Mario Duplantier (Gojira)
Dodano: 12.12.2013
Oglądając Mario Duplantiera na żywo za bębnami we francuskim metalowym Gojira do głowy przychodzi cały czas jedno słowo - moc.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Podczas, gdy Mario katuje swoją Tamę, zastanawiamy się, jak zarządza swoimi siłami, by grać tak bezlitośnie z pierwotną energią, jednocześnie ostro i dokładnie technicznie. Cofamy się do rozmowy, jaką odbyliśmy z Mario wcześniej i wszystko nagle wskakuje na swoje miejsce. Prawda jest taka, że nawet dla jednego z topowych metalowych perkusistów granie na takim poziomie jest równie onieśmielające, co trudne. "Czasami, gdy wstaję rano, pytam - jak będę mógł dziś zagrać?" - mówi. "To kwestia fizyczna. Wiem wiele o perkusistach, grających w ten sposób, ale ja wkładam w to wszystko, wszystkie moje emocje, moją złość, moją radość, czasami potrafię zapłakać podczas koncertu, ponieważ muszę znaleźć coś, co pomoże mi z tą energią i może to być bardzo głęboko wewnątrz mnie. Może to być radość lub smutek. Wykorzystuję wszystko, co mam w sobie."
Dziś może dosięgać szczytów gry w technicznym metalu, ale podróż Mario zaczęła się jakieś dwie dekady temu, gdy był zainspirowany swoim starszym bratem. "Zacząłem grać na perkusji w wieku 12 lat" - opowiada. "W tym czasie mój starszy brat był w zespole i miał duży wpływ na mnie. Przedstawił mi muzykę i spontanicznie chciałem grać na bębnach. Prawdopodobnie pierwszy raz, gdy widziałem video z tym wielkim czymś, zwanym perkusją, był Lars Ulrich i jego biała Tama. To był dla mnie wielki szok i zaraz sam chciałem spróbować. Lars był moją największą inspiracją, był jedyną inspiracją, jaką miałem, gdy zaczynałem grać. Zaraz potem zacząłem słuchać więcej metalu i wszedłem w klimaty Sepultury z Igorem Cavalera za bębnami. Igor i Lars mieli na mnie największy wpływ, po czym odkryłem bardziej ekstremalną muzykę."
Gdy został poważnie ukąszony przez perkusyjnego i metalowego robala, Mario wkrótce wykonał niespodziewany ruch, który poszerzył jego perkusyjne horyzonty w każdym możliwym kierunku i wymiarze. Mario wyjaśnia: "Cztery lata po tym, jak zacząłem grać, wziąłem lekcje z nauczycielem jazzu. Nauczyłem się wszystkich rudymentów i czytania muzyki, co było dla mnie bardzo ważnym krokiem. Od tego momentu moja gra ma większe wyczucie. Później nauczyłem się jazzu, odrobinę muzyki afrykańskiej. Wszystkie te elementy weszły po swojemu w mój sposób gry i zacząłem słuchać różnych gatunków muzyki. Radiohead, pop, muzyka światowa, wszystko. Lekcje były dla mnie punktem zwrotnym, ale nie, jeżeli chodzi o moją osobowość. Mam 31 lat i czuję się mocniej, wiem dokładnie, czego chcę. Teraz mam osobowość za bębnami. Kiedy brałem lekcje, pobierałem informacje z każdego miejsca, ale bez tej ingerencji w osobowość. To była dobra nauka dyscypliny np. wykorzystanie mojej lewej ręki. Niczym chodzenie do szkoły. Później wraz z dorosłością wkroczyła charyzma, a także doświadczenie życiowe. Dla mojej techniki lekcje były niesamowite."
Pomijając jego romans z jazzem i muzyką pop, zaznacza, że metal pozostaje jego największą pasją, i dodaje: "Byłem także wielkim fanem Korn i Deftones. David Silveria i Abe Cunningham mieli na mnie duży wpływ, jeżeli chodzi o grę głośną, ale z groovem. Mieszałem ekstremalne granie z groove’ami z Deftones. Jeżeli zmieszasz Abe Cunninghama i Pete’a Sandovala z Morbid Angel to masz mój styl."
Ten styl wyostrzał przez wiele lat w trasie, grając setki koncertów. Mimo, że powstała w 1996 roku, Gojira swój debiut zaliczyła dopiero w 2001, następnie wyskoczyła jak z procy w 2005 z From Mars To Sirius, skończywszy póki co na ciepło przyjętym przez krytykę L’Enfant Sauvage, wydanym w zeszłym roku.
"Tak naprawdę zaczęliśmy jeździć w trasy sześć lat temu i od tego czasu jesteśmy w drodze cały czas. Wszystkie te koncerty i presja, wychodząc na scenę przed ludzi, sposób, w jaki uderzam w werbel - graliśmy trasę z Metallicą na stadionach, więc musiałem uderzać mocniej - wszystkie te doświadczenia mają wpływ na to, kim jestem teraz. Trasy to duża część mojego życia, która pomaga ukształtować moją obecną osobowość. Doświadczenie gry na żywo jest niesamowite. Nauczyłem się bardzo dużo. Trasa razem z Larsem była olbrzymim doświadczeniem. Jestem nim bardzo zafascynowany. Uwielbiam sposób, w jaki gra. Mimo, że czasami nie jest zbyt równo. To jego charyzma i osobowość za bębnami jest tym, czego jestem fanem. Dzieliliśmy się pomysłami, to było wspaniałe. Podziękowałem mu i powiedziałem, że to dzięki niemu gram teraz na bębnach."
Wracając do dnia obecnego, w momencie, gdy stoimy zdumieni zapierającymi dech w piersiach umiejętnościami Mario, zastanawiamy się, jak jest w stanie przygotować się do tak morderczego setu muzyki każdego wieczora. "Pracuję dużo przed trasą, ponieważ jest to techniczna kwestia. Muszę pracować nad swoim oddechem i być pewnym, że jestem w dobrej formie. Piję dużo wody i robię ćwiczenia. Czasami koncentruję się na podwójnej stopie, czasami na groove’ie. Mam metronom, z którym pracuję po 2-3 godziny dziennie przed trasą. Dużo się rozciągam, używam kremu do mięśni. Dużo się też rozgrzewam. Jest to niczym rytuał. Nigdy nie wychodzę na scenę bez rozgrzewki, to bardzo ważne."
Ciężka praca jednak się odwdzięcza, skoro Mario potrafi sypać w pełni całą noc, trzaskając na dwie stopy, kręcąc podziałami w szerokiej dynamice w bardzo smacznej oprawie. "To duże wyzwanie, ponieważ chcę grać głośno i groove’iąco, ale mam wiele szybkich partii, które są trudne. Czasami, kiedy muszę grać szybko, muszę przyciszyć wszystko odrobinę i znaleźć jakieś triki, które pozwolą mi grać w pełnej dynamice."
Ta dynamika i tendencja Mario do wykraczania poza granice typowego prostego metalu jest ewidentnie widoczna w twórczości Gojiry, jak chociażby w The Art of Dying, utworze z płyty z 2008 roku The Way of All Flesh, który jest jednym z ulubionych utworów perkusisty. "W tej piosence celem było wykonanie ćwiczenia, by zacząć od prawej i iść prawa-lewa- prawa-lewa- prawa-lewa- prawa-lewa- prawa, po prostu by stworzyć balans moimi nogami i tak to się stało riffem. Stworzyłem całą zagrywkę na tej bazie. To niezłe wyzwanie , wiem, że muszę to grac na żywo, więc staram się zawsze zrobić coś, co mogę zagrać na żywo."
Mario może więc przypisać sobie tenże numer, szybko też dodaje, że zbliżające się występy pokazują dokładnie, w jakim miejscu się znajduje obecnie. "Wydaje mi się, że na każdym albumie wywieram na siebie mocną presję. To jak obraz mojego poziomu gry. Daję z siebie wszystko na każdym albumie. Jest to dobra okazja, by zobaczyć moją ewolucję w grze. Na ostatniej płycie jest bardziej groove’iąco, dałem więcej tematów na ride i paradidli. Bardziej możesz poczuć perkusistę. Na wcześniejszym albumie jest bardziej metalowo i tym razem grałem bardziej brzmieniem werbli i tomów. Dodałem więcej dynamiki, przez co nabrało większej kompleksowości. W przeszłości było to głównie prawa-lewa-prawa-lewa-prawa-lewa. Spędziłem dużo czasu przed ostatnim albumem dżemując i byłem mniej skoncentrowany na podwójnej stopie i bardziej na ogólnym groove’ie. Może to jest dojrzałość, jako perkusista chcę czuć bębny i słyszeć ich brzmienie. Chcę czuć, jak bębny śpiewają. Dżemowałem przez parę miesięcy, zanim wszedłem do studia, tak więc byłem przygotowany."
Pomijając jego niewątpliwe umiejętności, Mario jest gorliwy, by wskazać, że czuje, że ma jeszcze wiele niezbadanych terenów do odkrycia. Jest to postawa, która się sprawdza u niego jak do tej pory. "Jestem teraz lepszym bębniarzem i czuję się czasami jak prawdziwy perkusista, po raz pierwszy w życiu. Mogę teraz grać wiele różnych podwójnych przebiegów. Wiem, jak to robić, bo jestem dziś lepszym perkusistą. Jestem pewny, że mogę to kontynuować i mogę to dalej rozwijać."
Tak mówiąc, Mario podkreśla, że kiedy wróci wreszcie do domu po morderczym wysiłku na trasie, będzie starał się zepchnąć perkusję do tyłu i próbował odzyskać siły. "Kiedy wrócę do domu, będę się relaksował, ponieważ nie muszę z nikim innym wałczyć. To walka z samym sobą, ponieważ zawieszam sobie wysoko poprzeczkę. Staram się być lepszym technicznie, bardziej precyzyjnym, jestem perfekcjonistą. Kiedy wracam do domu to jest jak: Bang, zrobiłem to! Kiedy jadę ponownie w trasę muszę przygotować się fizjologicznie. Tydzień przed trasą staję się nerwowy. To dziwny proces. Wydaje mi się, że na przestrzeni czasu staję się bardziej zrelaksowany."
Dodaje do tego, że oczywiście łatwiej mówić niż zrobić. "Śni mi się perkusja. Czytam dużo o bębnach, ale nie mam jakiejś obsesji perkusji. Kiedy wracam do domu, to wracam do domu, wiem, jak się przełączyć. Jeżeli chcę pobyć ze swoją rodziną, bardzo ważnym jest wiedzieć, kiedy się zatrzymać. Jesteśmy prawie cały czas w trasie, więc nie jest to łatwe dla naszych rodzin. Gdy wracamy do domu to musimy być obecni."
Materiał przygotowali: Kajko, Maciej Nowak, Rich Chamberlain
Foto: Jesse Wild
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…