Radek Tyc (Noizone)
Noizone to twór interesujący. Brzmią niczym instrumentalna wersja Toola, którego to zespołu, jak się dowiedziałem, nie lubią w wersji koncertowej? O muzyce swojego zespołu opowiedział mi perkusista formacji, Radek Tyc.
Magazyn Perkusista: Cześć!
Radek Tyc: Witam! Z tej strony Radek Tyc - perkusista zespołu Noizone.
Wiem, że tego pytania nie cierpią wszystkie kapele nie posiadające wokalisty, ale muszę spytać was właśnie o fakt braku tegoż?
No cóż, na przestrzeni lat śpiewały dwie osoby, ale zawsze kończyło się to naszą dezaprobatą. Wywodzimy się z małego miasteczka, a tam ciężko było kogoś znaleźć, kto dysponowałby odpowiednią barwą głosu i co ważniejsze techniką, która jest niestety ważna przy tego rodzaju muzyce. Przez ostatnie pięć lat gramy bez wokalisty czy wokalistki i jakoś nie przeszkadza to nam w pokazaniu w pełni tego, co chcemy.
Czy nie uważacie, że wokalista jednak by się wam przydał? Słuchając waszych nagrać sam słyszę fragmenty, gdzie jego partie pasowałyby jak ulał.
To fakt! Wiele słyszeliśmy opinii na temat tego, że brakuje często w utworach pewnego dopełnienia, które dodawałoby dużej pikanterii do niektórych motywów w utworach. Teraz próbujemy działać w Poznaniu, większe są tu na pewno perspektywy, więc jak najbardziej jesteśmy otwarci na propozycję względem wokalu. Ostatniego czasu rozgrywają się nam pewne kwestie dotyczące śpiewu, więc kto wie, może następnym razem nie będziemy rozmawiać już na ten temat.
Jaka barwa głosu - twoim zdaniem - najlepiej pasowałaby do muzyki waszego zespołu?
Każdy z nas jest fanem wokali ze stonerowych zespołów, przykładowo z Kyuss czy Electric Wizard. Może dlatego, że tam wokal nigdy nie jest pierwszorzędną sprawą w zespole. Tak też widzielibyśmy wokalistę w naszym zespole - ktoś kto dodałby pikanterii do całej reszty, a nie grał pierwsze skrzypce. Ogólnie to lubimy eksperymenty, z czego naszym guru jest Mike Patton.
W waszej muzyce słyszę wyraźna inspirację twórczością Toola. Czy nie obawiacie się, że ktoś zarzuci wam naśladownictwo albo brak oryginalności?
Pewien lęk o to jest, ale raczej podchodzimy do tego z umiarem. W dzisiejszych czasach ciężko być oryginalnym w stu procentach i powiem, że naśladownictwo to nie jest, a raczej inspiracja i to dobra - Tool to nie jest przeciętny twór. Ostatniego czasu do głów przychodzą nam pomysły z innej beczki, tak więc w przyszłości nasz materiał raczej do twórczości tego zespołu podobny nie będzie.
Skoro już wspomnieliśmy o Toolu, byliście na ich ostatnim koncercie w Katowicach? Jakie wrażenia? Wielu rozczarowali krótkim setem?
Osobiście na koncercie wtedy nie byłem, ale nasz basista miał przyjemność sobie pojechać i z tego co pamiętam, przyjemnością to nie było. Jak później stwierdził, Tool raczej pańszczyznę odrobił niż zagrał koncert. Byłem w 2006 roku na koncercie i powiem, że też byłem zaskoczony niskim poziomem nagłośnienia, jak na ten zespół - nie wiem może w złym miejscu stałem albo Spodek katowicki nie nadaje się do końca na uzyskanie dobrego brzmienia. Jedno jest pewne: nie jestem fanem tak dużych występów!
Utwory waszego autorstwa są dość progresywne. Jak powstaje wasza muzyka? Jest to efekt improwizacji?
Muzyka powstaje dość skomplikowanie i czasami chaotycznie. Bardzo dużo czasu poświęcamy na improwizowanie, lubimy swobodnie wypowiadać się przez instrumenty i ciągle powtarzamy, żeby nie dawać sobie żadnych klapek na oczy (czy uszy?), wolność wypowiedzi jest bardzo istotna. Często rejestrujemy improwizacje i po wysłuchaniu udaje nam się złapać pewne motywy, które można rozwinąć i może zrobić z tego pełno grający utwór. Ostatniego czasu to nawet trochę się gubię w odróżnieniu tych utworów, naprawdę jest tego dużo! Moim osobistym małym marzeniem jest wydanie w przyszłości longplaya złożonego z samych improwizacji. Udało już nam się zarejestrować trzy improwizacje, które są naprawdę czymś innym i niezwykłym w porównaniu do skomponowanych utworów. No, ale do tego jest potrzebne dobre studio z niezliczona ilością godzin do wykorzystania.
Same utwory powstają dość długo, zdarzało nam się tworzyć utwór nawet dwa lata i dopiero wtedy byliśmy w stanie powiedzieć - "to jest skończone dzieło". Często stawiamy sobie porzeczkę wyżej, niż pozwala nam na to nasz poziom techniczny, próbujemy odkrywać coś nowego, kombinować z polirytmią, efektami dźwiękowymi - na to potrzeba czasu, ale nigdzie nam się nie spieszy.
Od nagrania waszego mini-albumu "Sesuin An A Mhaith" minęły już blisko dwa lata. Zapewne jakieś zmiany w waszej stylistyce już nastąpiły. Czy macie już przygotowany jakiś nowy materiał?
Jak wspomniałem, spotkaliśmy się teraz w Poznaniu, spotkały nas tu inne warunki, inne możliwości. Poprzedni materiał powstawał podczas różnych rozjazdów muzyków, z nawet kilku miesięcznymi przerwami. Na dzień dzisiejszy podchodzimy do sprawy luźniej - regularne granie to inna jakość. Nowe utwory tak więc jak najbardziej powstają, mogę zdradzić, że jest teraz więcej melodii i więcej zakręconych rytmów. Planem jest także, aby w tym roku zamknąć materiał i wejść do studia, tym razem będzie to już płyta długogrająca.
Braliście udział w konkursie Neuro Music. Jak uważacie, co da wam to uczestnictwo?
Uczestnictwo w Neuro Music to taka mała walka jak w polityce w czasie wyborów - o elektorat. Im więcej będzie próbował zdobyć głosów to, więcej osób dowie się o twoim istnieniu - to jest po prostu promocja! Może uda się zagrać w przyszłości wspólny koncert z tymi zespołami, naprawdę kapele te muzycznie są doskonałe, może nie wszystkie, ale pomysłów i energii im nie brakuje.
Jakie macie plany na przyszłość?
Przyszłość będzie wypełniona tworzeniem, poza tym planujemy kilka koncertów w okolicy i wyjazdów na letnie festiwale. Jak wspomniałem pracujemy też nad materiałem do nowej płyty. Próbujemy także rozszyć swoją działalność o nowych muzyków - przykładowo o samplery, lecz na razie jest to w fazie negocjacji.
Rozmawiał: Jacek Walewski