Beata Polak
Dodano: 13.09.2012
Perkusistka, której nie trzeba chyba przedstawiać szerszemu gronu fanów.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Jest jedną z najlepszych perkusistek metalowych w Europie, a jej energiczna gra charakteryzuje się przede wszystkim wielką ekspresją i ruchami, które... kompletnie nie przypominają grzecznego miziania, jakie można zobaczyć w wykonaniu Lux Drummerette czy Meytal Cohen. Burza włosów miotająca pałkami na wszystkie strony i pędząca na dwie stopki niczym francuskie TGV dołączyła do reaktywowanej niedawno legendy polskiego thrash metalu. Wilczy Pająk to zespół, który przecierał heavy metalowe szlaki w Polsce w latach osiemdziesiątych. Za bębnami siedział wtedy nikt inny, jak "ojciec polskich metalowych bębnów" - Tomasz Goehs. Właśnie z jego wspaniałymi partiami garów przyszło się zmierzyć Beacie. Zobaczcie, co ciekawego powiedziała nam perkusistka...
Co robiłaś w 1985 roku? Wiesz, dlaczego pytam?
W 85 roku wróciłam po 3 latach przerwy do średniej szkoły muzycznej i trafiłam do klasy, w której był Tomek Goehs i Grzegorz Kupczyk. Byłam wtedy na rytmice, a Tomek na perkusji... Zakumplowaliśmy się i wiele razy obserwowałam, jak Tomek ćwiczy. To były dopiero początki Wilczego Pająka. Jeszcze wtedy nie bywałam na ich próbach, ponieważ grali je w Nowym Tomyślu. Ale pamiętam opowieści chłopaków, jak cała kapela siedziała na próbie i wszyscy uczyli się grać na 2 stopy, ściągając patenty z zagrywek bębniarza Accept (śmiech).
Jak to się stało, że znalazłaś się w legendzie polskiego thrash metalu?
To był kwiecień zeszłego roku... Grałam wtedy przez 3 dni z Tomkiem Budzyńskim w Zakopanem i napisał do mnie Piotr Mańkowski (Mańkover), że chciałby pogadać. Z Piotrem widziałam się ostatni raz w 95 roku podczas pierwszej sesji nagraniowej mojego zespołu Syndicate w studio Giełda w Poznaniu. Wtedy to Piotr pomagał omikrofonowywać moje bębny, czego podobno nie pamięta. Tak więc podczas tej rozmowy telefonicznej Piotrek zapytał, czy chciałabym wziąć udział w reaktywacji Wolf Spidera i zastąpić Tomka Goehsa. Pomyślałam, że to dobry żart... Bo po tym, jak wiele lat temu siedziałam na ich próbach, gdy przygotowywali materiał do "Kingdom of Paranoia? i byłam pod wielkim wrażeniem tego, co grają i jak grają, byłam przekonana, że nie jestem w stanie przygotować tego materiału... Odpaliłam kilka piosenek na You Tube?ie i tym bardziej utwierdziłam się w tym przekonaniu - te tempa na 2 stopy były bardzo szybkie. A ja, choć nie od dziś gram na 2 stopy, to nigdy nie grałam thrash metalu i nigdy w takich tempach. W Syndicate było dużo metalowego grania, ale zupełnie w innym stylu. W Armii za czasów grania z Popcornem też było dosyć metalowo. Ale to wciąż nie był ten kierunek, jaki miał obrany Wolf Spider.
Tak więc pełna wątpliwości, przy następnej rozmowie z Piotrkiem, oznajmiłam, że raczej nie dam rady... Ale Piotrka nie można zbyć byle odpowiedzią, dlatego nie dał za wygraną. Namówił mnie na jedną próbę, byśmy wszyscy przekonali się, czy to zaskoczy czy nie. Spotkaliśmy się w składzie: Piotr Mańkowski-git., Maciej Matuszak-git., Mariusz Przybylski-bas i ja. Najlepsze było to, że piosenki, które przygotowywałam z płytą miałam w miarę ograne, ale jak doszło do konfrontacji na żywo, to okazało się, że jest tyle szczególików, których nie wychwyciłam w nagraniu, że Maciej (Jeff) siadał za bębny i mi je pokazywał. Maciek to taki multiinstrumentalista - zagra świetnie na gitarze, nagrywał ostatnie płyty WS na basie i zagra wszystkie patenty wolfspiderowe na bębnach... Bo większość tych zakręconych zagrywek na bębnach wymyślali właśnie gitarzyści. Po tej pierwszej próbie chłopaki zapytali, czy chciałabym jednak grać w Wolf Spiderze. I tak umówiliśmy się na następną próbę...
Tak więc pełna wątpliwości, przy następnej rozmowie z Piotrkiem, oznajmiłam, że raczej nie dam rady... Ale Piotrka nie można zbyć byle odpowiedzią, dlatego nie dał za wygraną. Namówił mnie na jedną próbę, byśmy wszyscy przekonali się, czy to zaskoczy czy nie. Spotkaliśmy się w składzie: Piotr Mańkowski-git., Maciej Matuszak-git., Mariusz Przybylski-bas i ja. Najlepsze było to, że piosenki, które przygotowywałam z płytą miałam w miarę ograne, ale jak doszło do konfrontacji na żywo, to okazało się, że jest tyle szczególików, których nie wychwyciłam w nagraniu, że Maciej (Jeff) siadał za bębny i mi je pokazywał. Maciek to taki multiinstrumentalista - zagra świetnie na gitarze, nagrywał ostatnie płyty WS na basie i zagra wszystkie patenty wolfspiderowe na bębnach... Bo większość tych zakręconych zagrywek na bębnach wymyślali właśnie gitarzyści. Po tej pierwszej próbie chłopaki zapytali, czy chciałabym jednak grać w Wolf Spiderze. I tak umówiliśmy się na następną próbę...
Mówiłaś mi, że dobrze się czujesz w takiej muzyce?
Dla mnie granie z WS to jakiś ewenement, bo z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że w tej kapeli czuję się, jak "u siebie? . Grałam w Syndicate, Sweet Noise, Houku, Armii, 2Tm2,3, Sunguest, w solowym projekcie Tomka Budzyńskiego, a nawet nagrałam 5 piosenek dla Maryli Rodowicz, ale tylko w Wolf Spiderze czuję, że muzycznie znalazłam dla siebie najlepsze miejsce. Przede wszystkim niesamowite jest to, że ponad 20 lat temu siedziałam na próbach WS i słuchając z zadziwieniem tych trudnych technicznie utworów, nawet przez myśl mi nie przeszło, że w przyszłości będę grać na bębnach i co więcej - jeszcze będę grać z Wolf Spiderem... Gdy uczyłam się piosenek z "Kingdom of Paranoia? to przypominały mi się rytmy, które Tomek wtedy ćwiczył i mi pokazywał - np. wstęp do utworu "Desert? z wykorzystaniem ghost?ów lub zagrywką paradiddlową z "Black and Whites?... Ta muza była dla mnie trudna do przygotowania, bo oprócz szybkich temp na 2 stopy są też nieparzyste metrum, połamane rytmy, pewna niezależność partii gitarowych w stosunku do tego, co gra sekcja...
Ale ja lubię wyzwania, więc postawiłam sobie za punkt honoru przygotować ten materiał. I myślę, że się udało. Poza tym w Wolf Spiderze grają naprawdę świetni muzycy, co tylko zachęca do pracy. Bardzo lubię ten "prąd w łapie?, jaki ma Mańkover, wielopłaszczyznowość Jeffa i współpracę sekcyjną z Mariuszem. Do tego dochodzą świetne "góry?, jakie łapie wokalista Pietras i mamy pełnię szczęścia, ha, ha... Poza tym ja jestem typem pracoholika, a w tym zespole naprawdę można mówić o pracy - próby są bardzo intensywne i nie ma zbędnego gadania. Jest granie i praca nad miejscami, które tego wymagają...
Ale ja lubię wyzwania, więc postawiłam sobie za punkt honoru przygotować ten materiał. I myślę, że się udało. Poza tym w Wolf Spiderze grają naprawdę świetni muzycy, co tylko zachęca do pracy. Bardzo lubię ten "prąd w łapie?, jaki ma Mańkover, wielopłaszczyznowość Jeffa i współpracę sekcyjną z Mariuszem. Do tego dochodzą świetne "góry?, jakie łapie wokalista Pietras i mamy pełnię szczęścia, ha, ha... Poza tym ja jestem typem pracoholika, a w tym zespole naprawdę można mówić o pracy - próby są bardzo intensywne i nie ma zbędnego gadania. Jest granie i praca nad miejscami, które tego wymagają...
Nie miałaś większych problemów z przygotowaniem starych partii?
Tak, jak już wspomniałam, na początku byłam przerażona materiałem, który miałam przygotować. Tomek naprawdę fajnie grał kiedyś te rzeczy. Największy problem miałam z rozszyfrowaniem partii bębnów, które w starych nagraniach były bardzo nieczytelne (chodzi o szczegóły) - po prostu nie mogłam wysłyszeć, co się w tych bębnach dzieje. I wiele razy musiałam najpierw zrozumieć, co grają gitary, żeby dojść do tego, co jest w bębnach. Staram się być dość skrupulatna w tym, co robię, więc zwalniałam niektóre utwory tylko po to, by móc usłyszeć i później wiernie odtworzyć każdą nutkę zagraną na bębnach. Zdecydowanie większy problem miałam z nauczeniem się utworów z pierwszej płyty, gdyż jest to "stare? granie, które nie do końca mi leży, i choć utwory na "Kingdom...? są o wiele bardziej skomplikowane i połamane, to lepiej mi wchodziły i uczenie się ich sprawiało mi większą satysfakcję. Jest tam trochę elementów funky - szczególnie w sekcji rytmicznej... Dlatego też te stare utwory robiliśmy na końcu ze względu na moje opory, ale w konsekwencji i one zabrzmiały świetnie.
Jak wygląda sprawa wytrzymałości?
Na szczęście jestem typem "fizycznym?, który nie tylko lubi, ale wręcz potrzebuje się zmęczyć. Dlatego uwielbiam ten stan po dobrze zagranej próbie lub eksploatującym koncercie, kiedy wychodzę zza bębnów na giętkich nogach i czuję się naprawdę rewelacyjnie... Zmęczenie równa się odprężeniu i relaksowi, i co najważniejsze - ogromnej satysfakcji. Utwory Wolf Spidera wymagają bardzo dobrej kondycji u bębniarza. Początkowo grając próby miałam obawy, czy uda mi się dograć koncert do końca, biorąc pod uwagę, że te stare utwory głównie oparte są na podwójnej stopie i szybkich tempach, ale jednak "trening czyni mistrza? (śmiech). Poza tym trochę ułatwiłam sobie sprawę zamieniając mojego ulubionego Pearla Eliminatora, którego bardzo usprawnił mi Loszmi (Miłosz Krauz - nasz techniczny ekspert - przyp. red.), a który dobrze sprawdza się w ciężkiej muzie, na stary model podwójnej stopy Pearla, zakupionej na ebay?u za 50 euro, która przez swój bardzo prosty mechanizm pozwala mi na szybkie tempa bez większego wysiłku. No i wysoki poziom adrenaliny na koncertach sprawia, że moja wytrzymałość naprawdę mocno wzrasta.
Czy uważasz, że jest jeszcze miejsce na taką muzykę na naszej scenie?
Zawsze uważałam, że muzyka Wolf Spidera jest ponadczasowa... Gdy chłopaki grali "Kingdom of Paranoia? czy "Hue of Evil? 20 lat temu, to miałam wrażenie, że jest to za trudna muza na tamte lata... Bardzo kojarzyła mi się z Mekong Delta, który też miał swoje zawężone grono słuchaczy przez bardzo skomplikowane utwory, a którego słuchaliśmy z wielkim zainteresowaniem. Myślę, że dziś ta muzyka bardzo dobrze wkomponowuje się w rynek thrashmetalowy, bo płyty, o których wspomniałam, pod względem muzycznym brzmią naprawdę świeżo. Bardzo dużo dzieje się w gitarach, dużo dzieje się w sekcji - jest, co grać i czego słuchać. Nawet te stare utwory bardzo dobrze wypadły na koncercie.
Zagraliście w Poznaniu na początku lutego pierwszy koncert. Jak to wyglądało? Co to była za impreza?
To był pierwszy nasz koncert po reaktywacji... Właściwie to powinien on być drugim koncertem, bo pierwszy miał się odbyć w listopadzie w Katowicach razem z grupą Coroner, ale został odwołany z powodu zdefraudowania pieniędzy przez jednego z organizatorów. Do udziału w tym koncercie zaprosiliśmy Wojtka Hoffmanna - gitarzystę Turbo, który kiedyś zastąpił na jednym koncercie Jeffa, i Popcorna-gitarzystę Acid Drinkers, który nagrał z Wolf Spiderem 2 płyty. Jako support zagrał zespół Neurothing (w którym gra basista nieistniejącego już Syndicate) i zespół Stage66. Spodziewaliśmy się grupy fanów, dla których legenda Wolf Spidera wciąż jest żywa, ale wypełnienie klubu 350 osobami było dla nas dużym zaskoczeniem... Koncert był naprawdę bardzo dobrze przyjęty i niesamowite było to, że ludzie śpiewali wszystkie polskie utwory - mam na myśli teksty, a nawet pewne melodie gitar. Wśród fanów dużo było starej gwardii, ale też sporo młodzieży, która zna Wolf Spidera tylko z internetu. I to jest też po części odpowiedź na twoje poprzednie pytanie: "Czy jest jeszcze miejsce na taką muzykę na naszej scenie?? - uważam, że zdecydowanie tak. I ten koncert to potwierdził.
Jakich bębnów używasz grając z Pająkami?
Od lat gram na bębnach Pearla. I dzieje się to za przyczyną firmy Silesia Music Center z Kęt, która stała się prawie moją drugą rodziną. Przez bardzo długi czas grałam na modelu MMX. Były to żółte "kanarkowe?-canary mist - bębny zrobione specjalnie na zamówienie po długich pertraktacjach z firmą Pearl z powodu wykorzystania tego samego koloru, który był zastrzeżony dla Dennisa Chambersa, ale gdy wypuścili Reference?a, to zdecydowałam się na zamianę. I to były bębny, z których długo byłam zadowolona, bo były głośne, bardzo łatwo się je stroiło, na koncertach świetnie się sprawdzały. Ale miały pewną sterylność w brzmieniu, która w moim odczuciu pozbawiona była tzw. "duszy?... (pomijam już fakt, że były cholernie ciężkie, na co nieustannie narzekał mój techniczny). I wtedy postanowiłam wrócić do MMX- -ów, które może nigdy nie były idealne, ale tę "duszę? miały... Dostałam wtedy w użytkowanie od Silesii żółty zestaw MMX, tym razem antique gold, z którego byłam bardzo zadowolona. Gdy nagrywałam z Wolf Spiderem teledysk do utworu "Foxes?, to Silesia przysłała mi czerwonego Pearla Legend, nawiązującego do starej technologii i modelu robionego przed laty...
Ja jednak jestem miłośnikiem MMX-ów, dlatego zaraz po nagraniu teledysku dojechały do mnie nowe bębny Pearl MMP (dawny MMX) w kolorze Diamond Burst i konfiguracji 10,12,14,16,22 - to mój klasyczny set rozmiarowy od 12 lat... Do tego używam werbla klonowego Reference, w którym korpus ma 20 warstw klonu. Podwójna stopa Eliminator i drugi mój twin to jakiś prosty, stary model, którego symbolu nie znam. Jeśli chodzi o talerze, to również od 12 lat mam kontrakt ze szwajcarską firmą PAISTE i używam dość rozbudowanego setu - 3 crash?y (16,17,18-Signature Dark-Mark I), 2 hi-hat?ów (14-Signature Line, 14-Signature Dark-Mark I), 2 chine?y (16-Signature Line, 22-Signature Line), ride (22-Signature Dark-Mark II), 2 splash?y (12-Signature Line, 10-Signature Line), bell (8-2002). Mam również zamiar odkupić werbel manufakturowej włoskiej firmy Drum Art, który należał do nieżyjącego już Piotrka "Stopy? Żyżelewicza, a który oprócz wartości muzycznej ma też dla mnie wartość sentymentalną. Z Piotrkiem grałam 12 lat w zespole 2Tm2,3 na dwa zestawy i był to bębniarz, od którego wiele się nauczyłam. Zagrałam na jego werblu pierwszy koncert z Wolf Spiderem, gdyż mój Reference miał awarię i świetnie wkomponował się w ten rodzaj muzyki...
Ja jednak jestem miłośnikiem MMX-ów, dlatego zaraz po nagraniu teledysku dojechały do mnie nowe bębny Pearl MMP (dawny MMX) w kolorze Diamond Burst i konfiguracji 10,12,14,16,22 - to mój klasyczny set rozmiarowy od 12 lat... Do tego używam werbla klonowego Reference, w którym korpus ma 20 warstw klonu. Podwójna stopa Eliminator i drugi mój twin to jakiś prosty, stary model, którego symbolu nie znam. Jeśli chodzi o talerze, to również od 12 lat mam kontrakt ze szwajcarską firmą PAISTE i używam dość rozbudowanego setu - 3 crash?y (16,17,18-Signature Dark-Mark I), 2 hi-hat?ów (14-Signature Line, 14-Signature Dark-Mark I), 2 chine?y (16-Signature Line, 22-Signature Line), ride (22-Signature Dark-Mark II), 2 splash?y (12-Signature Line, 10-Signature Line), bell (8-2002). Mam również zamiar odkupić werbel manufakturowej włoskiej firmy Drum Art, który należał do nieżyjącego już Piotrka "Stopy? Żyżelewicza, a który oprócz wartości muzycznej ma też dla mnie wartość sentymentalną. Z Piotrkiem grałam 12 lat w zespole 2Tm2,3 na dwa zestawy i był to bębniarz, od którego wiele się nauczyłam. Zagrałam na jego werblu pierwszy koncert z Wolf Spiderem, gdyż mój Reference miał awarię i świetnie wkomponował się w ten rodzaj muzyki...
Możemy się spodziewać materiału studyjnego Wolf Spidera?
Myślę, że na pewno tak, bo myślimy już o nowych utworach. Ja chętnie nauczyłabym się jeszcze wielu z poprzednich płyt, ale myślę, że zarówno Mańkover, jak i Jeff , po tak udanym starcie zasypią nas nowymi pomysłami...
Beata, czego byś sobie życzyła na najbliższe miesiące, lata?
Jeżeli chodzi o Wolf Spider to życzyłabym sobie i chłopakom zagrania wielu dobrych koncertów. Marzy mi się trasa po Stanach, bo po moim ostatnim pobycie na targach muzycznych NAMM 2011 i imprezie zorganizowanej dla muzyków Paiste?a, na którą, Maćku, poszliśmy razem, mam takie przekonanie, że jest to możliwe. Życzyłabym sobie jak największego grona tak świetnych ludzi i muzyków, jakimi są chłopaki z Wolf Spidera i zarabiania z grania tylu pieniędzy, abym nie musiała martwić się o spłacanie swojego domu... Sprawy osobiste pozostawię tylko swoim skrytym marzeniom.
Jasna sprawa, Beata, dzięki wielkie, a z tej imprezy, o której wspomniałaś... Ich barman pamięta mnie do tej pory.
Powiązane artykuły
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…