Luxtorpeda - Anno Domini MMXX
Muzyka pełna ikry, siły, melodii i treści. Recenzujemy nowy album Luxtorpedy.
Napęd: Tomasz “Krzyżyk” Krzyżaniak
Typ silnika: heavy metal, heavy rock, rap metal, metal alternatywny
Trasa: Co bardziej zaznajomieni w ostrych dźwiękach polskiej sceny muzycznej, widząc nazwę zespołu mają w głowie pewien konkretny styl ciężkiego grania. Oryginalny, wypracowany sumiennie na przestrzeni lat solidnymi wydawnictwami i koncertami, oparty na kilku mocnych filarach, które jednocześnie dają możliwość sporego urozmaicenia. Nie inaczej jest na tej płycie. Szerokie bicia w gitarę z „hymnowym” chórkiem jak np. w „Bonędza City”, ale też „List” z riffem, który pewnie chętnie podwędziłby Hetfield z Metalliki. Frazowanie wokali Licy (swoją drogą to od zawsze jeden z najlepszych wokali czysto metalowych w Polsce) i charyzmatyczny głos Hansa fajnie wyeksponowany w miksie na pierwszym planie. Siły przekazu melorecytacji mogłoby się uczyć od niego wielu popularnych polskich raperów. Ogólnie brzmienie całości może się podobać z rozsądnie zbalansowanym dla słuchacza stosunkiem mięsistości i hardości do czytelności.
Za bębnami oczywiście Krzyżyk, więc mamy świetny materiał do analizy, chociaż perkusista nie należy do tych co siedzą godzinami w salce i katują kolejne zagrywki. I to jest w Krzyżyku najbardziej drażniące (pozdrowienia dla Tomka!), bo mamy tu rewelacyjne, organiczne partie bębnów charakteryzujące się wielkim wyczuciem, oparte na komunikacji z zespołem, mimo że wiele ścieżek zagranych było w studio spontanicznie, często w pierwszym ujęciu na bazie pomysłu, a nie partiach rozpisanych od A do Z. Nie ma co w tej kwestii wyróżniać poszczególnych tytułów, ponieważ każda piosenka jest przytulona do perkusji, tak jakby wszyscy muzycy objęli ramionami rytmiczny fundament stworzony przez Krzyżyka.
Wrażenia z jazdy: Muzyka pełna ikry, siły, melodii i treści. Celowo nie używam tu słowa „agresja”, które nie pasuje do nawet najbardziej buntowniczych momentów płyty, ponieważ nie czuć w tym w ogóle wrogości. Coraz rzadziej spotyka się zespoły, gdzie w muzyce czuć tak mocną więź między muzykami przy jednoczesnej szczerej chęci dzielenia się dźwiękami i energią. Tak, brzmi to może górnolotnie, ale po prostu ciężko doszukać się w tym materiale jakiegoś typowego dla obecnych czasów zimnego wyrachowania i kalkulowania. Ta płyta przekonuje swoją zawartością.
Odcinki specjalne: Świetne wejście do „Progres Nie Problem” oraz ogólna dynamika i „tłustość” gry w całym utworze. Przyjemnie poprowadzony trójkowy „Hołd”.