Bernard Maseli - Drifter
Muzyczne „włóczęgostwo” lidera, specjalisty jazz-fusion.
Napęd: Bernard Maseli, Daniel „Dano” Soltis
Typ silnika: jazz-fusion oraz world, r&b
Trasa: Osoba lidera, mistrza gry na instrumentach sztabkowych, powinna kojarzyć się z dużą otwartością i chęcią muzycznych eksploracji. Niniejszy album ma być tego przykładem. Czy tak jest? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, słuchacz musi sumiennie przejść przez cały album, ponieważ ciężko objąć wszystko jednym zamaszystym gestem, chociaż bez wątpienia występuje tu wspólny mianownik. Innymi słowy dzieje się tu bardzo dużo, przy jednoczesnym zachowaniu spójności.
W nagraniu płyty bierze udział około 25 wybitnych instrumentalistów (polskich i zagranicznych), których poznajemy stopniowo wraz z płytą. Występują w różnych konfiguracjach, które uzależnione są od tego, jaki klimat Bernard Maseli chce oddać w danej kompozycji. Soul, r&b, klimaty etno lub world music? A może fusion? Każdy z wymienionych gatunków ma tu swojego reprezentanta w ilości 1 lub 2 utworów.
No tak, wszystko fajnie, ale przecież – jak to się mówi - „łatwo wylać dziecko z kąpielą” i taka różnorodność często staje się niezwykle pretensjonalna. Autor pokonał tę przeszkodę w sposób doskonały i zespoił całość korzystając z dwóch czynników. Po pierwsze poprzez swoją świetną grę na sztabkach, która pełni rolę owego spoiwa, a nie próbę trywialnego pokazu wirtuozerii (to już raczej nie ten etap kariery, by epatować fajerwerkami). Druga rzecz to brak nachalności, a mówiąc jaśniej - różnice stylistyczne nie są przerysowane i mimo dużej dystynktywności kompozycji, wszystkie są częścią całości. Takie podejście jest oznaką wielkiej świadomości i klasy autora. Przekazuje samego siebie i to co chce wyrazić, a nie trzyma się kurczowo stylistyki jazzowej, „bo tak wypada”.
Tym samym ci co mają bardziej zabetonowane buty w jazzie mogą mieć problem w chwili, gdy przyjdzie im dopasować nazwę Polish Jazz Masters (seria, w której został wydany album) z muzyczną zawartością niniejszej płyty. Ale to ich problem, bo przy tej okazji, Polish Jazz kolejny raz daje sygnał by wrócić do idei największych legend serii, czyli swobodnego wyrażania się, często przekornego, wychodzącego poza ramy narzuconych norm. Młodzieńcza energia i spontaniczność opisywane są tu wręcz wprost, poprzez rapowany (tak!) tekst w kompozycji „Goodbye”, będącej wspomnieniem tragicznie zmarłego Grzegorza Grzyba.
Wrażenia z jazdy: Muzyczne „włóczęgostwo” (tłum. Drifter) lidera, specjalisty jazz-fusion, który sięga w różne inne rejony muzyczne z zachowaniem własnej artystycznej tożsamości. Wszystko podane w sposób bardzo przyswajalny i mimo mieszania wielu środków wyrazu, album nie jest przekombinowany, przez co może być doskonałym towarzyszem w ciągu dnia.
Odcinki specjalne: W ujęciu perkusyjnym bardzo przyjemnie słucha się utworu „Edzengi”, gdzie panowie Daniel Soltis i Bernard Maseli wraz z basistą Linley’em Marthem tworzą gęstą, ale bardzo miękką i pulsującą rytmicznie „poduchę”.