oznacza, że więcej czasu spędzam na graniu, a mniej na składaniu i rozkładaniu bębnów, co z kolei przekłada się na niższe koszty dla ludzi, którzy mnie wynajmują. Dodatkowo mogę mieszkać na wsi i wciąż konkurować o nagrania z ludźmi z Ameryki czy Londynu. Teraz wszystko jest online, wiele geograficznych granic traci znaczenie.
Otrzymałem dyplom w 2007 roku bez konkretnego pomysłu na przyszłą działalność. Zauważyłem, że w Ameryce jest kilka osób, które mają fajne studia i eleganckie strony internetowe, i nagrywają dla kapel z całego świata dzięki Sieci. Miałem kilka mikrofonów, więc stwierdziłem, że tego spróbuję! Nauczyłem się podstaw tworzenia stron i wyszkoliłem się w nagrywaniu. Po jakimś czasie zacząłem otrzymywać coraz więcej zleceń i polepszałem swoje studio.
Dużo jest perkusistów, którzy zajmują się podobną działalnością?
Jest ich coraz więcej, bo sprzęt ciągle tanieje. Wszyscy wybitni muzycy sesyjni mają własne studia do nagrań bębnów i tak właśnie dzisiaj wygląda większość komercyjnych nagrań. To stało się przez ostatnie 10 lat. Duże studia zaczynają cierpieć z powodu boomu na nagrywanie w domu i nietrudno domyślić się czemu. Jeśli zespół potrzebuje nagrać EPkę, to mogą kupić sprzęt i sami to zrobić za cenę nagrania wszystkiego w studio. Może rezultat nie będzie taki dobry, ale jeśli jest dla nich wystarczający, to ma to sens. A jeśli te zespoły nie mają perkusistów, to idą do ludzi takich, jak ja, którzy nagrają im perkusję. Większość sesyjnych bębniarzy mieszka w Stanach, ale myślę, że to się wyrówna.
Jak wygląda twój dzień pracy?
Zaczynam dzień od odpowiadania na e-maile i słuchania przysłanych ścieżek. Potem idę do studio i nagrywam, później wracam do domu zrobić miksy i wysyłam skończone ścieżki. Zwykle pracuję po 14 godzin dziennie, często siedzę do późna i miksuję promocyjne filmy dla YouTube, ale to dobra zabawa.
Jak znajdujesz ludzi, dla których nagrywasz?
Google jest dobrym sposobem, ale tam jest duża konkurencja! Od kiedy jest coraz więcej zainteresowanych bębniarzy, każde kliknięcie jest na wagę złota. Umieszczam reklamy i ogłoszenia w magazynach, na forach internetowych - po prostu wszędzie, gdzie mogą mnie znaleźć zespoły.
Jak ważny jest YouTube dla twojej pracy?
Filmiki są bardzo ważne, wielu internetowych bębniarzy sesyjnych nie docenia ich jako sposobu promocji. Ludzie znajdują mnie przez YouTube, jeśli spodoba im się filmik, na którym gram. Przy filmiku jest link i informacja, że nagrywam, więc się ze mną kontaktują.
Jaka przyszłość czeka tego typu pracę?
Myślę, że wszystko się będzie jeszcze bardziej rozkręcać. To już jest popularny sposób pracy, szczególnie dla tych najlepszych, więc wkrótce się to wyrówna na wszystkich poziomach muzyki. Wiele zespołów dla których nagrywam to zwykle kapele, które nie mogą znaleźć bębniarza i jest wiele takich okazji do gry. Myślę, że taki sposób nagrywania będzie coraz popularniejszy.