Robert "Mały" Hajduk (Proletaryat)
Dodano: 17.09.2015
Na Roberta Hajduka z Proletaryat zwykło się mówić "Mały". Zupełnie odmienne wrażenie odnosi się, gdy słucha się jego nagrań bębnów. Czuć, że za bębnami nie siedzi ułomek.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Robert może jest i mały, ale łapę to ma konkretną i wbijanie kolejnych werbli w Proletaryacie wychodzi mu doskonale.
Przygotował: Kajko i Maciej Nowak
Fot. Paweł Pszczoła
Wywiad ukazał się w numerze maj 2015.
Uwaga!
Pierwszych pięć osób, które na adres: kontakt@magazynperkusista.pl prześlą maila o tytule Proletaryat otrzyma egzemplarz ostatniej płyty zespołu "Oko za oko".
Mały?
Hmm... Od początku mojej przygody z bębnami w każdej kapeli byłem najmłodszy, a że natura specjalnie wzrostem mnie nie obdarzyła to tak zostało.
Jak trafiłeś do Proletaryatu?
Wiesz, tak naprawdę z chłopakami znaliśmy się już wcześniej, spotykaliśmy się na różnych scenach. W tamtym okresie tzn. 89-96 grałem w kilku łódzkich kapelach. W czasie, gdy Proletaryat wygrywał Jarocin, grałem z Gumą w Moskwie.
To już prawie 20 lat wspólnej gry…
To był chyba 1996 rok. W tamtym czasie pracowałem w studiu nagrań P.J. Records w Łodzi. Pewnego dnia dostałem info, że będę realizował nagrania Proletaryatu, to było demo chłopaków do płyty Zuum. Nie ukrywam, że w tamtym czasie było to dla mnie mega wydarzenie... W naszym studio wtedy nie gościły kapele z pierwszej ligi. Byłem pod wrażeniem pracy z chłopakami. Jakiś czas po skończeniu nagrań odebrałem telefon i usłyszałem pytanie Kacpra, czy nie chciałbym pograć w Proletaryacie na bębnach? Odpowiedź była krótka... I tak trwa do dzisiaj.
Przed tobą grał tam absolutny mistrz i tytan bębnów - Pniaken. To było chyba konkretne wyzwanie…
Tak, to prawda, wyzwanie, które dało mi mega kopa do pracy i bardzo pozytywnie mnie zmotywowało! Pniaq to wyjątkowy garowy, co potwierdził także w czasie sesji. Miałem okazję poobserwować go od kuchni. Po rozmowie z Kacprem dostałem od chłopaków setlistę i zamknąłem się na dwa tygodnie w pokoju z moim zestawem, walkmanem, kasetami, zeszytem i długopisem, a pot lał się po dupie (śmiech). Zadzwoniłem do chłopaków z info, że już czas i spotkaliśmy się w sali prób. Spytali, co chcę zagrać? Odpowiedziałem: Twarzą W Twarz. Kiedy wybrzmiały blachy, usłyszałem: "Witamy w Proletaryacie".
Jak zaczynałeś z muzyką?
Zaczęło się od skrzypiec, na których skończyłem podstawową szkołę muzyczną. Jednak już w podstawówce wiedziałem, że moim wymarzonym instrumentem są bębny i jak tylko miałem okazję to próbowałem puknąć w jakiś stojący gdzieś na sali czy korytarzu bęben. Do szkoły średniej dostałem się do klasy perkusji, jednak moje wyobrażenie nauki na bębnach było inne niż szkoły (śmiech). Werbelek, sztabki, kotły… Wtedy wydawało mi się, że to nie tak - "Gdzie mój wymarzony zestaw?" - ale dzisiaj doceniam to, co dały mi tamte czasy, czyli m.in. czytanie kropek, szacunek do instrumentu, podstawy techniki itd.
A zestaw? Znasz przecież smak żywota polskiego perkusisty okresu PRL…
Stał w sali. Myślę, że dzisiaj jedynym jego miejscem mogłoby być muzeum - brokatowy, ledwo trzymający się kupy instrument z pracowni Pana Zygmunta Sz. Lepszy taki niż żaden, jedyny, do jakiego miałem dostęp. W 1987 roku szkoła zainwestowała i sprowadziła "mega" zestaw firmy Amati! Cóż było robić? Brałem ćwiczeniówkę i zamiast na kształcenie słuchu szedłem do salki, dostawiałem drugą centralę Szpadra do Amati i "pajechali...". Tak zacząłem spędzać lekcję harmonii, historii muzyki itd. Skończyło się to wydaleniem ze szkoły z powodu niezliczonej liczby nieobecności. W czasie szkoły średniej poznałem łódzkie środowisko muzyczne i zacząłem próbować swoich sił ze starszymi kolegami, zaczął się tzw. rock and roll w moim życiu… Imprezy, słuchanie muzy, wspólne oglądanie koncertów na video, bo mało kto miał wtedy odtwarzacz video (śmiech). Dzięki pomocy rodziny nabyłem srebrne Amati i byłem przeszczęśliwy! Radość trwała do czasu, kiedy blachy zaczęły znikać w oczach i trzeba było zacząć inwestować, ale to taka nasza bębniarska dola. Na Amati grałem przez kilka dobrych lat wymieniając co jakiś czas to, co już do użytku się nie nadawało - statywy i gwinty były z tzw. szajs metalu (śmiech), naciągi Szpadra nie pasowały, bo on miał swoje "normy" itp. itd.
Długo walczyłeś z tym żywiołem?
W połowie lat 90 udało mi się kupić zestaw Remo Mastertouch - mój pierwszy zawodowy instrument, który służył mi jeszcze w Proletaryacie. Niestety, a może stety, w 2003 mieliśmy włamanie do sali prób, skąd m.in. skradziono cały mój zestaw i zostałem z niczym... Szukając szybkiego ratunku znalazłem ogłoszenie i stałem się posiadaczem Yamahy Maple Custom, na której gram do dzisiaj.
Jak opisałbyś swoją grę? Do kogo byś się porównał?
Nigdy nie postawiłem sobie jakiegoś guru do naśladowania. Oczywiście, mam kilku bębniarzy, których styl mi się podoba bardziej. Nie chcę tu wymieniać listy, bo pewnie byłaby długa, ale nie mogę nie wspomnieć o Randym Castillo, którego image i styl gry mnie urzekł. Wiesz, ja nie jestem typem wyścigowca, nie mam takiej potrzeby, uwielbiam grać prosto, równo i mocno, tak zresztą gra cały Proletaryat!
Castillo? No proszę, to nie jest jakiś mocno znany pałker u nas - a szkoda.
Randy’ego zobaczyłem i usłyszałem u Ozzy’ego chyba w 1986 roku, to była trasa The Ultimate Ozzy. Obejrzałem to video chyba 1000 razy i znałem na pamięć praktycznie każdy kawałek. Tak, jak mówiłem, bardzo podoba mi się jego gra - nie przeginał z ilością "kartofli", a do tego miał znakomity image.
Jak wyglądało tworzenie materiału na najnowszą płytę Proletaryatu Oko Za Oko?
Tworzenie kawałków w większości odbywa się na próbach. Każdy może przynieść jakiś riff lub większy fragment utworu, lecz najczęściej po prostu sobie gramy i nagle okazuje się, że powstaje coś fajnego. Dużo pomysłów nagrywamy, słuchamy, często wracamy do tego, co wcześniej wydawało się słabe. Jak już mamy zarys kawałka to ogrywamy go często z samym basem i ewentualnie wprowadzamy jakieś zmiany, czy to u Kacpra, czy u mnie, ale zazwyczaj niewiele tego jest. Znamy się już tak dobrze, że rozumiemy się bez słów. U nas nie ma wielkiej filozofii, kawałki muszą być konkretne od początku do końca.
Jak wyglądała sesja?
Jeśli chodzi o ostatni materiał na płytę Oko Za Oko, to historia jest dość nietypowa. Jak zwykle przed rozmowami z potencjalnym wydawcą robimy demo. Tym razem nie korzystaliśmy ze studia, tylko używając kilku mikrofonów, rejestratora i mojego doświadczenia z dźwiękiem, zarejestrowaliśmy na setkę ślady w naszej sali prób. Graliśmy każdy utwór tyle razy aż wyszedł najlepiej - od początku do końca. Zajęło nam to kilka dni. Kiedy mieliśmy skończone główne ślady, czyli gitara, bass i bębny, Witek dograł dubla gitary, solówki i sporadyczne dogrywki - gdyby miał cztery ręce to pewnie by to nagrał na setkę (śmiech). Oley dograł robocze wokale, zabrałem temat do domu i zrobiłem miks. Po miksie okazało się, że całość gra zajebiście i doszliśmy do wniosku, że nie chcemy dopuścić do tego, co zwykle, czyli zjebania tematu w studio.
A nieco jaśniej?
Z reguły bywało tak, że demo wychodziło super, a po nagraniach w studio, edycjach-srycjach i innych ingerencjach w żywe granie wychodziła bezduszna, wyrównana, pozbawiona "tego czegoś" produkcja! O Proletaryacie zawsze się mówiło, że brzmi lepiej na koncertach niż na płytach. Stąd nasza decyzja, że ten materiał podamy fanom w tej formie. Nagraliśmy wokale w Robak Studio w Łodzi, a ja zmiksowałem cały materiał w domu.
Co obijałeś?
Tak, jak wspominałem, używam zestawu Yamaha Maple Custom w konfiguracji 8",10",13",15", centrala 22", werbel Yamaha MSD-13"x5" DW i Remo Mastertouch 14"x5,1/2" oraz blach Sabian.
A maszyna stopki? To ostatnio mocno popularny temat…
Tak, to dla wielu bębniarzy temat z cyklu "NeverEnding Story" (śmiech). Ja od kilku lat gram na Czarcim Kopycie firmy Monolit. Pozdrowienia dla Władka i reszty ekipy! Wiele razy pytano mnie: "No i jak to Czarcie?" itd. Odpowiadam wtedy krótko: "Siadaj i sam sprawdź!". Moim zdaniem to sprzęt kosmicznej jakości wykonania! Gram już kilka lat i zero jakichkolwiek luzów i śladów zużycia mechanicznego.
Nie masz chyba fioła na punkcie doszukiwania się nowości sprzętowych w skrajnej formie?
No nie, nigdy nie miałem jazdy na szukanie dziury w dupie (śmiech). Może dlatego, że zaczynałem w czasach Polmuza, Szpadra, Amati, a w tamtych czasach trzeba było umieć zagrać na tym, co leżało gdzieś w piwnicy w Domu Kultury. Oczywiście foldery i zdjęcia wypasionych sprzętów miałem na półce, ale to wszystko nie było w naszym zasięgu.
Może warto, by młodzi pouczyli się żywej gry. Dałbyś nam ślady do działu edukacyjnego?
Jeśli dojdziemy do wniosku, że przesłuchy nie przeszkadzają, prześlę to, co mam i zdecydujesz...
Tak sobie myślę, czy jest sens pytać cię o coś takiego jak ćwiczenia…?
Nie piszmy o ćwiczeniu... Od lat moje ćwiczenie to próby i koncerty.
Jak w takim razie podchodzisz do starszych partii bębnów? Próbujesz eksperymentować?
Jeśli chodzi o utwory starsze to raczej staram się grać tak, jak zostały zagrane przez poprzednich bębniarzy, ale z racji tego, że gram już 18 lat w Proletaryacie, niektóre partie bębnów zmieniłem trochę, żeby nudy nie było (śmiech). Zmian dokonuję raczej na próbach, żeby sprawdzić, czy to siedzi, a na sztukach zdarzyć się może, że coś tam zagram inaczej.
Jakie oczekiwania w związku z najnowszą płytą?
Oczekiwania są jak zwykle te same... Chciałbym, żeby jak najwięcej ludzi posłuchało tej płyty. Wiesz, że miejsca na taką muzykę w naszych smutnych mediach praktycznie nie ma, poza Antyradiem i może jeszcze jakimiś rozgłośniami internetowymi. Dawno temu zniknęły z telewizji prawdziwe programy muzyczne! To, co teraz pokazuje chociażby MTV - o innych nie wspomnę - to jakaś rzygowina dla siusiumajtek.
Zatem na jakiej scenie chcesz zobaczyć Proletaryat?
Chcieć może artysta wiele, to realia tak naprawdę określają nasze możliwości. Jak pewnie większość, lubię grać dla dużej publiczności - Woodstock i tego typu festiwale. Aczkolwiek takie imprezy mają swój rygor i porządek, a czasami fajnie jest zagrać w klubie, gdzie ludzie napierają na scenę, a z sufitu kapie wydychany alkohol (śmiech), wtedy czujesz bliski kontakt z fanami.
Przygotował: Kajko i Maciej Nowak
Fot. Paweł Pszczoła
Wywiad ukazał się w numerze maj 2015.
Uwaga!
Pierwszych pięć osób, które na adres: kontakt@magazynperkusista.pl prześlą maila o tytule Proletaryat otrzyma egzemplarz ostatniej płyty zespołu "Oko za oko".
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…