Poszukiwanie pulsu z T. Łosowskim, cz.9 Na obcasach
T. Łosowski
Dodano: 02.09.2013
Głównymi bohaterkami tego odcinka Poszukiwania pulsu są kobiety za bębnami.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
W naszych stronach coraz częściej spotyka się dziewczyny grające na bębnach. Na zachodzie ten stan rzeczy istnieje już od dawna. Grające perkusistki zdobywają tam wielkie uznanie, grają koncerty, nagrywają sesje. Nie wiem, dlaczego u nas przyjęło się takie stwierdzenie, że perkusja to typowo męski instrument. Na szczęście w obecnych czasach - nawet w Polsce - widok dziewczyn w klasie perkusji np. na warsztatach to już norma.
Moją prezentację zacznę od Terri Lyne Carrington. Jest ona jedną z najwybitniejszych światowych perkusistek. Lista nazwisk gwiazd, z którymi współpracowała, jest powalająca: Herbie Hancock, Wayne Shorter, Al Jarreau, Stan Getz, David Sanborn, Joe Sample, Cassandra Wilson, Terry Clark, Dianne Reeves, Quince Jones…
Studiowała w Berklee College of Music. Po ukończeniu studiów w ramach stypendium, za namową swego mentora, Jacka DeJohnette, Terri Lyne przeniosła się do Nowego Jorku. Była to dobra decyzja - weszła tam od razu w rynek muzyczny i stała się jedną z najbardziej rozchwytywanych perkusistek. Od tego czasu jej kariera potoczyła się w zawrotnym tempie.
Pamiętam, kiedy przyjechała do Polski z elektrycznym projektem Herbie Hancocka, promującym płytę "Dis is Da Drum". Terri wybijała na tym koncercie po mistrzowsku świetne groovy. Pamiętam też, że przed jej bębnami było takie ciekawe urządzenie - metronom graficzny (w postaci przesuwającego się leadowego paska w prawo i w lewo).
Pierwszy przykład z tego koncertu to wielki hit Herbie Hancocka pt. "Cantaloupe Island". Jest to świetny groove do przepracowania. Tego typu rytmy są wykorzystywane w wielu utworach z pogranicza hip-hopu.
Kolejny super groove, który zagrała Terri, pochodzi z płyty Herbie Hancocka pt. "Did is Da Drum". Utwór nosi tytuł "Call it 95". Klimat tego rytmu to taki hip-hop - shuffle. Świetny element rytmiczny, to użyty w tym groovie werbel piccolo. Zwróćcie uwagę, że rytm jest bardzo uporządkowany. Nie ma tu przypadkowych uderzeń. Nawet hi-hat otwiera się cyklicznie - zawsze w tym samym miejscu. Ćwicząc pamiętajcie o "shufflowym feelingu". Trzeba podkreślić ten rodzaj pulsacji na hi-hacie, stopie itd.
Następny rytm pochodzi również z tej płyty. Tytuł utworu jest dość egzotyczny - "Mojuba". Jest to kawałek, w którym ważną rolę pełni hip-hopowo-funkujący groove. Ciekawy charakter nadaje utworowi synkopująca stopa.
W utworze "Bo Ba Be Da" również mamy rytm z rodziny hip-hopowej. Tempo jest trochę wolniejsze. Warto tego typu groovy grać dość długo - aby się fajnie kołysały. I jeszcze jedna uwaga - myślcie o dyscyplinie. Chodzi o to, żeby grając ten rytm nie robić co dwa takty przejść.
Kolejny przykład pochodzi z koncertu, na którym Terri grała w sekcji dla jazzowej wokalistki Dianne Reeves. Tytuł utworu to "Love for Sale". Utwór ten ma charakter swingowy. Wstęp to krótkie solowe wstawki Terri, poprzedzielane czterema akcentami, które grają jako ostinato pozostali muzycy. Wybrałem ten motyw, bo jest to idealna sytuacja do poćwiczenia tzw. wymian jazzowych. Terri grała solo miotłami i jeszcze na dodatek w pulsacji swingowej. Nie jest to łatwa sztuka. Przedstawiam w nagraniach dwa warianty, które nagrałem dla was na szybko.
Teraz kolejna wielka perkusistka - Cindy Blackman. W zasadzie trzeba by było napisać Cindy Blackman - Santana, ponieważ od kilku lat Cindy jest żoną tego znanego gitarzysty. Cindy rozwijając swój wielki talent była pod silnym wpływem Tony Williamsa. Przez jakiś czas (tak samo, jak Teeri Lyne Carrington) otarła się o słynny Berklee College of Music. Potem (tak, jak wielu znanych muzyków) przeniosła się do Nowego Yorku, gdzie najprędzej można znaleźć robotę w zawodzie muzyka. Od tej pory Cindy zaczęła wspinać się szybko po szczeblach kariery i grać z wieloma wybitnymi artystami (oscylującymi wokół jazzu).
Pierwszy przykład pochodzi z koncertu Carlosa Santany z festiwalu Montreux z 2011 roku. Cindy gra spokojny rodzaj samby. Tempo jest dość wolne. Bardzo fajną "napędzającą" rolę odgrywa tutaj cyklicznie otwierany hi-hat. Mamy też podwójne uderzenia w boczny kocioł - powtarzające się tak samo (na czwartą ćwierćnutę taktu). Na werblu gramy z rimem.
Przykład jest dość ciekawy, a jednocześnie niezbyt skomplikowany do nauki. Podstawowa zasada - ćwicząc trzeba dążyć do tego, aby rytm przyjemnie "płynął". Na późniejszym etapie warto również pograć go z ridem (zamiast hi-hatu).
Następny przykład to bardzo fajny groove, również w wykonaniu Cindy. Nie jest łatwo porządnie go zagrać. Mamy tu sporo uderzeń na stopie. Werbel również ma taki moment, kiedy uderza dwa razy (dwie szesnastki). Hi-hat jest tu półotwarty. Trzeba dość dużo precyzji, aby grać to porządnie. Jak zwykle - na początku polecam ćwiczenie w wolniejszym tempie.
Teraz czas na wielki przebój Lenny’ego Kravitza (z którym Cindy również grała). Utwór nosi tytuł "It Ain’t Over ‚til It’s Over". Jest tam fajny, dość wolny groove z synkopującą stopą. Mamy tu tzw. gęsty hi-hat (grany jedną ręką). Polecam tutaj metodę pracy, którą na własny użytek nazywam "pracą w podzespołach". Możemy np. poćwiczyć moment, gdzie stopa gra synkopy z samym hi-hatem. Na późniejszym etapie dodamy werbel, itp.
Kolejna wielka dama za perkusją to Sheila E.
Tajemnicze "E" to pierwsza litera jej nazwiska - Escovedo. Jest córką perkusisty Pete’a Escovedo i jedną z najbardziej znanych amerykańskich perkusistek. Niesamowite jest to, że perkusja to jedna z wielu jej działalności i talentów. Sheila E. jest również skrzypaczką, wokalistką i aktorką. Osobiście pierwszy raz usłyszałem ją na płytach Prince’a.
Żeby było śmieszniej, we wczesnej młodości wcale nie wiązała swojej przyszłości z graniem na bębnach. Ponoć, gdy miała 15 lat, jej ojciec z powodu choroby musiał przerwać trasę ze swoim bandem. Sheila nigdy nie grała na perkusji, ale znała piosenki ojca, więc postanowiła go zastąpić. Musiała zrobić to bardzo zawodowo, bo potem jej kariera jako perkusistki zaowocowała współpracą z wieloma znanymi amerykańskimi artystami (Lionel Richie, Marvin Gaye, Herbie Hancock, Diana Ross, Steve Wonder, Whitney Houston, Babyface, Mariah Carey, Celine Dion czy też wspomniany przeze mnie wyżej Prince...).
Pierwszy groove pochodzi z festiwalu Modern Drummer z 2005 roku. Sheila miała tam swój recital, podczas którego zaśpiewała fragment swojego utworu "Glamorous life".
Było to bardzo interesujące, bo jedynym podkładem do jej wokalu był groove, który grała jednocześnie na bębnach. Grany przez nią rytm, to podstawowy groove: stopa na raz i trzy, a werbel na dwa i cztery - z tą różnicą, że Sheila wyrzuciła drugą stopę (na trzy). Jest to dowód na to, że czasami lepiej coś odjąć niż w kółko dodawać (aby zapełniać uderzeniami każdą wolną przestrzeń).
Kolejny rytm pochodzi z tego samego pokazu. Jest to taka hip-hopowa "wariacja" rytmiczna - tzn. nie jest to jednotaktowy zapętlony schemat, tylko bardziej dowolna forma (stopa ma tu więcej swobody - ale gra "na temat" i jest pod stałą kontrolą). Czasami sugeruję, że na pewnym etapie warto trochę pograć tzw. łączone rytmy - gdzie przetwarzamy dany rytm (przechodzimy płynnie z jednego w drugi). Z kolei nie polecam tego rodzaju grania na początku nauki - młodzi perkusiści dopiero co poznają, czym jest dyscyplina za instrumentem i ciężko im utrzymać jednotaktowy rytm dłużej niż pół minuty.
Teraz czas na bardzo szybki latynoski rytm - bo Sheila ma latynoską duszę. Tempo jest dość żwawe (oczywiście możemy poćwiczyć na początku bardzo wolno). Mamy tu gęste wartości rytmiczne grane na cowbellu, rim na werblu oraz kociołki, które ubarwiają cały rytm. Hi-hat wybija ćwierćnuty (nogą). Rytm ten możemy później poćwiczyć również z ridem (zamiast na cowbellu).
Kolejna pani, o której chciałbym wspomnieć, to Hilary Jones. Pierwszy raz zobaczyłem ją na którymś z festiwali Modern Drummer. Od razu zwróciłem uwagę na jej spokój za bębnami, luz i fajny time. Zaczęła profesjonalnie grać na perkusji w wieku 16 lat. Po ukończeniu Baltimore School for the Arts wstąpiła do... armii, gdzie grała w muzycznej szkole sił zbrojnych. Jakiś czas później Hilary przeniosła się do San Francisco i tam przyłączyła się do girl-bandu "Girlfriend", utworzonego przez uznanego producenta, Naradę Michaela Waldena. Wkrótce potem Hilary pracowała dla wielu artystów takich, jak Maria Muldaur, The Mamas & the Papas, Angela Bofill, Clarence Clemmons, Pete Escovedo i Ray Obiedo. Od momentu przeprowadzki do Los Angeles Hilary zaczęła nagrywać sesje i koncertować z takimi artystami, jak: Lee Ritenour, Dave Grusin, Scott Henderson, Tribal Tech, Eric Marienthal, Doc Severinson, Robben Ford czy brazylijski gitarowy wirtuoz Badi Assad.
Utwór, który prezentuje Hilary nosi tytuł "Groovin" i stylistycznie wpasowuje się w moje ulubione nurty - rodzaj fusion z elementami smooth jazzu. Rytm w tym utworze ma taki rodzaj wyprzedzenia (przedtaktu). Hi-hat otwiera się cyklicznie w tym samym miejscu. Momentami na hi-hacie grane są paradidlowe struktury, a na werblu oprócz nut głównych miejscami pojawiają się ghosty. Cały rytm w dość szybkim tempie bardzo fajnie płynie i robi przyjemne wrażenie.
Ostatnia pani, którą zaprezentuję to Yvette "Babygirl" Preyer. Zobaczyłem ją jakiś czas temu oglądając koncert Michaela McDonalda. Odpadłem... Rzadko się kogoś takiego słyszy - perkusistę, a właściwie perkusistkę, która ma tak osadzony groove (w Stanach mówi się o niej: She has got a killer groove male or female. Aż strach pomyśleć, że ona jest przede wszystkim... wokalistką !) Utwór, w którym gra Yvette to kompozycja Michaela McDonalda o tytule "I Keep Forgettin". Mamy tu gęsty hi-hat grany jedną ręką. Stopa z werblem momentami jest w tym samym punkcie (zdwojona), co podkreśla moc i kołysanie w groovie.
Ta ponoć bardzo skromna kobieta zawstydza time’owo wielu drummerów.
Zachęcam siebie i was, aby rozwijać się w tę stronę - tzn. w stronę "osadzenia" i "time’u".
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…