Piotr Szkudelski (Perfect)

Dodano: 17.10.2013
W Perfekcie gra od początku. Schowany za przebogatym zestawem bębnów i talerzy jest najmniej widocznym instrumentalistą grupy, ale za to bardzo dobrze słyszalnym.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.

Piotr Szkudelski przetrwał w zespole wszystkie zmiany składów i zawirowania formacji. Niedawno po raz pierwszy w wydaniu kompaktowym ukazał się legendarny debiutancki "Biały album" Perfectu. spotkaliśmy się, by powspominać, ale i porozmawiać o innych pasjach tego interesującego, acz skromnego muzyka.

Logo
Ile w tym roku zagraliście koncertów?


Logo
Bardzo mało. Może pięć.


Logo
No właśnie. Ostry sezon koncertowy dopiero przed wami, a ty ledwo znalazłeś czas na rozmowę. To co robisz?


Logo
Zima nie chce się skończyć, a auto zaczęło mi odmawiać posłuszeństwa. Musiałem się zająć jego naprawą. Poza tym, jak pochłonie mnie moja modelarska pasja, to jestem wyłączony ze świata zewnętrznego. To składanie modeli trwa znacznie dłużej niż granie w Perfekcie. Zaczęło się od "Małego Modelarza" - klejenia pojazdów z papieru. Z czasem zaczęły się modele plastikowe i metalowe. Zrobiłem kilka modeli z silnikami, ale najbardziej podobają mi się redukcyjne. Składam, maluję w piwnicy i wstawiam do szklanej gabloty, by się nie kurzyły. Mam w domu setki modeli. Mieszkanie zaczęło przypominać muzeum. To zakręcone hobby. Przechodziłem przez fascynacje różnymi pojazdami. Było lotnictwo, pancerka, okręty, a teraz składam samochody i motocykle. Obecnie ślęczę w piwnicy nad modelem Ferrari 250 GTO - prawdziwa bryka pochodzi z lat 60-tych i jest najdroższa ze stajni Ferrari. Jednoślady to moja kolejna ogromna pasja. Mam ich kilka i uwielbiam nimi jeździć. Do samochodu wsiadam tylko wtedy, gdy z powodu pogody nie da się jeździć motocyklem.


Logo
Żyjesz tylko z grania w Perfekcie?


Logo
Tak.


Logo
Zdarza się, że całymi tygodniami nie grasz na perkusji?


Logo
Niestety tak, chociaż brak ćwiczenia później bardzo boli. Lepiej tego nie robić. Nigdy nie należałem do gości grzeszących regularnością. Albo siedziałem godzinami za instrumentem albo zarzucałem granie na dłużej, co ma jedną ważną zaletę - odświeża spojrzenie na dźwięk.


Logo
Jesteś samoukiem. Jak to jest zasiąść za zestawem i samemu uczyć się techniki?


Logo
Dla mnie najlepszym nauczycielem było słuchanie muzyki. Zaczynałem mając 10, 11 lat. Chłonąłem muzykę, skąd się tylko dało. Słuchając, wyławiałem patenty i uczyłem się grania zagrywek na pamięć. Z czasem zaczynało się to wszystko zazębiać i pomiędzy tymi wysłuchanymi zaczęły pojawiać się własne zagrania. A dlaczego perkusja? Po prostu jest we mnie taki naturalny, pierwotny zew bębnienia. Podobno od tego zaczęło się muzykowanie człowieka.


Logo
Pasję do motocykli połączyłeś z pasją muzyczną, bo w okresie letnim z koncertu na koncert podróżujesz motorem. Polskie drogi się zmieniają, ale czy są coraz bezpieczniejsze dla motocyklistów?


Logo
Z pewnością jest lepszy komfort jazdy, szersze pobocza, mniej dziur. W trosce o bezpieczeństwo na drogach pojawiły się fotoradary. Robiąc tysiące kilometrów rocznie, nie zawsze da się jeździć przepisowo 50, czy 70 km na godzinę. Głupio się przyznać, ale za punkty "zarobione" na skutek szybkiej jazdy motocyklem, zabrano mi prawo jazdy i musiałem na nowo zdawać egzamin.


Logo
Bierzesz udział w zlotach harleyowców?


Logo
Ja nie jeżdżę na żadne zloty. Te imprezy odbywają się w weekendy, a wtedy z reguły gram. Poza tym preferuję samotną jazdę. Wsiadam na motocykl i w długą…


Logo
Nie boisz się, że te motocyklowe podróże w końcu mogą przerwać twoją perkusyjną karierę?


Logo
Różnie może być. Do tej pory miałem kilka wywrotek, ślizgów i "paciaków". Na szczęście wychodziłem z nich bez szwanku. Moja perkusyjna kariera stanęła pod znakiem zapytania, kiedy złamałem prawą rękę - spadłem z drabiny, a nie z motocykla. Jazda motocyklem jest ryzykowna, ale rajcuje mnie tak, jak gra na bębnach. Dopóki mam dryg do jednego i drugiego nie boję się tego robić.


Logo
Właśnie ukazało się kompaktowe wznowienie waszego debiutu. Czy to ma jakieś znaczenie dla muzyka z tak długim stażem?


Logo
Dla mnie ogromne. Odkąd pojawiła się technologia cd, czyniliśmy starania, żeby to wydać na srebrnym krążku, ale się nie dało. Polskie Radio trzymało nagrania w garści. Upłynęły 32 lata, no i w końcu sami doszli do wniosku, że warto byłoby ten materiał wytłoczyć na kompakcie. Winyl też będzie. Chwała im za to. Chylę czoła. Ta płyta powstała w bardzo specyficzny sposób. My nie wchodziliśmy do studia, żeby nagrać album. To były dwie sesje radiowe. Teraz to jest wydanie z dodatkami z trzeciej sesji radiowej.


Logo
Podobno przed wejściem do studia do bólu ogrywaliście materiał.


Logo
Nie było innej możliwości, żeby móc szybko i sprawnie pracować w studiu. Próby zaczęliśmy we wrześniu 1980 r. w sali 06 Klubu Stodoła. Na początku śpiewał Zbyszek Hołdys. Później dołączył Grzesiek Markowski. To był morderczy okres przygotowań. Chodziłem na próby, jakbym pracował w jakimś zakładzie na etacie. Zaczynaliśmy o godz. 10, a kończyliśmy o 15 lub 16. I tak dzień w dzień z wyjątkiem niedziel. "Naćwiczeni" byliśmy na maksa, a ja dodatkowo mocno zestresowany, bo czekało mnie pierwsze w życiu wejście do studia nagrań.


Logo
Poszło gładko?


Logo
Te nagrania z pierwszej płyty to w zasadzie "setki". Poza wokalem nagrywanym osobno, wszyscy stali w jednym pomieszczeniu. Był tylko boks na bębny, żeby mnie akustycznie odseparować, przynajmniej trochę. Nagrywanie wyglądało tak, że wykonywaliśmy cały numer i wersja albo zostawała przyjęta albo nie. Realizatorzy (Wojciech Przybylski i Jarosław Regulski - przyp. kk) dokonywali cudów, żeby na starym wyposażeniu osiągnąć satysfakcjonujące wszystkich brzmienie. Praca nad debiutem była też dla nas uciążliwa organizacyjnie. Czasem sesja zaczynała się o godz. 22. No, ale żeby wydać dźwięk, trzeba było najpierw wnieść sprzęt, a ja wtedy nie miałem jeszcze żadnych technicznych do pomocy. Sami musieliśmy się rozstawić, nastroić, potem cała "gałkologia" za stołem i w końcu właściwe nagrywanie. Było ciężko, ale dzisiaj mamy z tych nagrań radość i satysfakcję.


Logo
Wciąż kompaktowego wznowienia nie doczekała się wasza trzecia płyta "Live". Dlaczego?


Logo
Album wydała polonijna firma Savitor. Prowadził ją sympatyczny pan, który zmarł na zawał. Firma przestała istnieć. Warto byłoby to wznowić, bo jak na tamte czasy i warunki, jakimi dysponowaliśmy, brzmiało to ciekawie.


Logo
Wziąłeś udział w legendarnej sesji "I Ching", ale zagrałeś tylko w dwóch utworach. Nie zazdrościłeś Wojtkowi Morawskiemu, który się tam bardzo udzielał?


Logo
Nie ma o czym gadać. Tylko liznąłem tam grania. W tamtym czasie nie byłem w najlepszych relacjach z Hołdysem i to wpłynęło na mój niewielki udział w nagraniach.


Logo
Niedługo potem znalazłeś się w zespole Martyny Jakubowicz. Zbliżyliście się do siebie przy okazji sesji "I Ching"?


Logo
Martynę poznałem na balandze po nagraniu "I Ching". Wiedziałem już wtedy, że Perfect zawiesza działalność, więc z przyjemnością przyjąłem od niej propozycję współpracy. To był najbardziej hippisowski okres w moim życiu. Bez pośpiechu. Grania nie było za wiele, za to do obłędu spotykaliśmy się na próbach. Organy Hammonda, piano Fendera, ciekawe gitary - brzmieliśmy trochę dylanowsko. Z Martyną spędziłem sporo czasu. Nagraliśmy razem dwie płyty: "Bardzo groźna księżniczka i ja" (1986 r.) i "Wschodnia wioska" (1988 r.).


Logo
Grałeś w projekcie Jajco i Giganci? Bębniłeś tam na trzech płytach: "Wasz ambasador" (1990 r.), "Kwakwarakwa" (1992 r.) i "TIP-TOP" (1999 r.).


Logo
To były pomysły Wojtka Bruślika, który siedział w mieszkaniu i wymyślał jajeczne piosenki. Potem je śpiewał tym swoim obłędnym głosem Janka Himilsbacha. Wojtek wymyślał bardzo fajne rytmy perkusyjne, a ja je realizowałem. Zrobiłem to po koleżeńsku.


Logo
Były jeszcze jakieś projekty?


Logo
W 1988 r. załapałem się na półtoramiesięczną trasę z Voxem po Związku Radzieckim. Przed wyjazdem było się czego uczyć. Mieli w programie sporo jazzowych rzeczy. Później zadzwoniła Zdzisława Sośnicka i wraz ze Zbigniewem Wodeckim i Danutą Błażejczyk wyruszyłem na swoją pierwszą trasę po Stanach Zjednoczonych. Przejechaliśmy pół Stanów i kawałek Kanady. Ze Zbyszkiem Hołdysem pod szyldem Plugawy Anonim nagrałem parę numerów. To był świetny materiał i do dziś brzmi powalająco. Powiem jeszcze o Emigrantach - projekcie Mundka Stasiaka (ex-Lady Pank) z Pawłem Kukizem na wokalu. Nagrałem z nimi płytę "Rosja i Ameryka" z hitem "Na falochronie". No, a w 1989 roku Hołdys zaproponował, że trzeba jechać do USA, robić amerykańską karierę. Na gitarze zabrał się z nami Jacek Krzaklewski, a na basie Mietek Jurecki. Bez Grześka. Śpiewał i grał Zbyszek. Szalony skład, ale fajnie się grało. Chłopcy wrócili do Polski, a ja zostałem w Stanach na półtora roku, robiąc różne niecne rzeczy. Imałem się rozmaitych fuch, łącznie ze zrywaniem azbestu. Nie wstydzę się tego, bo to było dobrze płatne zajęcie. Wróciłem do Polski w 1991 roku, a tu zero propozycji grania. Wtedy trójka moich dzieci była w wieku szkolnym, żona nie pracowała. Jakoś trzeba było zarobić na dom. Mam szwagra, który jest organistą kościelnym, a ponadto prowadził zespół weselny. No to graliśmy takie chałtury. Część nagrań leciała z playbacku. Zakładałem słuchawki i grałem tak, żeby się ludziom zgadzało. Ponadto szwagier nauczył mnie kładzenia glazury, czym też się zajmowałem.


Logo
Od kiedy masz centralę z napisem Perfect?


Logo
Tak sobie wymyśliłem przy okazji powrotu zespołu na scenę w 1993 r. To efekt mojej modelarskiej pasji. Edward Lutczyn wymyślił nam genialne logo. Niektórzy mówią, że tak samo poznawalne jak Coca-Cola. Postanowiłem je wyraźnie unaocznić ludziom na koncertach. Od tamtego czasu zmieniałem kilka razy bębny, no i na każdą nową centralę naklejam wycięte z folii logo "Perfect".


Logo
Na czym grasz?


Logo
Od jakichś sześciu lat gram na Tamie Starclassic. Wcześniej używałem Premiera Resonatora. Mam go do dzisiaj. O zmianie zdecydowało drzewo. Brzozowy Premier ma ciepłą, ciemną barwę, a ja sobie wymarzyłem jaśniejszy klon. No i znalazłem taki w dobrej cenie w zaprzyjaźnionym sklepie. Wszystko zostało zrobione na zamówienie i to w Japonii, a nie jakimś Tajwanie. Faktycznie mam duży zestaw, jest się na czym rozpędzić. Mam pięć tomów: 10, 12, 14, 16, i 18, taktowiec: 22, werbel 14 - Simon Phillips z brązu, pokryty czarnym chromem, drugi werbel: 14 wyżej strojony, maszynki Iron Cobra, no i sporo blach (wcześniej Paiste, teraz Zildjian). Sztuka w tym, żeby z tego umiejętnie korzystać. Może gdybym nie miał technicznych, to bym się zastanawiał, czy rozbudowywać zestaw. Kiedyś wszystko na scenie stawiałem sam. Teraz nie muszę o tym myśleć.


Logo
Jako jedyny, obok Grzegorza Markowskiego, muzyk pierwszego rockowego składu Perfectu grasz do dzisiaj w zespole. Mam rozumieć, że jesteś bezkonfliktowy?


Logo
Takich ludzi nie ma. Staram się zachować kompromis pomiędzy swoim zdaniem, a zdaniem kolegów z zespołu, ale czasem krew się poleje.


Logo
Nie żyją już twoi basowi partnerzy Zdzisław Zawadzki (zmarł w 1998 r.) i Andrzej Nowicki (zmarł w 2000 r.). Myśląc o nich, myślisz o przemijaniu?


Logo
Każdy myśli. W końcu mam już 58 lat. Człowiek nie zawsze dobrze się czuje. Nie ma się już fizyczności dwudziestoparolatka. Granie na bębnach to czynność fizyczna, a ja dość mocno uderzam w bębny. Potrzebuję na to sporo siły. Muszę ćwiczyć, choć nie zawsze się chce. Zdzisiek był genialnym muzykiem. Miał wiele interesujących pomysłów, które bardzo dobrze słychać na tej wznowionej płycie. Nagrał na niej kilka wyrąbistych partii basówek. Z nastaniem stanu wojennego z zespołu odeszli: Zawadzki i Ryszard Sygitowicz. Pamiętam, siedzieliśmy z Hołdysem w sali 06, przesłuchując kandydatów na ich miejsce. Pojawił się Andrzej Nowicki i został. Andrzej nie miał lotności Zdziśka, ale znakomicie brzmiał. Szkoda, że nie ma ich między nami.


Rozmawiał Krzysztof Kowalewicz

Powiązane artykuły
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…
Dalej !
Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.