Lester Estelle
Dodano: 21.06.2017
Popowa Kelly Clarkson i chrześcijańsko - rockowy Pillar. Co może łączyć te dwa bandy? Oczywiście ten sam perkusista!
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Z Lesterem spotykam się pod warszawskim klubem Hybrydy, gdzie przy wejściu czeka tłum zakochanych (i zapłakanych) fanek. Myślę sobie, no fajny to on jest, ale żeby aż tak? Okazuje się, że jest dziś w Warszawie z 20-letnim amerykańskim artystą Jacobem Whitesides. Teraz pozostaje nam tylko przebrnąć przez ten uroczy, rozhisteryzowany tłum nastolatek. Jest sporo rzeczy, o które chciałabym go dziś zapytać - to bez wątpienia jeden z najbardziej zróżnicowanych muzycznie perkusistów. Od chrześcijańskiego rocka przez gospel do muzyki pop. Przy tym bardzo skromny i miły facet. Poznajcie Lestera Estelle. Myślę, że warto.
Jak to wszystko się zaczęło u ciebie? Wiem, że twój ojciec jest muzykiem. Pochodzisz z rodziny o mocno chrześcijańskich, ale i generalnie muzycznych tradycjach. Kiedy poczułeś, że to będą bębny?
Dorastałem grając w kościele, mój tata jest gitarzystą, więc na każdym jego koncercie siadałem za perkusją, choćby na moment i grałem. Już wtedy, w naprawdę młodym wieku, wiedziałem, że to jest to, czym chcę się zająć profesjonalnie.
Swoją karierę zacząłeś z bandem o nazwie Pillar, który gra… chrześcijańskiego rocka! Przyznam szczerze, że to dość niespotykany i bardzo interesujący styl. Czy mógłbyś wyjaśnić różnicę między rockiem chrześcijańskim a muzyką gospel?
Myślę, że dla wielu fanów szczególnie tu w Stanach to jest pewnego rodzaju alternatywa. Wiesz, jeśli ktoś lubi Limp Bizkit lub Metallicę, ale jego rodzice nie są zachwyceni przekazem tych zespołów to wybiera nasz band. Nasz przekaz jest czysty, dobry, przy czym jest to dość ciężkie granie. My możemy grać koncerty ze Slipknotem, a następnego dnia z jakimś chrześcijańskim artystą. Powiedziałbym, że to taki zupełnie oddzielny gatunek muzyczny.
Świetnie! A jak dostałeś się do Pillar? Przez casting?
Mamy takie targi w Nashville, gdzie aktualnie mieszkam. Tam spotykają się gitarzyści, perkusiści i ktoś gdzieś mnie tam wypatrzył i polecił. Dostałem telefon, na początku nie wiedziałem, z kim mam w ogóle do czynienia. Szczerze mówiąc, wtedy nawet nie znałem tego zespołu. Powiedziałem, jasne, przyjadę. Pojechałem na przesłuchanie, no i dostałem tę robotę.
Czułeś się komfortowo w tych klimatach? Zaczynałeś grając muzykę gospel….
Te rockowe rzeczy różnią się bardzo od gospel, to na pewno. Ale myślę, że oni właśnie oczekiwali czegoś innego ode mnie, nie byli zainteresowani standardowymi bitami. Muszę przyznać, że dali mi całkowitą swobodę i okazali dużo zainteresowania. Mogłem dodać coś od siebie.
Poza chrześcijańskim rockiem i gospel udzielasz się także w stricte popowych projektach. Występujesz z Kelly Clarkson (amerykańska piosenkarka i autorka tekstów - przyp. red.). Jak odnajdujesz się w takiej stylistyce? Zauważyłam, że skutecznie przemycasz swoje gospelowe granie do muzyki Kelly i przyznam, że bardzo smacznie to brzmi…
Dzięki! Wydaje mi się, że akurat z Kelly fajne jest to, że tam jest trochę wszystkiego. Ona czerpie z wielu różnych stylów. W jej muzyce mogę pograć zarówno trochę rockowo, jak i gospelowo. Myślę, że dlatego mnie wybrali i dlatego dostałem się do jej bandu. Mam dużo wolności podczas grania tych rzeczy i materiał jest naprawdę bardzo zróżnicowany.
Kelly Clarkson to jedna z tych naprawdę bardzo popularnych amerykańskich artystek. Często w trasie, często w studio. Wiem, że jesteś bardzo rodzinnym facetem - jak radzisz sobie w takiej podwójnej roli? Da się to wszystko pogodzić?
Kelly występuje na wielu eventach korporacyjnych i prywatnych imprezach zamkniętych. Dołączyłem do jej zespołu jakieś 4 lata temu i od tamtej pory byliśmy tak naprawdę tylko dwa razy w trasie! Jej kalendarz nie jest więc jakoś wybitnie zapełniony, co mnie cieszy, bo gdy jestem w domu to oddaję się 100% byciu w domu. Nie myślę wtedy o pracy i skupiam się wyłącznie na rodzinie.
Bierzesz udział w różnych sesjach nagraniowych, uczysz gry na perkusji?
Nie uczę, bo nie czuję się wystarczająco dobry i na siłach. Mam wielu znajomych bębniarzy, którzy uczą. Wraz z moim muzycznym partnerem od 2009 roku mamy studio w Nashville. Nagrywamy sporo różnych projektów dla wielu odbiorców.
Spotykamy się tutaj dzisiaj, bo chciałabym w tym roku zorganizować z tobą warsztaty. Myślę, że jest w Polsce spora grupa perkusistów, która z wielką radością posłuchałaby cię siedzącego za zestawem.
Tak! Mam wielką nadzieję, że to się uda. Kelly Clarkson wydaje niedługo swój singiel, który będzie promowany na całym świecie, więc mam nadzieję, że przyjedziemy także do Polski i będę mógł wystąpić na warsztatach przed polskimi perkusistami.
Co jest dla ciebie najtrudniejsze w pracy muzyka/perkusisty? Poza noszeniem pokrowca z hardwarem…
(gromki śmiech) Szczerze? Kocham to, co robię i wszystko, co się z tym łączy. Myślę, że jednak wciąż najtrudniejszą rzeczą dla mnie są wyjazdy w trasę… Wtedy zostawiam rodzinę, to jest trudne. Wydaje mi się, że na trasach ludzie mnie lubią, jestem dość łatwą osobą w obyciu.
Co powiedziałbyś młodym ludziom, którzy pragną kariery jak twoja i inspirują się takimi artystami jak ty? Marzycielom i ciężko pracującym pasjonatom.
Dostaję wiadomości praktycznie codziennie: jak dojść do tego następnego etapu, jak być tam, gdzie ty jesteś, co mam zrobić? Pierwszą rzeczą, którą zawsze mówię w takiej sytuacji jest: ćwicz więcej! Bądź przygotowany, nastaw się właściwie i bądź zawsze miłą, fajną osobą! To jest bardzo ważne w tym biznesie. Moja sytuacja z zespołem Kelly Clarkson pokazuje, że naprawdę warto - spotkałem faceta, który zajmował się stopkami do bębnów, on wiedział, że jestem w porządku facetem. On polecił mnie "na górze" właśnie dlatego! To nie było "O, Lester umie grać na bębnach!", bo na castingu przecież jest dziesięciu innych kolesi i wszyscy umieją grać na garach. On wiedział, że jestem też dobrym człowiekiem i nigdy nie słyszał żadnych negatywnych opinii na mój temat. Sądzę, że to naprawdę jedna z najważniejszych rzeczy - grasz koncert przez godzinę lub półtorej, a później musisz funkcjonować z tymi ludźmi przez cały dzień. Jeśli nie będziesz miłym kolesiem nikt nie będzie chciał przebywać w twoim towarzystwie i to się bardzo szybko zweryfikuje.
Praca muzyka to dosyć wyboista ścieżka kariery i nie zawsze jest tak pięknie, jak pokazują to zdjęcia na Instagramie.. Miewałeś wątpliwości?
Oczywiście! Totalnie! Było parę takich sytuacji, kiedy byłem młodszy - miałem pierwsze dziecko dość wcześnie i naprawdę zastanawiałem się, czy dam radę. Kiedy skończyłem 25 lat to miałem też taki moment, że zacząłem myśleć nad tym wszystkim. Ale z drugiej strony, kiedy widziałem moich kolegów perkusistów, robiących naprawdę imponujące kariery, pomyślałem sobie: ja też tak chcę! Chcę występować na tych wszystkich galach rozdania nagród, chcę coś osiągnąć. To wszystko oczywiście zmieniało się z czasem, posiadanie rodziny nadaje życiu zupełnie innego tempa i można na wszystko spojrzeć z dystansem. Skupiam się na byciu jak najlepszym ojcem dla moich dzieciaków, a muzyka przyjdzie do mnie, jeśli ma przyjść. To podejście działa w moim przypadku, a pracy nie brakuje. Każda kariera jest inna.
Jeśli nie byłbyś perkusistą - co byś teraz robił? Byłbyś strażakiem?
O mój Boże! To jest fantastyczne pytanie! Jak byłem mały to zawsze myślałem o byciu policjantem. Gdybym teraz miał zdecydować, co robić, jeśli nie byłaby to gra na perkusji to pewnie byłbym trenerem personalnym lub detektywem. Uwielbiam te wszystkie programy detektywistyczne w telewizji. To bardzo intrygujące.
Którzy artyści najbardziej cię inspirują? Tacy, na których patrzysz/słuchasz ich i myślisz sobie: to jest dobre.
Dużo tego jest! Jeśli chodzi o perkusistów to dorastałem w Kansas City i jednym z takich lokalnych idoli był dla mnie Go-Go Ray. To jeden z moich najlepszych przyjaciół, on naprawdę mocno mnie inspirował - ciągle pokazywał mi kogoś nowego i mówił: hej, Lester musisz posłuchać tego gościa. On otworzył bardzo mój muzyczny świat. Uwielbiam Chrisa Colemana, Tony’ego Roystera Jr. Jednym z moich ulubieńców jest również Big Mike Clemons, uwielbiam Marvina McQuitty. Oczywiście Vinnie Colaiuta! Dennis Chambers, Dave Weckl... Questlove. To, co najbardziej doceniam w perkusistach takich, jak Chris Dave czy Questlove to to, że mają oni swój unikalny sound (brzmienie). Niezależnie od tego, co grają i z kim to zawsze słychać, że to oni siedzą za zestawem. Od D’Angelo przez Roberta Glaspera - nie masz wątpliwości, że rytm nadaje Chris Dave.
Grasz na nietypowym zestawie, przyznam, że firma Risen nie jest bardzo rozpoznawalną marką w Polsce.
To bębny robione w Minnesocie. Kiedy jeździłem po świecie z Pillar spotkałem właścicieli tej firmy - każdy bębniarz, grający kiedykolwiek z Pillar używał tego właśnie zestawu. Oni podarowali mi jeden zestaw i powiedzieli, że jeśli mi się spodoba to super, jeśli nie - mogę go sobie zostawić. Zostaliśmy przyjaciółmi, a ja przyzwyczaiłem się do tych bębnów (śmiech). Wzajemnie się wspieramy - ja promuję ich, a oni mnie. Niestety, nie mają jeszcze swoich przedstawicielstw wszędzie na świecie, zatem na tej trasie używam Gretscha. Ale nigdy nie miałem powodu, żeby opuścić Risen, zawsze byli wobec mnie bardzo w porządku.
Gospel chops i gospelowe granie to w ostatnich latach bardzo popularna praktyka. Niektórzy to uwielbiają, inni się nudzą. Jeszcze innych to wkurza, jest tego za dużo. Dla pozostałych to wielka inspiracja - inspirują się zarówno bębniarze, grający jazz, funk, soul, jak i pop, i rock. Czy ty kiedykolwiek poczułeś się hmm, znudzony tym typem grania? Miałeś dość?
Wiesz, dorastałem w kościele, ale to nie oznaczało grania wyłącznie gospel. Mogłem uciekać trochę od tej formuły - grając z Pillar miałem możliwość robić coś zupełnie innego. Kelly z kolei (Kelly Clarkson - przyp. red.) jest artystką pop. Ja mieszkam w Nashville, gdzie przeważnie słucha się muzyki country.
Przykro mi.
Ha ha, przywykłem! Niestety, często przypina się łatkę niektórym perkusistom, przez co nie mogą znaleźć regularnego grania - bębniarze, którzy są utożsamiani z gospel, często są pomijani w innych gatunkach. To jest nie fair, bo zazwyczaj ci kolesie potrafią grać nieziemsko i zagrają absolutnie wszystko! Ja zawsze chciałem tego uniknąć, dlatego wybieram takie granie, by mnie nie zaszufladkowano. Nie chcę, żeby ktoś mówił - "O, to jest drummer gospelowy, czopser". Zagram country, zagram gospel, zagram funk, zagram pop. To pozwala mi się cieszyć tą pracą.
Materiał przygotowała: Emilia Benedykcińska aka Zofia Dyrma
Wywiad ukazał się w numerze marzec 2017
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…