Człowiek orkiestra - pomyślałem, jak tylko zapoznałem się z dorobkiem artystycznym mojego rozmówcy. Muzyk, menedżer, animator kultury etnicznej, piercer.
Od 1991 r. zajmuje się muzyką i promocją kultury etno. Gra na wszelkiego rodzaju instrumentach perkusyjnych, a w szczególności na bębnach conga i djembe. Jest liderem zespołu Wadada (czyt. ładada), z którym koncertuje na terenie całej Polski i nie tylko. Projekt ten związany jest z perkusyjną muzyką etniczną z Afryki Zachodniej, Kuby, Jamajki, Brazylii, Gruzji, Azji, Australii, Bliskiego Wschodu i był jednym z pierwszych zespołów tu, w kraju nad Wisłą, uprawiających taką muzykę.
W ciągu dwudziestoletniej działalności scenicznej, zagrał kilkadziesiąt tras koncertowych i ponad 1000 koncertów. Jest edukatorem w Szkole Perkusyjnej "Yamaha". W 2004 roku, kiedy to nastąpiła fala zainteresowania bębnami, a w szczególności ich integracyjnymi możliwościami, zapoczątkował na dużą skalę warsztaty wyjazdowe dla szerokiej grupy odbiorców. Od placówek resocjalizacyjnych po duże korporacje. Warsztaty integracyjne przeprowadza na terenie całej Europy. Od tego numeru jest także edukatorem i ekspertem "Perkusjonisty".
W jaki sposób zaczęła się twoja przygoda z multi percussion?
Początek był prozaiczny i niestety rozczaruję, ale nie będzie niezwykłej opowieści z namaszczeniem (śmiech). Gdzieś na przełomie lipca i sierpnia w 1989 roku, nieopodal Częstochowy, ktoś grał przy ognisku na własnoręcznie zrobionym bębnie. Miałem wtedy 15 lat. To, co wydarzyło się później, to piękna, magiczna historia, która trwa po dzień dzisiejszy. Pierwszy instrument wykonałem jeszcze w latach 80-tych. Była to naciągnięta skórą rura PCV. Później już tylko myślałem o tym, żeby naciągać skórą wszystko, co ma kształt bębna. W 1991 roku trafiłem do podlubelskiej wioski, do Andrzeja Mazurka. Nauczyłem się u niego robić drewniane, monolityczne bębny. U niego też kupiłem pierwszy komplet instrumentów typu conga.
Kto był twoim pierwszym mentorem?
Pan Jerzy Bartz i jego szkoła "Instrumenty perkusyjne we współczesnej sekcji rytmicznej". Było to pierwsze wydawnictwo w formie książki, które pojawiło się w naszym kraju. Pan Bartz to znany perkusista i pedagog, który - jak wielu muzyków - grał na statkach, pływając od wyspy do wyspy na Karaibach. Po pracy schodził na ląd i zbierał materiały, związane z tymi ciekawymi i wtedy nieznanymi instrumentami. Na początku lat 90 nie było Internetu, więc nie było tak łatwo dostępnych materiałów, trzeba było sobie radzić inaczej. Szybko odkryłem szkoły na VHS, które ściągałem z USA.
I jak się domyślam, mentorów przybyło...
Tak... (śmiech). Pierwsza ważna taśma wideo zawierała szkołę Alexa Acuny. Zaraz potem Giovanni Hidalgo i tak zaczął się mój romans z Afro-Cuban. W 1996 roku będąc w Bytomiu, przypadkiem trafiłem na koncert zespołu "Back In", w którym grał na instrumentach perkusyjnych Nippy Noya obok Benka Maseliego i Zbigniewa Jakubka. Wtedy to nawiązałem kontakt z menedżerką tego 3-osobowego projektu, by pół roku później zaprosić ich do Rzeszowa, gdzie zorganizowałem im koncert. Nippy odwdzięczył się i zrobił nam trzydniowe warsztaty. Była tam Ania Patynek, Rafal Maj, Miłosz Pękala i Dariusz Dąbrowski, czyli pierwszy skład Wadada. Co do instrumentów najbliższe są mi conga (najlepiej w zestawie z bongosami) i bębny djembe.
Jesteś mocno rozegranym człowiekiem. Uczestniczysz w wielu projektach muzycznych.
Od 20 lat gram w projekcie Wadada, którego jestem założycielem, liderem i menedżerem. W międzyczasie grałem z wieloma muzykami przy okazji wspólnych koncertów i nagrań studyjnych m.in. z Justyną Steczkowską, Kofi Ayivor (Osibisa), Jackiem Kleyffem (Orkiestra Na Zdrowie), Muńkiem Staszczykiem, Robertem Brylewskim (Brygada Kryzys), Januszem Janiną Iwańskim, Tomaszem Żółtko, Izą Kowalewską (Muzykoterapia), Stanisławem Domarskim, Słomą i Bębnolubami, Ratatam, 1984, RSC, Manitou, Habakuk, Czerwie, T.H.Culture. Grywam też w różnych projektach ze świetnymi perkusjonistami m.in. z Anią Patynek. Od niedawna nawiązałem współpracę z Damianem Syjonfam.
Jesteś nauczycielem w szkole Yamaha. W "Perkusjoniście" także będziesz spełniać się jako edukator. Co znajdziemy i zyskamy, śledząc twoje zajęcia?
Na początku opowiem trochę o Afro-Cuban i o roli, jaką odgrywają clave, cowbell i trzy bębny - quinto, conga, tumba. Lekcje przeprowadzone będą w łatwy i przystępny sposób. Nie zamierzam jednak upraszczać samej techniki, aby przypadkiem takie oryginalne rytmy, jak: calypso, bomba, conga, rumba, bembe, nie zaczęły brzmieć jak zupełnie coś innego. Nauka będzie obejmowała każdy kolejny rytm krok po kroku - tak, aby w kolejnym etapie umieć złożyć całość, czyli nakładać na siebie różne partie.
Jak oceniasz polską scenę percussion? Jak kształtowała się ona na mapie naszego kraju? Jak wygląda obecnie? Śmiem twierdzić, że mamy wielu wspaniałych perkusjonistów, których pokażemy na łamach i którzy grają nie gorzej od wybitnych muzyków, mających we krwi gorące rytmy z tytułu tego, że np. urodzili się tam, gdzie króluje Latin.
Dokładnie tak jest! Obserwuję polską scenę od ponad 25 lat i zauważam bardzo duży postęp. Kwitnie! Zaczynając od lat 80-tych, nie licząc Jose Torresa, perkusjonistów w naszym kraju było jak na lekarstwo. Radosław Nowakowski z legendarnego Osjanu, Zbigi "Uhuru" Brysiak z częstochowskiego Tie Breaku, no i oczywiście Jerzy "Słoma" Słomiński z Orkiestry Razem. Na początku lat 90-tych można było nas policzyć na palcach obu rąk. Zaczęły pojawiać się takie formacje, jak Grassta z Rzeszowa, później Wadada. Na zachodzie, pod Wrocławiem - One-Two- -Free, późniejszy Papadram z Wiciem Golcem, Nutrim, Darkiem Mulawką. W Warszawie swoim graniem zaczęła oczarowywać Ania Patynek z Mikołajem Wieleckim. Na wschodzie, w Lublinie działał znakomity perkusjonista Rafał Maj (Sambasim) a potem jego uczennica Agnieszka Kołczewska (obecnie grająca w Orkiestrze św. Mikołaja i Bajmie). Na południu, w Krakowie działał Pinocio, Janek Kubek (Karpaty Magiczne) i Marcin Polański. Na południowym wschodzie, w Rzeszowie, tu pochwalę się moimi uczniami, czyli Miłosz Pękala (Kwadrofonik) i Michał Szulc z Biłgoraja. Po roku 2000 zespoły ruszyły jak z kopyta. Wtedy powstały Sambal (Szczecin), Sambasim (Lublin), Ritmodelia i Konoba (Warszawa), Foliba, Yankadi (Wrocław), Siódmy Czakram Ziemi (Kraków), Tupot Białych Mew (Zielona Góra). W Łodzi powstaje City Bum Bum Wojtka Pęczka, a w Warszawie Strefa Rytmu Kuby Pogorzelskiego. Na dzień dzisiejszy straciłem rachubę, bo z garstki osób zrobiło się naprawdę dużo świetnych muzyków, grających na instrumentach perkusyjnych.
W języku amharskim (staroetiopskim) oznacza pozdrowienie, a dokładnie "pokój i miłość". Po czesku będzie to... klidek i laska (śmiech).
Rozmawiał: Wojtek Andrzejewski
Foto: xrobax
Wywiad ukazał się w numerze wrzesień 2016