Pieprz i Sól I – Maciek Gołyźniak
Niby jeden kulinarny przepis, a kilka zupełnie różnych efektów smakowych. Podobnie jest z grą na bębnach. Jeden podział, rytm, a możliwości interpretacji i tworzenia emocji pełne szuflady.
W tym wszystkim zawsze lepiej trzymać się kogoś, kto wie, jak zamieszać chochlą w kotle lub kiedy odpuścić jakieś uderzenie. W niniejszym cyklu Maciek Gołyźniak będzie mieszał niejedną ósemką w garach.
Nie da się ukryć, że najłatwiej jest złapać się w pułapkę pozornej prostoty. W wielu znakomitych restauracjach, kandydatom na kucharzy, każe się na okoliczność egzaminu przygotować jajecznicę. Albo jajko po benedyktyńsku. Albo holenderski sos. Z pozoru potrawy mało okazałe, których smak to konsekwencja najlepszych ingrediencji i wyczucia oraz kunsztu adepta. To może ciut przesadzone porównanie, znakomicie obrazuje jednak muzyczny świat, w którym się poruszamy. A samo słowo smak jest absolutnie genialnym określeniem tego, co dla – jak sądzę – wielu z nas, jest kwintesencją gry na instrumencie. Ponieważ każdy z nas ma swoje smakowe preferencje, tego, co piszę, nie należy traktować jako objawionej prawdy a tylko jako mój osobisty – nomen omen – smak. Ale zanim odłożycie numer magazynu, docierając w treści tego artykułu do słowa „rudymenty”, przypomnijcie sobie, ilu rzeczy nie chcieliście kiedyś posmakować. Zapraszam.