Eksperymentowanie na żywej tkance

Bębniarz, którego domeną jest szermowanie brzmieniem i jego konsolidacja z groovem. Przestawianie, łamanie, poszukiwanie.
Łukasz Sobolak doskonale wpisuje się w misję wrocławskiej szkoły TONY i serii warsztatów KILLER DRUM, przy okazji których przeprowadzamy poniższą krótką pogwarkę. Wychodzenie poza utarte ramy, kreowanie przestrzeni i tworzenie nowych środków wyrazu, wpisujących się w muzyczne otoczenie. Jest to wciąż mocno pomijany temat na tego typu spotkaniach, gdzie zazwyczaj bębniarze są zasypywani arkanami technicznymi, co oczywiście jest jak najbardziej wskazane i potrzebne. Warto jednak czasami spojrzeć na swój zestaw z nieco innej strony, bo może się okazać, że pewne rozwiązania nie wymagają karkołomnych zagrywek, a odpowiedniego wykorzystania dostępnych narzędzi. Łukasz, jak mało kto, świetnie potrafi uruchomić wyobraźnię w tej kwestii i przełożyć to również na typowo techniczne aspekty, gdzie również lubi mocno pokręcić i łamać konwenanse.
Jaką widzisz korelację między brzmieniem a groovem?
Jest to dla mnie nierozłączny duet, który oddziałuje na siebie i można rozmawiać o tym godzinami (śmiech).
Spróbuj trochę krócej (śmiech)
Brzmienie jest punktem wyjściowym i chyba najmocniej inspiruje mnie do kreowania beatów i objęcia odpowiedniego kierunku w grze. Poza szlifowaniem timingu, bardzo lubię poszukiwać niestandardowych rozwiązań brzmieniowych, czyli wyciągać z każdego elementu zestawu perkusyjnego możliwie szeroką paletę brzmień. Jest to niesamowicie inspirujące i zachęca do kreatywności, podejścia do bębnów z otwartą głową i wyjścia z poza standardowych zasad grania na bębnach. Kolejnym zjawiskiem jest to, że dzięki takiemu podejściu, możemy stworzyć coś unikatowego i charakterystycznego, odnaleźć własną ścieżkę - nie wspominając o super zabawie w odkrywaniu ciekawych brzmień.
Twój zestaw wychodzi poza standardowe ramy.
Uwielbiam preparować akustyczną perkusję w taki sposób, by zbliżyć się brzmieniowo do zestawów elektronicznych. Często kombinuję ze stackami, czyli tworzę nakładki z różnych, nawet starych pękniętych blach, uzyskując w ten sposób instrument, którego nie da się kupić seryjnie i będzie to z pewnością jedyny taki egzemplarz na świecie! Ostatnio rozpocząłem nową przygodę w swoim studiu z graniem z różnymi efektami, przepuszczając bębny np. przez efekty gitarowe.
Warto tu też na pewno wspomnieć o aspekcie brzmienia i doboru bębnów względem gatunku muzycznego, by wiernie i należycie oddać jego charakter - ale to już kolejne zagadnienie i temat rzeka.
Jakoś tak…
Które zdarzenie najmocniej cię ukształtowało jako muzyka perkusistę?
Chyba najbardziej cenię sobie moment, kiedy w 2007 roku trafiłem do zespołu Mikromusic. Po 13 latach klasycznej edukacji perkusyjnej w szkołach muzycznych byłem bardzo pozamykany w panujących zasadach i klasycznym podejściu do muzyki. Zajęło to trochę czasu, ale niewątpliwie był to moment, kiedy moja głowa się otworzyła na nowe i kreatywne podejście do bębnów.
Którego z perkusistów odwiedziłbyś na warsztatach i dlaczego? Czuj się swobodnie z wyborem.
Nie będę tu chyba na początku zbyt oryginalny, ale marzę o tym by móc się kiedyś znaleźć na workshopie Vinniego Colaiuty i usłyszeć go akustycznie, a szczytem marzeń byłaby obecność na sesji nagraniowej tego geniusza, by zgłębić jego tajniki w nagrywaniu bębnów.
Takiego akustycznego brzmienia, i odległości na dosłownie wyciągnięcie ręki doświadczyłem dawno temu na bardzo kameralnym workshopie Jojo Mayera - uwielbiam jego myślenie o bębnach, eksperymenty z muzyką elektroniczną i to jak nieustannie wyznacza nowe ścieżki.
Ostatni czas to moja olbrzymia fascynacja Danem Mayo, nieprawdopodobny sound, muzykalność i kreatywność. Potrafi mnie zaskakiwać nieustanie na każdym video umieszczanym na swoim kanale.
Z racji groove’owo-brzmieniowej charakterystyki Twojej gry, strasznie mnie zastanawia Twoja obecna rozgrzewka, czy też zestaw ulubionych ćwiczeń.
Siadając za bębny często biorę na warsztat jakiś rudyment, np. paradiddle i staram się eksperymentować z nim, np. lekko modyfikując go, tworzę na jego bazie jakieś beaty, fille. Podstawowe rudymenty jak jedynki, dwójki czy paradiddle wbrew pozorom dają nieprawdopodobną przestrzeń i są studnią bez dna, z której możemy bez końca czerpać i się z niej uczyć, szlifując swój warsztat oraz styl.
Odwiedź szkołę TONY
Rozmawiał: Maciej Nowak