Marcin Papior (Piersi)
Dodano: 03.06.2014
Marcin "Manio" Papior ukończył szkołę muzyczną pierwszego i drugiego stopnia na... fortepian. W latach 90-tych objawił się niebanalną grą w zespole Tuff Enuff.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Od 2000 roku bębni w Piersiach. Zwraca na siebie uwagę mnóstwem kolorowych tatuaży, skromnym zestawem bębnów i kombinacyjną dynamiczną grą. Mówi tak, jak gra: krótko, konkretnie i w punkt. Rozmowę zaczęliśmy od najnowszego przeboju Piersi - "Bałkanica".
Krzysztof Kowalewicz: "Dziadek" (Zbigniew Moździerski, basista Piersi - przyp. kk) w swoim telefonie komórkowym w czekaniu na połączenie ma "Bałkanicę". Ty też. To jakiś zespołowy nakaz?
Oczywiście!!! Kto nie ma "Bałkanicy" w "graniu na czekanie" nosi graty po koncercie.
Podoba ci się ten utwór, czy może masz go już dość?
Uważam, że to dobry kawałek, ale to nie mnie go oceniać.
Grasz w nim, bo słyszę tam jakiś komputerowy beat, automat perkusyjny?
W "Bałkanicy" są żywe bębny, wzbogacone elektroniką, choć słuchając wersji studyjnej faktycznie można odnieść wrażenie, że jest sam beat. W wersji koncertowej "żywy" bęben dominuje, ale elektronika została.
Piosenka stała się weselnym hitem. Co chwilę do netu ktoś wrzuca swój film z wesela, ubarwiony tym właśnie hitem. Co ty na to?
Świadczy to chyba o popularności "Bałkanicy". Wszystkie popularne numery są chętnie coverowane, miksowane itd. itp. Nie powiedziałbym, że to weselny hit, choć przyznaję, że sprawdza się na każdej imprezie.
Jesteś chyba najbardziej kolorowym polskim perkusistą. Spotkałeś bardziej wytatuowanego krajowego pałkera?
Nie spotkałem, co nie oznacza, że ich nie ma, he he.
Nawet Ślimak z Acid Drinkers może ci pozazdrościć, bo ma chyba wyłącznie czarne tatuaże?
Mam na sobie kilka czarnych tatuaży. Miałem taki okres w życiu, w którym robiłem sobie tylko czarne wzory. Był to jednak bardzo krótki okres i od tamtej pory gustuję zdecydowanie w "kolorach".
Od czego/od kiedy zaczęła się ta fascynacja?
Będąc nastolatkiem byłem zachwycony artystami, którzy mieli tatuaże na swoim ciele. Obiecałem sobie, że jak skończę 18 lat, też zrobię sobie tatuaż. Niestety, nie wytrzymałem i pierwszy zrobiłem sobie w wieku 17 lat. Dziś bez zgody rodziców żadne szanujące się studio nie zrobi tatuażu nieletniemu, ale na moje szczęście kiedyś było inaczej.
Pierwszy obrazek to...
Smok na lewym ramieniu. Teraz mam obrazki także na nogach, klatce piersiowej i w kilku innych miejscach. Na tym nie koniec. Mam jeszcze dużo miejsca na swoim ciele i kilka ciekawych pomysłów.
Co jest fascynującego w tatuażach?
Trudno powiedzieć.... U mnie jest tak, że prawie każdy tatuaż jest pamiątką z jakiegoś okresu mojego życia. To jakby pamiętnik, który zawsze mam przy sobie i którego nigdy nie zgubię.
Myślisz, że gdyby nie fascynacja rock’n’rollem też miałbyś dziary?
Podobno towarzystwo, w jakim przebywamy, ma ogromny wpływ na to, co robimy. Gdybym więc został introligatorem lub stomatologiem, to trudno powiedzieć, czy miałbym tatuaże.
Dlaczego akurat perkusja?
Grałem kiedyś na gitarze w zespole, którego nazwy przez grzeczność nie wymienię. Mieliśmy tak rewelacyjnego perkusistę, że przed każdą próbą musiałem pokazywać, jak ma grać numery na bębnach. Któregoś dnia nie wytrzymałem i znalazłem dobrego gitarzystę. Tak to wyglądało w wielkim skrócie.
Rodzinne tradycje muzyczne...
Mój dziadek grał, od kiedy sięgnę pamięcią: perkusja, klawisze, puzon. Dosłownie człowiek orkiestra. Teraz ma 83 lata i nadal gra.
Pierwsza perkusja to...
Polmuz zorganizowany przez mojego dziadka z jakiegoś pobliskiego MDK-u, w którym miał próby. Z perspektywy czasu bębny były koszmarne. Jednak wtedy to było coś. Ciekaw jestem, co się z nimi stało, bo nie pamiętam.
Twoim pierwszym poważnym zespołem było Tuff Enuff. W ilu grupach wcześniej grałeś?
Bębniłem w wielu zespołach, zanim zacząłem grać z Tuff Enuff. Poważne granie zaczęło się od Disonance (obecny Horrorscope), z którym to będąc jeszcze bardzo młodym chłopcem nagrałem pierwszą swoją studyjną płytę.
Od zawsze fascynował cię hardcore, grunge i metal? Jakie zespoły zagraniczne ceniłeś?
Słucham i słuchałem bardzo zróżnicowanej muzyki. Może właśnie dzięki temu jestem dość "elastyczny" muzycznie. Z zespołów, które miały ogromny wpływ na to, co robiłem z Tuff Enuff wymieniłbym zespół Prong. Do dziś uwielbiam takie granie. Genialna kapela.
Tuff Enuff był muzycznym dynamitem. Miałeś okazję nieźle wyżyć się na perkusji. Musiałeś też być mocny kondycyjnie.
Paradoksalnie teraz zacząłem dbać o kondycję bardziej niż kiedyś. Będąc młodym chłopakiem, a za takiego się uważałem, nagrywając pierwszą płytę Tuff Enuff, nie w głowie było mi dbanie o kondycję fizyczną, z którą chyba było nie najgorzej. Teraz jest inaczej. Człowiek nie regeneruje się tak szybko, jak kiedyś, potrzebuje więcej snu i musi dbać o formę. W przeciwnym razie po 40 roku życia zostaje z ciebie starszy, niekoniecznie sprawny, pan z brzuchem. Może komuś taki wizerunek odpowiada, ale ja dziękuję. Nie chcę.
Tuff Enuff pojawił się, zagrał na najważniejszych festiwalach w kraju, nagrał dwie dobre płyty i przepadł. Dlaczego?
W pewnym momencie nadszedł taki etap w życiu każdego z nas, że trzeba było sobie zadać pytanie, co chcę w życiu robić. Oczywiście odpowiedź była prosta - grać!!! Ale, niestety, trzeba płacić rachunki, coś jeść itd. Mieszkaliśmy już z własnymi rodzinami i trzeba było zarabiać pieniądze, a Tuff nie był żyłą złota. Kochaliśmy i kochamy nadal to, co robimy, ale to nie wystarczało. Praca, niestety, spowodowała spowolnienie twórcze zespołu. Część muzyków wyjechała za granicę, część zmieniła miejsce zamieszkania w kraju. To wszystko miało wpływ na dalszą twórczość kapeli.
Reaktywację w 2011 r. też trudno uznać za udaną. Znów o zespole jest cisza?
Z tym się nie zgodzę. Zespół pracuje nad nowym materiałem. Zagrał kilka bardzo udanych koncertów. Myślę, że jeszcze chwil parę i usłyszymy efekty tej pracy. Nadal jestem w kontakcie z chłopakami z zespołu. Podjęcie decyzji o odejściu z grupy nie było spowodowane konfliktem pomiędzy nami. Jak sam widzisz, jest dość intensywny okres działania w zespole Piersi. Tym samym gramy mnóstwo koncertów, jeździmy udzielając wywiadów, jesteśmy zapraszani do różnego rodzaju programów. To wszystko zajmuje bardzo dużo czasu. Jestem gościem w domu, a jak już przyjadę, to chcę spędzić ten czas z dziećmi. Postanowiłem więc zaangażować się w 100 % w jeden band. Nie lubię robić czegoś na "pół gwizdka".
Na jakim zestawie grałeś w Tuff Enuff?
Było ich kilka. Pierwszy to biały Pearl Export kupiony w sklepie muzycznym na raty. Nówka!!! Była piękna, ale nie brzmiała, he he. Później Ludwig z 70 lat - pięknie brzmiący zestaw z klonu. Wyglądał gorzej, ale wydawał szlachetne dźwięki. Żałuję, że go sprzedałem. Całkiem niedawno podjąłem próbę odkupienia tego zestawu, ale, niestety, nie jest to proste. Ten sprzedał temu, ten temu i nie ma.
W Piersiach masz bardzo mały zestaw. Zawsze takie preferowałeś?
Raczej tak. Uważam, że do tego rodzaju muzyki nie jest potrzebny większy zestaw.
Jak znalazłeś się w Piersiach w 2000 roku?
Wygrałem casting. Graliśmy kiedyś z Tuff Enuff jako support przed Piersiami. Chłopakom bardzo podobało się to, co robimy. Po kilku latach zadzwonił telefon i zaproponowali przesłuchania. Pojechałem, zagrałem, wypiliśmy kilka, no, może więcej, browarów i tak zostałem do dziś. To już 13 lat. Czas płynie.
Poznałeś swojego poprzednika Krzysztofa Wiercigrocha?
Niestety, nie miałem okazji, ale szanuję Krzyśka za to, co robił. To dobry perkusista.
Trudno było wejść w jego partie?
Każdy perkusista lubi grać po swojemu. Te numery, które mogłem zagrać inaczej, oczywiście zagrałem. Natomiast te, w których partie bębnów są bardzo charakterystyczne i nie mogły zostać zmienione, gram tak, jak Krzysiek.
Twoja pierwsza płyta z Piersiami to "Piracka płyta". Wspomnienia z pracy nad tym materiałem?
Pamiętam, że było strasznie mało czasu i bębny na całą płytę nagrałem w jeden dzień, od rana do nocy. Dramat!!! W którymś momencie krew zaczęła mi się lać z obu dziurek w nosie. Do tego litry wypitej kawy i napojów energetycznych. Nie była to komfortowa sesja. Na szczęście dziś już tak nie pracujemy.
Tuff Enuff był zespołem kpiarskim, zabawowym. Piersi też takie są. Jesteś wyluzowanym, wesołym człowiekiem?
Hmmm.... Chyba nie brakuje mi poczucia humoru. Czasem nawet jest go za dużo. Pojawiając się w szkole np. na wywiadówce dzieci, inni rodzice patrzą na mnie, jak na kosmitę. Wszyscy ładnie ubrani, uczesani. Czasem wydaje mi się, że bardziej pasuję do towarzystwa dwudziestolatków niż do swojej grupy wiekowej, ale dzieci się cieszą, że mają takiego śmiesznego ojca, he he...
Muzyka to dla ciebie dobra zabawa?
Muzyka i rodzina to dla mnie wszystko...
Rozmawiał Krzysztof Kowalewicz
Foto: Marcin Power Peła
Wywiad ukazał się w numerze luty 2014.
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…