O co chodzi Tamie z tym Superstar?
Logiczne, że skoro Tama bombarduje nas na swoje urodziny takim błękitnym… morskim (?) zestawem Superstar tzn. że ma to jakieś historyczne tło. Tylko jakie?
Poniżej dowiemy się:
- Dlaczego Tama uparła się na nazywanie wszystkiego „star”?
- Kim był Dr Yasuda?
- Co mają wspólnego gitary (!) Tama z bębnami?
- Dlaczego Superstar z 2024 ma taki właśnie kolor?
- Czy Superstar przypadł go gustu Neilowi Peartowi?
- Co sprowokował Lars?
Tama Superstar 2024, jubileuszowy zestaw z okazji 50 urodzin marki Tama.
Skąd te wszystkie „gwiezdne” nazwy?
Tama od zawsze bazowała na swoich „gwiezdnych” opisach kolejnych serii. Skąd to się wzięło? Trzeba sięgnąć pamięcią do czasów zanim w 1974 roku powstała marka perkusyjna Tama.
Nazwę Tama Seisakusho nosiła najpierw fabryka, w której od 1962 roku produkowano instrumenty. Był to ukłon dla niesamowicie ważnej postaci w historii, jaką była pani Tama Hoshino, żona pierwszego prezesa firmy, jeszcze z czasów przedwojennych. Pani Tama ogarniała wszystkie tematy księgowe i niczym niesamowicie sprawna szyja, kierowała umiejętnie biznesową „głową”. Imię pani Hoshino było początkowo nazwą fabryki, a nie marki bębnów. Te najpierw nosiły nazwę STAR – po prostu. Istniały krótko, bo w latach 1965-1973. Ale dlaczego? Co się stało?
Bębny Star z katalogu z 1972 roku, dwa lata przed transformacją i powstaniem marki TAMA.
W efekcie „odłączenia dolara od złota” w 1971 roku przez amerykańskiego prezydenta Nixona, cała struktura handlu międzynarodowego firmy posypała się w drobny mak. Japończycy byli mocno zależni od sytuacji w USA, a ekipa Hoshino zdążyła powiązać się z tamtejszym rynkiem. Wszystko trzeba było ekonomicznie przewartościować, ale też dostosować do rozwijającego się wówczas na niewyobrażalną skalę rocka i hard rocka, wliczając w to pirotechniczną nowość w jazzie jaką była odmiana fusion. W roku 1974 Tama Seisakusho zmieniła nazwę na Hoshino Gakki Seizo. Postanowiono też stworzyć nową markę perkusji, więc… wykorzystano bardzo wygodną i prostą nazwę Tama. Jednak nazwa Star wciąż pozostawała gdzieś tam z tyłu głowy i wciąż przewija się w nazwach kolejnych modeli.
Pierwszy katalog Tama, jeszcze bez Superstar. Firma tytułuje się „nową jakością światowej perkusji”.
Dr Yasuda i powstanie Superstar
Firma DW ma swojego wizjonera w osobie Johna Good. Tama w 1974 zatrudniła Naohiro Yasudę, specjalistę ds. maszyn, który wszedł do firmy – jak to się mówi – razem z futryną. Szybko przejął wiodącą rolę w rozwoju i wprowadził wiele modernizacji oraz usprawnień. Jego działania doprowadziły do powstania pierwszej flagowej serii Tama o nazwie SUPERSTAR, ale zanim do tego doszło odnotujmy, że w pierwszych katalogach mieliśmy serie Imperialstar czy niższy Royalstar, ale czy takie bębny mogły wytrzymać kanonadę np. Billy’ego Cobhama, który pojawił się w Tamie rok po premierze Superstar?
Tama Superstar z 1976 roku. Bębny już wtedy wyglądały obiecująco.
Seria zadebiutowała po cichu w 1976 i żyła sobie własnym życiem aż do 1980. W katalogach nie była specjalnie eksponowana i rozwijana. Przyczyną takiego stanu był fakt, że kilka rzeczy trzeba było regularnie usprawniać i poprawiać np. uchwyty, lakierowanie czy też selekcję korpusów. Tu pojawił się odwieczny problem z drewnem i całą biznesową otoczką wokół. Japoński jen nie do końca „lubił się” z klonem, zdecydowano się więc na bardzo obiecujący materiał, jakim jest brzoza. Ta znów wymagała nie tylko dostosowania hardware bębnów do właściwości twardszego drewna, ale też samego procesu składania korpusów. W kwestii lakieru wykorzystano doświadczenie pracowników zajmujących się malowaniem gitar akustycznych marki… Tama, istniejącej w latach 1971-1980. Postawiono sobie za punkt honoru - co w tamtych rejonach jest piekielnie poważne - że bębny muszą mieć jak najmniejsze obciążenie, stąd powstał system zawieszenia Omni-Sphere, który może teraz, z racji swej oczywistości, już nie budzi takich zachwytów, ale wtedy był ważnym argumentem.
Ostatecznie w 1980 roku ekipa Hoshino stanęła przed bębnami i stwierdzała, że Superstar można wreszcie uznać za serię reprezentacyjną i eksportową, z którą można sporo zwojować w głośnej muzyce.
No i kogo by tu wypuścić z tym Superstar?
W firmie byli już na dobre Billy Cobham i Simon Phillips, swoją przygodę rozpoczynał też Stewart Copeland, jednak na pierwszego wielkiego ambasadora Superstar wybrano Lenny’ego White’a, co okazało się strzałem w dychę! Zdjęcie Lenny’ego w kapeluszu z zestawem Aqua Marine rozbudzało mocno wyobraźnie wszystkich perkusistów, którzy mogli się wtedy „karmić” jedynie takimi okazjonalnymi obrazkami bębnów.
Mamy więc odpowiedź, dlaczego w 2024 roku Tama zdecydowała się na właśnie taki kolor jubileuszowej repliki Superstar!
Z lewej okładka katalogu z 1980 roku, a z prawej słynna broszura reklamowa z Lennym Whitem i TYM zestawem Superstar.
Następnym celnym strzałem było spotkanie z kanadyjskim perkusistą zespołu Rush. Neil Peart ocierał się o Tamę już od jakiegoś czasu, ale nowy zestaw Superstar zachwycił go w zupełności i stał się mocnym punktem promocyjnym Tamy. Neil kojarzony jest zawsze z wielkimi, niesamowicie interesującymi i efektownymi perkusjami, dlatego maszyna napędzała się sama. Jeżeli chcemy posłuchać brzmienia zestawu Tama Superstar, na którym grał Neil, wystarczy, że włączymy płytę Rush „Grace Under Pressure”.
W efekcie?
Tama dostała mocny zastrzyk finansowy, bo sprzedaż znacząco wystrzeliła. Zyski nie zostały przejedzone i pojawiły się kolejne pomysły na serie bębnów i modele hardware, które trzeba przyznać w większości były trafione, a na pewno trafione w swoim czasie (może nie bardzo z elektroniką Techstar z 1984 roku, ale to temat na inną historię). Do tego sprawnie „łowieni” artyści, wśród których wielką rolę odegrał niedoszły duński tenisista, a obecnie perkusista zespołu, który zrewolucjonizował ostre granie. Chodzi o Larsa Ulricha z Metalliki, bo to głównie z jego powodu Hoshino zdecydowało się na rozwinięcie działu Kontaktu z Artystami (potoczny AR od Artist Relations) i stworzenie amerykańskiego przedstawicielstwa, co w czasach „przedkomórkowo-internetowych” stało się kluczowe.
P.S. A tak na marginesie. Zastanawialiście się, dlaczego Lars, operujący w koncepcjach artystycznych kolejnych płyt i tras, mający niemal nieograniczony dostęp do najlepszych grafików, niezmiennie i konsekwentnie przez lata ma na frontowych naciągach jedynie logo Tama?
Przygotowali: Artur Baran i Staszek Piotrowski
Zdjęcia: Tama
Źródło: “A History of Tama” (Shimada & Komiya – Hoshino Gakki Co. Ltd.)
Redakcja Perkusisty dzięki Meinl Distribution miała możliwość kilka lat temu zwiedzać wszystkie fabryki Tama.