Ukć - Coming Out
Tworzy nam się obraz silnej, emocjonalnej więzi autora ze swoja twórczością.
Napęd: Łukasz Sarnacki (2023)
Typ silnika: atmosferyczny black metal
Trasa: Łukasz „Icanraz” Sarnacki, uznany białostocki bębniarz, ruszył w świat z własną muzyką, którą osobiście, skomponował, zaaranżował, zagrał i nagrał, a także wyprodukował korzystając z umiejętności i pomocy Piotra Polaka.
Skala zaangażowania Łukasza w ten projekt jest tak ogromna, że wbite przez niego partie bębnów, mimo swojej mocnej metalowej siły, schodzą na dalszy plan. Pełnią oczywiście swoją funkcję doskonale, natomiast warto przyjrzeć się co perkusista zrobił w całości, ponieważ nie mamy tu projektu, gdzie bębniarz jest liderem zza bębnów.
Warto obejrzeć filmy na kanale artysty, gdzie opowiada kolejno o wszystkich utworach. Tworzy nam się obraz silnej, emocjonalnej więzi autora ze swoją twórczością. Słychać to z resztą od pierwszych chwil albumu. Łukasz wykrzykuje swoje myśli, które w połączeniu z patetycznym charakterem blackowych melodii, przybierają formę manifestów. Na szczęście daleko do wpadnięcia w pretensjonalność, co możliwe, że jest efektem wspomnianej szczerości autora. Mamy tu 6 kompozycji, które z wyjątkiem intro (z resztą dość rozbudowanego) trwają co najmniej 6 minut. W sumie i mało, i dużo, ale na pewno obiecująco. Słuchać tu sporo typowych, dla gatunku, środków wyrazu i rozwiązań, jednak nie można tu mówić o sztampowości, chociażby dzięki dużej kolorystyce i przeplataniu brzmień. Najważniejsze jest w tym to, że Łukasz bardzo płynnie wszystko zaaranżował. Nie ma więc odczepionych od reszty wstawek czy też katowania nagłymi zmianami tempa, co powodowałoby, że powstała muzyka przeznaczona byłaby dla innych muzyków, a to znów nie byłoby dobrym posunięciem. Przekazanie ważnych dla autora treści w warstwie tekstowej wspierane jest partiami muzycznymi, które zachęcają do słuchania i nie męczą. Całość pozostaje ambitnym projektem, bez konieczności technicznego przekombinowania. To zbalansowanie, łącznie z wyraźną chęcią dotarcia do szerszego grona odbiorców, stanowi największą siłę tego materiału.
Warto docenić talent muzyka, który operuje, z godnym uznania wyczuciem, na wielu instrumentach. Partie wokali są często melorecytowane i z korzyścią dla całości nie mają w sobie tego typowego blackowego skrzeczenia. W niektórych śpiewanych momentach (np. w „Uchodząc”) głos Łukasz ma jeszcze lekkie braki w swojej otwartości i przenikliwości, ale to kwestia warsztatowej kosmetyki na przyszłość.
Bębny? No cóż. Tak jak to padło wcześniej. Łukasz Sarnacki to zawodowy pałker, ale tym razem nie jest to płyta perkusyjna, tylko pełnowartościowy album muzyczny. Bębny mają swoje zadanie i rzecz jasna sumiennie je wykonują.
Bardzo ciekawe, jak muzyk będzie promował swój album na scenie. Często to podkreślamy – płyta musi być grana na żywo, bo dzięki temu całość się świetnie uwiarygadnia, a tu mamy wielki potencjał. Ileż to ciekawych projektów ginie w otchłani kolejnych premier, głównie z tego powodu, że nie dostaje swojego scenicznego życia.
Materiał z „Coming Out” ma rewelacyjne możliwości koncertowe np. utwór „Głupcze Życia” jest wręcz stworzony na wielki finał i ma w sobie ogromny potencjał nie tylko sceniczny, ale też komercyjny - jak byśmy wymieszali szlagierowe utwory Behemoth. Do tego wszystkiego jakby doszła przemyślana oprawa, to z pewnością będzie warto kupić bilet. Póki co zdecydowanie warto wspomóc artystę zakupem materiałów związanych z wydawnictwem. Sympatycy „szybkich czarnych melodii” nie pożałują.
Wrażenia z jazdy: Nie jest to zbiór tworzonych przez lata kompozycji, tylko zorganizowany emocjonalny przekaz w oprawie melodyjnego black metalu z wieloma wstawkami patetyczno-melancholijnymi, utrzymany jednak w energicznej całości. Mocny materiał pod względem formy muzycznej jak i wartości merytorycznej.
Odcinki specjalne: Różnorodne partie w organicznym ujęciu w „Głupcze Życia”.