Robert 'Buli' Roszczyński (Neurothing)
Robert "Buli" Roszczyński to perkusista metalowej formacji Neurothing. W rozmowie zapytaliśmy o jego przygodę z bębnami oraz promowanie najnowszej płyty zatytułowanej "Murder Book".
Zapraszamy do przeczytania zapisu naszej rozmowy z perkusistą zespołu Neurothing, Robertem "Bulim" Roszczyńskim.
Magazyn Perkusista: Dlaczego zainteresowałeś się akurat perkusją? Zazwyczaj ludzie chcą zostać wokalistami lub gitarzystami i na scenie stać na pierwszej linii frontu...
Robert Roszczyński: Dlatego, że w trakcie nalotu pomidorów mam się za czym schować (śmiech), ale tak zupełnie serio, to powiem szczerze, że nigdy nie kręciło mnie jakoś pląsanie po krawędzi sceny, a za bębnami można się naprawdę uzewnętrznić w ekspresyjny sposób, poza tym lubię siedzieć ;)
Jak wyglądała Twoja nauka gry na perkusji? Jesteś samoukiem?
Tak, jestem samoukiem. Nigdy nie uczestniczyłem w jakichś regularnych zajęciach typu warsztaty, prywatne lekcje czy też stacjonarna nauka w szkole muzycznej, chociaż dwa razy przytrafiło mi się wybierać do takich szkół, ale w rezultacie nie docierałem na egzamin. A z samym ćwiczeniem to jak zazwyczaj bywa, zaraz po szkole do piwnicy i szlifowanie tego co fajnego akurat leciało w sobotnim "Headbangers Ball". Reasumując, śmiem twierdzić, że uczyłem się od mistrzów światowej klasy (śmiech).
Z czego składa się Twój obecny zestaw perkusyjny (bębny, blachy, naciągi, pałki)?
BLACHY: customowy zestaw:
- Sabian: HHX 16", Ozone China - Crash 16", AAX Metal 16",
- Meinl Stax 12"/14",
- Istambul Mehmet: China 16", Splash Radiant 10", Radiant Bell 6",
- Stagg China 14",
- Orion China 18",
- Zildjian Hi-hat Z 14".
STOPKA: Axis Percussion X Twin.
PAŁKI: Pro-Mark i Vic Firth Hickory.
NACIĄGI: Aquarian Superkick 2, hydrauliczne przeźroczyste Pinstripe'y Remo na tomy i mleczny Ambasador na werbel.
Czy chciałbyś coś w tym zestawie zmienić?
Raczej nie, chociaż przyznam, że myślałem ostatnio nad podwójnym Demonem Pearla.
Przygoda z Neurothing zaczęła się w 2004 roku. Czy wcześniej grałeś w innych zespołach?
Pewnie, że grałem, i to w niezliczonej ilości zespołów. Nazw raczej wymieniać nie będę, gdyż nie widzę takiej potrzeby, ale powiedzieć mogę, że "pomogły" mi one (zwłaszcza ten ostatni) ukształtować mój pomysł na samą muzykę, dobór współpracowników i na to co w obecnej chwili gram i zamierzam dalej grać.
Jesteś jednym z założycieli Neurothing. Opowiedz jak powstał zespół.
A to też już kanon wszelakich początków. Grałem sobie koncert w jednym z poprzednich zespołów, aż tu nagle tego dnia zjawił się na owym koncercie Hazub, którego znałem od 1994 roku i zaproponował założenie zespołu. Raczej bardzo chętnie przystałem na jego propozycję, gdyż sam już wcześniej nosiłem się z zamiarem stworzenia czegoś nowego, czegoś, co pozwoliłoby mi rozwinąć bardziej moje pomysły i samą grę. I tak doszło do pierwszych prób w duecie.
Do kompletu gitarzystów mogłem zaproponować tylko Słomę. Znam gościa od przedszkola dosłownie i przez wiele naszych muzycznych lat, trwaliśmy razem w doli i niedoli (śmiech). Wiedziałem co mu w głowie gra i nie myliłem się co do wyboru drugiej gitary. Z basistami i wokalistami było różnie ale nasze już wtedy trio dość prężnie zaczęło próbować i tworzyć jednocześnie "Vanishing Celestial Bodies".
Do basu przykuliśmy niejakiego Bociana (którego podprowadziłem zresztą z poprzedniego zespołu) i jego też słychać na owej EP'ce. Co do wokalu.... Hmmm... Węszyliśmy ze Słomą po klubach niczym łowcy talentów no i w końcu znaleźliśmy takowego. Był to niejaki Chupa vel Chupasangre, który to w swoim napiętym terminarzu znalazł chwilkę aby nałożyć wokale na "Vanishing..." i zagrać kilka koncertów. W pewnej chwili, jego już wtedy bardzo napięty terminarz pękł i tak oto pojawił się w zespole Fajfer, który to akurat pożegnał się z zespołem None. Dodam, że zmiana wokalisty pokryła się w czasie z pracą nad albumem "Murder Book". Wcześniej jednak opuścił nas także Bocian, ale szybko zastąpił go Maciuperski, który dość szczęśliwie znalazł się akurat w pobliżu, i którego to znaliśmy już wcześniej choćby z muzykowania w CETI. I tak właśnie w telegraficznym skrócie wyglądało powstawanie zespołu i jego personalne perypetie aż po 2009 rok, który nam tu miłościwie panuje (śmiech).
Muzyka Neurothing jest ciężka i mechaniczna. Skąd czerpiecie inspiracje?
Najlepiej byłoby odpowiedzieć na to pytanie, że z życia, ale to nieprawda. Czasem mnie inspiruje nawet wręcz usłyszenie tego co akurat wylatuje spod kół samochodu (śmiech).
Obecnie z Neurothing ruszacie w trasę promującą ostatnią płytę "Murder Code Tour 2009", nad którą patronat objął Magazyn Perkusista. Czego mogą spodziewać się po tej trasie fani?
Bardzo się cieszę, że Magazyn Perkusista objął swoim patronatem naszą trasę. Co do samej trasy to w większości zależy od oczekiwań tych, którzy zechcą wybrać się na nasze koncerty. Niektórym marzyć się mogą płonące zakonnice a innym znowu bluzganie krwią. A z naszej strony będzie to solidne, ciężkie i połamane show bez krwi i zakonnic, i jeśli właśnie ktoś tego oczekuje to nie będzie zawiedziony.
Przygotowujesz się w jakiś szczególny sposób do tych koncertów?
Jakoś szczególnie raczej nie, jedynie wzmożoną ilością prób, kilkanaście dni przed samym wyjazdem.
A czy na co dzień często ćwiczysz grę na perkusji?
No właśnie tutaj jest problem, przede wszystkim czasowy... ale jeśli tylko jest to możliwe - ćwiczę sobie na moim pokojowym Rolandzie TD 3 KW.
Czy masz jakieś ulubione patenty lub zagrywki, które stosujesz w swojej grze?
Tak - pauzy! (śmiech), to był żart oczywiście, a serio to nie staram się używać zagrywek czy patentów wielokrotnie, nie chciałbym aby ktoś kiedyś powiedział, że nic więcej oprócz nich nie umiem i w związku z tym ładuję je w każdy kawałek. Skupiam się raczej na niepowtarzalności co mam nadzieję słychać na płycie.
Zapewne wielu czytelników zastanawia się, czy da utrzymać się w Polsce z bycia perkusistą. Jak jest w Twoim wypadku?
W moim przypadku to jeszcze nie ten etap aby móc utrzymać się z gry. Tym bardziej, że gatunek muzyki którą gramy jest raczej skierowany do wąskiego grona odbiorców, a w związku z tym nie jest także tak promowany przez media publiczne. A czy się da? Oczywiście, że się da. W dużej mierze zależy to od tego co grasz. Znam kilku bębniarzy - osobiście nawet i dodam, że żyją i grają w naszym wspaniałym kraju - którzy dają radę powiązać koniec z końcem, ale są to wybitne jednostki.
Zdradź nam swoje zainteresowania poza perkusją.
Mam żonę... (śmiech), a tak naprawdę to poza perkusją interesuje mnie... perkusja ;)
Jakie są plany Neurothing na rok 2010?
Na pewno koncerty i oczywiście praca nad nowym materiałem.
Na koniec proszę o kilka słów dla czytelników Magazynu Perkusista.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko powiedzieć, że gorąco zapraszam na nasze koncerty, które gramy od 11 listopada prawie codziennie w wielu miastach. Bardzo dziękuję za wywiad. Miłej lektury (śmiech) !!!
Rozmawiał: Marcin Kamiński