Ash Soan
Perkusyjny bohater, jakiego wszyscy potrzebujemy? Co jest takiego w Ashu Soanie, że potrafi przyciągnąć do siebie perkusistów z każdej stylistyki, a soliści i producenci lgną do niego z kolejnymi ofertami pracy.
Konkretną odpowiedź na to pytanie znajdziemy w niniejszym artykule, ale najpierw przyjrzyjmy mu się dokładniej. Zróbmy to – póki co – pod kątem czysto bębniarskim.
Nie ma wymyślnego zestawu, nie strzela perkusyjnymi sztuczkami, nie stosuje skomplikowanych technik, nie ma jakiejś wybitnej szybkości. Nie jeździ na co dzień z super wielkim zespołem, nie jest perkusyjnym celebrytą, który co chwilę publikuje swoje zdjęcie, jak nie z fabryki, to z innym muzykiem, nie robi wykładów o muzycznym życiu i nie jeździ w indywidualne trasy. Nie jest internetowym mentorem. Nie ma pięciu perkusyjnych fakultetów, nie był super dzieckiem bębnów i nie ma publikacji książek edukacyjnych. Nie ma nawet jakiegoś charakterystycznego wyglądu, który by intrygował lub wzbudzał zazdrość.
Tak, to wszystko można powiedzieć o tym muzyku, ale można też ująć to inaczej. Ma klasowe, rasowe bębny, doskonale kontroluje swoje brzmienie, stosuje technikę użytkową, która powoduje, że każdy rytmicznie rusza nogą podczas gry, ma świetne wyczucie czasu i skalę dynamiki. Nazwiska artystów i nazwy projektów, w których uczestniczy mówią za niego. Od czasu do czasu weźmie udział w jakimś większym wydarzeniu perkusyjnym, jest obecny w mediach społecznościowych, gdzie nie stara się być najmądrzejszy w każdej kwestii. Ma zadbany, elegancki, ale luźny wygląd oraz jest życzliwy i ma klasyczny uroczy brytyjski sposób wypowiedzi. Dodajmy do tego jeszcze kilka aspektów, związanych z etyką pracy, punktualnością, słownością i sumiennością. Jeżeli to wszystko nie daje odpowiedzi na pytanie o jego siłę, zapraszamy na sam koniec wywiadu, tam jest napisane wprost.