Janusz Jastrzębowski (Closterkeller)

Dodano: 22.08.2009
Autor: Marcin Kamiński

Perkusista zespołu Closterkeller opowiada nam o swoich początkach z bębnami i nagrywaniu nowej płyty.

Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.

Specjalnie dla czytelników serwisu magazynperkusista.pl zadajemy kilka pytań Januszowi Jastrzębowskiemu, perkusiście Closterkeller. Perkusista zespołu Closterkeller opowiada nam o swoich początkach z bębnami i nagrywaniu nowej płyty. Magazyn

Perkusista: Zacznijmy od początku Twojej przygody z perkusją. Dlaczego wybrałeś właśnie ten instrument? Janusz

Jastrzębowski: Z tym wyborem to jest tak, że to chyba bębny mnie wybrały... Jeszcze w szkole podstawowej sam nie wiem czemu :) zacząłem sobie postukiwać kredkami i ołówkowymi na krześle. Sprawiało mi to wielką frajdę. Pamiętam, że udało mi się pożyczyć stopę Polmuza (przypominam, że to była ruga połowa lat 80-tych więc taka stopa była rarytasem) i za bęben basowy robił futerał od akordeonu, na którym w swych młodzieńczych latach próbował sił mój tata, werblem była plastikowa miska, a hi-hatem lampka z mojego biurka... To były czasy, człowiek cieszył się ze wszystkiego bo nic nie było. Czas płynął, a ja w pewnym momencie stwierdziłem, że chcę grać na bębnach... W międzyczasie miałem też przygodę ze szkołą muzyczną w klasie perkusji, ale zacząłem dosyć późno i z czasem dałem sobie spokój (gdzieś pewnie leży jakieś świadectwo), choć nie powiem, parę rzeczy mi się przydało i dziś wiem, że były potrzebne.

Jaka była Twoja pierwsza perkusja, a jakiego sprzętu używasz dzisiaj?

A jak myślisz? Jasne, że Polmuz, nie mogło być inaczej, w takim dziwnym kolorze, którego za bardzo nie pamiętam. Wpadłem na  genialny pomysł zmiany koloru, kupiłem jakiś bezbarwny lakier i do niego dolałem atramentu?Jak teraz sobie to przypomnę to śmiać mi się chce, bo schło to bardzo długo, a efekt nie do końca był taki jak trzeba. Polmuzy miałem dwa, potem przyszła kolej na Amati no i wreszcie Tama. To był przełom - Tama Rockstar, nówka sztuka (konfiguracja 22x16, tomy 12",13",16" stalowy werbel 14"x6,1/2"). Dodatkowo kupiłem sobie Iron Cobrę twina, wtedy Cobra dopiero wchodziła na rynek i była to mega nowość i wypas na maxa. Te graty działają do dziś, a minęło już sporo czasu, stara Cobra odpoczywa, a na jej miejscu jest nowa.
Na Rockstarze grałem bardzo długo, sprawdzał się wszędzie, w studiu i na koncertach. Dodatkowo swojego czasu dokupiłem sobie werbelek Tamy 14"x3,1/4" Brass Piccolo, na którym gram do dziś. Mogę się już podzielić wiadomością dla mnie bardzo miłą: wsparcie i owocna współpraca z firmą  Interton przyniosła to, że dołączyłem do zacnego grona  artystów Tamy, myślę, że po tylu wspaniałych latach spędzonych z Rockstarem należało mi się takie wyróżnienie w postaci endorsementu :)))). Współpracuję też z Sabianem i Pro-Markiem oraz z sklepem Drum Center.

Aktualne graty to:

BĘBNY

Tama Superstar Custom Hyper-Drive (GP)
22"x18" bass drum
10"x6,5" tom tom
12"x7" tom tom
14"x12" floor tom
16"x14" floor tom
14"x5,5" werbel
14"x3-1/4" - werbel Tama Brass Piccolo

TALERZE
Sabian
13" HHX Groove Hats
17" AAX Stage Crash
18" HHX Stage Crash
22" HH Rock Ride
17" AAXtreme Chinese
12" Stax - pomysł własny

PLUS

Tama Iron Cobra Power Glide Twin Pedal (HP900PTW)
Black Nickel Shell Hardware
Pałki Pro-Mark TX420N
Remo heads - Emperor Clear i C.S. Coated w/black

Od niedawna widniejesz na oficjalnej stronie Tamy jako użytkownik sprzętu tej marki. Jak traktujesz takie wyróżnienie?

Bardzo się z tego cieszę, instrumentów Tamy używam praktycznie od zawsze,  bycie wśród takich perkusistów jak  np. Mike Portnoy, Lars Ulrich czy wielu, wielu innych gigantów to naprawdę dla mnie zaszczyt. Nie będę ukrywał, że kiedyś to było moje marzenie... To dowód na to, że jednak czasami niektóre marzenia się spełniają. Może jest w tym sporo próżności, ale któż nie jest choć trochę próżny? Grono muzyków w którym się znalazłem jest imponujące i jak tu się z tego nie cieszyć...

Jako perkusista nagrywasz płyty już od lat 90. Czy zaobserwowałeś od tego czasu jakieś istotne zmiany na polskim rynku muzycznym?

Bardzo dużo się zmieniło, postęp technologii jest tak potężny. Pamiętam czasy kiedy posiadanie kasety z kolorową wkładką to było coś nieosiągalnego. Teraz jest dostęp do wszystkiego. Internet, którego jestem fanem to źródło informacji, promocji, to niesamowite jak bardzo zrewolucjonizowało to nasze życie. Z drugiej strony to, że jest wszystko, wypacza młodych ludzi, którym czasami brakuje motywacji do osiągania i zdobywania bo wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Za moich czasów, jako że mam metalowe korzenie, bardzo prężnie działało podziemie, teraz chyba już tego nie ma? Cieszę się, że mamy dostęp praktycznie do wszystkiego i warto to docenić i zdać sobie sprawę, że jest łatwiej. Jeśli chodzi o tzw. branżę... no cóż, widać co się dzieje i słychać. W sumie do kogo mieć pretensję, że jest tak jak jest, skoro "społeczeństwo" potrzebuje takich, a nie innych wykonawców to są i robią to na co jest zapotrzebowanie, zwykły biznes. Z drugiej strony wydaje mi się, że kiedyś nawet tzw. muzyka popularna  była dużo lepsza niż to co się teraz słyszy, czasami mi opadają ręce jak słyszę super przeboje i jeśli muzycznie jest powiedzmy O.K. to teksty są już nie do przejścia. Ja nie narzekam, jeśli  ktoś lubi artystę X czy Y  to jego problem.

Do Closterkellera dołączyłeś w lipcu 2006 roku, a więc równo trzy lata temu. Czujesz się już pełnoprawnym członkiem zespołu?

Trzy lata? :) Jak ten czas leci. Pamiętam, że na początku bardzo się spinałem, co chyba jest naturalną rzeczą. W miarę upływu czasu wszystko samo się układało. Teraz jest już jak trzeba, poznaliśmy się nawzajem, wiemy o co komu chodzi, czasami na koncertach pozwalamy sobie na jakieś muzyczne żarty, jest więcej luzu, w końcu to już 3 lata!!! :))))

Opowiedz nam, jak przebiegał proces rejestracji bębnów na płytę Closterkeller - "Aurum".

No cóż, myślę, że wszystko odbyło się bardzo normalnie i bez jakichś niesamowitych eksperymentów. Nagrywaliśmy w Izabelin Studio pod okiem Piotrka Zygo, bardzo doświadczonego realizatora.  Nagrywałem oczywiście jako pierwszy :), jeden  dzień poświęciłem na ustawienie brzmień, a dwa następne na nagranie bębnów. Nagrałem w sumie 13 kawałków, a to dosyć dużo jak na dwa dni. Zawsze nagrywam do pilotów, czyli reszta zespołu gra, a ja się nagrywam, aaa... i był jeszcze wszechobecny klik czyli przyjaciel wszystkich perkusistów :). Naciągi wcześniej "ograłem" na koncercie i do studia były już jak trzeba. Jak widać żadna filozofia, zwykła sesja nagraniowa :)

Na jesieni Closterkeller rozpoczyna trasę koncertową promującą nowy album. Czy przygotowujesz się do niej w jakiś specjalny sposób?
 
Na pewno uważam na siebie bardziej niż zawsze, śmieszne to, ale trzeba unikać sytuacji w których można nabawić się jakiejś kontuzji lub po prostu zachorować. Z racji pory roku grypa, przeziębienie to moment żeby się nabawić, a to potrafi popsuć całą zabawę. Z zespołem oczywiście mocniej próbujemy, ale tu chyba nic nowego nie odkryłem. Inną sprawą jest już sama trasa, z racji mojej profesji muszę być w tzw. formie więc staram się mówiąc krótko dbać o siebie bo zaniedbanie może potem mocno się zemścić.
 
Miałeś okazję razem z zespołem Closterkeller grać na Przystanku Woodstock przed ok. 200.000 widzów. Jakie to uczucie występować przed tak licznym tłumem?
 
Chciałbym móc powiedzieć jak to jest, ale to chyba niemożliwe. Mega przeżycie, jedyne w swoim rodzaju.  Nie ma słów żeby oddać to co się czuje, na pewno każdy z nas odbiera to inaczej. Dodatkowo ten koncert był rejestrowany i jest dostępny na DVD więc obciążenie było duże. Miałem bardzo komfortowe warunki, nowiuśki, wcześniej nie grany set Tama Bubinga przygotowany tylko dla mnie, czego można chcieć więcej, bardzo mile wspominam ten koncert. Zainteresowanych odsyłam do DVD, to naprawdę świetna produkcja, rzekłbym światowa. Bardzo cieszę się, że koncert został zarejestrowany i wydany, bo powiem nieskromnie, że zagraliśmy konkretnie czego potwierdzeniem było miejsce w ścisłej trójce finału plebiscytu Złotego Bączka, wraz  z Lao Che i Clawfinger.

W jaki sposób na co dzień ćwiczysz swoją grę na bębnach, aby utrzymać dobrą formę?

Nie mam żadnych super patentów. W domu to padzik, a czasami nawet zwykle stukanie na czym popadnie. Nie ćwiczę codziennie, mam tyle innych spraw na głowie, że nie zawsze mam czas i ochotę na ćwiczenia. Co innego jak np. jest zwiększona ilość prób, wtedy to mi praktycznie wystarcza.

Jakich rad udzieliłbyś młodym, początkującym perkusistom?

Nie jestem jakimś guru żeby radzić, ale skoro nalegasz... :)) Najważniejsze jest chyba wiedzieć czego się chce i nie zrażać się. Raz jest lepiej, a raz gorzej, to normalne. Lepiej poświęcić czas na podstawowe ćwiczenia niż obstawienie się wypasionym zestawem. Ten czas w przyszłości zaprocentuje, bardzo często widzę wydawało by się dobrych perkusistów, którym brakuje groove?u i feelingu, a to są rzeczy na których  mi najbardziej zależy.

Na koniec kilka słów dla czytelników Magazynu Perkusista...

Należy tylko się cieszyć, że powstało konkretne czasopismo i strona www, dla takich świrów jak MY (perkusiści), serdeczne pozdrowienia dla wszystkich miłośników instrumentów perkusyjnych i do zobaczenia na koncertach :)


Rozmawiał: Marcin Kamiński

QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…
Dalej !
Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.