Chris Slade o „Thunderstruck”
Popularny „Łysy z AC/DC” opowiada, jak wyglądało nagranie jednego z wielkich hitów AC/DC z płyty „Razor’s Edge” z 1990.
Jak wspominasz proces twórczy nad „Thunderstruck”?
Wysłali mi taśmę demo. Angus i Malcolm zawsze tak robili. Malcolm grał na basie, a Angus na gitarach. Oni żyją na innym krańcu świata, więc wysłanie demówki w tamtych czasach nie było rzeczą łatwą, ale mimo wszystko robili to.Dlatego też niektóre albumy zajmowały 5 lat roboty. Dostałem tę robotę i kilka miesięcy później byliśmy już w studio w Dublinie, w studio, które jest teraz własnością U2. Z różnych powodów jakoś nam tam nie szło. Przenieśliśmy się więc do Kanady, a Bruce Fairbairn zaczął czarować. Myślę, że był fantastyczny. Mike Fraser był realizatorem, a Bruce złożył „Thunderstruck” w całość. Malcolm z Angusem mieli to już wcześniej ograne, ale Bruce zrobił to, co powinien zrobić dobry producent. Był w studio podczas nagrań, a nie zawsze tak się dzieje.
Jak przygotowywałeś się przed sesją w studio?
Odrobiłem pracę domową i każdy znał swoje partie. Wszystko polegało na tym by to grać, grać i grać. Graliśmy ten numer dniami. Wszyscy graliśmy razem, czyli zrobiliśmy to w starym stylu, który akurat bardzo lubię. Brian śpiewał, a Angus siedział w reżyserce, grając ten słynny riff z intro. Bruce powiedział: „Zaoszczędzę ci roboty, Angus i zrobię z tego riffu loopa.”. Angus powiedział: „Hmm… dobra.” Zapętlili to, a Angus na to: „Nieee, to nie jest tak, jak powinno być, pie*ol to, sam to zagram!”. I zagrał. Grał tak wkoło przez dwa dni.