Dennis Chambers
Billy Sheehan, niekwestionowany mistrz gitary basowej, powiedział nam kiedyś bez chwili zawahania, że Dennis Chambers to najlepszy muzyk, z jakim kiedykolwiek grał. Nie perkusista, a muzyk, ogólnie. A trzeba przyznać, że Billy ma w zwyczaju grać z samymi wirtuozami.
Ostatni raz, kiedy rozmawialiśmy z Dennisem, było to przy okazji jego wizyty z Mikem Sternem na Tarnów Jazz Contest. Dowiedzieliśmy się wtedy dokładnie, co się stało z jego zdrowiem i jak udało mu się wrócić na scenę. Teraz dowiemy się nieco więcej szczegółów, związanych z przebiegiem jego kariery.
Jego talent objawił się bardzo szybko i o młodym perkusiście zaczęło być głośno w jego rodzinnym Baltimore. Miał zaledwie 13 lat, kiedy został dostrzeżony przez samego Jamesa Browna. Umówmy się, początek lat 70 to okres, gdzie etyka pracy artystów nie zawsze była dobrym wzorcem dla nastolatków, dlatego też w całość wkroczyła mama perkusisty i zrobiła porządek, zrywając wszelkie rozmowy o wspólnym graniu z ekipą Jamesa Browna. „Dzięki Bogu nie grałem z nim, gdy miałem te 13 lat, ponieważ prawdopodobnie zrujnowałoby to moje życie, mam tu na myśli to, że James posiada w sobie wiele demonów.”
Mama Dennisa była wcześniej wokalistką w Motown (legendarna wytwórnia muzyczna) zanim przeniosła się do Baltimore, gdzie założyła swój zespół. „Mieli w zwyczaju robić próby w mieszkaniu mojej matki lub w ogródku mojej babci, to była jedyna rzecz, która potrafiła mnie utrzymać w miejscu. Siedziałem i oglądałem perkusistę jak gra.” wspomina Dennis. Co ciekawe, mało kto o tym wie, jego prawdziwe imię to… Milton! Jak został Dennisem? „Ktoś zaczął na mnie wołać Dennis the Menace (komiksowy Dennis Rozrabiaka) i tak zostało.” W latach 70 dołączył do George Clinton’s Parliament Funkadelic i tak ruszyła kariera jednego z najbardziej respektowanych perkusistów z gatunku jazz-fusion-funk.