Kerim Krimh Lechner (Decapitated)
Dodano: 20.02.2012
Nowa płyta Decapitated Carnival is Forever, nowy skład zespołu, a w nim nowy perkusista - Kerim "Krimh" Lechner. Postać szerzej nieznana na naszej scenie, dlatego z przyjemnością przedstawiamy go Wam w niniejszym wywiadzie. Tymczasem kilka słów wstępu?
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Radio Gdańsk, późny wieczór, puste korytarze, puste pomieszczenia, chciałoby się rzec - pustynia? Tymczasem wchodzimy z Darayem po schodach do jedynego miejsca w budynku, które tętni życiem, do reżyserki studia nagrań. Za stołem realizatora siedzi uznany, "kręcący" grzmotem polskiej sceny, czyli Malta. Kolejny dzień pracy właśnie został zakończony. Zadowolony, ale też wyraźnie zmęczony wyraz twarzy świadczy o owocnym dniu. Krzątający się obok Vogg chce jeszcze odsłuchać fragment jednego utworu. "Chcecie posłuchać?" - pyta Malta. Daray odpowiada tradycyjnie pewnym tonem - "Pewnie, dawaj!". Podobnie, jak ja, ciekawy był mocno, jak w studio wypadł nowy bębniarz Decapitated. Nagle ze studyjnych głośników, które - jak wiadomo - jeszcze bardziej potęgują wrażenie, jak coś nie pierdolnie? (sprawdzałem bardzo dokładnie słownik, tylko to słowo pasuje do tej sytuacji), jakby przeszedł front, jakby artyleria biła z dwóch stron? Młody garowy rodem z Austrii stanowczo dysponuje potężnym arsenałem.
Są takie chwile w życiu zespołów, że trzeba pokonać trudności i ze zdwojoną siłą pruć przed siebie. W przypadku Decapitated trudno nazwać "trudnością" to, co się wydarzyło parę lat temu na Białorusi. Tragiczny wypadek i śmierć jednego z najbardziej utalentowanych polskich bębniarzy mocnego uderzenia - Vitka Kiełtyki, wokalista Covan odnosi ciężkie obrażenia, zespól przestaje istnieć? Dziś mamy przed sobą nową płytę nowego oblicza Decapitated. Vitek stał się legendą ekstremalnego bębnienia i tacy giganci, jak Thomas Haake z Meshuggah wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Sytuacja, w której nowy muzyk zastępuje tragicznie zmarłego poprzednika nie jest godna pozazdroszczenia... delikatnie mówiąc. Fani siłą rzeczy patrzą przez pryzmat wcześniejszych dokonań i tak też porównują. Nie każdy muzyk wychodzi z tego obronną ręką. Po tym, co nam powiedział Krimh, wydaje się, że jest na najlepszej drodze, by odegrać swoją rolę w sposób perfekcyjny. Doskonałym momentem na przedstawienie swojej osoby nie jest granie wcześniejszych kompozycji, tam zobaczyliśmy, że praca domowa została odrobiona bardzo dobrze. Takim momentem wydaje się właśnie nowa płyta zespołu, gdzie cale partie bębnów zagrane są wyłącznie przez niego.
Kiedy widziałem cię na scenie i słuchałem nowego materiału Decapitated zauważyłem, że nie chcesz na siłę zastąpić Vitka. Chcesz wnieść coś nowego?
To prawda. Nie mogę być Vitkiem, moim zdaniem nikt nie może i bardzo dobrze! Chcę dać utworom odrobinę mojego własnego stylu z zachowaniem całego szacunku i czując respekt do oryginalnych wersji Decapitated. Nowe utwory są z pewnością inne, ale dla mnie jest to przyjemne i świeże połączenie pomiędzy "nowym" a "starym" Decapitated.
Wiesz, nigdy nie poznałem osobiście Vitka , nawet nie widziałem koncertu starego składu. Znam go tylko z opowieści przyjaciół i rodziny, jakim był człowiekiem oprócz tego, jak wspaniałym był muzykiem. Codziennie czytam na YouTube komentarze ludzi o tym, jak bardzo kochali jego grę w dawnym Decapitated. Bardzo miło widzieć, jak dużo osób uwielbia to, co Vitek i Vogg stworzyli na przestrzeni lat. Z drugiej strony jest to dla nowych członków zespołu bardzo duże wyzwanie, by utrzymać ten duch w zespole. Jestem przekonany, że niektórym ludziom nie spodoba się nowy materiał i skład, ale dzieje się tak zawsze, gdy mamy do czynienia z czymś nowym.
Wiesz, nigdy nie poznałem osobiście Vitka , nawet nie widziałem koncertu starego składu. Znam go tylko z opowieści przyjaciół i rodziny, jakim był człowiekiem oprócz tego, jak wspaniałym był muzykiem. Codziennie czytam na YouTube komentarze ludzi o tym, jak bardzo kochali jego grę w dawnym Decapitated. Bardzo miło widzieć, jak dużo osób uwielbia to, co Vitek i Vogg stworzyli na przestrzeni lat. Z drugiej strony jest to dla nowych członków zespołu bardzo duże wyzwanie, by utrzymać ten duch w zespole. Jestem przekonany, że niektórym ludziom nie spodoba się nowy materiał i skład, ale dzieje się tak zawsze, gdy mamy do czynienia z czymś nowym.
Miałeś problemy z opanowaniem partii Vitka?
Zazwyczaj słucham piosenki i staram się grać razem krok po kroku. Dla bębniarzy jest to nieco łatwiejsze, by usłyszeć, o co chodzi. Wiesz, że to werbel, że to stopa albo tom. Gitarzyści mają te swoje szalone partie, które trzeba wysłuchać. Gra Vitka była dla mnie bardzo naturalna. Mieli ten swój naturalny groove i płynność w sobie. Te rzeczy po prostu przyjemnie się gra. Nie miałem więc zbyt wielu problemów z jego grą, jedynie kilka przejść i patentów było zagadkowych. Lubię dużo improwizować i grać utwory inaczej podczas każdego koncertu. Oczywiście, podstawowa struktura zostaje ta sama, ale resztę staram się grać tak, jak czuję w danym momencie.
Powiedz nam, co robiłeś zanim dołączyłeś do Decapitated?
Przed Decapitated grałem w kilku mniejszych zespołach w Austrii. Zacząłem grać na bębnach w 2003 roku, ale mogłem grać tylko w dni wolne. W Austrii mieszkam w mieszkaniu, więc nie ma szans na grę na zestawie. Jeden mój kolega miał zestaw perkusyjny, więc odwiedzałem go każdego wolnego dnia. Przez pierwszy rok grałem tylko w ten sposób. W 2004 roku znalazłem miejsce w moim mieście, gdzie mogłem rozstawić swój własny zestaw. Mam go do tej pory, jest to Pearl Export. Prawie wszystkie filmy na YouTube nagrałem właśnie na tym zestawie. Od tego czasu spędzałem więcej czasu za bębnami. Ponadto zacząłem grać w moim pierwszym zespole. Była to mieszanka różnych stylów muzycznych: pop, rock, funk, alternative metal, black i death metal. Myślę, że nauczyłem się dużo, starając się grać w tylu stylach. Uwielbiam muzykę zbyt mocno, by skupić się tylko na jednym instrumencie lub na jednym jej gatunku!
Co cię inspiruje obecnie?
Co mnie inspiruje teraz? Wydaje mi się, że... wszystko. Życie ma wpływ na moje samopoczucie, a znów moje samopoczucie wpływa na to, co gram, tworzę, także na odbiór i smakowanie muzyki. Czasami słucham jedynie black metalu, po czym innym razem lubię coś zupełnie przeciwnego i słucham drum?n?bass, ale odczuwam tę samą przyjemność. Gra w trasie i obserwacja tych wszystkich bębniarzy jest także wielką inspiracją. Czasami jesteś zmęczony grą na instrumencie po wielu koncertach, może mieć to różne przyczyny, dlatego wtedy przyjemnie jest oglądać bębniarza, który cieszy się grą na bębnach. Mam tak w przypadku Mario z Gojira. Świetny bębniarz i świetny zespół. Widać ten jego język ciała, jak gra. To mi daje znowu tego kopa: "Kurwa, tak! To jest właśnie to, co lubię, grajmy!". Wspaniałe uczucie. W momencie, gdy ja mogę komuś przekazać coś takiego podczas koncertu jest jeszcze lepiej.
Jak dołączyłeś do Decapitated?
Tak naprawdę YouTube bardzo mi pomogło. Jak wiesz, zamieściłem kilka filmów online. Kilka z nich to covery, później zamieściłem swoje własne utwory. Vitek i Vogg widzieli cover jednego z ich kawałków - Invisible Control. Po tragicznym wypadku zespołu Vogg zdecydował przywrócić Decapitated do życia. Przeczytałem na myspace informacje na temat przesłuchań. Brzmiało to interesująco, ale nie byłem przekonany, czy moje umiejętności wystarczą. Mój kolega powiedział, że powinienem spróbować, bo w sumie czemu nie. Nie mam nic do stracenia. Tak więc nagrałem pierwsze 3 utwory, ale w fatalnej jakości, ponieważ zepsuł mi się wtedy komputer... Wiesz, chciałem zrobić jedno ujęcie całości, ale podczas niemal każdego dobrego ujęcia komputer przestawał nagrywać. Było to bardzo wnerwiające i zajęło mi bardzo dużo czasu zrobienie porządnego ujęcia. Tak czy inaczej akurat pracowałem nad ostatnim numerem, więc jeszcze niczego do Vogga nie wysłałem i pewnego wieczoru sprawdzałem skrzynkę mailową, gdzie zobaczyłem, że Vogg coś mi napisał. Generalnie zapytał, czy nie chciałbym wpaść na próbę, ponieważ podobają mu się moje filmiki i moja gra. Cóż, można rzec, że jest to ten moment, gdy wiesz, że coś wielkiego w życiu czeka na ciebie. I stało się. Wysłałem mu filmy, spodobały mu się i zaprosił mnie na pierwsze próby do Krakowa. Było to w 2009 roku. Vogg grał wtedy z Vader i musiał skończyć trasę w grudniu. W 2010 roku Decapitated powróciło. 3 stycznia 2010 r. ruszyłem do Krakowa.
Gdzie mieszkasz obecnie?
W obu krajach, ale głównie w Krakowie. Wygodniej mi ćwiczyć. Jeżeli chcesz grać dobre koncerty musisz dużo ćwiczyć. Dlatego przeniosłem się do Polski. Lubię dawać z siebie 100%, a nie tylko 60%!
Co sądzisz o Polsce? Proszę cię, nie słódź, wal prosto z mostu (śmiech)!
Domyślam się, że chcesz usłyszeć prawdę (śmiech). Nigdy nie byłem w Polsce przed dołączeniem do Decapitated. Oczywiście, wiedziałem, gdzie jest Polska i wszyscy znali te głupie dowcipy o Polakach, że jak zamkniesz na chwilę oczy to ci zniknie samochód. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, gdy jechałem spotkać się z Voggiem po raz pierwszy. Polska to miły kraj, rozwijający się szybko. Stopa życiowa szybko się podnosi. Oczywiście, jest różnica między Austrią a Polską. Austria to dość bogaty kraj, z rozwiniętym socjalem, gdzie ludziom się wygodnie żyje. Największe znaczenie mają te drobne różnice. Możemy pić kranówkę w Austrii, ot tak. Tutaj musisz kupić wodę do picia. Ponadto Polska nie ma tak pięknych gór, czystych miast i dobrych dróg. Z drugiej strony w Austrii życie jest drogie. 2 lub nawet 3 razy droższe niż tutaj. Doceniam to mocno. Mogę żyć z muzyki mieszkając w Polsce, w Austrii byłoby to niemożliwe. Jedzenie jest bardzo podobne, co w Austrii - tłuste, proste, z dużą ilością mięsa. Najbardziej lubię pierogi (Krimh użył jedynej naszym zdaniem prawidłowej nazwy dla tej potrawy czyli polskiego słowa ?pierogi", tak trzymać!). Natomiast polskie dziewczyny... Wielu ludzi mówi, że są bardzo ładne... i to prawda! Mam polską dziewczynę, wydaje mi się, że to wszystko wyjaśnia! Czasami mam oczywiście dość i chcę na chwilę wrócić do Austrii.
Jak wygląda twój dzień?
Poza muzyką lubię uprawiać sport, szczególnie jazdę na rowerze. Zawsze wolę wybrać rower niż samochód, pociąg czy autobus. Jeżdżę niemal codziennie na rowerze do sali prób. 10 kilometrów w jedną stronę - 2-3 godziny grania - i 10 kilometrów z powrotem. Czasami jest ciężko tak robić, ale pozwala mi to utrzymać kondycję w momencie, gdy nie gram dłużej. Po 4 dniach bez gry czuję, że moje ramiona i nogi nie mają w sobie tej energii. Kiedy jestem w Krakowie to gramy praktycznie każdego dnia. Przegrywamy raz lub dwa cały live-set, po czym przechodzimy do nowych kompozycji, które potrzebują czasu, by brzmiały tak, jak powinny. Po 2-3 godzinach czujesz, że coś zrobiłeś. Może to nie brzmi jakoś specjalnie, ale pamiętajmy, że to jest death metal i szczególnie dla bębniarza taka muzyka jest strasznie wyczerpująca. Gdy jestem w Krakowie jest to dla mnie prawie jak obóz szkoleniowy. Gram i ćwiczę codziennie.
Który aspekt swojej gry chciałbyś rozwinąć najbardziej?
Mógłbym pracować niemal nad wszystkim, ale głównie myślę o wytrzymałości. Być zdolnym zagrać wszystkie koncerty na 100%, nawet gdy jesteś w trasie przez 4 tygodnie. Ponadto chcę grać dokładnie i precyzyjnie. Nie znoszę słuchać nowych albumów i później oglądać zespół na koncercie, gdzie muzycy nie potrafi ą zagrać tego samego. Zbyt dużo "magicznych paluszków" w studio, tego chcę uniknąć. Dlatego lubię usiąść i grać dopóty, dopóki wszystko brzmi jak należy.
Nowy Decapitated jest brutalny, bez kompromisów, nagrywaliście płytę w Radio Gdańsk?
Dziwne, bo dla mnie ten album jest "lekki" w porównaniu np. do The Negation. Ale tak, ma swoje brutalne momenty i bardzo dobrze! Wszyscy zauważają, że jest to inny album. Miałem lekkie obawy w momencie, gdy zabieraliśmy się za robienie nowych utworów. Nagrywaliśmy wszystko. Później słuchaliśmy materiał i wiedzieliśmy, co jest ok, a co nie jest ok i co musimy zmienić. Po dwóch dniach szło to już bardzo naturalnie. Mieliśmy napisany główny szkielet do każdej piosenki przed wejściem do studia, co nam bardzo pomogło. Wiedziałem, co mam zagrać i jak to powinno brzmieć. Dlatego potrzebowałem tylko trzech dni, by nagrać całe bębny. Na początku czułem się nieco dziwnie w tak dużym studio, ale trzeba to po prostu wykorzystać. Jeżeli skoncentrujesz się na grze to nie ma znaczenia, gdzie jesteś. Dużym wyzwaniem dla mnie było nagranie tego materiału bez triggerów. Są tam bardzo szybkie partie i bez triggerów na stopach... ból! (śmiech) Mam nadzieję, że ten ból się opłacił.
Jak tworzyłeś swoje partie na płytę?
Nagrywaliśmy wszystko i odsłuchiwaliśmy w domu. Pomogło mi to rozwinąć kilka pomysłów, ale większość czasu starałem się być spontaniczny. Beat musi czuć się dobrze. Także Vogg był odpowiedzialny za niektóre partie. W niektórych momentach wykorzystaliśmy też pomysły Vitka i Vogga, stworzone - rzecz jasna - jeszcze przed wypadkiem. Jest to więc mieszanka wszystkiego. Moje pomysły, Vogga pomysły, Vitka...
Który numer z płyty jest twoim ulubionym?
Lubię 404 ze względy na groove i ciężkość. Także Homo sum - mocny utwór, ale naprawdę bardzo go lubię.
Jakiego sprzętu użyłeś?
Tama Starclassic z naciągami Evans. Blachy Meinl i stopki Czarcie Kopyto. Bębny brzmią tak dobrze w tym pomieszczeniu, aż chce się grać jeszcze więcej! Nieźle wyglądała kwestia czasu spędzonego na omikrofonowanie zestawu. Zajęło nam to prawie dwa dni. Zrobiliśmy kilka szalonych rzeczy, jak postawienie fortepianu przed bębnami albo ambientu w holu studia. Całkiem fajne rzeczy!
Jaki jest więc twój obecny zestaw?
Obecnie gram na bębnach Vitka. To jest czarna Tama Superstar. Rozmiary: 2x 22?? centralki, 12??,13?? tomy, 16?? fl oor tom, werbel 13?? Joey Jordison Signature. Wszystkie blaszki Meinla: 16?? i 18?? Byzance Crashes, 20?? Soundcaster Custom China, 21 Mb8 Heavy Ride, 14?? Soundcaster Custom Medium Hi-Hat i 10?? Mb20 Rock splash. Wspomniałem już o Czarcim Kopycie. Bardzo stabilny pedał i do tego szybki.
Używasz clicka na scenie?
Zaczynamy używać metronomu do nowych utworów. Kupiłem douszne słuchawki, które są idealnie dopasowane do kształtu twojego ucha. Dość drogi sprzęt, ale wygodny w użyciu. Starszy materiał gramy bez clicka. Są momenty, że chciałbym mieć go do wszystkiego. Podczas długiej trasy czasami czujesz się dobrze, a czasami źle. Ma to oczywiście olbrzymi wpływ na twój występ. Click pozwala ci zachować stałą jakość. Ostatecznie tempo jest wtedy w porządku, ale to, jak grasz pozostaje cały czas w twoich rękach.
Twój komfort sceniczny. Co lubisz podczas gry live? Grasz gęsto i szybko?
Lubię, kiedy jest w miarę cicho na scenie, żadnych super głośnych monitorów z plastikowym brzmieniem. Tak naprawdę wszystko zależy od miejsca i sprzętu. Nie ma dla mnie znaczenia fakt gry za każdym razem przed tysiącem ludzi. Małe klubowe koncerty są także świetne. Lubię wykorzystywać swój własny sprzęt, ponieważ wiem, co i jak działa. Często to nie jest możliwe. Będąc bębniarzem nie jesteś w stanie wziąć swój zestaw w walizkę i polecieć na pojedynczy koncert czy festiwal.
A co cię wnerwia na scenie?
To, co mnie naprawdę wnerwia to te światła strobo. Nienawidzę ich! Nawet, jak zamkniesz oczy to widzisz wciąż mrugające światło. Zazwyczaj są dokładnie nade mną i odbijają się w moich blachach... nie jest to zbyt przyjemne.
A po koncertach? Jesteś typem imprezowicza?
Nie, po koncercie jestem zmęczony i wole raczej iść do łóżka niż na polską imprezę.
Powiedz, proszę, coś do naszych czytelników? ale po polsku!
Dzięki za wsparcie!
Zdjęcia: Katarzyna Sójka
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…