Bogumił "Dziki" Kujawski
Dodano: 25.05.2016
Na wywiad z Bogumiłem "Dzikim" Kujawskim, perkusistą więziennego zespołu Paragraf 64, czekałem pół roku.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Zespół powstał w Zakładzie Karnym nr 2 w Strzelcach Opolskich, gdzie nie jest łatwo wejść bez wyroku, tym bardziej porozmawiać z muzykami, odsiadującymi wieloletnie kary pozbawienia wolności. Kapela, którą tworzą amatorzy, gra może mniej technicznie, ale za to bardzo organicznie i tak porywająco, że aż trudno mi było uwierzyć, że rozwija się dopiero od niespełna trzech lat. Za bramę więzienia wprowadza mnie Aneta Zalejska, opiekunka i menedżer zespołu. Bez niej utonąłbym w procedurach penitencjarnych, a spotkanie z "Dzikim" pewnie nie doszłoby do skutku. Bez niej też oraz wsparcia Fundacji Sławek, której sama jest przedstawicielem - Święty, Ryjek, Kiler i Dziki nie nagraliby płyty "Mój Anioł Stróż". Jej producentem muzycznym był sam Janusz Yanina Iwański. Bębny dla "Dzikiego" to nowa droga w życiu. Więziennymi korytarzami, przez niezliczoną ilość krat, w obecności strażników docieram do "Dzikiego", który jak z procy wyskakuje zza swojego Mapexa na powitanie.
https://www.facebook.com/paragraf64/?fref=ts
Przygotował: Wojciech Andrzejewski
Fot. Aneta Zalejska
Fajne bębny! Bardzo ładnie brzmi stopa...
Brzmiała chyba lepiej na naciągu, który sam do niej zrobiłem. Zestaw podarował mi jeden z sędziów, który dowiedział się o naszym istnieniu i działalności. Jego córka kiedyś grała na bębnach. Set trafił do mnie bez membrany na stopie, więc musiałem na warsztacie samemu zrobić naciąg. Wyprofilowałem drut, na który naciągnąłem kilka warstw grubej folii, posklejałem i już był bas. Tu za kratami nie ma sklepu muzycznego. Trzeba sobie radzić, jak się w życiu nabroiło...
Kiedy zacząłeś grać na perkusji i jak zaczęła się twoja kariera w P64?
Jak miałem 15 lat, wujek podarował mi perkusję. Nauczyłem się grać dwa najprostsze rytmy i tyle było z mojego grania. Zawsze lubiłem brzmienie bębnów. Stało się, jak się stało, robiłem w życiu źle i trafiłem tu za kraty, gdzie z początku grałem w więziennym teatrze. P64 już wtedy istniał, lecz w innym składzie. Na wolność wychodził "Krzaku", pierwszy bębniarz zespołu. Chłopaki - Maciek "Święty" i "Killer" szukali pałkera. Zaprosili mnie na próbę i... Kilka razy rzucałem pałkami, rezygnując z muzykowania, lecz "Święty" podnosił je i podawał mi raz za razem, nie pozwolił mi się poddać. Chłopaki czuli, że mam wyczucie rytmu, nie odpuszczali. No i tak przez kilka godzin dziennie trenowaliśmy. Wiesz, mamy dużo czasu... (śmiech), większość składu P64 pracuje z tej strony muru. Tak naprawdę to ja tu w więzieniu zacząłem się uczyć gry na bębnach.
W jaki sposób?
Jedynym źródłem wiedzy był i jest dla mnie właśnie magazyn "Perkusista". Poprzedni bębniarz zostawił mi pięć numerów waszej gazety z płytami DVD i pod celą złapałem bakcyla. Całe dnie czytałem i oglądałem na DVD szkołę Tomka Łosowskiego, a później na świetlicy, gdzie stoją bębny, powtarzałem różne wprawki. Sam nauczyłem się nut i rudymentów, i powoli zaczynałem to wszystko wdrażać do naszych numerów. Gram po kilka godzin dziennie. Muszę uważać na pałki i grać oszczędnie. Każdą wolną od pracy chwilę spędzałem i spędzam za bębnami. Bardzo mi w tym pomógł wychowawca ds. KO mjr Jarosław Timoszuk i dr Mariusz Snopek, dzięki którym dyrektor więzienia płk Andrzej Tesarewicz pozwolił mi mieć pałki pod celą.
Domyślam się, że dzięki temu non stop ćwiczysz...
Obecnie wysiadł mi kręgosłup i nie pracuję na budowlance, więc nie mam nic innego do roboty... (śmiech). Na jednej z rozpraw wyrwało mi się do sędziego, gdy zapytał, kim jestem - jestem muzykiem. Tak bardzo kocham grać i pracować nad tym, by następnego dnia móc grać na próbie lepiej, by być lepszym na bębnach, że nie umiem tego wyrazić. Chłopie! Ja tu w więzieniu, za tymi bębnami, znalazłem sens swojego życia. Być może skrócą mi wyrok i wyjdę na wolność trochę wcześniej. Staram się o pracę na budowie, ale obiecałem sobie, że odłożę pieniądze na perkusję i kupię sobie bębny! Będę miał, będę grał w piwnicy, a do chłopaków z P64 wpadał na próby, bo zespół musi mieć perkusistę.
I co oni na to?
My sobie obiecaliśmy, że będziemy grać próby dalej, niezależnie od tego, kto kiedy wyjdzie. Jak już będziemy na wolności, też będziemy grać. Aneta i ludzie z zarządu więzienia, którzy nam zaufali, włożyli w ten zespół zbyt dużo trudu i pracy, żebyśmy przestali grać. P64 dla każdego z nas jest nową drogą na dalsze życie.
Co jest dla Ciebie najtrudniejsze za bębnami?
Wytrzymać pod celą z basistą (śmiech). Siedzimy z Killerem razem i jest przerąbane! On ciągle coś wymyśla i rytmizujemy. Jak Killer nie ma dnia, to ja kombinuję z rytmami. Później idziemy na świetlicę i gramy. My w zasadzie cały czas gramy. Kiepsko idą mi rudymenty na werblu. Nie jest lekko, ale tłukę, gdzie mogę. Pod celą, na świetlicy za bębnami. Gdzie się da.
Masz ulubionego bębniarza? Na kim się wzorujesz?
Zdecydowanie Tomek Łosowski. Drugi gigant to Adam Marszałkowski z Comy. Kocham Comę i to, jak gra Marszałek. Lubię słuchać, jak grają razem solówki z basistą. Lubię też słuchać Billy’ego Cobhama, a z cięższych klimatów bębniarza Vadera.
Jak wspominasz swoją pierwszą sesję nagraniową? Płytę "Mój Anioł Stróż" nagrywaliście w kapitalnym Studio Radioaktywni, pod okiem Janusza Yaniny Iwańskiego i Adama Celińskiego.
Miałem rozstrój żołądka, kiedy Aneta przyszła do nas w odwiedziny i oznajmiła nam, że wchodzimy do studia. Nie wierzyłem w to, że jestem w stanie nagrać z chłopakami bębny na krążek. To była jakaś utopia, bo zdaję sobie sprawę, że nie gram najrówniej i najlepiej. W studio ogromne nerwy, ale i radość. Yanina świetny człowiek. Podobnie Adam Celiński, który te wszystkie nierówne zjazdy pomontował. Nie mogłem uwierzyć w efekt końcowy. Yanina i Adam pokazali nam, czym jest studio i że to kompletnie inna bajka niż nasza scena na świetlicy. Mocno walczę z metronomem, a na próbach z chłopakami sam staram się być dla nich klikiem.
Często koncertujecie dla innych więźniów. Pamiętasz pierwszy koncert? Jak postrzegają was inni więźniowie? Macie więcej luzu niż oni.
Pierwszy koncert kojarzy mi się z ogromnym stresem. Pochrzaniłem chyba w każdym kawałku. Pałki mi wypadały. Tragedia. Ale nauczyłem się, że najważniejsza jest energia, jaką daje się na scenie i nie przejmować się, tylko zamknąć oczy i grać. Zawsze, jak gram, myślę, że daję ludziom jakieś dobre emocje. Te koncerty dla naszych kolegów z ZK bardzo opancerzyły nas przed tremą na większych scenach. Zagraliśmy m.in. w Mrągowie, Strzeleckim Ośrodku Kultury, w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Stres jest za każdym razem, ale i wspaniale traktują nas inni koledzy muzykanci z wolności. Kilku bębniarzy z zaprzyjaźnionych zespołów podreperowało mnie akcesoriami i naciągami. To bardzo miłe - czuć się wśród nich bratem.
Słyszałem, że masz bystrego technicznego...
Ma 16 lat, odnalazł we mnie ojca. Nie wstydzi się mnie. Jest ze mną na każdym koncercie. Jest ze mnie dumny, gdy gram. Nosi ze mną graty na scenę. Promuje P64. Jest dla mnie największą nadzieją na resztę życia. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo go kocham. Często o nim myślę, gdy gram - koncert czy próbę. Muzyka sprawia, że człowiek czuje się wolny. Choć przez chwilę.
https://www.facebook.com/paragraf64/?fref=ts
Przygotował: Wojciech Andrzejewski
Fot. Aneta Zalejska
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…