Paul Wandtke (Trivium)
Dodano: 25.07.2016
Paul Wandtke zasiadł na perkusyjnym tronie jako nowy garowy zespołu Trivium z Orlando, kapeli, która swego czasu wydawała się być przyszłością muzyki metalowej.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Niestety, gdzieś po drodze zespół wypadł z rytmu - dosłownie, ponieważ pojawiły się problemy z obsadzeniem stanowiska perkusisty. Czy Paul stanie się wreszcie stabilnym trybem w wymagającej maszynce Trivium?
Dla wielu perkusistów na świecie jego debiut mógłby być szczytem spełnienia marzeń, ale nie dla Paula, ponieważ to był początek jego kariery z nowym zespołem. Występ na Knotfest w 2015 roku przed czterdziestotysięczną widownią naprawdę robi wrażenie. Paul nie należy do perkusistów, którzy muzycznie książkowo dorastali, rozwijając swoje umiejętności, gdyż jak mówi - wolał chodzić swoimi ścieżkami, które sobie wyznaczał. Kiedy poszedł na Berklee, poczuł, że cały świat należy do niego i nie ma w życiu rzeczy niemożliwych, a tam uczył go gry na perkusji znany, wyśmienity Mike Mangini, więc czego chcieć więcej? Lekcje z Manginim były z pewnością jednymi z najważniejszych w jego życiu, co skutecznie wykorzystuje, grając na zawodowej scenie.
Przed dołączeniem do Trivium miał poczucie, że rock’n’roll w jakiejś części się wypalił. Dlaczego? Z powodu ludzi, którzy dzisiaj rodzaj buntu okazują hejtując anonimowo w Internecie każdy kawałek muzyczny. Wydaje im się, że są oryginalni, ale zamiast iść na koncert, spędzają czas w pubie i narzekają na cały świat. Hmm, świat się zmienia, ale gdy Paul dołączył do Trivium, jego myślenie zmieniło się i uwierzył na nowo, że rock’n’roll żyje i ma się nie najgorzej. Muzycy pokolenia Paula są kontynuacją rocka, ale z nowym spojrzeniem na świat i bezpieczniejszym podejściem do używek, czego dowodem jest mój rozmówca.
Materiał przygotował: Paweł Larysz
Wywiad ukazał się w numerze marzec 2016
Dla wielu perkusistów na świecie jego debiut mógłby być szczytem spełnienia marzeń, ale nie dla Paula, ponieważ to był początek jego kariery z nowym zespołem. Występ na Knotfest w 2015 roku przed czterdziestotysięczną widownią naprawdę robi wrażenie. Paul nie należy do perkusistów, którzy muzycznie książkowo dorastali, rozwijając swoje umiejętności, gdyż jak mówi - wolał chodzić swoimi ścieżkami, które sobie wyznaczał. Kiedy poszedł na Berklee, poczuł, że cały świat należy do niego i nie ma w życiu rzeczy niemożliwych, a tam uczył go gry na perkusji znany, wyśmienity Mike Mangini, więc czego chcieć więcej? Lekcje z Manginim były z pewnością jednymi z najważniejszych w jego życiu, co skutecznie wykorzystuje, grając na zawodowej scenie.
Przed dołączeniem do Trivium miał poczucie, że rock’n’roll w jakiejś części się wypalił. Dlaczego? Z powodu ludzi, którzy dzisiaj rodzaj buntu okazują hejtując anonimowo w Internecie każdy kawałek muzyczny. Wydaje im się, że są oryginalni, ale zamiast iść na koncert, spędzają czas w pubie i narzekają na cały świat. Hmm, świat się zmienia, ale gdy Paul dołączył do Trivium, jego myślenie zmieniło się i uwierzył na nowo, że rock’n’roll żyje i ma się nie najgorzej. Muzycy pokolenia Paula są kontynuacją rocka, ale z nowym spojrzeniem na świat i bezpieczniejszym podejściem do używek, czego dowodem jest mój rozmówca.
Jak trafiłeś do Trivium? Znałeś ich wcześniej czy musiałeś przejść casting?
Polecił mnie zespół Dream Theater. Matt Heafy zapytał Johna Petrucci, czy zna jakiegoś dobrego perkusistę i ten za namową Mike’a zaproponował mnie. Mike znał mój warsztat, ponieważ studiowałem pod jego okiem na Berklee 5 lat temu.
Studiować pod okiem takiego giganta perkusji to na pewno wielki zaszczyt. Czy Mike był wymagającym nauczycielem i czy lubiłeś uczęszczać na jego lekcje?
Studiowanie z Mikiem było dla nas obu intensywne i relaksujące. Intensywne, ponieważ Mike traktuje bębny bardzo poważnie. Relaksujące, bo Mike jest po prostu super człowiekiem i przebywanie w jego towarzystwie jest bardzo przyjemne.
Czyli każda lekcja była dla ciebie wyzwaniem i również przyjemnością?
Tak. Każda lekcja z nim była niezwykle przyjemna i dzięki niemu, za każdym razem, byłem ogromnie podekscytowany, uczęszczając na zajęcia do Berklee.
Ok, przejdźmy do Trivium. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko od chwili twojego przyjścia do Trivium. Mam na myśli sesję nagraniową w studio, trasę koncertową itp.
Tak, to prawda. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko i przyznam, że nadal próbuję to ogarnąć całościowo.
Jesteś szczęśliwy, że grasz w jednym z najlepszych metalowych zespołów na świecie?
(Śmiech) Oczywiście, że tak!
Kiedy wchodzi się w świat takiego zespołu, jakim jest Trivium, to nie ma miejsca na amatorstwo, więc oczywiste jest, że trzeba być profesjonalnym perkusistą, ale zastanawiam się, co jeszcze jest potrzebne, żeby grać, żyć, podróżować i wszystko to pogodzić?
Musisz być przede wszystkim super gościem, naprawdę super, bo inaczej nie masz szans i choćbyś grał najlepiej na świecie, nic z tego nie będzie!
Swój pierwszy koncert zagrałeś na wielkim festiwalu Knotfest w 2015 roku przed czterdziestotysięczną publicznością. To musiało być niesamowite przeżycie. Jak się wtedy czułeś?
To było dla mnie bardzo emocjonujące wydarzenie i stresowałem się, ale kiedy wszystko się zaczęło, od razu poczułem się zrelaksowany.
Czy grasz jeszcze w jakimś zespole oprócz Trivium, czy obecnie to twój jedyny zespół, z którym współpracujesz?
Tak i nie. Priorytetem jest zespół Trivium. Grałem również na perkusji w musicalu Rock of Ages. Oprócz tych projektów i grania na perkusji, śpiewam i gram na gitarze w zespole, który nazywa się Smells Like Nirvana. (pod tymi linkami możecie zapoznać się z tym projektem - facebook.com/smellslikenirvanatribute, www.smellslikenirvanatribute.com)
Cały czas doszukuję się szczegółów, związanych z graniem metalu. Czy wystarczy posiadać dobrą technikę, żeby grać metal, czy musisz to czuć w głębi serca, żeby być w tym naturalny?
Myślę, że nie ma reguły co do grania metalu, ale jeśli chodzi o mnie i Trivium, to ogół opiera się na wielkiej pasji w tym, co robimy i to jest najważniejsze. Technika pomaga ci rozwijać i kreować pasję.
Ameryka jest krajem wielkich możliwości, ale również ogromnej konkurencji i prawdopodobnie nie ma tam miejsca dla przeciętnych ludzi. Jeśli chcesz żyć z muzyki, to musisz być najlepszy z najlepszych, zgadza się?
Nie wiem dokładnie, jak to działa w innych krajach. Myślę, że każdy traktuje to indywidualnie. Mnie zajęło 20 lat, żeby znaleźć się tu, gdzie jestem, a inni mogą zrobić to szybciej. W muzyce na całym świecie nie ma aż tak ścisłych reguł i bywa różnie.
Jesteś od stycznia do lutego w trasie koncertowej z Trivium w Północnej Ameryce. Jak dużo koncertów gracie?
Gramy od 5 do 6 koncertów w tygodniu.
Dbasz o swoje zdrowie, mięśnie, samopoczucie, będąc w trasie koncertowej, czy nie masz na to czasu?
Tak, staram się cały czas być w formie, kiedy jestem w trasie. Przyznam jednak, że to ciężkie, kiedy za każdym razem, gdzie gramy koncerty, mamy pyszne i niekoniecznie zdrowe jedzenie plus pyszne piwo…
Czy twoja kariera od zawsze kręci się wokół metalu? Obracałeś się w innych stylach muzycznych?
Kiedy byłem w liceum, uczyłem się samby, jazzu i wielu innych.
Twoi rodzice pochodzą z Polski, ty jesteś w połowie Niemcem i urodziłeś się w Ameryce. Jak to się stało?
Jestem pierwszą amerykańską generacją. Moi rodzice pochodzą z Gdańska, mówią po polsku i trochę w języku niemieckim. Jeśli chodzi o niemieckie korzenie, to babcia ze strony mamy była Niemką, a tata mojego taty był Niemcem i stąd ta moja zakręcona historia.
Czy byłeś kiedykolwiek w Polsce?
Tak, miałem przyjemność być w Polsce dwa razy w 2010 roku i było to z okazji dwóch wesel, na których nie grałem, ale się bawiłem. (śmiech)
Kiedy studiowałeś na Berklee, starałeś się być najlepszym z najlepszych studentów, czy bardziej ciągnęło cię w stronę rock’n’rolla i wybierałeś zawsze własną drogę?
Studiowałem na Berklee trzy semestry, ale wydaje mi się, że wolałem jednak rock’n’roll. (uśmiech)
Co najbardziej utkwiło ci w głowie z Berklee?
Kiedy poszedłem na Berklee, to zrozumiałem, że jestem gotów na wszystko. Dostałem wtedy ogromną siłę do działania i zrozumiałem, że nie ma rzeczy niemożliwych i cokolwiek później robisz, to po prostu działa.
Jesteś bardzo czynnym perkusistą i podobnie, jak inni twoi koledzy z branży perkusyjnej, prowadzisz lekcje gry na perkusji. Zastanawiam się, czy robisz to w trakcie tras koncertowych, między koncertami czy organizujesz warsztaty poza trasą, prowadzisz indywidualne lekcje w twoim rodzinnym mieście?
Myślę, że po kilku wyjazdach z Trivium, pojawią się oferty organizowania warsztatów perkusyjnych. Dołączyłem do artystów firmy TAMA, więc myślę, że to kwestia czasu, kiedy rozpocznę kliniki perkusyjne.
Uczysz tylko pod kątem metalu czy wprowadzasz w swoje lekcje również inne style muzyczne?
Najważniejszą umiejętnością, której uczę na moich lekcjach to - jak skutecznie czytać zapisy nutowe oraz grać różne style muzyczne, jak samba, shuffle, funk, ballady, swing i wiele innych.
Aktualnie mieszkasz w Chicago, a w tym mieście mieszka bardzo dużo Polaków, więc chyba trudniej spotkać tam Amerykanina niż Polaka. Czy masz jakichś polskich przyjaciół?
Tak, to prawda, tutaj jest bardzo dużo Polaków, ale szczerze mówiąc, dla mnie liczy się moja dziewczyna i kariera muzyczna. Niestety, nie mam tutaj polskich przyjaciół, myślałem, że będę miał, ale nie mam. Mam trzech kuzynów w Chicago i to jest dla mnie wystarczające. (śmiech)
Masz jakiś ulubiony sposób spędzania wolnego czasu poza koncertami?
Bardzo klasycznie spędzam wolny czas. Piszę piosenki do mojego rockowego zespołu, w którym śpiewam i gram na gitarze. Jest to dla mnie przyjemny relaks.
Jesteś zwolennikiem starego dobrego grania, gdzie liczył się solidny groove i muzyka, czy wolisz nowoczesnych, niebezpiecznie szybkich perkusistów?
Myślę, że bardziej stare granie. Bardzo doceniam styl Steve’a Gadda, jest niesamowity.
Lemmy! Niestety, nie ma go już między nami… Co czułeś, gdy się dowiedziałeś o jego śmierci?
Byłem w wielkim szoku, ale Lemmy to legenda, ikona, więc będzie wiecznie z nami.
Czy odczuwasz podobnie jak ja, że prawdziwy rock’n’roll powoli umiera?
Tak, oczywiście, a dokładnie tak czułem przed Trivium. W tej chwili czuję, że rock’n’roll żyje, ale ogólnie czasy są inne. Zastanów się. Sięgając pamięcią wstecz, dzieciaki nie uczyły się w college'u, więc imprezowały oraz również nie wyszukiwały wszystkiego w Google, a rock’ n’roll był wyrazem buntu. Dziś, jeśli ktokolwiek myśli, że nie zostanie sławny, poddaje się, a to nie jest w stylu rock’n’rolla. Ja nigdy się nie poddaję, nawet po 20 latach gry, a mam 26 lat.
Materiał przygotował: Paweł Larysz
Wywiad ukazał się w numerze marzec 2016
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…