Ozzy Osbourne i jego perkusiści koncertowi

Dodano: 27.02.2025
Autor: Magazyn Perkusista

W pierwszej części opowieści o perkusistach Ozzy’ego Osbourne’a opisaliśmy bębniarzy, którzy nagrywali albumy studyjne, teraz przyszedł czas na ważne uzupełnienie listy muzykami koncertowymi.

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.

Po prostu nie sposób pominąć bębniarzy, którzy nie pojawili się na płytach studyjnych, ale grali na koncertówkach i jeździli w trasy z Ozzym. Jest to druga grupa perkusistów, którzy są równie ważni, a ich losy mocno splatały się z tym co działo się w studio. Tommy Aldridge, Randy Castillo, Mike Bordin i Tommy Clufetos to czterech najbardziej ogranych na scenie pałkerów Ozzy’ego. O trzech pierwszych opowiadaliśmy przy okazji pracy w studio, ten trzeci odegrał jeszcze dodatkową rolę.

Nie wspominamy tu o bębniarzach Black Sabbath, a dokładnie Billu Wardzie, ale też i Vinnym Appice, z którym Ozzy koncertował chociażby w Polsce. Skupiamy się tu na solowym dorobku legendarnego wokalisty.

W kwestii przypomnienia, tak prezentuje się lista perkusyjnych partii studyjnych, naszym zdaniem od najciekawszych:

  1. No More Tears – Randy Castillo - 1991
  2. Ozzmozis - Deen Castronovo - 1995
  3. Diary Of A Madman - Lee Kerslake - 1981
  4. No Rest For The Wicked - Randy Castillo - 1988
  5. Patient no 9 - Chad Smith & Taylor Hawkins - 2022
  6. Scream - Kevin Churko - 2010
  7. Ultimate Sin - Randy Castillo - 1986
  8. Down To Earth - Mike Bordin - 2001
  9. Bark At The Moon - Tommy Aldridge - 1983
  10. Black Rain - Mike Bordin - 2007
  11. Blizzard Of Ozz - Lee Kerslake - 1980
  12. Ordinary Man - Chad Smith - 2020
  13. Under Cover - Mike Bordin - 2005

Uzasadnienie i więcej szczegółów w pierwszej części artykułu.

Na temat perkusistów: Lee Kerslake, Tommy Aldridge, Deen Castronovo i Mike Bordin
mówimy więcej w artykule o perkusistach sesyjnych TUTAJ

Lee Kerslake ur.1947 – zm.2020

Koncerty 1980

Lee nagrał dwie płyty, ale koncertowo długo nie pograł. Pojawia się na koncertówce „Tribute” w bonusowych utworach, ale koniecznie trzeba przesłuchać oficjalne „Mr. Crowley Live EP” z 1980 roku, gdzie partie bębnów brzmią wręcz rewelacyjnie!

 

Tommy Aldridge ur.1950

Koncerty 1981–1983 oraz 1984–1985

Legendarny perkusista najpierw zastąpił w 1981 na trasie Lee Kerslake, więc został w zespole do nagrań albumu „Bark At The Moon” w 1983 roku, po których zastąpiono go Carminem Appice, ten znów został wywalony z hukiem po pierwszej części trasy promującej płytę, wtedy zadzwoniono po Tommy’ego by dograć koncerty 1984-1985.

Mimo sporych umiejętności i bogatego dorobku studyjnego Tommy jest stanowczo „zwierzęciem” koncertowym. Perkusistę najlepiej posłuchać w pełnej krasie na dwóch pełnowymiarowych albumach koncertowych „Speak of the Devil” z 1982 roku i „Tribute” z 1987 roku. Dlaczego tak? Bo jeden ma w sobie materiał Black Sabbath, a drugi oparty jest na materiale Ozzy’ego.


Carmine Appice ur.1946

Koncerty 1983-1984

Perkusyjna legenda, jedna z inspiracji samego Johna Bonhama. Książka Carmine’a „Stick It!” zaczyna się od rozdziału, w którym opowiada jak Sharon Osbourne wściekle wykopała go z trasy koncertowej. Perkusyjny celebryta, jakim wówczas był Carmine, dołączył do zespołu – jak twierdzi - celem ratowania nagrań z płyty „Bark At The Moon”. Tommy Aldridge został zwolniony na sam koniec sesji i według Carmine’a trzeba było wyciągnąć brzmieniowo co się da ze słabo zarejestrowanych bębnów. Carmine dostał sporo profitów na wejściu, ponieważ nie uczestniczył w żadnym przesłuchaniu, tylko został zaproszony bezpośrednio przez państwo Osbourne’ów. Ostatecznie Sharon wściekła na to, że Carmine sprzedaje swoje gadżety na trasie, robi tłumne kliniki perkusyjne w miastach, gdzie grał Ozzy i tym samym zbyt mocno gwiazdorzy (i nie dzieli się solidnymi zyskami), serwuje mu soczystego kopniaka na odchodne. Tak przynajmniej twierdzi Appice i na przestrzeni lat nikt tego nie podważał, ani nie starał się dementować. Nie wpływa to jednak na to, że Carmine jest fenomenalnym perkusistą, a jego soczyste, ciężkie brzmienie było wspaniałą bazą dla zespołu.

W drugiej minucie poniższego klipu (uwaga - estetyka tamtych lat!) mamy Carmine’a z bliska. Polecamy jednak pogrzebać w YouTube za materiałem live, ponieważ tam świetnie widać jak Carmine „siedział” w zespole, do tego dokładając chórki! Wielka szkoda, że nie zazębiło się między panami. Mógł to być bębniarz dla Ozzy’ego na długie lata.

 

Randy Castillo ur.1950 – zm.2002

Koncerty 1986–1992 oraz 1995–1996

Od płyty i w efekcie trasy „Ultimate Sin” długoletni bębniarz w zespole. Wspaniale dopasowany do muzyki i klimatu tamtych lat. W sieci krąży sporo nagrań koncertowych z Randym, więc spokojnie można sięgnąć i przyjrzeć się jego grze, która czasami mogła być troszkę… groteskowa, biorąc pod uwagę walenie głową w elektroniczne pady (ha!) lub też modulacje floor tomów kolanem.

Na koniec 1992 roku, po trasie „No More Tours” Ozzy przeszedł na emeryturę, na której nie wytrzymał długo i wrócił z nową płytą oraz trasą, na której grał naturalnie Deen Castronovo (wszakże nagrywał album „Ozzmosis”). Niepokorny Deen szybko się ściął z szefostwem, więc zadzwoniono po Randy’ego, który dokończył robotę. W 1999 roku dostał telefon od Sharon Osbourne, że biorą go na stałe z powrotem, oczywiście bez przesłuchań, ale Randy ku zaskoczeniu wszystkich odmówił. Działał już z Motley Crue, gdzie pracowało mu się znacznie wygodniej i mniej stresująco.

Z całego dostępnego materiału, obowiązkowo trzeba obejrzeć koncert „Live & Loud” z 1993 roku. Rewelacyjnie zrealizowany pokazuje nie tylko pięknie grę Randy’ego, ale też magię koncertów, jakie wtedy miały miejsce. Weteranom zakręci się łezka w oku, młodsi mogą nie zrozumieć. 

 

Deen Castronovo ur.1964

Koncerty 1995

Krótko i nie za dużo. Możemy obejrzeć go za Sonorem na koncertach w Sao Paolo. Płytę „Ozzmosis” nagrał wybitnie, ale to jest facet w gorącej wodzie kąpany. Wkrótce podbił serca fanów Journey, którego stał się też jednym z lepszych… wokalistów!


Mike Bordin ur.1962

Koncerty 1996-2010

Przy okazji perkusistów sesyjnych wspominaliśmy bliżej o stylu Mike’a, który troszkę kolidował z prostym rockowym sznytem muzyki Ozzy’ego. Bordina świetnie się słucha i ogląda. Gra techniką open-handed na zestawie Yamaha z wielkimi tomami ustawionymi niemal na płasko. Zildjiany wręcz błagają o litość przy jego ciosach. Wszystko muzycznie, śpiewnie i bujająco. Moc jego gry szła w parze z jej skocznością. Trzeba też zwrócić uwagę na lata jego obecności i tego co działo się zarówno w muzyce rockowej jak i u samego Osbourne’a. Wysokie miejsca na listach przebojów płyt, które wówczas nagrał Mike z Ozzym świadczą o tym, że klasyczny hard rock nie miał zbyt wiele do zaoferowania z wyjątkiem solidności i „doświadczenia boiskowego”. Z drugiej strony trzeba przyznać, że jako absolutnie wybitny artysta Bordin wniósł nowy pierwiastek w brzmienie zespołu, bardziej dopasowując się do trendów przełomu wieków.


Roy Mayorga ur.1970

Brian Tichy ur.1968

Koncerty w 2000

W tej kolejności panowie zastąpili Mike’a Bordina w 2000 roku na trasie festiwalu Ozzfest. Bordin ratował w tym momencie tyłki chłopakom z Korn na długiej trasie promującej multiplatynowy krążek „Issues”. Ozzfest osiągał wtedy szczyty popularności, a Sharon z węchem mocno nastawionym na zysk kuła żelazo, póki gorące, więc nie było szans by czekać na Bordina. Przez niemal pół roku Mayorga i Tichy zagrali sobie ciekawe zastępstwo.

Tommy Clufetos ur.1979

Koncerty 2010-2018

Oj Tommy, biedny Tommy Clufetos, nie załapał się na żaden studyjny album Ozzy’ego, a przecież grał z nim tak długo… Ale czy na pewno taki biedny? Chyba nie do końca, bo w tym czasie, oprócz koncertów z Osbournem, dostał też angaż do Black Sabbath. I to nie byle jaki, bo na pożegnalną trasę legendy. Słodko gorzka fucha, bo niesmak związany z brakiem Billego Warda czuli chyba wszyscy fani. Tommy zrobił swoje, zrobił to w sposób fenomenalny. Co ważne, wiedział też, gdzie jest jego miejsce w szeregu i nie pchał się na afisz. Mistrzowsko trzymał trzech weteranów w ryzach, wyśmienicie zazębił się z basem Butlera, z wielką energią stylowo oddał partie Warda i trochę dziwne było, że to nie on, a Brad Wilk został zaproszony na nagranie ostatniej płyty Black Sabbath.

Niemal doskonale pasuje do zespołu Osbourne’a. Każdy z okresów twórczości wokalisty potrafił rasowo odwzorować, dodając własny muzyczny autograf. A skąd ta umiejętność? Jego kariera to prawdziwy fenomen. Kolejno: Ted Nugent, Rob Zombie, Alice Cooper, to wszystko zanim doszedł do trzydziestki i roboty u Ozzy’ego. Można się pokusić o stwierdzenie, że to właśnie on i Randy Castillo byli tymi najwłaściwszymi perkusistami w zespole. Oprócz samej gry także pod kątem charakteru i osobowości scenicznej. Każdy adekwatnie do swojego okresu i wymogów jakie stawiały okoliczności, bo możliwość pozwolenia sobie na poufałość była u Castillo zdecydowanie większa, nie tylko z racji zbliżonego wieku, ale też stanu w jakim znajdował się Osbourne. Clufetos wniósł w zespół to czego potrzebował Ozzy w tym okresie – piorunującą energię i witalność, która wręcz wyróżniała się na tle reszty.

Nasza topowa trójka bębniarzy koncertowych
Ozzy’ego Osbourne’a:

Randy Castillo
Tommy Clufetos
Tommy Aldridge

 

NA KONIEC

Wielkie osobowości rocka przechodzą już do historii. Pozostały po nich nagrania studyjne i koncertowe oraz niesamowite wspomnienia. Był to okres wspaniałych sesji, na których powstawały przełomowe nagrania. Występy na żywo z emocjami, jakich dziś w zasadzie się już nie uświadczy, bo rola muzyki w życiu uległa olbrzymiej zmianie.

To był też oczywiście piękny okres dla bębniarzy, mimo że wciąż zmagający się z etykietką „tych z tyłu”. Mieliśmy do czynienia z charakterami, osobowościami, naturszczykami, którzy tworzyli aurę szalonego rock and rolla. Ich plakaty oblepiały wszelkie kanciapy i ćwiczeniówki, a całe armie młodych perkusistów chciało chociaż przez chwilę poczuć to, co mamy na teledysku poniżej…

 

Materiał przygotowany przez redakcję magazynu Perkusista.

Quiz – Co wiesz o Gretsch?
1 / 16
Gretsch, firma amerykańska, ale jej korzenie to emigracja…
Dalej !
Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.