Mike Johnston
Dodano: 10.09.2015
Perkusista, który skierował swoje kroki z rockowej sceny po rektorskie berło perkusyjnych nauczycieli. Wykorzystujący współczesną technologię i czujący potrzeby młodych bębniarzy Mike Johnston skutecznie i w pełni zasłużenie zmierza po tytuł jego magnificencji.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
W świecie perkusji przede wszystkim dokonuje się rozgraniczenia na perkusistów specjalizujących się w pracy w studio oraz na perkusistów, którzy w żywiole są głównie na scenie. Oczywiście najlepsi mistrzowie potrafi ą odnaleźć się i tu i tam. Jest jednak trzecia gałąź, która rośnie niezwykle dynamicznie. Chodzi o perkusistów specjalizujących się w nauczaniu. Regularnie dostajemy kilka razy w miesiącu wszelkiego rodzaju prośby i aplikacje związane z udostępnieniem lub wsparciem szkoły tudzież odcinków lekcji perkusyjnych. Jest tego naprawdę ogromna ilość! Duża część to bazujące na starych i już wyświechtanych schematach próby zrobienia lekcji, które są totalnie mało życiowe i już na wejściu palą się w blokach. W innych przypadkach pojawia się pomysł na wykonanie, ale jest brak pomysłu na temat, ponieważ niektóre rzeczy są już tak przeorane, że nie ma sensu robić coś po raz setny z myślą, że będzie atrakcyjne.
Nawiązaliśmy współpracę z Drumset Academy, ponieważ Piotr Czyja prowadzi tematy tak, jak powinno to wyglądać: prosto, przejrzyście, jasno i rzeczowo. Tak robi właśnie nasz bohater, którego działalność obejmuje każdy zakątek świata, w którym jest jakieś wiaderko z Internetem. Mike Johnston szybko odnalazł swoje powołanie i w zalewie tysięcy szkół jego działalność prezentuje absolutnie fenomenalny poziom. Mike mówi, że każdy może nauczać, oczywiście przy odpowiednim nastawieniu (a nie takim, o jakim mówi naczelny we wstępniaku do niniejszego numeru), ale nie każdy ma w sobie tyle determinacji, by format nauczania przybierał takie rozmiary, jak u niego. Mike dobrze zna smak potu scenicznego, jednak całe życie poświęcił, by zostać cichym bohaterem, dzięki któremu głodni sławy perkusiści będą szlifować swój warsztat. Świetny bębniarz i jeszcze lepszy nauczyciel.
Drodzy czytelnicy, jeżeli ktoś z was ma ciągoty w stronę nauczania, powinien zapoznać się z działalnością i osobą Mike’a Johnstona. Nie w kwestii kopiowania, ale wyciągnięcia wniosków, że nauczanie to bardzo duża odpowiedzialność, a nie tylko banalna odskocznia celem załatania swojej skarpety z zaskórniakami.
Materiał przygotowali: Staszek Piotrowski, Artur Baran i Chuck Parker
Foto: Robert Down
Wywiad ukazał się w numerze maj 2015
Nawiązaliśmy współpracę z Drumset Academy, ponieważ Piotr Czyja prowadzi tematy tak, jak powinno to wyglądać: prosto, przejrzyście, jasno i rzeczowo. Tak robi właśnie nasz bohater, którego działalność obejmuje każdy zakątek świata, w którym jest jakieś wiaderko z Internetem. Mike Johnston szybko odnalazł swoje powołanie i w zalewie tysięcy szkół jego działalność prezentuje absolutnie fenomenalny poziom. Mike mówi, że każdy może nauczać, oczywiście przy odpowiednim nastawieniu (a nie takim, o jakim mówi naczelny we wstępniaku do niniejszego numeru), ale nie każdy ma w sobie tyle determinacji, by format nauczania przybierał takie rozmiary, jak u niego. Mike dobrze zna smak potu scenicznego, jednak całe życie poświęcił, by zostać cichym bohaterem, dzięki któremu głodni sławy perkusiści będą szlifować swój warsztat. Świetny bębniarz i jeszcze lepszy nauczyciel.
Drodzy czytelnicy, jeżeli ktoś z was ma ciągoty w stronę nauczania, powinien zapoznać się z działalnością i osobą Mike’a Johnstona. Nie w kwestii kopiowania, ale wyciągnięcia wniosków, że nauczanie to bardzo duża odpowiedzialność, a nie tylko banalna odskocznia celem załatania swojej skarpety z zaskórniakami.
Powiedz nam o swoich początkach przygody z bębnami.
Bębny zaczęły się dla mnie, gdy miałem 5 lub 6 lat. Zaczynałem w szkolnym zespole, grając na klarnecie. Nie bardzo to szło, więc przeniosłem się z powrotem za bębny. Grałem na bębnie basowym przez rok. Byłem zazdrosny, gdy widziałem dziewczynę z pałeczkami perkusyjnymi, bo ja miałem jedynie maletę. Grała na talerzach i werblu. Poprosiłem mamę o lekcję gry na bębnach, więc mogłem pracować swoim tokiem z dala od bębna basowego, no i miałem własne pałki perkusyjne. Od tego momentu stało się to moją obsesją, jak ciężko było mi sprawić, by stać się lepszym. Z pewnych przyczyn lubiłem to, że nie było to u mnie naturalnie łatwe. Nic nie przychodzi łatwo, nawet dzieciakowi. Brałem prywatne lekcje, ale moi nauczyciele mówili, że nie ćwiczę, ale ja ćwiczyłem i to 4 lub 5 godzin dziennie! Nie mogli rozpoznać, że rytmika była dla mnie wyzwaniem. Jak jesteś dzieciakiem - nie wiesz, co jest do kitu. Nie wiesz, co to znaczy być w czymś kiepskim, wiesz jedynie, że się z czegoś cieszysz. Tak, jak słaby byłem, tak bardzo czerpałem z tego radochę, więc tkwiłem w tym.
Brałeś więc normalnie lekcje gry?
Tak, zacząłem brać lekcje, jak miałem 5 albo 6 lat. Nigdy nie przestałem aż do teraz, ponieważ zabrakło mi czasu. Byli to lokalni nauczyciele z mojego rodzinnego miasta Sacramento w Kalifornii. Miałem świetnego gościa - Matt McClain. Wprowadził mnie we wszystko, co pulsowało i miało dobry klimat. Był moim pierwszym nauczycielem w stylu "Yody". Miałem wtedy 13 albo 14 lat. Za to pierwszym nauczycielem, którego wyjątkowo postrzegałem i przez to zdecydowałem się spędzić 5 czy tam 6 lat w jego towarzystwie był Pete Magadini. Napisał książki na temat polirytmii. Miałem wtedy kontrakt nagraniowy i rozpoczynałem karierę w bębnieniu, ale jeżeli chciałem robić to przez resztę życia to potrzebowałem prawidłowych wskazówek.
Jakie miałeś doświadczenie z gry z zespołem, gdy dorastałeś?
W swoim pierwszym zespole byłem tak w okolicach szkoły średniej. Jako 17-latek. Miałem swoją pierwszą pracę w sklepie muzycznym, przez co później zacząłem tam uczyć. Gdy miałem 21 lat, zespół - nazywał się Simon Says - dostał kontrakt fonograficzny. Mieliśmy umowę na trzy płyty z Hollywood Records. Doprowadziło mnie to do momentu, gdzie grałem z Filter. Jeździłem z nimi przez 6 lat. Musiałem przestać nauczać i zająć się grą w trasie. Miałem wtedy kilku własnych uczniów. Było to dla mnie wielkie doświadczenie uzmysłowić sobie, że nauczanie jest tym, co chcę robić przez resztę mojego życia! Przez całe 6 lat grania koncertów myślałem jedynie o nauczaniu.
Czy było coś specjalnego, co przyczyniło się do tego, że chciałeś to robić?
Nauczałem właściwie od dziecka. W klasie widziałem dzieciaka, który był zakłopotany, powtórzyłem od nowa z nim wszystko to, czego się uczył i na końcu widziałem, jak zapala się w jego głowie światełko zrozumienia. Strasznie mnie to podekscytowało. Nie myślałem wtedy jednak o tym w kategorii bębnów, chciałem jedynie wytłumaczyć ludziom pewne rzeczy. Za każdym razem, gdy miałem przerwę w trasie, wracałem do domu i brałem lekcje z Petem Magadini. W pewien sposób było to na zasadzie: "Zobacz, jesteś dobrym bębniarzem, ale w momencie, gdy chcesz mi coś powiedzieć lub pokazać, włącza się w tobie zupełnie inna pasja niż jak grasz. Powinieneś naprawdę zastanowić się nad tym, by zostać nauczycielem." Miałem wtedy takie marzenie - miałem kontrakt, graliśmy trasy, płacono nam. Mimo wszystko nie byłem jakoś wielce szczęśliwy, myślałem: "To marzenie każdego, a powinno być moje." Nie mogłem pojąć, dlaczego nie jestem z tym szczęśliwy. Nie mogłem powiedzieć nikomu, że to nie jest zabawa dla mnie. Coś jak ukrywanie swojej prawdziwej tożsamości. Myślałem też o tym, że większość naszych ulubionych nauczycieli jest już wiekowa, rozumiesz? Jim Chapin, Ed Thigpen. Pomyślałem więc, co by było, jakby był młody nauczyciel, który mógłby to robić tak samo dobrze jak oni, ale miałby większy związek z młodszym pokoleniem. Chciałem być tym gościem. Miałem wtedy 26 lat.
Jaka jest twoja filozofia nauczania?
Jeżeli jest to prywatna lekcja upewniam się, że każdy student to oddzielna przygoda i mam plan na każdego z nich. Gdy byłem dzieciakiem chodziłem na lekcje i słyszałem, że to samo grał ktokolwiek przede mną. Wchodziłem do salki i grałem identyczne rzeczy. Myślałem: "Ten koleś ma 37 lat, a ja mam 6. Dlaczego pracujemy nad tym samym materiałem?". Był to tygodniowy plan nauczyciela. Chciałem zrobić coś przeciwnego. Gdy udzielałem prywatnych lekcji miałem 8-latka, a zaraz później 52-latka. Musisz się przestawić. Nie możesz uczyć 52-latka tego samego, co 8-latka. Wszystko trzeba dostosować. Za każdym razem, gdy spotykam ucznia, moje pytanie brzmi: "Jaki jest twój ulubiony zespół?" albo "Jeżeli byłbym perkusyjnym dżinem i mógłbym spełniać życzenia, jakie byłoby twoje?". Powiedz mi swoje wszystkie pragnienia, a ja postaram się dostosować do tego plan. Tak, musimy się uczyć paradidli, nie oznacza to jednak, że nie możemy się ich uczyć pod Animals As Leaders zamiast pod metronom. Chcę byś czuł, że dbam o twoją przyszłość. Jeżeli nie ma to nic wspólnego z twoimi marzeniami, to ja nie chcę tego uczyć. Nie mogę zacząć nauczania, dopóki nie poznam twoich marzeń. To druga sprawa. W tym momencie pojawia się brutalna prawda nauczania. Oznacza to, że nie będę na ciebie zły, nigdy nie będę krzyczał, nie będę nawet smutny, ale jak duży wysiłek dajesz od siebie, taki sam wysiłek otrzymasz ode mnie. Dlatego, jeżeli nie ćwiczysz i jest ci to obojętne, to nie mam z tym większych problemów. Możemy sobie dżemować podczas twojej lekcji. W momencie, gdy ci zależy, to wrócę do domu i zacznę się zastanawiać nad twoją przyszłością, kolejną lekcją. Stanie się to moją obsesją.
Jesteś jednym z pionierów nauczania online na swoim mikeslessons.com.
Chciałbym przypisać sobie tę zasługę, ale byłbym kłamcą. Steve Jobs był pierwszym, który to zrobił, ponieważ pierwsze Mike’s Lessons były żywą kopią iTunes. Chciałem udostępniać swoją muzykę przez iTunes, bo skoro Steve Jobs sprzedaje piosenki po 99 centów, dlaczego ja nie mógłbym sprzedawać swoich lekcji za 99 centy? Media to media, nieważne, czy to audio czy video. Wtedy pomyślałem o tym, by zrobić takie iTunes dla perkusistów. Nie było pomysłu na transmisję na żywo. Robiłem swój zestaw na YouTube, który dopiero wystartował. Nie robiłem tego z myślą o YouTube, tylko z myślą o swoich uczniach. Gdy wyjeżdżam z miasta w trasę, robię video, wrzucam na YouTube i wysyłam im linka, ale moje pierwsze video na YT nie było z myślą o YT, tylko o moich prywatnych uczniach! Później to eksplodowało, dlaczego 60.000 ludzi chce to oglądać? Uczyłem przecież tylko wariacji paradidle. Zapaliła mi się wtedy lampka. Pomyślałem sobie: "Jeżeli ludzie to lubią, to może zacznę to sprzedawać za 99 centów?". Moje pierwsze video było tak małe, że pasowało na iPod Nano. Było jak miniaturka. Zauważyłem, co robi iTunes i chciałem to powtórzyć, zrobić coś takiego dla perkusistów.
Jaka jest różnica między tym, co ty robisz, a resztą podobnych miejsc?
Brak tej oczywistości. Patrzyłem na swoich idoli i pamiętam, który z nich był naturalny, a który nie. Z racji tego, że nie jestem naturszczykiem za bębnami, sposób w jaki uczę jest taki, w jaki sam się muszę uczyć, co jest filozofią "na czynniki pierwsze". Muszę to rozpisać na kilka sposobów, by mój mózg mógł zaskoczyć, ale gdy proces jest skończony to mam to. Mogę wtedy tego nauczać. Mogę to rozpisać im na części pierwsze, jeżeli nie rozumieją. Mogę zagrać to wolno, szybko, swingować, zagrać prosto. Staram się robić różnicę między "móc coś zagrać" a "potrafić coś zagrać". "Potrafić" oznacza różne style, tempa, poziom głośności. Druga rzecz, której się nauczyłem po pierwszym dniu, to fakt, że YouTube jest globalne. Wiedząc to muszę mieć na uwadze, że przekazuję coś 8-latkowi, dla którego angielski to trzeci język. Muszę nauczać na tym poziomie. Nawet, jeśli znają zasadniczo angielski, muszę mieć pewność, że wiedzą, co mam na myśli…
Jaka jest różnica między kanałem YouTube i lekcjami na twojej stronie?
W moim serwisie jest przegląd studentów. Mamy swój własny kanał na mikeslessons.com. Podobnie, jak wszystkie ogólne rzeczy. Chodzi o to, by tematy trafiały do wszystkich. Gdy patrzę w kamerę to nie widzę kamery, tylko osobę siedzącą po drugiej stronie komputera, która ostro pracuje. To do niej mówię. Nie mogę uczyć specyficznych stylistycznie rzeczy na YouTube. Mogę to robić na mikeslessons.com, bo wybrałeś właśnie ten materiał. Myślę tu o czymś takim jak paradidle. Nieważne co, musisz je umieć. Teraz możesz je grać między werblem, a jakimś stackiem, tworząc wersję metalową. Możesz swingować i skierować w stronę jazzową. Paradidle nie podlegają negocjacjom - musisz je umieć. Dlatego muszę myśleć, że skoro takie paradidle są jak warzywo, to jak z tego warzywa zrobić deser? Jak mam uczynić, by ludzie pomyśleli: "Ojej, muszę to zjeść!". Teraz widzisz już światełko w tunelu. Jeżeli zaczynasz przeżuwać to warzywo, to musi smakować jak ciasto czekoladowe. W momencie, gdy oglądasz moje filmy na YouTube, to zawsze zaczynają się finalną wersją. Na mikeslessons. com są dwie wersje wcześniej nagrane i wersje na żywo. Wiem, że moja kariera oparta jest na fanach z YouTube i ewentualnie na opłatach za serwis. Mówię wprost. Uważam, że powinno się płacić za nauczanie, by podnosić wartość nauczania, a nauczyciele powinni brać opłaty za nauczanie, by podnosić jakość swoich lekcji.
Co jest sednem w nauczaniu bębnów, szczególnie w obecnych czasach?
Pierwszym takim elementem będzie cierpliwość. Widziałem wiele osób, które rzucały granie, ponieważ nie rozumiały, jak dalekobieżny jest to instrument. To jest jak golf. Widzisz ludzi, którzy mają 60 czy 70 lat, jak grają koszmarnie w golfa, a grają codziennie. To sprawa na dłuższą metę. Polega to na małych, drobnych zwycięstwach. Kolejnym elementem będzie umiejętność oceniania siebie przed samym sobą, a nie przed innymi. Gdy ktoś zaczyna się oceniać na moim tle, to zadaję pytanie: "Jak potoczyło się twoje życie?". On odpowiada: "Dostałem bębny, gdy miałem 16 lat…". Zatrzymajmy się tu od razu. Ja swoje bębny dostałem, gdy miałem 6 lat. To jest różnica. Czy twoi rodzice płacili za lekcje? "Nie". No cóż, moi płacili i w pełni mnie wspierali. Miałem wybudowany specjalny pokój perkusyjny u siebie w garażu, dzięki czemu mogłem grać cały czas i nikomu nie przeszkadzać. Jak zatem możesz próbować się porównywać do mnie, jeśli mieliśmy zupełnie inne życie? Miałem bardzo dużo szczęścia. Nie jestem perkusyjnym naturszczykiem, ale miałem możliwość, by stać się świetnym, do czego wciąż dążę. Nie porównuj swoich paradidli w 93 bpm do Virgila Donati. To będzie zniechęcające. Oceniaj się sam przy 95 i 96, bo jeżeli jesteś każdego dnia o 1 procent lepszy, to za sto dni będziesz dwa razy lepszy jak teraz. To nie takie trudne, ale robi się trudne, gdy włączasz video z Virgilem, Wecklem albo Langiem, a ty grasz dopiero od 4 lat. Pomyślisz: "Nigdy nie będę tak dobry." A ciekawe, jak oni grali, mając 4-letni staż.
Czy nie jest wadą posiadanie zbyt dużej ilości materiałów w jednym miejscu?
Najstraszniejszą rzeczą obecnie jest przesyt informacji. Nawet na mikeslessons.com mamy coś takiego. Nie uczynimy cię lepszym perkusistą. Jesteśmy jak wielki supermarket z informacjami. Przyjdź i kup, co chcesz. Nie jest to dobre i muszę to naprawić i powiedzieć: "Jesteś zainteresowany rudymentami? Zatem chodź, poprowadzę cię przez plan działania". Tak, jest 40 rudymentów, nad którymi trzeba pracować, ale nawet Percussive Arts Society nie ma ich ułożonych w dobrej kolejności. Są po prostu pogrupowane. Rudymenty z flamami, rudymenty z paradidlami. Cóż, nie zagram pataflafla, jeżeli nie wiem, jak grać jedynki i flamy. Chcę, by Mike’s Lessons wskazało ci dobry kurs. Chcę iść w tę stronę, a nie na zasadzie: "Przyjdź i kup". Nie chcemy iść tą drogą, ponieważ wiele osób naprawdę nie wie, czego chce i potrzebuje.
Metodologia i wynikowość?
Dokładnie! Obecnie jest to trochę jak encyklopedia. Rzeczy rozłożone są alfabetycznie. Mamy podział na zaawansowanych, średnio zaawansowanych i początkujących, ale wciąż ktoś potrzebuje pomocy. A ja bardzo chcę tej pomocy udzielić. Odeszliśmy daleko od tej szybkiej ścieżki, by mieć pewność, że nie jesteśmy jakimś "Fiu-bździu" z reklamy telewizyjnej. Nie wciskamy ci nic na siłę i chcemy, by świat o tym wiedział. Jeżeli chcesz to przyjdź i bierz, jeżeli nie chcesz, to nie ma sprawy.
Co wpływa na nasz rozwój za bębnami, jak przenieść swoją grę na wyższy poziom?
Pierwszą rzeczą będzie wizja tego, co nazywam "Rezultatem Dążeń" w kwestii techniki. Czy wiesz, dlaczego czegoś pożądasz? Ludzie czasami nie wiedzą i mówią: "Och, stary, chciałbym mieć szybsze ręce." Pytam wtedy: "Po co?" Jeżeli grasz ballady z Johnem Mayerem, nie potrzebujesz szybszych rąk. W związku z tym musisz wiedzieć, jaki jest rezultat twoich dążeń. Jeżeli powiesz: "Lubię ten zespół, ale fizycznie nie jestem w stanie zagrać tej piosenki", to jest to dobry powód, by mieć szybsze ręce. Dlaczego chcesz zbudować ten specyficzny zestaw umiejętności? Później jest pytanie - czy to jest zestaw umiejętności? Co starasz się stworzyć? Czasami, jeżeli jest to improwizacja, możesz zagrać rękami na kolanach, siedząc na ławce w parku. Nie potrzebujesz wtedy bębnów. Twój mózg jest wtedy w stanie wyciągnąć z ciebie to, co chcesz wyrazić i dzięki temu możesz improwizować. To są ważne rzeczy. Kolejna sprawa to instrukcje. Mogą być z moich filmów albo filmów kogoś innego. Mogą pochodzić z książki, mogą też pochodzić z video, które cie zainspirowało, ale nie jest filmem instruktażowym. Wiedz, czego pragniesz i co chcesz zbudować, niezależnie od tego, czy to jest technika, przejście, zagrywka czy cokolwiek. Jaka jest ogólna wizja? Kto później pomoże ci ją osiągnąć? Musi być jakaś inspiracja, która będzie miarą. W sensie, że gdy patrzę, jak Jojo Mayer gra jakiś groove, to staje się to moją miarą. Mogę do tego wracać i zastanawiać się, czy już to mam? Czy potrafię już tak zagrać? Tu wchodzi nagrywanie video. Nagrywam się codziennie do pracy, ale też nagrywam mnóstwo rzeczy, których ludzie nie zobaczą, bo są jedynie dla mnie. Mam punkt odniesienia i następnego dnia będę lepszy z tym, co zrobiłem dziś.
Czy uważasz, że przy współczesnej technologii jest miejsce na bezpośrednie lekcje twarzą w twarz?
Oczywiście! Nie chcę mówić liczbami tu, ale mógłbym potroić swoje koszta. Teraz to tylko 20 dolarów na miesiąc. Mógłbym potroić moje koszty i stracić niewielu uczniów. Doprowadziłoby to do sytuacji, że trzepałbym kasę, ale ci studenci nie mieliby później pieniędzy na prywatne lekcje u siebie. Dlatego to raptem 20 dolarów na miesiąc, dzięki temu możesz wziąć jeszcze dodatkowe lekcje bezpośrednie. Możesz wziąć mój materiał do nauczyciela i powiedzieć: "Hej, pracuję nad tą rzeczą ze strony Mike’a, możesz zostać w sali, patrzeć na moje ręce i ocenić moją dynamikę?". Nawet, jak zrobisz dla mnie wideo, w zależności od sprzętu, jakiego używasz, mogę nie do końca prawidłowo usłyszeć, jak wygląda twoja dynamika. Prywatny nauczyciel zawsze będzie potrzebny. Jak zapewne zauważysz, mikeslesson,com to nie jest miejsce dla nic nie umiejących. Nie nauczymy cię, jak grać na perkusji, nauczymy cię, jak rozwijać się na perkusji. Wciąż udzielam prywatnych lekcji, ale nie tak często, jak kiedyś.
Rozumiem, myślisz, że każdy może grać na perkusji…?
O tak! Ja jestem tego przykładem! Jakbyś pokazał mi tu coś na bębnach, poprosiłbym, byś to zwolnił i rozpisałbym to, nutka za nutką. Tak, jak mówiłem, są ludzie, którym przychodzi to naturalnie. To jest kompletna różnica. Myślę, że każdy mógłby uczyć. Jestem przykładem stojącym na jednym końcu, na drugim końcu są Virgil Donati lub Thomas Lang, którzy mają to coś w sobie naturalnie i mogą tym się dzielić w fajnych miejscach.
Jest coś, czego się nauczyłeś teraz w wieku 38 lat, co chciałbyś powiedzieć sobie, będąc młodym?
Pozytywne nastawienie to jest coś, czego trzeba się nauczyć. Nie byłem taki jako dzieciak czy nastolatek. Pewna bardzo ważna osoba, która miała na mnie duży wpływ, dała mi do zrozumienia: "Nie ma powodów, dla których miałbyś być tak szorstki i zarozumiały, jak jesteś, a szczególnie tak żądny współzawodnictwa." Wychodziło to z mojej niepewności, gdzie miałem zwyczaj śmiać się z perkusistów. Gdy oglądam teraz grających perkusistów staram się znaleźć zawsze coś pozytywnego. Nawet najbardziej prosty, podstawowy perkusista będzie miał w sobie coś bardziej naturalnego ode mnie.
Plany na przyszłość?
Dla mnie będzie to rozwijanie mikeslessons.com. To moja obsesja, by ta strona pomagała bardziej i bardziej. Nie chcę mieć 10000 perkusistów, byłoby to straszne, mój biznes nie przetrwałby długo. Wolę mieć bębniarzy, z których będę dumny. Składam też drum camp w Irlandii, gdzie wynajmiemy zamek. Razem z Aaronem Spearsem i Markiem Guiliana. Camp na 20 osób na cały tydzień. Ostatniego dnia otworzymy bramy i zrobimy wielką otwartą klinikę. Na campie będziemy wybierać jeden temat każdego dnia i z każdym z nas będzie po 2 godziny, by ten temat przerobić. Wybrałem Aarona i Marka, ponieważ oprócz tego, że są wspaniałymi ludźmi, nie mogłem znaleźć bardziej różnych perkusistów od siebie.
Materiał przygotowali: Staszek Piotrowski, Artur Baran i Chuck Parker
Foto: Robert Down
Wywiad ukazał się w numerze maj 2015
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…