Endorsement: prawdy i mity o darmowym sprzęcie od producentów
Kto by nie chciał korzystać ze sprzętu swojej ulubionej firmy na bardzo korzystnych warunkach?
W Polsce utarło się już na dobre hasło endorsementu czy nawet endorseringu (a raczej endorsingu), a muzycy, mający kontrakty z firmami, nazwani są endorserami, co w zasadzie pod kątem poprawności znaczenia nie jest sensowne, ale cóż, tego typu zapożyczenia w słowniku perkusyjnym nie są jakoś strasznie rażące. W każdym razie, wiemy, o co chodzi i czy jest jakaś metoda na to, by mieć taki piękny kontrakt?
Niniejszy artykuł ma formę przewodnika i skierowany jest przede wszystkim do muzyków, wszystkich, zarówno absolutnych amatorów, jak i doświadczonych zawodowców. Opis i analiza została stworzona na potrzeby osoby, która poszukuje praktycznych informacji na temat zasad funkcjonowania endorsementu. Tym samym ujęcie tematu z perspektyw producenta lub dystrybutora został ograniczony jedynie do tych wiadomości, jakie są niezbędne dla muzyków.
ROZDZIAŁ I: OGÓLNA CHARAKTERYSTYKA
BAJKI I LEGENDY
Często słychać różne historie na temat kontraktów perkusistów. Jak to bębniarze opływają w luksusach, wybierając sobie za darmo kolejne zestawy i talerze, a jeszcze dodatkowo firma potrafi niektórym muzykom płacić konkretne gaże za korzystanie ze sprzętu. Jasne… Nie ma co się czarować – tłuste czasy dawno minęły. Na przestrzeni ostatnich 30-40 lat sytuacja zmieniła się znacząco. Faktycznie w latach 80 sesje nagraniowe trwały czasami tygodniami, a kalendarze były nimi zapełnione ku uciesze bębniarzy.