Adam Kram
Dodano: 16.09.2011
Adam Kram przebył już kawał perkusyjnej drogi ze swoimi bębnami. Kompletna edukacja i ciężka praca, chociażby w telewizyjnym programie "Jaka to melodia?" z pewnością nie stoją w sprzeczności z pasją, jaką szczerze darzy ten niesamowity instrument, a ma potwierdzenie w zespole Chemia. Zobaczcie, co ma do powiedzenia jeden z najczęściej nagrywanych bębniarzy w Polsce?
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Bębniarze mają coś z dziecka?
Chyba tak? Szczególnie, kiedy rozstawiamy bębny na scenie i chcemy ich mieć coraz więcej. Ciągłe kupowanie blach, kolejnych bębnów, ciągle zmiany sprzętu, pałek z takich na takie. To niekończąca się zabawa. Dzieje się tak, bo to jest pasja. Perkusja to pasja.
Lubisz chyba inwestować w swoje zabawki?
Nie ukrywam, że lubię, jednak za każdym razem dostosowuję je do tego, co będę grał i nie we wszystkich projektach wykorzystuję taki zestaw bębnów, jak np. gdy gram z Chemią, bo tam jest tego sporo. To w wyniku potrzeby grania takiej muzyki, nazwijmy to "tomowej", gdzie dużo wykorzystuje się właśnie tomów. W innych projektach np. z Januszem Radkiem na ostatnio nagranej płycie Gdzieś-Po-Między i na koncertach używam dwóch niskich tomów i to mi w zupełności wystarcza.
Ciężko ustalić jednoznacznie poprzez zasoby w sieci, czym zajmujesz się obecnie. Jak więc to wygląda?
Wiadomo, głównie identyfikowany jestem z programem "Jaka to melodia", co po ośmiu latach gry i codziennej emisji jest zrozumiałe. Do tego gram różne projekty autorskie z Robertem Janowskim (Janowski Project, Song.pl). Aktualnie dużo czasu i serca poświęcam zespołowi Chemia, który współtworzę. Pobocznie angażuję się w projekty "sidemańskie" takie, jak orkiestra festiwalowa Opole pod kierownictwem Tomasza Filipczaka. No i oczywiście wcześniej wspomniany Janusz Radek.
Pardon, że ci przerwę. Czy Chemia nie jest także projektem mającym również za zadanie oderwanie etykietki sidemana?
Rzeczywiście tak jest, bo "Melodia" to typowo "sidemańskie" zadanie. Specyfika pracy do tego zmusza. Gramy tam piosenki od salsy po rock, przejście przez niemal wszystkie stylistyki z całego świata. Ja jednak zawsze chciałem być w zespole i patrząc np. na U2, które od zawsze uwielbiam, zazdrościłem im, że potrafi ło się zebrać czterech gości, którzy tworzą wspólnie i grają już ponad 30 lat. Bycie sidemanem jest z pewnością dobre pod kątem rozwoju, ale wiadomo, że tam zawsze jest ktoś, kto narzuca pewne rozwiązania. W zespole Chemia wiem, że o bębnach decyduję sam i koledzy mają do mnie zaufanie. Tak się zresztą dobraliśmy, nie jest to przypadkowe. Kochamy to, co gramy i niezależnie od tego, czy pójdzie za tym jakiś sukces komercyjny zbierzemy się, by razem pograć.
Ok, więc jak dalej z twoją obecną aktywnością?
Janusz Radek i płyta Gdzieś-Po-Między. Wielu muzyków i krytyków uznało, że to jest płyta na bęben i wokal. Cieszę się, że tak jest. Janusz Radek jest kojarzony z piosenką aktorską, ale akurat ta płyta nie ma z tym nic wspólnego. Zmiksował i nagrywał to Andrzej Karp. Założenie jest takie, by właśnie wokal i bęben pełniły taką wiodącą rolę? Generalnie jest nieco inaczej niż to, co teraz się produkuje. Produkcją płyty zajął się Tomek Filipczak, którego bardzo cenię za to, co robi i za to, jakim jest człowiekiem.
Przejdźmy do wątku "Jaka to melodia". Jak wygląda praca nad tym programem?
Wiesz, zastanawiałem się dziś, czy to powiedzieć, ale chyba nie ma co tu czarować tylko powiedzieć wprost, że program jest z playbacku. Przez pierwszy rok graliśmy na żywo, ale to jest telewizja - ważniejsze jest, żeby dobrze wyglądać a nie grać na żywo... Część to widzi, część tego nie widzi. Wydaje mi się, że czytelnicy "Perkusisty" są świadomi tego, że tak jest, dlatego mówię to wprost. Staramy się oczywiście robić tak, by było to jak najbardziej naturalne?
Jak przygotowujesz materiał?
Praca wygląda tak, że co miesiąc od ośmiu lat nagrywam ok. 40 piosenek w studio Sonus. Realizuje je wspomniany Andrzej Karp, który zresztą jest moim ulubionym realizatorem. Nagraliśmy już z Andrzejem razem ponad? 3000 piosenek (!). Powiem tak, rocznie nagrywam ok. 400 tytułów do programu "Jaka to melodia."
Jezu! Jesteś chyba jednym z najczęściej nagrywanych perkusistów w Polsce?!
Wiesz co?? Jeżeli chodzi o pracę w studio to rzeczywiście? jest tego trochę. Ludzie, niestety, wrzucają mnie do takiego worka, że jest tam gdzieś chłopak, który sobie udaje, lepiej lub gorzej, bo czasem nie trafia w playback (śmiech). Przy takiej ilości programów, jaką nagrywamy, owszem zdarza mi się spudłować, jestem tego świadomy, że w 11 godzinie nagrań zdarza mi się pomylić i nie zagram tak, jak wcześniej na nagraniu studyjnym. Praca do programu jest podzielona na sesje. Sesja trwa przez 10 dni w miesiącu, po 12 godzin dziennie od rana do nocy. Nie mam możliwości uczenia się tych piosenek na pamięć, bo gdybym miał to robić to bym zwariował. To jest niemożliwe fizycznie! Nagrywamy w 10 dni 30 programów, a w każdym mniej więcej 8 piosenek. Daje to 230-240 piosenek w 10 dni.
To, co słyszymy w programie to jesteś ty? Żadne drum maszyny, moduły itp?
Tak, to wszystko gram ja, ale... Chciałbym podkreślić jednak jedną rzecz. Jest duża pula piosenek, którą nagrał poprzedni perkusista programu. Tam bębniarz grał na elektronicznych bębnach. Walczę od tych 8 lat, byśmy nie grali do tych playbacków, bo po prostu nie czuję, że to jest moje? Nie moja ręka, brzmienie? Niestety, nie mogę tego zmienić, decyduje o tym producent, tym bardziej, że gdybyśmy chcieli nadrobić tamte playbacki trzeba byłoby nagrywać miesięcznie w studio po 100 piosenek. Nie jesteśmy w stanie nagrać wszystkich piosenek świata, bo w tym programie jest już ich tyle nagranych, a mimo to jest ciągle za mało! Niesamowite jest to, że dostaję 40 nowych utworów co miesiąc i nie mogę uwierzyć, że są to znowu piosenki, które znam, które są hitami.
Grasz teraz na akrylowych RCI. To atrakcyjne beczki?
Bębny są bardzo atrakcyjne. Można to zauważyć w "Melodii", że jak są dobrze oświetlone to prezentują się rewelacyjnie. Pion reżyserski i produkcyjny są zachwyceni tym, jak bębny wyglądają - RCI są tym, na co czekali. Od dawna traktują je również jako element scenografii. Każde bębny są scenografią, jednak wygląd RCI jest spójny z ich wizją programu. Uważam, że jest to jeden z lepszych zestawów, na jakim miałem ostatnio możliwość grania. Mimo, że bardzo długi czas grałem na bębnach Yamahy, których kilka zestawów mam do tej pory. Mam cały zestaw Recording, który jest absolutnie topowym zestawem. W tym kontekście nigdy w życiu nie powiem, że coś jest lepsze od czegoś? Nie można tak oceniać, instrumentu, muzyki, sztuki. RCI jest więc innym bębnem. Używam różnych konfiguracji, ale RCI sprawdza się na żywo i w studio. Jest jednak małe "ale"? Nie są to bębny, które nastroimy raz na tydzień i będą brzmiały cały czas. Polecam więc je ludziom, którzy potrafi ą w odpowiednim momencie zareagować na strój, który czasami może się poluzować.
Jak z brzmieniem?
Przetestowałem chyba wszystkie możliwe naciągi Remo i RCI. Rewelacyjnie brzmią na Ambasadorach i Emperorach. Moim zdaniem nie mogą być na nie nakładane zbyt grube membrany, jak np. Pinstripe. RCI brzmią inaczej niż Recording, rzecz jasna, który moim zdaniem jest idealnym uniwersalnym zestawem do nagrań od piosenki aktorskiej, jazzu przez pop do rocka. Natomiast, jeżeli chodzi o sam pop i rock to tylko i wyłącznie RCI. Rewelacyjny bęben. Fajne jest też to, ze są równe i nie pracują na dworze. Grałem ostatnio plener przy minus 15 stopniach, nie zastanawiałem się, jakie bębny ze sobą wziąć. Nic się z nimi nie stało. Tak, jak je nastroiłem przed, tak brzmiały przez cały czas trwania koncertu. Żadnej reakcji, że tu gorące światło, a tu za chwilę zimno, nic. To jest w nich cudowne.
Zaczynałeś chyba dość wcześnie swoją przygodę z perkusją?
Ze mną jest tak, że ja wcześniej uczyłem się grać na perkusji klasycznej, natomiast grać na bębnach zacząłem dopiero w pierwszej klasie ogólniaka czyli jak miałem 15-16 lat. Na perkusji klasycznej grałem od 4 klasy podstawówki i przeszedłem wszystkie szczeble szkół muzycznych łącznie ze studiami w Warszawie. Jestem po szkole klasycznej, ale zawsze chciałem grać na bębnach. Jak miałem 6 lat w pokoju wisiały plakaty np. Guns and Roses i plakaty bębniarzy, którzy mieli dużo bębnów. Zafascynowany byłem tym strasznie.
Jak z perspektywy czasu i doświadczenia oceniasz wpływ klasyki na twoją grę za zestawem?
Kiedy zastanawiałem się, o co będziesz pytał, byłem przekonany, że zapytasz o to (śmiech). Powiem ci tak? Można być świetnym perkusistą bez szkoły muzycznej, przykładów jest wiele. Są bębniarze, którzy nie skończyli żadnych szkół, żadnego stopnia i są bębniarzami rozchwytywanymi. Nagrywają płyty, mają zespoły. Nie przeskoczy się jednak pewnych rzeczy nie kończąc szkół muzycznych w pracy sidemana. Chodzi o świadomość. Nie da się nauczyć biegle czytać nut a vista w rok czy dwa lata. Tak naprawdę perkusistów w Polsce, którzy są sidemanami, czytają biegle nuty tak, że mogą pojechać do Opola na festiwal i dostać nuty na próbie, jest niewielu. W tej kwestii osoby po szkołach muzycznych będą miały przewagę. Żeby jasno podkreślić - nie twierdzę, żeby grać na bębnach, być dobrym perkusistą trzeba kończyć szkołę. Ostatnią rzeczą, jaką bym chciał to zniechęcić kogokolwiek mówieniem, że jeżeli nie chodzi się do szkoły muzycznej to nie będzie się dobrym perkusistą, nie, nie, nie!
Co ci dała klasyka?
Nie mam problemu ze strojeniem bębnów. Nie wyobrażam sobie korzystać z tunerów, bo pięć razy szybciej zrobię to ?na słuch?. Drugą rzeczą jest technika werblowa, której uczyłem się od najmłodszych lat. Jest ona, wbrew pozorom, bardzo istotna. Mam prawidłowo ustawiony aparat i wiem, że grając nie robię sobie krzywdy. Nie zdarzyło mi się przeforsować rąk. W Chemii gram mocno, ale odpowiednie przygotowanie pozwala mi spać spokojnie. Nie można też zapominać, że szkolnictwo muzyczne uczy wrażliwości na wydobywanie dźwięku oraz dzięki zajęciom z kameralistyki umiejętności słuchania i odnalezienia swojego miejsca w zespole. Oprócz tego systematyka ćwiczeń i tego, co przydałoby się wielu muzykom czyli dyscypliny orkiestrowej.
Która stylistyka gry na bębnach sprawia ci największą trudność lub nie czujesz się w niej komfortowo?
Dobre pytanie? Wiem, co jest moją pietą Achillesową - rytmy latynoamerykańskie. Dużo ćwiczę salsy itp. rzeczy. Tak, jak świetnie czuję się w pop-rock, tak w latino nie jestem już tak odważny, jak przychodzi grać a vista i wtedy rzeczywiście muszę się bardzo mocno koncentrować. Dużo muszę nad tym pracować, ale wiem, dlaczego tak jest. Ja po prostu nie słucham na co dzień takiej muzyki.
A nad czym koncentrujesz się ostatnio głównie podczas ćwiczeń?
Od jakiegoś roku staram się ćwiczyć codziennie na werblu, na padzie. Ćwiczę takie rzeczy, od których zaczynałem się uczyć. Wprawki, paradidle, całe rudymenty, jakie są, jedynki, dwójki? Nie robię nic innego, jak dwie, trzy godziny z metronomem takich ćwiczeń. Jak zaczęliśmy grać z Chemią, było sporo intensywnej pracy i po prostu fizycznie nie miałem siły grać w dynamice głośnej. Doszedłem do wniosku, że to jest doskonały moment w moim życiu, by się zatrzymać i zapomnieć o nauce wszystkich patentów, szybkich feel?ów. Stop! Jeszcze raz, wrócić do podstaw, zrobić porządek, by mieć świetną technikę w rękach, by nie przeforsować się i grać wszystko. Na tym koncentruję się najbardziej. W drugiej kolejności na ćwiczeniu wszystkich rzeczy w naprawdę bardzo, bardzo wolnym tempie. Wszystkim polecam, by ćwiczyć to, czego się najbardziej nie umie w wolnym tempie.
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…