Adam Mikołajewski (Farben Lehre)
Dodano: 20.07.2017
Ponad trzydzieści lat na scenie, koncerty w kraju i za granicą, status legendy polskiego punk rocka, a mimo to nie zwalniają ani na trochę i nadal czują ogień na scenie.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
O tym i nie tylko opowiedział Adam Mikołajewski - perkusista Farben Lehre.
Popraw mnie, jeśli się mylę, ale w 2016 roku minęło 30 lat zespołu Farben Lehre, natomiast w 2017 roku mamy 30-lecie twojej działalności muzycznej? Czy po 30 latach nadal czujesz ekscytację i ogień siadając za zestawem, czy też to, jak odbierasz granie, zmieniało się na przestrzeni lat?
Nie mylisz się. A my wciąż wiecznie młodzi! Mówią, że ekscytacja jest silniejsza od śmierci i to prawda, bo mimo upływu lat i przeszło 1500 zagranych przez nas koncertów nadal wszystkie jednakowo mnie ekscytują. Każdy z nich jest dla mnie niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju, pewnie za sprawą wiernej publiczności, która towarzyszy nam od lat. Daje mi to energię do grania, mnóstwo adrenaliny i olbrzymią satysfakcję. Robię wszystko, aby ten stan nie uległ zmianie, ale jeśli kiedyś tak się stanie, to zajmę się czymś innym.
Jak udały się zeszłoroczne, rocznicowe koncerty? Czy po tylu latach rocznice w ogóle coś dla ciebie znaczą, czy już nie zwracasz na to uwagi?
Zeszłoroczna trasa koncertowa z okazji 30-lecia Farben Lehre liczyła 75 koncertów. Każdy z nich, moim zdaniem, był na swój sposób wyjątkowy, ale pytanie, czy były udane, skierowałbym raczej do publiczności. Niezwykle przyjemnie jest zawsze grać w rodzinnym Płocku, a w ostatnim roku mieliśmy ku temu okazję, chociażby podczas Summer Fall Festival na płockiej plaży. Jubileusze zawsze są powodem do wspomnień i spotkań z fanami, bez nich nie istniejemy. Liczy się muzyka i klimat, który wspólnie z publicznością przez te lata udało nam się stworzyć.
Jesteście jednym z niewielu zespołów, który jest prawie od początku istnienia stałym gościem największych festiwali w Polsce. 12 razy w Jarocinie i w sumie 8 razy na Woodstock plus dziesiątki mniejszych festiwali i Juwenaliów. To, co dla większości zespołów jest świętym Graalem, dla was jest rutyną - jak to postrzegasz? Gdzie tkwi wasz sukces jako zespołu festiwalowego?
Do żadnego koncertu nigdy nie podchodzimy z rutyną. Każdy występ rozpatrujemy indywidualnie pod względem repertuaru, oprawy, widowni czy zaproszonych gości. Od lat wszyscy dbamy o to, żeby każdy nasz występ był niepowtarzalny. Staramy się grać na wysokim poziomie, mam wrażenie, że docenia to zarówno publiczność, jak i organizatorzy tych imprez, na co dowodem jest to, że od trzydziestu lat liczymy się na rynku muzycznym. Chyba najważniejsze jest to, że po prostu nie udajemy - identyfikujemy się z naszą muzyką i żyjemy punk rockiem.
Z punktu siedzenia za zestawem perkusyjnym - wolisz pracę w studio czy koncerty i tutaj właśnie duże sceny czy może małe kluby? Czy te różne środowiska sceniczne wymagają od ciebie równego przygotowania?
Praca w studio jest niezwykle istotna z punktu widzenia tworzenia czegoś, co po nas pozostanie. Lubię ją i towarzyszącą temu odpowiedzialność, która spoczywa na każdym z nas. Lubię angażować i poświęcać czas na coś trwałego, a tym właśnie są płyty Farben Lehre. Koncerty to zupełnie inna para kaloszy. Duże sceny są wygodne do grania i nadają występom widowiskowy charakter, pozwalając nam dotrzeć do szerszej grupy słuchaczy - to przyjemne, kiedy słucha cię tłum ludzi, który sięga po horyzont. Ja chyba jednak zdecydowanie wolę grać bardziej kameralne, klubowe koncerty. Mam wtedy słuchacza góra cztery metry od siebie - przez to łatwo wymieniamy się energią, tworząc niespotykaną nigdzie indziej atmosferę.
Masz na koncie 12 płyt. Powiedz coś więcej o pracy nad tworzeniem materiału i pracy w studio. Jak to u was wygląda od zaplecza i jaka jest twoja rola?
Tworzenie materiału na płyty Farben Lehre wygląda podobnie również w innych kapelach. Koledzy przynoszą pomysły na utwory - linię wokalu, melodię, riff czy jakiś nośny motyw, co stanowi trzon piosenki, wokół którego tworzymy resztę. Moje zadanie polega na tym, żeby kolegom nie przeszkadzać i podkreślać ich ciekawsze zagrywki, grać zawsze z basem, nie zapominając jednocześnie o gitarach i tworzyć wolną i jasno określoną przestrzeń dla wokalu. A to wszystko ze szczególną dbałością o dobre brzmienie i selektywny dźwięk.
W studio nagraniowym mój wkład jest znacznie większy. Poza wgraniem śladów bębnów i perkusjonaliów, biorę udział w nagrywaniu tzw. chórków, a także weryfikuję partie, zaproponowane przez gości, których zaprosiliśmy do udziału na danej płycie. Przypomnę, że przez lata były to nazwiska, które są ważne - Muniek Staszczyk, Anja Orthodox, Gutek, Robert Gawliński, Marek Makles, Mariusz Kumala, Michał Jelonek czy Kamil Bednarek. Wiele godzin w trakcie sesji spędzam przy edytowaniu zapisanych śladów, miksowaniu, a potem masterowaniu utworów, przez co mam znaczący wpływ na brzmienie finalne naszych płyt.
W studio nagraniowym mój wkład jest znacznie większy. Poza wgraniem śladów bębnów i perkusjonaliów, biorę udział w nagrywaniu tzw. chórków, a także weryfikuję partie, zaproponowane przez gości, których zaprosiliśmy do udziału na danej płycie. Przypomnę, że przez lata były to nazwiska, które są ważne - Muniek Staszczyk, Anja Orthodox, Gutek, Robert Gawliński, Marek Makles, Mariusz Kumala, Michał Jelonek czy Kamil Bednarek. Wiele godzin w trakcie sesji spędzam przy edytowaniu zapisanych śladów, miksowaniu, a potem masterowaniu utworów, przez co mam znaczący wpływ na brzmienie finalne naszych płyt.
Czy w studio grasz na swoim koncertowym zestawie, czy lubisz kombinować i eksperymentować ze sprzętem?
Kombinacje i eksperymenty ze sprzętem kończymy zawsze na etapie prób podczas prac nad płytą. Do studia wchodzimy wyraźnie określeni sprzętowo, przygotowani, pewni swego, dobrze wiemy, czego chcemy i zawsze to osiągamy. Za wyjątkiem płyty akustycznej pozostałe pozycje nagrywałem na swoim zestawie koncertowym. Wieszam jedynie inny set talerzy - linię Zildjian A Custom - tę koncertową, zastępuję serią Zildjian K Custom - studyjną. Zdarza się, że do utworów bardziej klimatycznych zmieniałem werbel na głębszy i obniżałem jego strój celem uzyskania pożądanego brzmienia.
Zaczynałeś grać w całkowicie innych realiach sprzętowych niż obecnie. Ślimak z Acid Drinkers zaczynał od zestawu z rur od odkurzacza, inni zaczynali od garnków i książek. Masz podobne historie sprzętowe na koncie?
Muzyka w moim rodzinnym domu obecna była od zawsze. To za sprawą mojego ojca - Antoniego, który od 7 roku życia grał na akordeonie i do dziś z powodzeniem jest aktywnym i uznanym akordeonistą. Choć dzieli nas pokolenie i nie zawsze rozumieliśmy się muzycznie, to podłoże tego, co robię, upatruję właśnie w jego osobie. Osobiście jako zbuntowany piętnastolatek w czasie wakacji zbudowałem sobie zestaw perkusyjny. Rolę bębna basowego pełniła duża, pusta, skórzana walizka uderzana stopą Polmuza z pedałem krytym gumową wycieraczką (oryginalny design). Pamiętam, że kupiłem ją na pchlim targu. Tom tomy imitowały plastikowe wiadra, oklejone koszmarnie grubą warstwą szerokiej taśmy pakowej. Werbel stanowił odwrócony i oklejony gumową dętką dół prodiża, a efekt hi-hatu uzyskałem dzięki chińskiej, blaszanej tacy, na której położone było gumowe kółko. To było sprytne rozwiązanie, ponieważ kiedy uderzałem w metalową część tacy miałem brzmienie open HH, a uderzenia w gumowe kółko brzmiało jak closed HH. Całość zestawu dopełniała okazała okrągła taca, wykonana ze stali kwasoodpornej brzmiąca prawie jak mega bell ride Zildjiana, wyprzedzając epokę. Te manewry perkusyjne urządzałem w pełnej konspiracji i za każdym razem tę wspaniałą perkusję musiałem demontować przed powrotem rodziców z pracy, żeby następnego ranka znów ją budować. Tata po jakimś czasie spytał tylko, gdzie się podziały te rolki szarej taśmy, które dostał od wujka Kazika. Świadomy kontakt z prawdziwym instrumentem nastąpił dwa lata później w garażu Marka Knapa, pierwszego pałkera Farben Lehre.
Nie wymienia się was często w jednym zdaniu obok czołowych reprezentantów Polski za granicą, a tymczasem macie na koncie dużo występów europejskich. Jak jesteście odbierani poza Polską i czy widzisz tam dalsze pole do ekspansji?
Wiem, że jesteśmy jednym z bardziej znanych polskich zespołów w Niemczech, a popularność ta przecież nie wzięła się z powodu naszej niemieckojęzycznej nazwy. Zagraliśmy tam blisko 30 koncertów na zaproszenie zespołu Dritte Wahl, w większości przypadków na koncertach był komplet publiczności. Niemiecka publiczność chętnie ogląda supporty. Graliśmy w klubach, gdzie występowały takie kapele, jak AC/DC, The Cure, Metallica, Nirvana czy U2. Zdarzało nam się występować pomiędzy Kreatorem a Davem Gahanem. Koncertowaliśmy w miejscach, gdzie z polskich kapel oprócz nas grały tylko Kult albo Behemoth czy Vader. Dzięki tym koncertom zapraszano nas na niemieckie festiwale takie, jak Force Attack w Rostocku, Spirit of the Streets w Magdeburgu czy Fusion Festival w Larz. Podobnie sprawa wygląda u naszych południowych sąsiadów z tym, że na mniejszą skalę za sprawą wymiany kulturalnej ze słowacką kapelą Ine Kafe. Były też regularne koncerty na Ukrainie. W nasze XXX urodziny, na początku września, w ramach jesiennej części urodzinowej trasy, Farben Lehre po raz drugi zawitało na Wyspy Brytyjskie. Myślę, że to nie koniec, jesteśmy otwarci i chętnie podróżujemy.
Co w muzykowaniu sprawia ci największą radość, co najbardziej cię wkurza i czego po tylu latach na scenie można ci życzyć?
Podobno narzekają tylko ludzie słabi - ludzie silni zmieniają, co są w stanie zmienić albo uczą się żyć z tym, czego zmienić nie mogą. Zdarzają się jednak takie sytuacje, kiedy mimo ciężkiej pracy nic zmienić nie możemy i to irytuje mnie najbardziej. Przez trzydzieści lat staramy się przyjeżdżać na koncerty przygotowani, a na straży naszego brzmienia od trzech lat stoi nasz Gałczyński - Piter Gorczyński. Czasem jednak ludzie spoza naszej ekipy zawodzą, wystawiając nam zgrane albo trzeszczące klocki, co zawsze mocno mnie irytuje. Wkurzają mnie też wyskakujące bezpieczniki w klubach podczas koncertu, kiedy nagle wszystko cichnie i na scenie zapanowują egipskie ciemności. Przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy - nie będę pewnie zbyt oryginalny przyznając, że najwięcej przyjemności sprawia mi kontakt z tymi, dla których tworzymy. Bez fanów nie istniejemy i właśnie oddanych fanów życzyć należy każdemu muzykowi. Lubię spotykać ludzi, którym mogę służyć radą i rozmową i chętnie to robię. Prawie po każdym koncercie taka grupka się zbiera obok sceny i czeka, aż do nich podejdę. Ich zdaniem jestem ważnym elementem maszyny FL. To bardzo przyjemne.
Moim sposobem na życie jest granie. Przyświeca nam stara zasada - albo muzyka albo fabryka. Nie ukrywam, że cieszę się, że nie wstaję codziennie o 6 rano i nie idę na zakład. Odpoczywam wtedy, kiedy wszyscy pracują, pracuję wtedy, gdy wszyscy odpoczywają, a może jestem odpoczynkiem dla innych? Bywa ciężko, nie dosypiać i spędzać godziny w podróży kosztem sobotnich imienin u cioci, ale nie zamieniłbym mojego życia. Drugi raz wybrałbym tak samo.
Moim sposobem na życie jest granie. Przyświeca nam stara zasada - albo muzyka albo fabryka. Nie ukrywam, że cieszę się, że nie wstaję codziennie o 6 rano i nie idę na zakład. Odpoczywam wtedy, kiedy wszyscy pracują, pracuję wtedy, gdy wszyscy odpoczywają, a może jestem odpoczynkiem dla innych? Bywa ciężko, nie dosypiać i spędzać godziny w podróży kosztem sobotnich imienin u cioci, ale nie zamieniłbym mojego życia. Drugi raz wybrałbym tak samo.
ZESTAWY PERKUSYJNE
"Aktualnie dysponuję dwoma pełnymi zestawami perkusyjnymi, z których w tym roku zamierzam korzystać zarówno na koncertach "elektrycznych", jak również "akustycznych", bo takie właśnie zaczynamy grać."
I. Zestaw do koncertów elektrycznych, który prywatnie nazywam "BRYTANEM" to:
BĘBNY: Yamaha Rtc (Rock Tour Custom): centrala - 22"x18", tom tom - 12"x10", floor tom - 16"x16" (mahoń/brzoza).
WERBLE: Yamaha Maple Custom Vintage (klon) - 14"x4", Remo Master Touch Piccolo S.D. (Acousticon 516) - 14"x3,5". Timbales LP - 14" (aluminium).
HARDWARE: Yamaha seria 900, pedał Pearl P-3000C Demon Single Pedal.
NACIĄGI: tomy - Remo Vintage Emperor Coated (góra), Remo Ambassador Clear (dół); centrala - Aquarian Super Kick II (tył), Aquarian Regulator White (front); werbel Aquarian HI Energy (góra), Remo Ambassador Hazy (dół). timbales - Remo Ambassador Fiberskyn.
PAŁKI: Gładek - 150F Hickory
TALERZE: Zildjian - 13" A/Z Combo Hi- -hat, 14 1/4" K Custom Hybrid Hi-hat, 9,5" Zill-Bell Large, 10" A Custom Splash, 18" A Custom Crash x 2, 20" A Custom Ping Ride, 20" A Custom China.
II. "BŁĘKITNY" - zestaw do koncertów akustycznych to:
BĘBNY: DW Collectors Series: Bass Drum 20"x20" (cannon bass drum), Tom tom - 12"x6", Floor tom - 16"x14" (klon).
WERBLE: Ludwig Supraphonic 14"x6,5"(stop Aluminium) (Smooth).
HARDWARE: 9000 Series, pedał DW 9002.
NACIĄGI: tomy - Remo Vintage Emperor Coated (góra), DW Single Ply Heads (dół); centrala - Remo Powerstroke 4 Clear (tył), DW Bass Drum Resonant White (front); werbel - Remo Powerstroke 77 Coated (góra), Remo Ambassador Hazy (dół); timbales - Remo Ambassador Fiberskyn.
PAŁKI: Gładek Hot Rods HR2, Flix Blue Tips - Rózgi Perkusyjne
TALERZE: Zildjian - 13" K/Z Combo Hi-hat, 14" K Custom Dark Hi-hat, 9,5" Zill-Bell Large, 8" K Splash, 9" K Custom Hybrid Splash, 10" K Custom Dark Splash, 16" K Custom Dark Crash, 18" K Custom Dark Crash, 20" K Custom Dark Ride, 17" K Custom Hybrid China.
Materiał przygotował: Przemek Łucyan
Wywiad ukazał się w numerze marzec 2017
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…