Matt Garstka
Dodano: 05.11.2015
Mieliśmy przyjemność oglądać go podczas koncertu Tama Festival z okazji 40-lecia firmy...
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Podczas targów NAMM 2014 Matt zagrał piorunujący koncert, gdzie zostawił w tyle niesfornego Mike’a Portnoya. Dlatego tym bardziej nastawialiśmy się na jego występ podczas Meinl Drum Festival w niemieckim Gutenstetten. Dlaczego Matt korzysta z Meinli? "Talerze Meinl są specjalne, ponieważ są nowoczesnym brzmieniem" - mówi Matt. "Według mnie Byzance mają najbardziej przyjemne dla ucha muzyczne brzmienie. Talerze Meinla naprawdę gadają!".
Na co dzień Matt sieje spustoszenie w Animals As Leaders. Muzyka zespołu nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, ale taki właśnie jest cel członków zespołu. Słuchacz musi się skoncentrować i wyłapywać niuanse, jakie pojawiają się w zakręconych kompozycjach. Perkusista ma mocne muzyczne korzenie i można rzec, że został skazany na karierę muzyczną. Zdobył wykształcenie w Berklee i przekuwa je na szaleńczą grę na zestawie. Liczymy, że wreszcie przyjedzie do Polski na kilka pokazów, bo z zespołem już raz udało się mu do nas trafić. O naszym kraju nie wie zbyt dużo, ale jego wiedza opiera się na przyjemnych rzeczach tj. "perogies i golumbki" (oryginalna pisownia - przyp.red.). Liczymy więc, że wreszcie uda się zgrać grafiki zespołu z polskimi terminami pokazów.
Rozmawiali: Chuck Parker i Kajko
Foto: Alex Solca
Wywiad ukazał się w numerze czerwiec 2015.
Na co dzień Matt sieje spustoszenie w Animals As Leaders. Muzyka zespołu nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, ale taki właśnie jest cel członków zespołu. Słuchacz musi się skoncentrować i wyłapywać niuanse, jakie pojawiają się w zakręconych kompozycjach. Perkusista ma mocne muzyczne korzenie i można rzec, że został skazany na karierę muzyczną. Zdobył wykształcenie w Berklee i przekuwa je na szaleńczą grę na zestawie. Liczymy, że wreszcie przyjedzie do Polski na kilka pokazów, bo z zespołem już raz udało się mu do nas trafić. O naszym kraju nie wie zbyt dużo, ale jego wiedza opiera się na przyjemnych rzeczach tj. "perogies i golumbki" (oryginalna pisownia - przyp.red.). Liczymy więc, że wreszcie uda się zgrać grafiki zespołu z polskimi terminami pokazów.
Jak trafiłeś do świata bębnów?
Kiedy byłem w łonie matki moi rodzice mieli zwyczaj puszczać Mozarta, Van Halena i Boba Marleya przy jej brzuchu. Kładli głośnik i włączali. Dorastałem u boku mojego taty, który jest profesjonalnym muzykiem, jeździłem z nim na grania. Gdy miałem pięć lat, starał się mnie zachęcić do gr y na pianinie, ale nie byłem zainteresowany. Byłem przecież dzieckiem. Jak miałem 7 lat zacząłem próbować z gitarą, bo mój tata jest gitarzystą. Nauczyłem się paru rzeczy, ale zauważyłem, że wpadałem w rutynę grając wciąż to samo. Musiałem być jakoś nauczany, by być w stanie grać. Wreszcie, kiedy miałem osiem lat, rodzice kupili Performance Music w Westfield (sklep muzyczny i miejsce wsparcia muzyków). Zapoznałem się z Drum Jungle, które było jedną z części sklepu. Zacząłem grać rytm, nikt mnie nie widział. Czułem się dobrze z tym, że zacząłem to samemu rozgryzać. Pomysły zaczęły mi wpadać natychmiast, w stylu: "Co się stanie, jak uderzę w werbel razem z bębnem basowym?" albo "Uderzę tylko w hi-hat wtedy, gdy uderzam centralę lub werbel." Już wtedy zacząłem robić przeróbki na zestawie. Zauważono, że byłem zainteresowany tym instrumentem. Miałem w sobie jakiś naturalny talent. Potrafiłem trzymać rytm. Od razu zorganizowano mi lekcje. Mój tata zaczął ze mną dżemować i zabierał mnie na grania, kiedy byłem jeszcze bardzo młody.
Jak wpłynęły na ciebie prywatne lekcje?
Clark Siebold był moim nauczycielem w okresie 8-12 lat. Stworzył wiele groove’ów. Szybko wprowadził mnie w tajniki czytania nut. Pracował nad moimi paradidlami, uczył rudymentów. Uczył mnie rzeczy poprzez prezentowanie mi ich samemu. Dlatego nie uczyłem się tylko z kartki, ale też poprzez obserwacje. Nauka ze słuchu była trudniejsza. Zacząłem później pobierać lekcje u Johna Adamsa. Pokazał mi wszystkie typy rudymentów, pracowaliśmy z książkami, pokazywał mi groove’y, jak pracować z drum maszyną i metronomem. Pokazał mi też sztuczki z pałeczkami. Wesołe rzeczy. Miał bogatą wiedzę i był w stanie utrzymać moje zainteresowanie.
Czego słuchałeś, kiedy dorastałeś?
Będąc dzieciakiem zawsze słuchałem muzyki. Miałem ze sobą walkmana lub discmana i nosiłem go wszędzie. Tutaj też bywało różnie. Tata pokazał mi rzeczy rockowe w stylu Van Halena i Davida Lee Rotha. Zespół mojego ojca to blues, rock i reggae. Dorastałem więc na Bobie Marleyu. Mój brat, który jest 10 lat starszy ode mnie, słuchał rapu. Jako nastolatek słuchałem tego całego rapu, rocka i popu, jakiego słuchali moi znajomi, ale słuchałem też rzeczy, które puszczał mój tata tj. Led Zeppelin, King Crimson, Ravi Shankar. Różnorodne klimaty. Pokazał mi Steve’a Vaia i tych wszystkich gitarowych kolesi. Miałem bardzo urozmaiconą muzyczną dietę. W wieku 14 lat poznałem Joe Sallinsa. Wziął mnie pod swoje skrzydła i pokazał mi Chicka Corea, Mahavishnu Orchestra, Return to Forever, Michela Camilo, cała ekipę fusion, jazz i latin. Otworzyłem głowę na kompletnie inną stronę. Byłem rockowym typkiem, aż tu nagle zostałem wystawiony na styl funk, latin, R&B, jazz i fusion.
Jak trafiłeś do Berklee?
Dowiedziałem się, że Al Di Meola został wybrany przez Chicka Corea w Berklee. Mój nauczyciel, Bob Gullotti, chodził do Berklee. To oraz sprawa Ala Di Meola były wystarczające do tego, by mnie odpowiednio zmotywować i ostatecznie odwiedziłem szkołę. Nie są zorientowani jedynie na jazz z odrobiną latin i klasyki, co jest najczęstszym przedmiotem szkolnych programów. Berklee to ma, plus ten współczesny element R&B, country, pop, latin. Wylądowałem w pierwszym oddziale metalowym, jaki powstał w Berklee. Zajechałem się, by być najlepiej zorientowanym i przygotowanym, jak to tylko było możliwe, by dostać się do tej szkoły. Żeby chodzić do Berklee, potrzebowałem stypendium.
Jesteś w stanie przełożyć szkolną wiedzę na praktykę?
Tak, oczywiście. Nauczyłem się bardzo dużo w Berklee, ale posiadanie tej wiedzy samej w sobie nie wystarcza. Tu nie chodzi o posiadanie informacji, tu chodzi o ćwiczenie i wprowadzanie w życie tych informacji. To moim zdaniem czyni sukces Berklee. Praktyczne umiejętności pozwoliły mi na to, by wiedzę, którą nabyłem, wprowadzić w czyn i wstawić to później w grze w zespole lub w innej robocie. Mogłem skończyć na pracy, w której nie byłbym w stanie tego wpasować. Myślę, że w sumie jest mi obojętne, czy wykorzystam to wszystko w praktyce. Jestem po prostu tym wszystkim bardzo zainteresowany. Zachwyciło mnie to i pchnęło dalej mój warsztat oraz wiedzę. Rzadko kiedy dostaniesz pracę, gdzie będziesz mógł pokazać wszystkie swoje umiejętności, jakie nabyłeś. Ja mimo wszystko zawsze wolę być zbyt dobrze przygotowany. Chcę widzieć więcej niż to, co robię lub widzieć to, co robię z różnych punktów widzenia.
W jaki sposób trafiłeś do Animals As Leaders?
Skończyłem Berklee w 2011 r. 6 miesięcy później przeniosłem się do Los Angeles. Grałem tam w kościele. Miałem kilka możliwości, by grać z popowymi artystami. W pewnym momencie pojawiła się możliwość przesłuchania do Animals. Mój kolega z Berklee - Ivan Chopik, zarekomendował mnie do Tosina Abasi (gitarzysty). Ivan miał Tosina na swojej stronie guitarmessanger.com. To była robota moich marzeń. Zrobiłem sobie listę. Listę rzeczy, jakie muszę przećwiczyć, przewidując swój cel. Zamiast podchodzić do sprawy na zasadzie stanie się, co się stanie, wolałem mieć swoją wizje. Miałem na tapecie Animals As Leaders, Periphery, Dave Matthews Band, Chick Corea, Victor Wooten, Stanley Clarke. To były moje najważniejsze cele. Miałem chyba też Meshuggah. Tak czy inaczej Animals było jednym z moich głównych celów. Zacząłem się zarzynać, ale to było dokładnie to, co chciałem. Byłem w to bardziej zaangażowany niż w cokolwiek innego do tej pory. Rozpocząłem próby przechodząc przez nagrania, grając razem. Pomogli mi podkręcić nieco partie. Miesiąc później, od momentu, jak zacząłem się uczyć materiału, zagraliśmy z chłopakami trasę w Anglii z Meshuggah, a później w Europie jako główny zespół. Później byliśmy supportem na pożegnalnej trasie Thrice.
Jak wyglądał proces nagrywania ostatniego albumu Animals?
Tosin miał trochę riffów, a Misha zaprogramował do nich bębny, gdzie zamieścił kilka patentów, które użyłem podczas dżemowania z Tosinem. Nagraliśmy trochę wideo podczas tego dżemowania. Kilka partii. Mają w zwyczaju pisanie fragmentów i składanie ich w całość. Wolałbym, by to było bardziej organiczne, gdzie pracujemy razem, by podrasować partie i wyczuć aranż, zanim wsadzimy to do komputera i stworzymy kompozycję, a później po premierze materiału zagramy to na żywo i zareagujemy: "Oj, ten fragment brzmi dziwnie" albo "Dlaczego ta partia jest tak trudna i nienaturalna?". Misha wykonał świetną robotę, czyniąc aranżację płynnymi. Dostałem partie gitar bez ścieżek perkusji, jakie napisał Misha, dlatego mogłem stworzyć ścieżki bębnów od nowa. Nawet, jak dana partia była dobra, to wolałem mieć coś w zanadrzu, tak w razie czego. Ostatecznie kilka pomysłów Mishy zostało. Dla mnie to było na zasadzie: "To jest partia, która powinna być w tym miejscu." Każdy inny pomysł, z jakim wyszedłem, był po prostu dla samej idei. Później jednak, chcieli, bym wiele z nich przepisał i zaprogramował bębny. Zatem zaprogramowałem każdą nutę, każdy host, by brzmiało to jak najbardziej podobnie do tego, jak ja gram, co jest w sumie niemożliwe z racji różnorodności dynamicznej, którą myślę, że posiadam. To było wielkie wyzwanie.
Użyłeś jakichś sampli?
To są akustyczne bębny z kilkoma samplami wrzuconymi na werbel i stopę. Większość akustycznego brzmienia była odtworzona. Bardzo mocno uderzałem, dzięki czemu mieli możliwość uzyskać głośne brzmienie centrali, nawet przez overheady. Nie potrzebowali dużej ilości sampli.
Zawsze używasz klika?
Tak, zawsze.
Jest miejsce na improwizację w Animals As Leaders?
Jest, na żywo. Wygłupiam się na końcu w Weightless. Mamy też medley The Price Of Everything z The Value Of Nothing zmieszane z Behaving Badly. Gram solówkę w intro Behaving Badly. Takie 32 takty. Na szczęście na następnym albumie będzie sekcja oparta na solo (śmiech).
Taki utwór perkusyjny?
O tak! Czemu nie? Jesteśmy zespołem instrumentalnym. Solo jest czymś, co pcha muzykę do przodu. Nie musi to być gitara czy wokal. Dlaczego nie perkusja?
Jesteś mocny w kwestii edukacji. Nie tylko odnośnie samokształcenia, ale też kształcenia innych. Powiedz coś więcej na ten temat.
Uwielbiam nauczać. Rzeczą, która jest dla mnie zabawna, to fakt, że każdy student to inna osoba. Nie traktuję wszystkich tak samo. Lubię wynajdywać u ludzi mocne i słabe strony. Uzupełniać te pustki i muzyczne słabości, jakie mogą mieć. Coś jak dietetyk. Mam kilka lekcji u siebie na stronie (www. therealmattgarstka.com), o których myślę, że są ważne w rozwoju. Są przy tym bardzo progresywne. Nie dla początkujących. Wydaje mi się, że jest sporo ludzi, którzy robią materiały dla początkujących. Nie ma za to dużo osób koncentrujących się na bardziej wyzywających rzeczach, które są również pożądane. To jest to, co ja robię. Wkrótce będzie więcej video. Rozłożę też na czynniki kilka piosenek Animals.
Czego możemy oczekiwać od ciebie na Meinl Drum Festival?
Dużej różnorodności. Będę grał solówki, będę grał też kilka piosenek Animals As Leaders, troszkę klimatów elektronicznych, troszkę podkładów dla zabawy. Chciałbym na festiwalu zaprezentować ludziom dobre show. Otworzyć ich na kilka nowych pomysłów i mam nadzieję - zainspirować ich.
Wiesz coś więcej o Polsce? Chociażby, kiedy do nas przyjedziesz?
Wiedza na temat Polski kończy się na znajomości kolęd, które śpiewamy w okolicach świąt. Wiem też kilka rzeczy o pierogach i gołąbkach. Chciałem zagrać kilka klinik w Polsce jakiś czas temu, ale mój grafik z Animals As Leaders nie zezwalał na to. Możliwe, że w najbliższej przyszłości uda się to zrealizować.
Rozmawiali: Chuck Parker i Kajko
Foto: Alex Solca
Wywiad ukazał się w numerze czerwiec 2015.
Powiązane artykuły
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…