Tico Torres o „Livin’ On A Prayer”
Tico Torres szczerze opowiada, jak to nie miał żadnego przeczucia co do powodzenia jednego z największych hitów rockowych lat 80. Płyta „Slippery When Wet”, rok 1986.
Pamiętasz, jak powstało Livin’ On A Prayer?
O tak, chociaż historia powstania tej piosenki nie jest jakaś specjalna. Pamiętam, jak ją złożyliśmy w całość i nagraliśmy. W zasadzie wszystko odbyło się bez żadnych dziwnych przygód i zdarzeń, które można nazwać legendarnymi.O ile się nie mylę, nagranie całego materiału zajęło nam jakieś 3 dni. To była naprawdę bardzo szybka płyta, bo mieliśmy wszystko gotowe i trzeba było jedynie całość zarejestrować. Można się pokusić o użycie słowa magia. Czegoś takiego coraz trudniej doświadczyć we współczesnych sesjach nagraniowych.
Jest tam jednak charakterystycznych kilka elementów, które wyróżniają to nagranie.
Tak, początek to taka cza-cza zagrana na talerzu (śmiech), wybita na bellu. Pod koniec znajduje się ucięte jedno uderzenie, w momencie, gdy następuje transpozycja, taki prosty zabieg jeszcze bardziej uwydatnił ten moment podbicia. Tak prosty zabieg potrafi wnieść niesamowicie dużo do w sumie dość prostej piosenki. Staje się wyróżnikiem i nie trzeba tu robić jakiś cudów.