Warsztaty z T. Łosowskim cz. 2 odc. 3 - groove'y level wyżej
T. Łosowski
Dodano: 29.08.2011
Kontynuujemy temat dotyczący groove?ów. Świat różnorodnych rytmów jest bardzo bogaty - wiąże się bezpośrednio z poznawaniem i słuchaniem różnych stylistyk muzycznych.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Zasada jest prosta - najpierw zabieramy się za podstawowe rytmy. Kiedy już dobrze je opanujemy, możemy próbować poćwiczyć bardziej skomplikowane. Droga na skróty, niestety, wiedzie do pełnego... amatorstwa. No chyba, że traktujemy grę na instrumencie jako hobby - wtedy możemy ćwiczyć, co chcemy i jak chcemy.
Jeżeli chcielibyśmy, aby nasz rozwój przebiegał w sposób profesjonalny - nie możemy pominąć rytmów parzystych. Podstawowy błąd powtarzany przez wielu młodych perkusistów polega na tym, że zabierają się oni za rytmy nieparzyste, próbują grać skomplikowane podziały, jednocześnie nie potrafi ąc zagrać i utrzymać podstawowego rytmu (stopa na raz i trzy, werbel na dwa i cztery). Dlatego ten podstawowy rytm to często mój test dla uczniów na warsztatach. Można w łatwy sposób stwierdzić, na jakim etapie jesteś z grą na bębnach - pokaż, jak grasz ten podstawowy rytm. Jeżeli groove się wali, nie potrafisz go utrzymać przez dłuższy odcinek czasu, źle miksujesz proporcje pomiędzy poszczególnymi instrumentami, uderzenie w werbel jest za każdym razem w innym miejscu - nie pomogą Ci najnowsze "młynki" Dave Weckla czy Portnoy?a (witaj w klubie chałturników - amatorów).
Skoro przypomnieliśmy sobie ogólne zasady pozytywnego rozwoju, przechodzimy dalej i ruszamy z trudniejszymi rytmami. Ten odcinek jest dla bardziej zaawansowanych drummerów.
Na początek rytm na sześć czwartych. Metrum ćwierćnutowe i sześć bardziej widocznych lub zakamuflowanych ćwierćnut w jednym takcie (kiedyś tego typu groove zauważyłem na prezentacji Virgila). Wykorzystałem też ten rytm na płycie PiR2 - "Time 52" w utworze pt. Minarets Voice. Wojtek Pilichowski grał swoje dźwięki basu w miejscach, gdzie uderza stopa. Dało to świetny efekt.
Polecam ten groove wszystkim, którzy grają muzykę z pogranicza rocka progresywnego.
Ćwicząc ten rytm oczywiście należy pamiętać o zasadzie pracy z metronomem i to w wolnych tempach. Proponuję też zadbać o to, aby stopa z werblem uderzała w tym samym czasie - aby nie było tzw. flamów pomiędzy tymi instrumentami (co jest bardzo upierdliwe, zwłaszcza w studiu).
Na płycie DVD zaprezentowałem omawiany rytm w nieco rozbudowanej wersji. Pamiętajcie jednak, że na początku warto ćwiczyć go dłuższy czas w podstawowym wariancie (bez żadnych dodatkowych instrumentów, uderzeń i zmian). Proponuję też (dla odważnych) prawą ręką grać na bocznym zamkniętym hi hacie, a lewą nogą grać na głównym hi hacie (w momencie, kiedy uderza stopa). Przyda się to później, kiedy będziemy chcieli bardziej rozbudowywać ćwiczenie.
Rozszerzony wariant tego rytmu uzyskamy poprzez dodatkowe zwielokrotnienie uderzeń na stopie.
To ćwiczenie warto zacząć grać, jak opanujemy pierwsze. Jeszcze inna wersja (następny etap), to możliwość wykorzystania podstawowego paradidla granego rękami, w trakcie grania znanych nam już struktur na stopie.
Kiedy poczujemy się swobodnie w graniu tych groovów, warto przejść dalej - możemy pouczyć się jeszcze trudniejszej kombinacji rytmicznej połączonej z kilku sekwencji. Przyda nam się tutaj wspomniany wcześniej przeze mnie hi hat grany nogą razem ze stopą (tak, jak w ćwiczeniu pierwszym). Hi hat ten będzie wspólnym mianownikiem dla różnych rytmów, które będą po sobie następować. Warto ustawić sobie dość wolno metronom i zacząć od samego hi hatu (hi hat gra razem z clockiem). Potem dodajemy stopę, werbel i tworzymy cały groove (nasz pierwszy rytm), później przechodzimy płynnie w drugi groove - dodajemy dodatkowe uderzenia na stopie (drugi rytm). Następnie płynnie próbujemy przejść w kolejny, itd.
Oczywiście na początku warto te wszystkie groovy poćwiczyć osobno, a dopiero potem próbować je łączyć ze sobą w jedną całość. Nie musimy od razu grać i łączyć na raz wszystkich elementów. Proponuję zacząć od łączenia tych rytmów, które są prostsze. Pamiętajmy o graniu z metronomem. Bez clocka będziemy się oszukiwać i będzie spory kłopot z precyzyjnym opanowaniem ćwiczenia. Warto zwrócić uwagę na groove w shuffle (w wolniejszym tempie - patrz DVD). Przejścia z szybkich rytmów do shuffle i z powrotem są naprawdę bardzo interesujące (biorąc pod uwagę fakt, że hi hat pracuje cały czas w tym samym tempie). Rytm, w którym stopa i werbel jest "pod włos" jest chyba najtrudniejszym elementem w tej całej układance. Można go dołączyć na sam koniec, uprzednio ćwicząc sporo czasu osobno.
Tego typu rytmy mają dość wąskie zastosowanie. Poza grą solową nadają się również do progresywnego rocka. Często do takich rytmów dobudowuje się partię basu, gitary, klawisze - i wtedy się wszystko zgadza ;) Piszę to m.in. po to, abyście mieli tę świadomość, że nawet, jak uda się wam opanować w fajny sposób tego typu rytm - nie spodziewajcie się, że wasi koledzy grający na gitarach, keyboardach i basach będą potrafi li do tego cokolwiek podegrać. Najczęściej zrobią duże oczy, które będą wyrazem kompletnego braku zrozumienia, o co chodzi (a co za tym idzie, braku możliwości poprawnego zagrania tych podziałów z wami). W większości przypadków zostaniecie z tymi podziałami zupełnie sami. Pewnym rozwiązaniem może być próba zaprogramowania jakiegoś basu czy klawiszy (podkładu) w seqwencerze (aby pograć to z jakąś harmonią itp.) Dlatego podkreślam, że fajnie jest, jak bębniarz umie grać na klawiszach - może tworzyć sobie sam podkłady i nie jest zależny od innych muzyków (melodyków).
Pozostaje zatem pytanie, czy w ogóle warto ćwiczyć takie rytmy? Moja odpowiedź: warto, dla ogólnego rozwoju. Ćwicząc je, otwieramy kolejne drzwiczki i stajemy się bardziej swobodni w graniu na bębnach. Nie zaskoczą nas trudne sytuacje muzyczne, a gdyby przyszło nam się kiedyś z czymś takim zmierzyć, to szybciej przebiegnie nauka (np. nowego trudnego programu).
Kolejnym tematem, który chciałbym poruszyć jest różnica pomiędzy tzw. "prostym graniem" (opartym o szesnastki) a tzw. "shuffle". Oto prosty szesnastkowy beat.
Jeżeli natomiast zagramy ten rytm w sposób shuffle, otrzymamy coś takiego:
Czujecie różnicę? Na płycie DVD tłumaczę to również w sposób łopatologiczny - proste szesnastki, które gramy na hi hacie (podczas grania groove?u) przechodzą w tzw. "koniki" . Sposób grania stopy i werbla też się trochę zmienia (jeżeli chcemy grać shuffle). Myślenie shuffle wywodzi się trochę z jazzowego swingu.
Styl shuffle można scharakteryzować jako rockowy lub hip hopowy groove, zagrany ze swingowym charakterem. Popatrzcie - taka może być praca w shuffle np. na ride.
Często używamy takiego rodzaju uderzeń na ride, kiedy gramy rytmy ze stylistyki blues?a - (w bluesie jest wiele groovów z rodziny shuffle). Zapis nutowy tej linii - czyli ósemki z kropką i szesnastki - przydają się zwłaszcza w groovach, które bardziej nadają się do grania w wolnych tempach. Z kolei zapis (triolowy) pasuje do szybszych rytmów.
Oto groove o charakterystyce shuffle, który wyśmienicie nadaje się do bluesowych utworów w średnich tempach.
Polecam przesłuchanie utworu pt. "Blue Miles" z płyty Chick Corea Electric Band II "Paint the World" - Gary Novak gra tam tego typu groove.
Grając shuffle, nie musimy cały czas wystukiwać bardzo gęstych struktur rytmicznych na hi hacie. Ważniejsze jest po prostu myślenie w shuffle.
W tym rytmie na hi hacie gram częściowo prosto a częściowo (cyklicznie) w shuffle. Ważny jest tu też sposób akcentowania na "i". Tego typu rytmy były bardzo popularne w stylistyce disco w latach siedemdziesiątych (nie mylić z polskim pszenno-buraczanym disco polo).
W trakcie grania shuffle, zarówno bębniarz, jak i basista muszą razem myśleć w tej stylistyce, bo jeżeli jeden z nich gra w shuffle, a drugi prosto - robi się bałagan.
W szkole DVD zaprezentowałem szereg groovów z tej rodziny rytmicznej. Jeden z nich to słynny rytm z utworu Rosanna grupy TOTO.
Rytm ten był wielokrotnie omawiany na łamach różnych pism dla perkusistów. Zainteresowani mogą posłuchać na YouTube, jak go gra sam mistrz Porcaro. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na dwa błędy, które ludzie często z uporem maniaka powtarzają. Pierwszy to za głośne ghost - nuty, które psują dynamikę i rozwalają proporcje. Drugi błąd, to naparzanie z całej siły w hi hat lub też dziubanie w hi hat (tzw. dzięcioł) - występuje on w okolicznościach, kiedy perkusista boi się od czasu do czasu poluźnić nogą pedał od hi hatu w trakcie grania, aby nadać jego brzmieniu większy sustain. Na YouTubie można spotkać wielu takich "naśladowców" Jeffa. Rytm ten w takim wykonaniu brzmi nieznośnie.
Wersja cięższa omawianego rytmu (wolniejsze tempo, bardziej rozwarty hi hat).
Warto tu udać się do źródeł i posłuchać, jak grał go John Bonham.
Kolejny groove z rodziny shuffle (ostatni w tej lekcji) można zakwalifikować do stylistyki RnB czy black music.
Na szkole video gram go na werblu picolo. Hi hat jest na "i" oraz myślenie oczywiście w shuffle.
Na koniec powiem, że warto się bawić grając te groovy, bo jeżeli "jest radość" to automatycznie groovy lepiej groovią. Jeżeli grasz smutny, z miną posępną jak kwit na węgiel, nie spodziewaj się, że rytmy będą się super kołysać.
T. Łosowski
Jeżeli chcielibyśmy, aby nasz rozwój przebiegał w sposób profesjonalny - nie możemy pominąć rytmów parzystych. Podstawowy błąd powtarzany przez wielu młodych perkusistów polega na tym, że zabierają się oni za rytmy nieparzyste, próbują grać skomplikowane podziały, jednocześnie nie potrafi ąc zagrać i utrzymać podstawowego rytmu (stopa na raz i trzy, werbel na dwa i cztery). Dlatego ten podstawowy rytm to często mój test dla uczniów na warsztatach. Można w łatwy sposób stwierdzić, na jakim etapie jesteś z grą na bębnach - pokaż, jak grasz ten podstawowy rytm. Jeżeli groove się wali, nie potrafisz go utrzymać przez dłuższy odcinek czasu, źle miksujesz proporcje pomiędzy poszczególnymi instrumentami, uderzenie w werbel jest za każdym razem w innym miejscu - nie pomogą Ci najnowsze "młynki" Dave Weckla czy Portnoy?a (witaj w klubie chałturników - amatorów).
Skoro przypomnieliśmy sobie ogólne zasady pozytywnego rozwoju, przechodzimy dalej i ruszamy z trudniejszymi rytmami. Ten odcinek jest dla bardziej zaawansowanych drummerów.
Na początek rytm na sześć czwartych. Metrum ćwierćnutowe i sześć bardziej widocznych lub zakamuflowanych ćwierćnut w jednym takcie (kiedyś tego typu groove zauważyłem na prezentacji Virgila). Wykorzystałem też ten rytm na płycie PiR2 - "Time 52" w utworze pt. Minarets Voice. Wojtek Pilichowski grał swoje dźwięki basu w miejscach, gdzie uderza stopa. Dało to świetny efekt.
Polecam ten groove wszystkim, którzy grają muzykę z pogranicza rocka progresywnego.
Ćwicząc ten rytm oczywiście należy pamiętać o zasadzie pracy z metronomem i to w wolnych tempach. Proponuję też zadbać o to, aby stopa z werblem uderzała w tym samym czasie - aby nie było tzw. flamów pomiędzy tymi instrumentami (co jest bardzo upierdliwe, zwłaszcza w studiu).
Na płycie DVD zaprezentowałem omawiany rytm w nieco rozbudowanej wersji. Pamiętajcie jednak, że na początku warto ćwiczyć go dłuższy czas w podstawowym wariancie (bez żadnych dodatkowych instrumentów, uderzeń i zmian). Proponuję też (dla odważnych) prawą ręką grać na bocznym zamkniętym hi hacie, a lewą nogą grać na głównym hi hacie (w momencie, kiedy uderza stopa). Przyda się to później, kiedy będziemy chcieli bardziej rozbudowywać ćwiczenie.
Rozszerzony wariant tego rytmu uzyskamy poprzez dodatkowe zwielokrotnienie uderzeń na stopie.
To ćwiczenie warto zacząć grać, jak opanujemy pierwsze. Jeszcze inna wersja (następny etap), to możliwość wykorzystania podstawowego paradidla granego rękami, w trakcie grania znanych nam już struktur na stopie.
Kiedy poczujemy się swobodnie w graniu tych groovów, warto przejść dalej - możemy pouczyć się jeszcze trudniejszej kombinacji rytmicznej połączonej z kilku sekwencji. Przyda nam się tutaj wspomniany wcześniej przeze mnie hi hat grany nogą razem ze stopą (tak, jak w ćwiczeniu pierwszym). Hi hat ten będzie wspólnym mianownikiem dla różnych rytmów, które będą po sobie następować. Warto ustawić sobie dość wolno metronom i zacząć od samego hi hatu (hi hat gra razem z clockiem). Potem dodajemy stopę, werbel i tworzymy cały groove (nasz pierwszy rytm), później przechodzimy płynnie w drugi groove - dodajemy dodatkowe uderzenia na stopie (drugi rytm). Następnie płynnie próbujemy przejść w kolejny, itd.
Oczywiście na początku warto te wszystkie groovy poćwiczyć osobno, a dopiero potem próbować je łączyć ze sobą w jedną całość. Nie musimy od razu grać i łączyć na raz wszystkich elementów. Proponuję zacząć od łączenia tych rytmów, które są prostsze. Pamiętajmy o graniu z metronomem. Bez clocka będziemy się oszukiwać i będzie spory kłopot z precyzyjnym opanowaniem ćwiczenia. Warto zwrócić uwagę na groove w shuffle (w wolniejszym tempie - patrz DVD). Przejścia z szybkich rytmów do shuffle i z powrotem są naprawdę bardzo interesujące (biorąc pod uwagę fakt, że hi hat pracuje cały czas w tym samym tempie). Rytm, w którym stopa i werbel jest "pod włos" jest chyba najtrudniejszym elementem w tej całej układance. Można go dołączyć na sam koniec, uprzednio ćwicząc sporo czasu osobno.
Tego typu rytmy mają dość wąskie zastosowanie. Poza grą solową nadają się również do progresywnego rocka. Często do takich rytmów dobudowuje się partię basu, gitary, klawisze - i wtedy się wszystko zgadza ;) Piszę to m.in. po to, abyście mieli tę świadomość, że nawet, jak uda się wam opanować w fajny sposób tego typu rytm - nie spodziewajcie się, że wasi koledzy grający na gitarach, keyboardach i basach będą potrafi li do tego cokolwiek podegrać. Najczęściej zrobią duże oczy, które będą wyrazem kompletnego braku zrozumienia, o co chodzi (a co za tym idzie, braku możliwości poprawnego zagrania tych podziałów z wami). W większości przypadków zostaniecie z tymi podziałami zupełnie sami. Pewnym rozwiązaniem może być próba zaprogramowania jakiegoś basu czy klawiszy (podkładu) w seqwencerze (aby pograć to z jakąś harmonią itp.) Dlatego podkreślam, że fajnie jest, jak bębniarz umie grać na klawiszach - może tworzyć sobie sam podkłady i nie jest zależny od innych muzyków (melodyków).
Pozostaje zatem pytanie, czy w ogóle warto ćwiczyć takie rytmy? Moja odpowiedź: warto, dla ogólnego rozwoju. Ćwicząc je, otwieramy kolejne drzwiczki i stajemy się bardziej swobodni w graniu na bębnach. Nie zaskoczą nas trudne sytuacje muzyczne, a gdyby przyszło nam się kiedyś z czymś takim zmierzyć, to szybciej przebiegnie nauka (np. nowego trudnego programu).
Kolejnym tematem, który chciałbym poruszyć jest różnica pomiędzy tzw. "prostym graniem" (opartym o szesnastki) a tzw. "shuffle". Oto prosty szesnastkowy beat.
Jeżeli natomiast zagramy ten rytm w sposób shuffle, otrzymamy coś takiego:
Czujecie różnicę? Na płycie DVD tłumaczę to również w sposób łopatologiczny - proste szesnastki, które gramy na hi hacie (podczas grania groove?u) przechodzą w tzw. "koniki" . Sposób grania stopy i werbla też się trochę zmienia (jeżeli chcemy grać shuffle). Myślenie shuffle wywodzi się trochę z jazzowego swingu.
Styl shuffle można scharakteryzować jako rockowy lub hip hopowy groove, zagrany ze swingowym charakterem. Popatrzcie - taka może być praca w shuffle np. na ride.
Często używamy takiego rodzaju uderzeń na ride, kiedy gramy rytmy ze stylistyki blues?a - (w bluesie jest wiele groovów z rodziny shuffle). Zapis nutowy tej linii - czyli ósemki z kropką i szesnastki - przydają się zwłaszcza w groovach, które bardziej nadają się do grania w wolnych tempach. Z kolei zapis (triolowy) pasuje do szybszych rytmów.
Oto groove o charakterystyce shuffle, który wyśmienicie nadaje się do bluesowych utworów w średnich tempach.
Polecam przesłuchanie utworu pt. "Blue Miles" z płyty Chick Corea Electric Band II "Paint the World" - Gary Novak gra tam tego typu groove.
Grając shuffle, nie musimy cały czas wystukiwać bardzo gęstych struktur rytmicznych na hi hacie. Ważniejsze jest po prostu myślenie w shuffle.
W tym rytmie na hi hacie gram częściowo prosto a częściowo (cyklicznie) w shuffle. Ważny jest tu też sposób akcentowania na "i". Tego typu rytmy były bardzo popularne w stylistyce disco w latach siedemdziesiątych (nie mylić z polskim pszenno-buraczanym disco polo).
W trakcie grania shuffle, zarówno bębniarz, jak i basista muszą razem myśleć w tej stylistyce, bo jeżeli jeden z nich gra w shuffle, a drugi prosto - robi się bałagan.
W szkole DVD zaprezentowałem szereg groovów z tej rodziny rytmicznej. Jeden z nich to słynny rytm z utworu Rosanna grupy TOTO.
Rytm ten był wielokrotnie omawiany na łamach różnych pism dla perkusistów. Zainteresowani mogą posłuchać na YouTube, jak go gra sam mistrz Porcaro. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na dwa błędy, które ludzie często z uporem maniaka powtarzają. Pierwszy to za głośne ghost - nuty, które psują dynamikę i rozwalają proporcje. Drugi błąd, to naparzanie z całej siły w hi hat lub też dziubanie w hi hat (tzw. dzięcioł) - występuje on w okolicznościach, kiedy perkusista boi się od czasu do czasu poluźnić nogą pedał od hi hatu w trakcie grania, aby nadać jego brzmieniu większy sustain. Na YouTubie można spotkać wielu takich "naśladowców" Jeffa. Rytm ten w takim wykonaniu brzmi nieznośnie.
Wersja cięższa omawianego rytmu (wolniejsze tempo, bardziej rozwarty hi hat).
Warto tu udać się do źródeł i posłuchać, jak grał go John Bonham.
Kolejny groove z rodziny shuffle (ostatni w tej lekcji) można zakwalifikować do stylistyki RnB czy black music.
Na szkole video gram go na werblu picolo. Hi hat jest na "i" oraz myślenie oczywiście w shuffle.
Na koniec powiem, że warto się bawić grając te groovy, bo jeżeli "jest radość" to automatycznie groovy lepiej groovią. Jeżeli grasz smutny, z miną posępną jak kwit na węgiel, nie spodziewaj się, że rytmy będą się super kołysać.
T. Łosowski
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…