Werbel Fat Flying/Tohok
Jest to jedna z pierwszych sytuacji na polskim rynku, gdzie dwóch rodzimych producentów połączyło swe siły i stworzyło hybrydowy werbel. Jaki uzyskujemy efekt?
Zarówno Tohok, jak i Fat Flying, mieliśmy już przyjemność gościć na naszych stronach. Produkty obu firm rokują duże szanse na przyszłość. Szczególną uwagę przykuły werble Tohok z racji niesamowicie oryginalnego wyglądu i wirtuozerii w obróbce metalu. Fat Flying zaciekawiło nas swoimi klepkami, które ostatnio stały się bardzo popularne.
WERBEL
Werble to połączenie dwóch pierścieni drewnianych i jednego stalowego ułożonego między nimi. Finalny montaż z racji mocowania lugów przypadł firmie Fat Flying. Składa się z 20 klepek ciętych wertykalnie z jednej deski mahoniowej Sapeli (mahoń afrykański). Ścianki mają 8 mm i wzmacniane są 20 mm ringami z obu stron. Ścięcia krawędzi wnętrza to 30 stopni, a na zewnątrz 45 stopni. Stalowe obręcze 2,3 mm z dziesięcioma śrubami. Lugi tubowe 100 mm łączące oba pierścienie drewniane. Maszynka odlewana od ST drums podobnie jak lugi. Łoże sprężyn 2,5 mm robione ręcznie. Sprężyny od specjalistów z Pearl (20). Jeżeli chodzi o wewnętrzny pierścień to jest to stal węglowa, zwijana, spawana o grubości 3 mm.
Obróbka to kwas fosforowy, woda utleniona, lakier akrylowy (miał być poliuretan, ale konstruktor zmienił), no i… ocet winny z solą. Do tego standardowa wilgoć czyli pobyt na powietrzu i deszczu przez parę tygodni. Do tego mamy naciągi Remo, ale to już kwestia własnych preferencji. Na korpusie klasyczne logo Tohok i badzik Flat Flying.
W AKCJI
Zacznijmy od precyzji wykonania. Pierścień stalowy został dobrze wpasowany między drewniane obręcze. Na całym obwodzie jest ten jeden milimetr wcięcia. Tylko w jednym miejscu odrobinę się wybrzusza i zrównuje z drewnem. Naciągi leżą idealnie i nic nam się nie kołysze. Śruby wchodzą wygodnie w lugi i dokręcanie palcami nie sprawi problemu. Klepki mają wyraźne łączenia między sobą, co nie jest ogólnie akceptowane w sztuce stolarskiej. Wszystkie klepkowe werble gigantów perkusyjnych mają niewidoczne łączenia, tu widać paski kleju, równe i staranne, ale widoczne. Czy to będzie miało wpływ na trwałość instrumentu? Z pewnością nie wpływa negatywnie na brzmienie. Po założeniu naciągów i szybkim nastrojeniu przechodzimy do właściwej "konsumpcji" instrumentu. Nie ma najmniejszego problemu ze strojeniem, werbel bardzo szybko zaczyna do nas "gadać". Sprawdzaliśmy werbel w trzech "garniturach" naciągu: szmata, standard i piłeczka. Naszym zdaniem najlepiej instrument sprawuje się w niższych strojach. Czuć kubaturę bębna i dużo ciepła w ciemnym klimacie. W momencie, gdy go naciągamy, pojawiają się głuche przydźwięki, a sam werbel staje się wrzaskliwy z mocnym, ale nieco rozmytym atakiem. Dużą zaletą jest szeroki zakres dynamiczny. Werbel przyjemnie reaguje na delikatne uderzenia, co pozwoli nam na dużą ilość duszków. Niższy strój niweluje też opisywaną wrzaskliwość i przydźwięki, a otwiera bardzo ciepłe rejony. Dodając do tego zakres dynamiczny, mamy wtedy tłusty i szeroki instrument z zauważalnym atakiem. Minusem może być gra z rimem, ale to kwestia gustu i jednym spodoba się takie wzbogacenie, innym nie. Cios, jaki daje rim, powinien wzmacniać atak, tu jest to nieco chaotyczne. Z tego wszystkiego wynika też kolejna właściwość, werbel nie jest przesadnie głośny, co trochę może dziwić, bo zazwyczaj takie hybrydy wiążą się z mocnym przecinakiem pokroju DW Edge.
PODSUMOWANIE
Mariaż Fat Flying i Tohok zaowocował z pewnością bardzo interesującym werblem. Jest to jeden jedyny egzemplarz, który ma odpowiedzieć na pytanie, czy warto dalej razem działać. Naszym zdaniem tak! Zdecydowanie. Pod kątem wizualnym werbel prezentuje się wyśmienicie, do pełni szczęścia potrzeba dopracować kilka detali, których standardy brutalnie wyznaczają takie werble, jak np. Tama Star Stave - łączone praktycznie niezauważalnie. Z drugiej strony mamy włoskie bębny Tamburo, gdzie są modele z korpusami wręcz ostentacyjnie łączonymi i nie wiążą się z tym żadne koszty, związane z trwałością.
Jesteśmy bardzo ciekawi dalszych eksperymentów w wykonaniu obu firm, ponieważ tak customowo wykonane instrumenty łechcą mocno ego niejednego bębniarza. Jeżeli chodzi o porównywanie i jakość brzmienia to mamy obecnie tak szeroki wachlarz wyboru, że poszukiwanie jednego uniwersalnego werbla nie ma najmniejszego sensu! Pozostawmy ten tytuł legendarnemu Supraphonicowi, a sami szperajmy w poszukiwaniu instrumentów, pasujących do danej sytuacji muzycznej. Poszukiwacze charakteru DW Edge nie znajdą tu zastępcy, ale Fat Flying/Tohok w kategorii ciemnych, ciepłych, grubych werbli spisze się bardzo dobrze.
Polecamy nękać obu producentów i proponować im wykonanie przeróżnych, jedynych w swoim rodzaju konstrukcji. Panowie mają warunki do tego, by konstruować różnego rodzaju cuda.
Dostarczył: Fat Flying (Fat Flying i Tohok)
Test ukazał się w numerze październik 2015