Ozzy Osbourne i jego perkusiści koncertowi

W pierwszej części opowieści o perkusistach Ozzy’ego Osbourne’a opisaliśmy bębniarzy, którzy nagrywali albumy studyjne, teraz przyszedł czas na ważne uzupełnienie listy muzykami koncertowymi.
Po prostu nie sposób pominąć bębniarzy, którzy nie pojawili się na płytach studyjnych, ale grali na koncertówkach i jeździli w trasy z Ozzym. Jest to druga grupa perkusistów, którzy są równie ważni, a ich losy mocno splatały się z tym co działo się w studio. Tommy Aldridge, Randy Castillo, Mike Bordin i Tommy Clufetos to czterech najbardziej ogranych na scenie pałkerów Ozzy’ego. O trzech pierwszych opowiadaliśmy przy okazji pracy w studio, ten trzeci odegrał jeszcze dodatkową rolę.
Nie wspominamy tu o bębniarzach Black Sabbath, a dokładnie Billu Wardzie, ale też i Vinnym Appice, z którym Ozzy koncertował chociażby w Polsce. Skupiamy się tu na solowym dorobku legendarnego wokalisty.
W kwestii przypomnienia, tak prezentuje się lista perkusyjnych partii studyjnych, naszym zdaniem od najciekawszych:
- No More Tears – Randy Castillo - 1991
- Ozzmozis - Deen Castronovo - 1995
- Diary Of A Madman - Lee Kerslake - 1981
- No Rest For The Wicked - Randy Castillo - 1988
- Patient no 9 - Chad Smith & Taylor Hawkins - 2022
- Scream - Kevin Churko - 2010
- Ultimate Sin - Randy Castillo - 1986
- Down To Earth - Mike Bordin - 2001
- Bark At The Moon - Tommy Aldridge - 1983
- Black Rain - Mike Bordin - 2007
- Blizzard Of Ozz - Lee Kerslake - 1980
- Ordinary Man - Chad Smith - 2020
- Under Cover - Mike Bordin - 2005
Uzasadnienie i więcej szczegółów w pierwszej części artykułu.
Na temat perkusistów: Lee Kerslake, Tommy Aldridge, Deen Castronovo i Mike Bordin
mówimy więcej w artykule o perkusistach sesyjnych TUTAJ
Lee Kerslake ur.1947 – zm.2020
Koncerty 1980
Lee nagrał dwie płyty, ale koncertowo długo nie pograł. Pojawia się na koncertówce „Tribute” w bonusowych utworach, ale koniecznie trzeba przesłuchać oficjalne „Mr. Crowley Live EP” z 1980 roku, gdzie partie bębnów brzmią wręcz rewelacyjnie!
Tommy Aldridge ur.1950
Koncerty 1981–1983 oraz 1984–1985
Legendarny perkusista najpierw zastąpił w 1981 na trasie Lee Kerslake, więc został w zespole do nagrań albumu „Bark At The Moon” w 1983 roku, po których zastąpiono go Carminem Appice, ten znów został wywalony z hukiem po pierwszej części trasy promującej płytę, wtedy zadzwoniono po Tommy’ego by dograć koncerty 1984-1985.
Mimo sporych umiejętności i bogatego dorobku studyjnego Tommy jest stanowczo „zwierzęciem” koncertowym. Perkusistę najlepiej posłuchać w pełnej krasie na dwóch pełnowymiarowych albumach koncertowych „Speak of the Devil” z 1982 roku i „Tribute” z 1987 roku. Dlaczego tak? Bo jeden ma w sobie materiał Black Sabbath, a drugi oparty jest na materiale Ozzy’ego.
Carmine Appice ur.1946
Koncerty 1983-1984
Perkusyjna legenda, jedna z inspiracji samego Johna Bonhama. Książka Carmine’a „Stick It!” zaczyna się od rozdziału, w którym opowiada jak Sharon Osbourne wściekle wykopała go z trasy koncertowej. Perkusyjny celebryta, jakim wówczas był Carmine, dołączył do zespołu – jak twierdzi - celem ratowania nagrań z płyty „Bark At The Moon”. Tommy Aldridge został zwolniony na sam koniec sesji i według Carmine’a trzeba było wyciągnąć brzmieniowo co się da ze słabo zarejestrowanych bębnów. Carmine dostał sporo profitów na wejściu, ponieważ nie uczestniczył w żadnym przesłuchaniu, tylko został zaproszony bezpośrednio przez państwo Osbourne’ów. Ostatecznie Sharon wściekła na to, że Carmine sprzedaje swoje gadżety na trasie, robi tłumne kliniki perkusyjne w miastach, gdzie grał Ozzy i tym samym zbyt mocno gwiazdorzy (i nie dzieli się solidnymi zyskami), serwuje mu soczystego kopniaka na odchodne. Tak przynajmniej twierdzi Appice i na przestrzeni lat nikt tego nie podważał, ani nie starał się dementować. Nie wpływa to jednak na to, że Carmine jest fenomenalnym perkusistą, a jego soczyste, ciężkie brzmienie było wspaniałą bazą dla zespołu.
W drugiej minucie poniższego klipu (uwaga - estetyka tamtych lat!) mamy Carmine’a z bliska. Polecamy jednak pogrzebać w YouTube za materiałem live, ponieważ tam świetnie widać jak Carmine „siedział” w zespole, do tego dokładając chórki! Wielka szkoda, że nie zazębiło się między panami. Mógł to być bębniarz dla Ozzy’ego na długie lata.
Randy Castillo ur.1950 – zm.2002
Koncerty 1986–1992 oraz 1995–1996
Od płyty i w efekcie trasy „Ultimate Sin” długoletni bębniarz w zespole. Wspaniale dopasowany do muzyki i klimatu tamtych lat. W sieci krąży sporo nagrań koncertowych z Randym, więc spokojnie można sięgnąć i przyjrzeć się jego grze, która czasami mogła być troszkę… groteskowa, biorąc pod uwagę walenie głową w elektroniczne pady (ha!) lub też modulacje floor tomów kolanem.
Na koniec 1992 roku, po trasie „No More Tours” Ozzy przeszedł na emeryturę, na której nie wytrzymał długo i wrócił z nową płytą oraz trasą, na której grał naturalnie Deen Castronovo (wszakże nagrywał album „Ozzmosis”). Niepokorny Deen szybko się ściął z szefostwem, więc zadzwoniono po Randy’ego, który dokończył robotę. W 1999 roku dostał telefon od Sharon Osbourne, że biorą go na stałe z powrotem, oczywiście bez przesłuchań, ale Randy ku zaskoczeniu wszystkich odmówił. Działał już z Motley Crue, gdzie pracowało mu się znacznie wygodniej i mniej stresująco.
Z całego dostępnego materiału, obowiązkowo trzeba obejrzeć koncert „Live & Loud” z 1993 roku. Rewelacyjnie zrealizowany pokazuje nie tylko pięknie grę Randy’ego, ale też magię koncertów, jakie wtedy miały miejsce. Weteranom zakręci się łezka w oku, młodsi mogą nie zrozumieć.
Deen Castronovo ur.1964
Koncerty 1995
Krótko i nie za dużo. Możemy obejrzeć go za Sonorem na koncertach w Sao Paolo. Płytę „Ozzmosis” nagrał wybitnie, ale to jest facet w gorącej wodzie kąpany. Wkrótce podbił serca fanów Journey, którego stał się też jednym z lepszych… wokalistów!
Mike Bordin ur.1962
Koncerty 1996-2010
Przy okazji perkusistów sesyjnych wspominaliśmy bliżej o stylu Mike’a, który troszkę kolidował z prostym rockowym sznytem muzyki Ozzy’ego. Bordina świetnie się słucha i ogląda. Gra techniką open-handed na zestawie Yamaha z wielkimi tomami ustawionymi niemal na płasko. Zildjiany wręcz błagają o litość przy jego ciosach. Wszystko muzycznie, śpiewnie i bujająco. Moc jego gry szła w parze z jej skocznością. Trzeba też zwrócić uwagę na lata jego obecności i tego co działo się zarówno w muzyce rockowej jak i u samego Osbourne’a. Wysokie miejsca na listach przebojów płyt, które wówczas nagrał Mike z Ozzym świadczą o tym, że klasyczny hard rock nie miał zbyt wiele do zaoferowania z wyjątkiem solidności i „doświadczenia boiskowego”. Z drugiej strony trzeba przyznać, że jako absolutnie wybitny artysta Bordin wniósł nowy pierwiastek w brzmienie zespołu, bardziej dopasowując się do trendów przełomu wieków.
Roy Mayorga ur.1970
Brian Tichy ur.1968
Koncerty w 2000
W tej kolejności panowie zastąpili Mike’a Bordina w 2000 roku na trasie festiwalu Ozzfest. Bordin ratował w tym momencie tyłki chłopakom z Korn na długiej trasie promującej multiplatynowy krążek „Issues”. Ozzfest osiągał wtedy szczyty popularności, a Sharon z węchem mocno nastawionym na zysk kuła żelazo, póki gorące, więc nie było szans by czekać na Bordina. Przez niemal pół roku Mayorga i Tichy zagrali sobie ciekawe zastępstwo.
Tommy Clufetos ur.1979
Koncerty 2010-2018
Oj Tommy, biedny Tommy Clufetos, nie załapał się na żaden studyjny album Ozzy’ego, a przecież grał z nim tak długo… Ale czy na pewno taki biedny? Chyba nie do końca, bo w tym czasie, oprócz koncertów z Osbournem, dostał też angaż do Black Sabbath. I to nie byle jaki, bo na pożegnalną trasę legendy. Słodko gorzka fucha, bo niesmak związany z brakiem Billego Warda czuli chyba wszyscy fani. Tommy zrobił swoje, zrobił to w sposób fenomenalny. Co ważne, wiedział też, gdzie jest jego miejsce w szeregu i nie pchał się na afisz. Mistrzowsko trzymał trzech weteranów w ryzach, wyśmienicie zazębił się z basem Butlera, z wielką energią stylowo oddał partie Warda i trochę dziwne było, że to nie on, a Brad Wilk został zaproszony na nagranie ostatniej płyty Black Sabbath.
Niemal doskonale pasuje do zespołu Osbourne’a. Każdy z okresów twórczości wokalisty potrafił rasowo odwzorować, dodając własny muzyczny autograf. A skąd ta umiejętność? Jego kariera to prawdziwy fenomen. Kolejno: Ted Nugent, Rob Zombie, Alice Cooper, to wszystko zanim doszedł do trzydziestki i roboty u Ozzy’ego. Można się pokusić o stwierdzenie, że to właśnie on i Randy Castillo byli tymi najwłaściwszymi perkusistami w zespole. Oprócz samej gry także pod kątem charakteru i osobowości scenicznej. Każdy adekwatnie do swojego okresu i wymogów jakie stawiały okoliczności, bo możliwość pozwolenia sobie na poufałość była u Castillo zdecydowanie większa, nie tylko z racji zbliżonego wieku, ale też stanu w jakim znajdował się Osbourne. Clufetos wniósł w zespół to czego potrzebował Ozzy w tym okresie – piorunującą energię i witalność, która wręcz wyróżniała się na tle reszty.
Nasza topowa trójka bębniarzy koncertowych
Ozzy’ego Osbourne’a:
Randy Castillo
Tommy Clufetos
Tommy Aldridge
NA KONIEC
Wielkie osobowości rocka przechodzą już do historii. Pozostały po nich nagrania studyjne i koncertowe oraz niesamowite wspomnienia. Był to okres wspaniałych sesji, na których powstawały przełomowe nagrania. Występy na żywo z emocjami, jakich dziś w zasadzie się już nie uświadczy, bo rola muzyki w życiu uległa olbrzymiej zmianie.
To był też oczywiście piękny okres dla bębniarzy, mimo że wciąż zmagający się z etykietką „tych z tyłu”. Mieliśmy do czynienia z charakterami, osobowościami, naturszczykami, którzy tworzyli aurę szalonego rock and rolla. Ich plakaty oblepiały wszelkie kanciapy i ćwiczeniówki, a całe armie młodych perkusistów chciało chociaż przez chwilę poczuć to, co mamy na teledysku poniżej…
Materiał przygotowany przez redakcję magazynu Perkusista.