O co chodzi Tamie z tym Superstar?

Dodano: 24.04.2024
Autor: Artur Baran i Staszek Piotrowski

Logiczne, że skoro Tama bombarduje nas na swoje urodziny takim błękitnym… morskim (?) zestawem Superstar tzn. że ma to jakieś historyczne tło. Tylko jakie?

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.

Poniżej dowiemy się:

  • Dlaczego Tama uparła się na nazywanie wszystkiego „star”?
  • Kim był Dr Yasuda?
  • Co mają wspólnego gitary (!) Tama z bębnami?
  • Dlaczego Superstar z 2024 ma taki właśnie kolor?
  • Czy Superstar przypadł go gustu Neilowi Peartowi?
  • Co sprowokował Lars?

Tama Superstar 2024, jubileuszowy zestaw z okazji 50 urodzin marki Tama.

Skąd te wszystkie „gwiezdne” nazwy?

Tama od zawsze bazowała na swoich „gwiezdnych” opisach kolejnych serii. Skąd to się wzięło? Trzeba sięgnąć pamięcią do czasów zanim w 1974 roku powstała marka perkusyjna Tama.

Nazwę Tama Seisakusho nosiła najpierw fabryka, w której od 1962 roku produkowano instrumenty. Był to ukłon dla niesamowicie ważnej postaci w historii, jaką była pani Tama Hoshino, żona pierwszego prezesa firmy, jeszcze z czasów przedwojennych. Pani Tama ogarniała wszystkie tematy księgowe i niczym niesamowicie sprawna szyja, kierowała umiejętnie biznesową „głową”. Imię pani Hoshino było początkowo nazwą fabryki, a nie marki bębnów. Te najpierw nosiły nazwę STAR – po prostu. Istniały krótko, bo w latach 1965-1973. Ale dlaczego? Co się stało?

Bębny Star z katalogu z 1972 roku, dwa lata przed transformacją i powstaniem marki TAMA.

W efekcie „odłączenia dolara od złota” w 1971 roku przez amerykańskiego prezydenta Nixona, cała struktura handlu międzynarodowego firmy posypała się w drobny mak. Japończycy byli mocno zależni od sytuacji w USA, a ekipa Hoshino zdążyła powiązać się z tamtejszym rynkiem. Wszystko trzeba było ekonomicznie przewartościować, ale też dostosować do rozwijającego się wówczas na niewyobrażalną skalę rocka i hard rocka, wliczając w to pirotechniczną nowość w jazzie jaką była odmiana fusion. W roku 1974 Tama Seisakusho zmieniła nazwę na Hoshino Gakki Seizo. Postanowiono też stworzyć nową markę perkusji, więc… wykorzystano bardzo wygodną i prostą nazwę Tama. Jednak nazwa Star wciąż pozostawała gdzieś tam z tyłu głowy i wciąż przewija się w nazwach kolejnych modeli.

Pierwszy katalog Tama, jeszcze bez Superstar. Firma tytułuje się „nową jakością światowej perkusji”.

Dr Yasuda i powstanie Superstar

Firma DW ma swojego wizjonera w osobie Johna Good. Tama w 1974 zatrudniła Naohiro Yasudę, specjalistę ds. maszyn, który wszedł do firmy – jak to się mówi – razem z futryną. Szybko przejął wiodącą rolę w rozwoju i wprowadził wiele modernizacji oraz usprawnień. Jego działania doprowadziły do powstania pierwszej flagowej serii Tama o nazwie SUPERSTAR, ale zanim do tego doszło odnotujmy, że w pierwszych katalogach mieliśmy serie Imperialstar czy niższy Royalstar, ale czy takie bębny mogły wytrzymać kanonadę np. Billy’ego Cobhama, który pojawił się w Tamie rok po premierze Superstar?

Tama Superstar z 1976 roku. Bębny już wtedy wyglądały obiecująco.

Seria zadebiutowała po cichu w 1976 i żyła sobie własnym życiem aż do 1980. W katalogach nie była specjalnie eksponowana i rozwijana. Przyczyną takiego stanu był fakt, że kilka rzeczy trzeba było regularnie usprawniać i poprawiać np. uchwyty, lakierowanie czy też selekcję korpusów. Tu pojawił się odwieczny problem z drewnem i całą biznesową otoczką wokół. Japoński jen nie do końca „lubił się” z klonem, zdecydowano się więc na bardzo obiecujący materiał, jakim jest brzoza. Ta znów wymagała nie tylko dostosowania hardware bębnów do właściwości twardszego drewna, ale też samego procesu składania korpusów. W kwestii lakieru wykorzystano doświadczenie pracowników zajmujących się malowaniem gitar akustycznych marki… Tama, istniejącej w latach 1971-1980. Postawiono sobie za punkt honoru - co w tamtych rejonach jest piekielnie poważne - że bębny muszą mieć jak najmniejsze obciążenie, stąd powstał system zawieszenia Omni-Sphere, który może teraz, z racji swej oczywistości, już nie budzi takich zachwytów, ale wtedy był ważnym argumentem.

Ostatecznie w 1980 roku ekipa Hoshino stanęła przed bębnami i stwierdzała, że Superstar można wreszcie uznać za serię reprezentacyjną i eksportową, z którą można sporo zwojować w głośnej muzyce.

No i kogo by tu wypuścić z tym Superstar?

W firmie byli już na dobre Billy Cobham i Simon Phillips, swoją przygodę rozpoczynał też Stewart Copeland, jednak na pierwszego wielkiego ambasadora Superstar wybrano Lenny’ego White’a, co okazało się strzałem w dychę! Zdjęcie Lenny’ego w kapeluszu z zestawem Aqua Marine rozbudzało mocno wyobraźnie wszystkich perkusistów, którzy mogli się wtedy „karmić” jedynie takimi okazjonalnymi obrazkami bębnów.

Mamy więc odpowiedź, dlaczego w 2024 roku Tama zdecydowała się na właśnie taki kolor jubileuszowej repliki Superstar!

Z lewej okładka katalogu z 1980 roku, a z prawej słynna broszura reklamowa z Lennym Whitem i TYM zestawem Superstar.

Następnym celnym strzałem było spotkanie z kanadyjskim perkusistą zespołu Rush. Neil Peart ocierał się o Tamę już od jakiegoś czasu, ale nowy zestaw Superstar zachwycił go w zupełności i stał się mocnym punktem promocyjnym Tamy. Neil kojarzony jest zawsze z wielkimi, niesamowicie interesującymi i efektownymi perkusjami, dlatego maszyna napędzała się sama. Jeżeli chcemy posłuchać brzmienia zestawu Tama Superstar, na którym grał Neil, wystarczy, że włączymy płytę Rush „Grace Under Pressure”.

Strony z katalogu Tama z 1983 roku. 

W efekcie?

Tama dostała mocny zastrzyk finansowy, bo sprzedaż znacząco wystrzeliła. Zyski nie zostały przejedzone i pojawiły się kolejne pomysły na serie bębnów i modele hardware, które trzeba przyznać w większości były trafione, a na pewno trafione w swoim czasie (może nie bardzo z elektroniką Techstar z 1984 roku, ale to temat na inną historię). Do tego sprawnie „łowieni” artyści, wśród których wielką rolę odegrał niedoszły duński tenisista, a obecnie perkusista zespołu, który zrewolucjonizował ostre granie. Chodzi o Larsa Ulricha z Metalliki, bo to głównie z jego powodu Hoshino zdecydowało się na rozwinięcie działu Kontaktu z Artystami (potoczny AR od Artist Relations) i stworzenie amerykańskiego przedstawicielstwa, co w czasach „przedkomórkowo-internetowych” stało się kluczowe.

P.S. A tak na marginesie. Zastanawialiście się, dlaczego Lars, operujący w koncepcjach artystycznych kolejnych płyt i tras, mający niemal nieograniczony dostęp do najlepszych grafików, niezmiennie i konsekwentnie przez lata ma na frontowych naciągach jedynie logo Tama?

Przygotowali: Artur Baran i Staszek Piotrowski
Zdjęcia: Tama
Źródło: “A History of Tama” (Shimada & Komiya – Hoshino Gakki Co. Ltd.)

Redakcja Perkusisty dzięki Meinl Distribution miała możliwość kilka lat temu zwiedzać wszystkie fabryki Tama. 

QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…
Dalej !
Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.