Szymon "Kanister" Jędrol
Dodano: 25.11.2016
Dla wielu punkowe granie nie idzie w parze z techniką i dobrymi muzykami. Z jednej strony coś w tym może i było 30 lat temu, z drugiej im prostsza muzyka, tym trudniej zagrać wszystko dobrze i w punkt.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
O tym i nie tylko o tym rozmawiałem z perkusistą legendy polskiej sceny street punk - The Analogs - Szymonem Kanistrem Jędrolem!
www.oldschool.pl
Rozmawiał: Przemek Łucyan
Wywiad ukazał się w numerze lipiec-sierpień 2016
Jak trafiłeś do Analogsów?
Hej! Na początku chciałbym pozdrowić wszystkich zajaranych bębnami! Znam gości z Analogs już kupę lat i przy ostatnich perturbacjach w składzie zadzwonił do mnie Paweł z propozycją gry. Nie zastanawiałem się długo. Jeżeli wiążesz z graniem byt to okazja koncertowania i zarabiania szmalu nie do przegapienia - szczególnie w Szczecinie, gdzie kapel jeżdżących i grających jest dosłownie kilka.
The Analogs to prekursorzy street punk w Polsce, na scenie od 20 lat. Jak się odnajdujesz jako ten nowy w zespole?
Szczególnie, że zmian składu - również za bębnami - zespół zaliczył niemało? Wskoczyłem na stołek na samym początku urodzinowej trasy. Kawałki znałem już wcześniej. Niezliczoną ilość razy widziałem ich na żywo (supportowaliśmy ich z O.D.C. niezliczoną ilość razy). Ciężko powiedzieć, że czuję się jak nowy z racji naszej długiej znajomości. Zrobiliśmy kilka prób i pojechaliśmy. Zmiany w składzie to częsta przypadłość kapel, grających dużo koncertów, w tym przypadku praktycznie w każdy weekend. Ludzie mają swoje inne zajęcia, które często powodują zgrzyt. Są też oczywiście jakieś personalne mini kłótnie, 5 gości w busie, 4 dni w tygodniu. Po jakimś czasie zaczyna cię denerwować wszystko po kolei, ale na razie dogadujemy się i wszystko odbywa się w pokojowej atmosferze.
Jesteście jednym z najczęściej koncertujących zespołów na naszym rynku. Grafik macie zaklepany już praktycznie do końca 2016 r. To wymaga sporego poświęcenia - a to przecież nie jedyne twoje zajęcie?
Podporządkowałem wszystko graniu na bębnach i na to mam akurat dużo czasu. Udzielam lekcji gry na perkusji, gram jeszcze w kilku zespołach w Szczecinie, ale czas na wyjazdy i próby znajduję. Koncerty to moim zdaniem wisienka na torcie całego tego zamieszania, związanego z graniem, ale uwielbiam też testować się w studio.
Analogs to zespół o bardzo określonym stylu. Czy ucząc się ich materiału miałeś możliwość własnej interpretacji, dodawałeś coś od siebie, czy też sztywno trzymałeś się oryginałów?
Jeżeli chodzi o to, czy mogłem dokładać coś od siebie, to zawsze szukam tego, co najlepsze dla kawałka. Przed Analogs grałem w zespołach troszkę więcej wymagających pod względem przejść, tempa i tego typu rzeczy. Nie uważam się za wymiatacza, ale w moich innych wcieleniach można było poszaleć. Tutaj mam do zagrania proste rytmy w fajnym, osadzonym tempie i na tym staram się skupiać. Przez to gram troszeczkę mocniej i z tego, co wiem, taka postawa wychodzi koncertom na dobre. Bębniarz powinien wiedzieć, gdzie jego miejsce, oczywiście bez zbędnych kompleksów - zakładasz kapelę, kombinuj, ile wlezie, przychodzisz do bandu, który od 20 lat gra swoje, nie staraj się nie wiadomo jak rzeźbić.
Opowiedz o swoim obecnym zestawie, zmieniałeś go jakoś dla potrzeb The Analogs?
Gram na klonowym Pearl Masters w konfiguracji 10" 14" 22". Nie musiałem specjalnie nic w nim zmieniać z racji tego, że obracam się w podobnej stylistyce od wielu lat. Czasem brakuje mi większego toma, ale jakoś sobie bez niego radzę. Jeżeli chodzi o hi-hat i crashe, to od dłuższego czasu gram na A Custom’ach. Bardzo uniwersalne blachy, robią dużo hałasu, do tego wszystkiego 21" sweet ride. Werbel to Masters MCX 14" na 6,5". Jeżeli chodzi o hardware to Pearl, stopa DW 9000. Przez wiele lat byłem wierny Cobrze i dalej uwielbiam ten pedał. Lubię się troszeczkę posiłować, do DW trzeba się przyzwyczaić.
Pracujesz w szkole gry na bębnach - opowiedz coś więcej.
Kilka lat temu zadzwoniła do mnie kumpela z pytaniem, czy nie pokazałbym dzieciakowi jej znajomej kilku rytmów. Zgodziłem się i po jakimś czasie ludzie zaczęli do mnie dzwonić w sprawie lekcji. Sam przez prowadzenie zajęć rozwinąłem swoje umiejętności: prędkość w rękach, troszkę więcej potrafię zagrać stopą. Wiecie, jak ciężko o motywację, żeby zamknąć się chociaż na chwilę w kanciapie i potrenować. Tutaj te kilka godzin dziennie z wprawkami dało mi naprawdę dużo. Jeżeli chodzi o to, w jaki sposób staram się prowadzić lekcje, to kładę duży nacisk na fun. Moim zdaniem początkowe granie na bębnach nie powinno się kojarzyć młodemu człowiekowi z obowiązkiem. Żeby nie było, pierwsze 20-25 min to zawsze wprawki, rozgrzewka rąk i nóg, ale później staramy się grać rytmy czy utwory. Sam wiem po sobie, że prawdopodobnie, gdybym uczęszczał do szkoły i musiałbym grać - to już bym nie grał na bębnach. Dlatego staram się podchodzić do tematu na wesoło i wiem, że moim podopiecznym to podejście się podoba.
Kto dla ciebie był lub jest wzorcem bębnienia?
Jest ich naprawdę dużo. Zacząłem przygodę w wieku 12 lat od Made in Japan Ian’a Paice’a. Później tematy związane z grungem, Dave Grohl z Nirvany i Matt Cameron z Soundgarden. W międzyczasie słuchałem ogromną ilość muzyki elektronicznej, niekoniecznie mającą coś wspólnego z żywym bębnem. Kiedy po latach usłyszałem, co robi Jojo Mayer, zatkało mnie. Gil Sharon ze swoimi bębnami na Ire Works Dillinger Escape Plan wgniata mnie w ziemię do tej pory. Ze starszych facetów to wiadomo, Bonham (młody też daje radę). Lubię też posłuchać Steve’a Gadd’a.
W The Analogs jesteś od niedawna. Gdzie jeszcze można cię było usłyszeć i zobaczyć?
Obskoczyłem dużą ilość kapel ze Szczecina, małe miasto, hermetyczne środowisko. Obecnie gram jeszcze w O.D.C., zespole, który zakładałem z kilkoma znajomymi 10 lat temu. Gramy melodyjnego punk rocka, wydaliśmy 3 płyty. Udzielam się też sesyjnie na płycie Marszałka Pizdudskiego i Koni - zapraszam zbadać temat w Google czy YouTube. Na pewno będziecie mieli okazję gdzieś jeszcze mnie usłyszeć, bo grania nie odmawiam (śmiech).
Powiedz coś więcej o płycie Ostatnia Kołysanka.
Ostatnią Kołysankę nagrywaliśmy metodą chałupniczą, bębny wklepałem za pomocą Rolanda TD-6. Użyliśmy próbek z Superiora i wysłałem tracki do FL Studio Konrada Wojdy z Farben Lehre. Chłopaki tam pojechali, nagrali i dośpiewali resztę. Nie było mnie z nimi, ale z tego, co widziałem, było wesoło (piwko zero procent, poranna siłownia i papieroski).
Słowo do naszych czytelników?
Chciałbym wam wszystkim życzyć wytrwałości w tym, co robicie, dużo samozaparcia i miłości do bliskich. Pozdrawiam!
www.oldschool.pl
Rozmawiał: Przemek Łucyan
Wywiad ukazał się w numerze lipiec-sierpień 2016
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…