Meinl Headliner Wood Bongo HB100MA
W przyrodzie nie może być tak, że coś jest bardzo tanie i zarazem bardzo dobre. Zasada ta jest obecna niemalże wszędzie na świecie, a szczególnie dotyczy rynku instrumentów.
Ale może być tak, że coś jest bardzo dobre i nie kosztuje majątku. Świetnym przykładem „świeci” tu firma Meinl. Bongosy Headliner z kauczukowego drzewa zdają się być rewelacyjnym instrumentem ze średniej półki, za który trzeba zapłacić rozsądne pieniądze. Natomiast brzmienie...
Zaskakuje. I to zarówno pod mikrofonami, ponieważ rozpoczynając test akurat zacząłem na nich grać z nagłośnieniem. Dopiero później grałem na tym ciężkim, elegancko polakierowanym instrumencie, bez udziału mikrofonów i uszlachetniającej elektroniki. W domowym zaciszu, na balkonie – dla sąsiadów. Ale od początku...
W kartonie z rozpoznawalnym już na całym świecie logo znajduje się para bongosów w rozmiarach 6 ¾” Macho i 8” Hembra. Zawodowy standard rozmiarówki. Choć zapakowane w Tajlandii, to jak w Niemczech – dokładnie, starannie, pod linijkę i w kancik. W zestawie znajduje się klucz do strojenia solidnych ośmiomilimetrowych śrub, które napinają – jak twierdzi producent – ręcznie dobierane bawole skóry, naciągnięte na klepkowe korpusy z kauczukowego drzewa. Instrument jest masywny, drewno twarde. Ciężki. Wykończony bardzo starannie, w lakierze oddanym użytkownikowi na wysoki połysk. Jak mówią młodzi – jest „lans”, ale... Polecam pracę czystymi rękoma, bowiem ślady paluchów pozostają na lakierze, aż miło...