Łukasz Kurzydło
O świetnie zapowiadającej się współpracy z pianistą Piotrem Matusikiem, nowych wydarzeniach i inspiracjach w życiu zawodowym, a raczej o całkowitej zmianie swojego życia w Bangkoku, opowiada nam Łukasz Kurzydło, którego „złapaliśmy” na lotnisku w Moskwie.
Wojtek Andrzejewski: Nagrałeś świetny duet z Piotrem. Miło się ogląda i słucha waszego materiału pt. „Collective Improvisation part 1”. Domyślam się, że „part 1” znaczy, iż jest to początek czegoś większego, a nie pojedynczy wybryk twórczy?
Łukasz Kurzydło: Bardzo dziękuję! Tak, jest to dopiero początek. Mam w planach zapraszać różnych artystów. W założeniu jest to czysta improwizacja, więc jeszcze nie wiem, kto będzie następny. Pierwszy raz graliśmy z Piotrem Matusikiem, nagrywając to wideo i właśnie takich świetnych muzyków chciałbym zapraszać w przyszłości.
Na nagraniu grasz na bębnach Conga Perla. To chyba nowe instrumenty w twoim portfolio producenckim? W jaki sposób się z nimi „zaprzyjaźniłeś” i jak ci się pracuje tymi bębnami? I dlaczego tymi?
Conga Pearla mają kompletną paletę barw, świetne drewno i dedykowane skórzane naciągi od producenta, które – jak na ten materiał – rewelacyjnie trzymają strój. Serię Richie Flores pożyczyła mi specjalnie do nagrania Gertruda Szymańska – znakomita polska perkusjonistka.
Jerzy Bartz, nestor polskiego świata Percussion, wspominał mi kiedyś, że bardzo trudno gra się z pianistą wyłącznie w barwie jednego instrumentu – w twoim przypadku były to cztery bębny conga i zero innych „kredek”. Potwierdzisz, czy zaprzeczysz? Dlaczego tylko congi, a nie duży set z perkaszynami?
Pierwsza książka o instrumentach perkusyjnych, jaką trzymałem w rękach, była autorstwa Jerzego Bartza. Nie mogę zaprzeczyć jego doświadczeniom. U mnie nadszedł ten czas, że skupiam się nad jednym instrumentem i pracuję tylko z nim, do momentu osiągnięcia pewnego rodzaju swobody. Jak chociażby wspomniani pianiści. Mógłbym nagrać taką improwizację, przepełnioną chimesami, blachami, efektami jak z filmów, lecz wtedy nie pokazałbym, ile można „wyciągnąć” z jednego skórzanego bębna.
Rozmawialiśmy ze sobą ostatnio dwa lata temu. Co zmieniło się w twoim muzycznym życiu? Jakie nowe instrumenty pojawiły się w twojej pracowni poza wymienionymi congami Perla?
Zmieniło się wszystko! Mieszkam teraz w Bangkoku. Od roku powoli poznaję tę kulturę i ma to ogromny wpływ na mój rozwój. Muzyka tajska jest przepełniona improwizacją. Uczę się nowych technik gry u lokalnych mistrzów. Rammana, Thon i Ching to moje nowe ulubione instrumenty.
Z kim obecnie grasz? Jakiemu projektowi muzycznemu poświęcasz najwięcej uwagi i jakiemu instrumentowi?
Poprzedni sezon koncertowy grałem z Megitzą. Zagraliśmy z Małgosią Babiarz, Konradem Ligasem i Marcinem Cyzowskim mnóstwo koncertów. Przede mną międzynarodowa trasa koncertowa z Maestro Natem Yontararak. Ten wybitny pianista i kompozytor zaprosił mnie do współpracy w duecie (fortepian i bębny ludowe). Maestro na tę okazję pisze Likay – typ tajskiego dramatu. Występy z tancerzami w etnicznych strojach będą obejmować Rosję, Kazachstan, Węgry, Czechy, Polskę, Niemcy, Francję oraz Włochy.
Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedziałeś mi: „(...) Trzeba wsłuchiwać się w innych. W przypadku perkusjonistów – nie tylko w metronom. Warto słuchać przyrody np. ptaków, które świergoczą bardzo rytmicznie (...)”. Co zainspirowało cię w trendach Percussion w ostatnim czasie?
Moją inspiracją jest proces nauki. Ponieważ muzyka jest żywa, rozwija się, rośnie. Tak samo jest z człowiekiem. Nie chcę być martwy, dlatego chcę rozwijać swoje umiejętności gry, jak i obserwację procesu zmiany.
Jaka płyta i jakiego artysty – twoim zdaniem – szczególnie inspirowałaby młodych stażem perkusjonistów? Słowem – gdzie szukać?
Joe Zawinul, Ahmad Jamal. To są artyści, których mam zawsze przy sobie.
Zauważyłem, że zaczynasz rozwijać swój kanał? Jaki masz pomysł na niego? Czy planujesz publikować np. lekcje gry na różnych perkaszynach?
Nie chcę publikować filmów edukacyjnych. Jest wielu artystów-nauczycieli, którym to znakomicie idzie. Na to trzeba mieć przynajmniej drugie tyle czasu, co na ćwiczenie.
Na kolejnym twoim materiale filmowym na kanale YouTube.com Łukasz Kurzydło Percussion, elegancko ogrywasz cajon. Co to za model i jaki producent?
Bardzo miło to słyszeć. Każdy chwali ten instrument. Cajon jest wykonany przez firmę Kalixt, a lutnikiem jest świetny gitarzysta flamenco – Andrzej Lewocki. Nie wiedziałem o tym, ale pewnego razu po soundchecku podszedł do mnie Andrzej i powiedział: „Świetny cajon, wiesz, kto go robił?”.
Jakie wyzwania muzyczne i instrumentalne stoją przed tobą w najbliższym czasie?
Będąc w Bangkoku poznaję wielu międzynarodowych, jak i lokalnych artystów. Przede mną nagrania między innymi w trio z Jakobem Dinesen i Sunny Rattana. Wspomniana wcześniej praca z kompozycją Nata Yontararak i udział w projekcie „Thailand, open to the new shades” pod kierownictwem gwiazdy saksofonu Koh Mr. Saxman.
Rozmawiał: Wojtek Andrzejewski
Fot. Szymon Kamykowski, Kasia Kukiełka