Roland TD-30KV

Dodano: 12.09.2012
Rodzaj sprzętu: Z prądem
Dostarczył: ROLAND

Nadszedł czas na odświeżenie największego potwora V-Drums V-Pro ze stajni Roland. Jako jedni z nielicznych w tej części Europy mieliśmy dzięki firmie Roland Polska możliwość obcowania przez kilka tygodni z TD-30 KV!

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.


Teoretycznie nie ma większego znaczenia, jak nazywa się największy kombajn Rolanda, jednak w tym przypadku można się leciutko poprzyczepiać. Czy TD-30 to zupełnie nowe bębny firmy? Nie. To już było wiadomo od samego początku i już nawet na NAMM Show (gdzie akurat nasza redakcja oczywiście była aktywna) oficjalni "oblatywacze" Rolanda mówili to wprost. Trzydziestka jest ulepszeniem dwudziechy, ale ulepszeniem na tyle w praktyce widocznym, że zmieniono nazwę na 30.

Ciężko się zabrać do prezentacji TD-30, ponieważ nie wiadomo, z jakiej strony ugryźć jej opis. Postaramy się więc w kilku zdaniach przybliżyć moc instrumentu, ponieważ cała dokładna analiza zajęłaby kilkanaście stron. Z drugiej strony osoby, które nie znają modeli 15 czy 20 z pewnością nie będą operować wiedzą tak, jak ci z nielicznego grona osób, które sprzęt ten miało szczęście poznać. Dlatego też skupmy się bardziej na wrażeniach z gry i korzystania z TD-30KV. A na tym Rolandowi piekielnie zależy!

ROZSTAWIANIE


Najpierw rozstawmy TD-30. W tej kwestii trzeba przyznać, że konstruktorzy wzięli sobie do serca prostą zasadę - działanie intuicyjne, dzięki czemu bębny rozstawiamy szybko i łatwo. MDS-25, tak zowie się cała rama, która posiada rzecz jasna wewnętrzne okablowanie, dzięki czemu bębny nie wyglądają jak choinka z Gwiezdnych Wojen. Kulkowa regulacja statywów talerzy, wykrzywione ramiona ramy, klampy podobne do Tamowych Fast Clampów zapewniają szybkość i wygodę montażu. W tej kwestii olbrzymi plus, jak stąd do Japonii.

Pady zamontowane na ramie to dwie wersje rozmiarowe 10 i 12 cali. Werbel, jaki ustawiamy na klasycznym statywie również jest w rozmiarze 12 cali. Centralka o wymiarze 14 cali (ciężka jak diabli), jest stabilna i trzyma się mocno w dowolnie przez nas wybranym miejscu. Hi-hat montujemy także na statywie niezależnym. Wydaje się, że jest to dobre rozwiązanie, ponieważ możemy sobie ustawić "blaszki" na statywie, z którego korzystamy na co dzień (czułość stopki). Dwa talerze hi-hatu oczywiście połączone ze sobą kabelkiem od wewnętrznej strony. Blaszki to 14 crashe i 15 cali ride. Po zainstalowaniu całego sprzętu mieni nam się fenomenalny zestaw elektronicznych bębnów, z którym nie ma najmniejszego obciachu pokazać się na scenie, wręcz przeciwnie, budzi respekt?

MODUŁ


Co do możliwości połączeń i współpracy z urządzeniami zewnętrznymi to chyba nie ma co tu powielać tego, co możemy zobaczyć na tylnym panelu "serca" zestawu czyli modułu. Osoby znające się na rzeczy od razu zauważą co i jak, natomiast nie znającym się zbyt dobrze na tego typu zagadnieniach powiem, że jest tego trochę: możliwość podłączenia odsłuchów, głośników, komputera, pamięci USB, midi, foot switcha? Naprawdę wszelkie możliwe konfiguracje i sposoby, zapewniające komfort na scenie i w sali prób pod każdym względem, zarówno odsłuchów, metronomu, jak i grania do podkładów czy z zespołem. Brakuje chyba tylko opcji podłączenia mikrofalówki. W kontekście samego modułu spójrzcie na specyfikację poniżej. A jak to wygląda w praniu?

Przede wszystkim zanim zaczniemy grać powinniśmy skonfigurować sobie hi-hat, co akurat zajęło trochę czasu, ponieważ pierwszy statyw (nasz prywatny - przypominam) wykorzystany przez nas w teście nie był najwyższych lotów, a okazało się, że ma to wpływ. Niemniej jednak hi-hat ustawiliśmy i rozpoczęliśmy grzebanie w module. Brzmienia bębnów naprawdę są wspaniałej jakości, a możliwości modulowania (w czasie rzeczywistym także) są tak duże, że możemy swobodnie znaleźć swoje własne i zaprogramować je do dowolnie wybranych jednostek, w dowolnie wybranej konfiguracji, w dowolnie (a jakże) wybranej kolejności). O takich rzeczach jak podkłady i możliwości nagrywania nie ma co tu nawet wspominać, gdyż jest to oczywiste. Ciekawe możliwości ustawienia odsłuchów i overheadów także zwiększają poczucie realności gry i zwiększają przestrzeń bębnów.

Skoro mamy świetnie rozstawione bębny, moduł, który aż tętni możliwościami, to jak będzie nam się grało? Roland w tym właśnie widzi całą magię TD-30.

KOMFORT GRY


Gra się fantastycznie! Craig Blundell na NAMM zwracał nam uwagę na reakcję sprzętu na? niedbałe granie. Wiadomym jest, że bębny elektroniczne często kanciasto i kwadratowo reagują na grę perkusisty. W TD-30 nie jest już tak łatwo oszukać słuchacza. Roland twierdzi - "Dzięki brzmieniom SuperNATURAL produkowanym przez Modelowanie Behawioralne uzyskano najwyższą jakość dźwięku oraz naturalną reakcję na różnorodne techniki gry i dynamikę perkusisty." Rzeczywiście niesamowicie czuły jest hi-hat, który nie działa na zasadzie kilku zadań: zamknięty, półotwarty (jedynie regulowany głośnością), otwarty, zaciągany. Jest znacznie bardziej różnorodny w swojej barwie, do tego rimy na padach, które zaczynają reagować nie tylko na sam sygnał uderzenia, ale także na to, jak zostały uderzone. Jeżeli to wszystko polejemy sobie efektami to przyznam szczerze zabawy mamy na wiele godzin? każdego dnia!

Podobnie werbel. Zawsze drażniące były wyraźnie słyszalne próbki każdego uderzenia, nawet przy rollach czuć było ten kanciasty trigger. Tutaj mamy to poprawione i jeżeli chcemy zagrać flamy, ghosty czy poszczoteczkować to ten piekielny kombajn to wyczuje. Tak samo tomy i talerze, rzeczywiście da się wyczuć wszystkie niuanse, o których mówili nam wcześniej i Michael Schack, Craig Blundell czy też nasz dobry znajomy John "JR" Robinson, który to jest typowym maniakiem naturalnych brzmień. Przekonaliśmy się teraz na własnej skórze (a raczej uszach). Jest tylko jedna kwestia - trzeba sobie moduł przygotować do gry. Poznać, poustawiać, dostosować, poprzestawiać sobie brzmienia, ustawić reakcję, nałożyć efekty. Naprawdę, jeżeli załączymy sobie jakiś zewnętrzny podkład to możemy nasze brzmienie dostosować do wybranego utworu, czy to Michael Jackson, czy wczesny Slayer, wystarczy nieco pokręcić modułem.

PODSUMOWANIE


Ostatecznie wrażenie jest bardzo pozytywne, jednak bębny lepiej będą brzmieć na nagłośnieniu zewnętrznym niż na słuchawkach - mimo wszystko. W słuchawkach, pomimo wspomnianych zabiegów SuperNATURAL da się wciąż wyczuć elektronikę, nie ma co się oszukiwać. Na głośnikach jest to nieco bardziej zatuszowane i przyznam szczerze, że porównując możliwości brzmieniowe przeciętnego gitarzysty ze swoimi piecykami do obecnych możliwości bębniarza to jak epoka jaskiniowa i XXII wiek. Tylko że TD-30 to nie są bębny przeciętne, oj nie! Mamy przed sobą sprzęt, który nie jest przeznaczony dla osób z cienkim portfelem? i w sumie dobrze! Bo instrument ma tak dużo możliwości, że szkoda byłoby je zmarnować do prostej gry z podkładem czy kilku ustawień barwowych. Od tego są niższe modele. Ciężko opisać tutaj Wam ten sprzęt, ponieważ cała magia i cel TD-30 to realizm gry, o którym wciąż mówimy, ale jak to Frank Zappa powiadał: "Mówienie na temat muzyki to jak tańczenie na temat architektury".

SPECYFIKACJA:


- Ilość zestawów perkusyjnych: 100
- Ilość instrumentów perkusyjnych: 1100, instrumentów podkładowych: 262
- Ilość łańcuchów zestawów perkusyjnych 16 (32 kroki na łańcuch)
- Rodzaje efektów pad compressor (każdy pad), pad equalizer (każdy pad), sekcja ambience (overhead mic simulator, room type (25 typów), reverb), multi-efekty: 21 typów, master compressor, master equalizer, reverb (dla partii podkładowej), chorus (dla partii podkładowej) - ilość zestawów percussion 8
- Usb memory song player audio file: wav, mp3
- Ilość sequencer user patterns: 100, preset patterns: 100, ilość partii: 6, sposób odtwarzania: oneshot, loop, tap, sposoby nagrywania: czas rzeczywisty, maksymalna pojemność nutowa: około 40 000 nut.
- Wyświetlacz graficzny lcd 80 x 256 punktów, 7 segment, 3 znaki (led), wskaźnik trigger level (led).
- Ilość suwaków 8 (kick, snare, toms, hi-hat, crash, ride, aux, ambience).
- Złącza trigger input jack x 15, master out jacks (l/mono, r): 1/4- cala typu phone, direct out jack x 8 (1/4-cala typ phone), digital out jack (typu coaxial, 44.1 khz/24-bit), phones jack (stereo 1/4-cala typ phone), mix in jack (stereo 1/4-cala typ phone), złącza midi (in, out/ thru), port usb computer (midi), port usb memory, foot sw jack (1/4-cala trs typ phone), ac in jack.
- Zużycie Mocy 18 W. Waga 3,2 kg. Wymiary: 330 (szer.) x 258 (gł.) x 106 (wys.) mm.


{Podsumowanie Plusy:
+ rama i hardware,
+ jakość wykończenia, estetyka,
+ możliwości modułu,
+ współpraca z urządzeniami zewnętrznymi,
+ realizm gry.
Minusy:
- wciąż ta zabójcza cena?.}

Test ukazał się w numerze maj/czerwiec 2012.

Dostarczył: Roland Polska (www.rolandpolska.pl)

Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.