Wojtek Pawluczuk (Right?)
Dodano: 29.11.2010
Rozmawiamy z Wojtkiem, pałkerem Right?. Pytamy o sprzęt, technikę i gadamy o całej reszcie - zapraszamy do lektury.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Cześć Wojtas! Dziś dzień zadumy a my mamy porozmawiać o punk rocku. Nie godzi to w Twoje uczucia religijne?
Hej, zupełnie nie, ponieważ groby bliskich obskoczyłem już w sobotę, żeby uniknąć tłoku, zresztą nie jestem zbyt religijny. Dzisiaj odpoczywam po urodzinach Yogiego z Maypole, bo było trochę za grubo :)
Ja dokładnie tak samo, z tym, że na trzeźwo i za kółkiem. Dobra wixa była przy muzyce Twojego zespołu jak przemierzałem nasze wspaniałe dziurawe drogi. Oj srożyzna (śmiech). Z Maypole powiadasz, do nich też jak mam nadzieję dojdziemy. Kiedy Twoi koledzy zakładali Right? jakoś nie wychylałeś się z tym, że grasz na bębnach, right? (śmiech). Taki nieśmiały byłeś/jesteś?
Początki Right? to w 100% Przemka i mój twór, dopiero później dołączyła do nas reszta bandy. 4 lata temu nazywaliśmy się Oddaj moje klucze od domu i nie potrafiliśmy zagrać prawie nic poza Gotta Go - Agnostic Front, no może Blitzkrieg Bop (śmiech). Do dziś trochę się zmieniło, aczkolwiek dalej nie jesteśmy wirtuozami i chyba nigdy nimi nie będziemy. Co do nieśmiałości - kompletnie w odwrotną stronę - jestem czasami aż za śmiały.
Zobaczymy w trakcie dalszej rozmowy (śmiech). Pytanie tak głupie, tak prozaiczne, że aż muszę je zadać - dlaczego punk rock? Nie kręciły was długie przetłuszczone włosy, ćwieki, chwalenie rogatego i siara porównywalna do końcówki butelki wina Komandos? (śmiech).
Komandosa też się kiedyś pijało (śmiech). W zasadzie chęć grania takiej muzyki w każdym z nas narodziła się osobno, w moim wypadku początków doszukiwałbym się w fascynacji zespołami takimi jak Bad Religion, Pennywise czy Millencolin w czasach podstawówki, zaszczepionej de facto przez Chmielka z Maypole(znowu oni...damn:) który w tamtych czasach był facetem mojej siostry i przekonwertował moje gusta muzyczne z hip-hopu, którego dalej czasami lubię posłuchać, na punk rock - od tego czasu moje życie zmieniło się dość diametralnie, bo muzyka stała się jego nieodłączną częścią. Niedługo potem zacząłem interesować się też graniem na instrumencie, początkowo nie były to bębny...
No właśnie - i tu pojawia się kwestia dlaczego beczki, a nie klasyczne sześć strun, dzięki którym każda zbuntowana nastolatka mogła być Twoja? Na jakim sprzęcie zaczynałeś, i czy było to wiśniowe Amati, oraz czy ktokolwiek kiedyś zdzielił Cię pałką za nie trzymanie tempa (śmiech)?
Na początku pomysł był prosty - gitara. Jednak moi koledzy z podstawówki też grali na gitarach, więc chciałem się wyróżniać, a przy okazji móc z nimi grać. Padło na bas, jednak chwile przed pierwszą lekcją basu usiadłem za bębnami i uderzyłem we wszystko po kolei, uśmiechnąłem się i pomyślałem - to jest to! W pół roku później z pomocą rodziców i odrobiną samozaparcia kupiłem pierwsze bębny - Everplay Custom oraz blachy Alchemy MS-X które wyginały się jak naleśniki, a brzmiały gorzej niż kuchenne pokrywki. Rok później Premier XPK w kolorze wiśniowym i sukcesywna wymiana blach na bardziej pro, aż w końcu mam szczęście grać od prawie 3 lat na akrylowym zestawie amerykańskiej firmy OCDP, także od czasów pierwszych bębnów trochę się zmieniło. A z tempem pływam do tej pory jak mam gorszy dzień (śmiech).
Widzę, że Ty już z czasów kiedy w Polsce był dostęp do różnej maści frykasów. Liczyłem na bardziej rozbudowane historie odnośnie przygód z legendarnym sprzętem. Co nie zmienia faktu, iż Everplaya ja osobiście nawet na start nigdy bym nie kupił (śmiech). Grasz z klikiem, czy jak na punk rockowca przystało jedziesz jak leci?
Z "legendarnym" sprzętem miałem nieprzyjemność na kilku koncertach, podziwiam ludzi którzy są w stanie na tym grać. Everplay wbrew pozorom to był strzał w dziesiątkę - niezły hardware, klonowo-brzozowe korpusy, lakier i przede wszystkim były stosunkowo nie drogie. Metronom uznaje tylko na nagraniach, choć też nie zawsze bo czasami fajna agogika dodaje mocy i ekspresji do kawałka i w pewnych momentach warto spróbować zagrać coś bez niego. Dla mnie granie to przede wszystkim energia płynąca od muzyków na scenie czy w studio, choć wiadomo, że pewnych norm trzymać się trzeba, więc staram się grać na tyle równo na ile umiem
Lub na tyle równo na ile chciałbyś umieć (śmiech). W punk rocku chyba chodzi o to by ta muzyka na swój sposób płynęła. Matematyka i kalkulacje są zbędne, nie chciałeś nigdy spróbować bardziej wysublimowanego grania? I nie mówimy tutaj o jazzie (śmiech). Metal też wymaga...
Oczywiście, że próbuje. Kiedy gram sam dla siebie to tempa z przedziału 160-220 znikają, a zaczynam grać średnie i wolne patenty, w zasadzie te najbardziej lubię, bo mogę sporo pokombinować. Matematyka jak najbardziej się przydaje czasami, np. żeby w sklepie nie oszukali, albo coś (śmiech). Jeśli o to chodzi to nuty znam, podziały znam, a dziś nawet dotarła do mnie klawiatura sterująca także będę kształcić słuch, niestety szkoła tego wymaga, a i w dalszej przygodzie z muzyką na bank się przyda. Wracając do punk rocka - mamy 2010 - to już nie czasy bezsensownej młócki, wszystko wyewoluowało i nawet punk jest nieraz nie łatwy do zagrania.
Może nie być łatwy, ale wciąż w pewnym sensie ma to być muzyka prosta, ma trafiać do pewnego bardzo specyficznego grona odbiorców. Jakich odbiorców ma Right?, i czy nie czujecie parcia na komercję? Z takim, no skądinąd jednak amerykańskim graniem można wiele (niekoniecznie u nas) osiągnąć (patrz Niemcy).
Ciężko dokładnie scharakteryzować naszych odbiorców. Z moich doświadczeń, są to dość ukierunkowani ideologicznie ludzie, związani z kulturą hardcore/punk, a także czasami z wegetarianizmem i ochroną środowiska, co oczywiście nie jest żadną regułą, bo słuchają nas bardzo różni ludzie - i to mnie bardzo cieszy. Chcielibyśmy, żeby nasza muzyka trafiała do szerokiej grupy słuchaczy, jednak nie jesteśmy zainteresowani słownikową komercją. Owszem, świetnie byłoby móc utrzymywać się z grania oraz mieć możliwość grać jak najwięcej koncertów dla jak największej publiki po całym świecie, ale nie uznajemy raczej możliwości kreowania naszego stylu przez producenta i wyrzekania się własnego ja na rzecz pieniędzy, nie chcemy być produktem, aczkolwiek uwagi wprawnego producenta z którymi byśmy się zgadzali i by nam się podobały - czemu nie?
Zatem można powiedzieć, że ideologiczne ''korzenie'' nie zostały w Was jeszcze wyplenione? Na ile według Ciebie w takiej muzyce jest (jeszcze) ważny przekaz? Zaangażowanie polityczne, ideowe, a nawet vege czy sxe nie ma dziś takiego znaczenia jak kiedyś. Scena uległa spłyceniu?
Moim zdaniem dość ważny, lubię utwory które mówią o czymś ważnym, teledyski w których poruszane są jakieś kwestie. Nie chodzi o to, żeby każdy zespół z pogranicza hc/punk mówił tylko o tym, bo są zespoły które śpiewają tylko o miłości, bogu czy piciu herbaty a i tak je uwielbiam. My też nie jesteśmy jakoś specjalnie ideowi, dla nas liczy się głównie muzyka. Jeśli coś takiego jak "scena" w ogóle występuje, to myślę, że tak, ale nie wiem czy to źle czy dobrze.. robi się coraz bardziej różnorodnie, a to z pewnością pozytyw.
A nie doskwiera Ci hermetyczność owej sceny? To, że gdy artysta/formacja ociera się już o metal, to brudas? Zdradził ideały, a może dosadniej - zdradził scenę? W stolicy macie mocno rozbudowane środowisko hc-punk (z naciskiem na to pierwsze), zatem czy istnieje zjawisko.. banicji ze środowiska?
Jasne, to się zdarza, ale nie należy się tym przejmować i iść do przodu. My też słyszeliśmy, że nie jesteśmy mile widziani bo gramy melodyjnie, ale na szczęście to cholernie rzadkie przypadki.
A wracając do perkusji, dlaczego nie grasz na twinie? Hołd dla klasycznego punkowego stylu gry? Czy może parafrazując przysłowie - ''jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy?'' Nie miałeś nigdy ochoty spróbować jak to jest.. no wiesz, zaangażować do pracy lewą nogę (śmiech)?
Trzy lata temu byłem posiadaczem twina Iron Cobra, jednak po jakimś czasie potrzebowałem kasy, więc przerzuciłem się na singla, ponieważ tak naprawdę nie używałem podwójnej stopy w zespole. Jednak w lato znalazłem niesamowitą okazje na ebay i stałem się posiadaczem twina DW 9002. Od tego czasu kompletnie zakochałem się w DW, a drugi pedał jest miłym dodatkiem, z którego coraz częściej staram się korzystać, póki co nie umiem zagrać na nim dużo, ale myślę, że jestem na dobrej drodze.
Nie bójmy się tego przyznać, nagle otworzył się przed Tobą cały nowy świat możliwości! DW to doskonały wybór - ale gdybyś nie trafił na rzeczoną okazję, nie wybrałbyś czegoś bardziej popularnego? Może tak Pearl? Albo - być może wróciłbyś do Cobry? Ja osobiście przyznam, że Cobra jest nieco przereklamowana - ale o tym chyba sam możesz co nieco powiedzieć. Świetny atak nie nadrabia reszty...
Co rzuca się od razu w oczy w porównaniu Iron Cobry do DW to na pewno masywność. IC wygląda po prostu mizernie przy DW9002. Jest kompletnie inna, ma krótszą platformę, nie ma tak wyraźnego oparcia pod piętę i chodzi jakby lżej. Niestety, po jakimś czasie dostaje dużych luzów, podobno nie tylko ja miałem z tym problemy. Miałem okazję grać dłużej na Eliminatorze, DW5002, Iron Cobrze i DW9002 i muszę przyznać, że tego ostatniego nie wymieniłbym teraz na nic innego, a jeśli bym musiał to chyba jednak wróciłbym do Iron Cobry. Z przyzwyczajenia i sentymentu.
Wiesz, DW to też inna półka cenowa w porównaniu do Cobry. Nie ma też się co oszukiwać - Cobra sprawdza się w mocnym, bardziej metalowym graniu, a DW jest po prostu uniwersalne. A co z najwyższą półką cenową, jak i wykonawczą. Pearl Demon Drive, Axis, Trick, czy naszym własnym Czarcim Kopycie. Miałeś okazję poszaleć na tego typu sprzęcie, i czy kiedykolwiek chciałbyś nauczyć się ''grać'' na nowo, bo gdy przeniosłem się z Eliminatora na Axisa takie właśnie odniosłem wrażenie.
Nigdy mnie te napędy na serio nie zainteresowały, słyszałem bardzo wiele chwalebnych opinii o Czarcim Kopycie ze środowiska metalowego, na Axis nawet chwile grałem, jednak dla mnie to wszystko zbyt lekkie i precyzyjne stopy. Nigdy nie wyobrażałem sobie dynamicznego i mocnego grania na nich, a dzięki masie DW mogę wydobyć z dość głębokiej centrali naprawdę potężne mięsko. Miałem chyba z nimi za mało doświadczenia, żeby się do nich przekonać, może kiedyś? kto wie.
Może wtedy jak zaczniesz grać metal. Faktem jest, że tego typu produkty cechują się niezwykłą lekkością co pozwala osiągnąć niesamowite szybkości przy zachowaniu precyzyjnego ataku przy czym radość z gry jest nie do opisania. Co ja Ci będę mówił. Dla mnie Axis to Axis! Tylko uważaj na przeguby - zbyt szybko ulegają zniszczeniu. Twój wzór i motor napędowy do gry?
Aaron Gillespie - ex. Underoath, a teraz wokalista i gitarzysta The Almost, cenie go za niesamowitą energie, zaangażowanie i styl nie do podrobienia, kiedy widziałem go na żywo to nie mogłem się przestać uśmiechać, wywoływał we mnie niesamowite pokłady emocji. Drugim perkusistą który mnie inspiruje jest Travis Barker znany chyba najbardziej z Blink 182, +44 czy swoich projektów hiphopowych. kiedy słyszy się jego nagrania to od razu wiadomo kto gra, ma również swój niesamowity, niepowtarzalny styl i energie którą mógłby obdzielić kilku bębniarzy.
Barker jest okrutnie uniwersalnym perkusistą, ale komercyjnym. I to chyba boli większość odbiorców lub jak kto woli - znawców, tych internetowych jak i również wojujących na żywo. Ja osobiście uważam, że to, w jaki sposób gość łączy gatunki - oraz - to w jaki sposób pracuje może być wyłącznie motywacją do dalszego działania. Kreatywność, finezja, groove - nawet w punk rocku, co nie?
Faktem jest, że wiele ludzi uważa go tylko za showmana, twierdzą, że nie umie grać, że się popisuje itp. Ja go podziwiam, pewnie, że z dystansem, bo wiele rzeczy które robi ostatnio, są dla mnie co najmniej dziwne, ale trzy rzeczy o których napisałeś są prawdą, uwielbiam go oglądać i słuchać, to daje mi wielką motywacje do grania.
O właśnie. Oglądać. Nie cierpisz na brak zainteresowania na jak i po koncertach? Całą uwagę skupiają gitarzyści no i jakby nie było wokal. Starasz się "przedrzeć" na przód czy wolisz pozostać z tyłu, odbębniając po prostu swoje?
Dla mnie ekspresja na scenie to ważna rzecz, kiedy Ty się bawisz i dajesz z siebie wszystko to publika to odwzajemnia. Zdarza się , że ludzie mnie dostrzegają i gratulują po koncertach, to jest dla mnie niesamowicie budujące, jednak najważniejsze jest żeby zagrać dobrze, granie pokazowe zaraz po tym na mojej liście priorytetów koncertowych. Poza tym granie energiczne, ekspresyjne skądinąd przekłada się na dynamikę gry, która jest moim zdaniem cholernie ważna w rockowej muzyce.
Najbliższe plany na przyszłość Right?
Od czasu do czasu koncerty,najbliższy w planach to Melodrama HC Fest w Bydgoszczy 11 grudnia, ale przede wszystkim skupiamy się na tworzeniu materiału na płytę pełno-grającą, nasz cel to wydanie płyty w połowie 2011 Życz nam powodzenia, może tym razem się uda! ;)
Tak też czynię! Salut! Mam nadzieję, że do zobaczenia! Ostatnie słowa dla Ciebie.
Zapraszam na nasze koncerty, no i przede wszystkim dzięki serdeczne za dotrwanie do końca rozmowy (śmiech). Pozdro!
Rozmawiał: Grzegorz "Chain" Pindor
Cześć Wojtas! Dziś dzień zadumy a my mamy porozmawiać o punk rocku. Nie godzi to w Twoje uczucia religijne?
Hej, zupełnie nie, ponieważ groby bliskich obskoczyłem już w sobotę, żeby uniknąć tłoku, zresztą nie jestem zbyt religijny. Dzisiaj odpoczywam po urodzinach Yogiego z Maypole, bo było trochę za grubo :)
Ja dokładnie tak samo, z tym, że na trzeźwo i za kółkiem. Dobra wixa była przy muzyce Twojego zespołu jak przemierzałem nasze wspaniałe dziurawe drogi. Oj srożyzna (śmiech). Z Maypole powiadasz, do nich też jak mam nadzieję dojdziemy. Kiedy Twoi koledzy zakładali Right? jakoś nie wychylałeś się z tym, że grasz na bębnach, right? (śmiech). Taki nieśmiały byłeś/jesteś?
Początki Right? to w 100% Przemka i mój twór, dopiero później dołączyła do nas reszta bandy. 4 lata temu nazywaliśmy się Oddaj moje klucze od domu i nie potrafiliśmy zagrać prawie nic poza Gotta Go - Agnostic Front, no może Blitzkrieg Bop (śmiech). Do dziś trochę się zmieniło, aczkolwiek dalej nie jesteśmy wirtuozami i chyba nigdy nimi nie będziemy. Co do nieśmiałości - kompletnie w odwrotną stronę - jestem czasami aż za śmiały.
Zobaczymy w trakcie dalszej rozmowy (śmiech). Pytanie tak głupie, tak prozaiczne, że aż muszę je zadać - dlaczego punk rock? Nie kręciły was długie przetłuszczone włosy, ćwieki, chwalenie rogatego i siara porównywalna do końcówki butelki wina Komandos? (śmiech).
Komandosa też się kiedyś pijało (śmiech). W zasadzie chęć grania takiej muzyki w każdym z nas narodziła się osobno, w moim wypadku początków doszukiwałbym się w fascynacji zespołami takimi jak Bad Religion, Pennywise czy Millencolin w czasach podstawówki, zaszczepionej de facto przez Chmielka z Maypole(znowu oni...damn:) który w tamtych czasach był facetem mojej siostry i przekonwertował moje gusta muzyczne z hip-hopu, którego dalej czasami lubię posłuchać, na punk rock - od tego czasu moje życie zmieniło się dość diametralnie, bo muzyka stała się jego nieodłączną częścią. Niedługo potem zacząłem interesować się też graniem na instrumencie, początkowo nie były to bębny...
No właśnie - i tu pojawia się kwestia dlaczego beczki, a nie klasyczne sześć strun, dzięki którym każda zbuntowana nastolatka mogła być Twoja? Na jakim sprzęcie zaczynałeś, i czy było to wiśniowe Amati, oraz czy ktokolwiek kiedyś zdzielił Cię pałką za nie trzymanie tempa (śmiech)?
Na początku pomysł był prosty - gitara. Jednak moi koledzy z podstawówki też grali na gitarach, więc chciałem się wyróżniać, a przy okazji móc z nimi grać. Padło na bas, jednak chwile przed pierwszą lekcją basu usiadłem za bębnami i uderzyłem we wszystko po kolei, uśmiechnąłem się i pomyślałem - to jest to! W pół roku później z pomocą rodziców i odrobiną samozaparcia kupiłem pierwsze bębny - Everplay Custom oraz blachy Alchemy MS-X które wyginały się jak naleśniki, a brzmiały gorzej niż kuchenne pokrywki. Rok później Premier XPK w kolorze wiśniowym i sukcesywna wymiana blach na bardziej pro, aż w końcu mam szczęście grać od prawie 3 lat na akrylowym zestawie amerykańskiej firmy OCDP, także od czasów pierwszych bębnów trochę się zmieniło. A z tempem pływam do tej pory jak mam gorszy dzień (śmiech).
Widzę, że Ty już z czasów kiedy w Polsce był dostęp do różnej maści frykasów. Liczyłem na bardziej rozbudowane historie odnośnie przygód z legendarnym sprzętem. Co nie zmienia faktu, iż Everplaya ja osobiście nawet na start nigdy bym nie kupił (śmiech). Grasz z klikiem, czy jak na punk rockowca przystało jedziesz jak leci?
"legendarnym" sprzętem miałem nieprzyjemność na kilku koncertach, podziwiam ludzi którzy są w stanie na tym grać. Everplay wbrew pozorom to był strzał w dziesiątkę - niezły hardware, klonowo-brzozowe korpusy, lakier i przede wszystkim były stosunkowo nie drogie. Metronom uznaje tylko na nagraniach, choć też nie zawsze bo czasami fajna agogika dodaje mocy i ekspresji do kawałka i w pewnych momentach warto spróbować zagrać coś bez niego. Dla mnie granie to przede wszystkim energia płynąca od muzyków na scenie czy w studio, choć wiadomo, że pewnych norm trzymać się trzeba, więc staram się grać na tyle równo na ile umiem
Lub na tyle równo na ile chciałbyś umieć (śmiech). W punk rocku chyba chodzi o to by ta muzyka na swój sposób płynęła. Matematyka i kalkulacje są zbędne, nie chciałeś nigdy spróbować bardziej wysublimowanego grania? I nie mówimy tutaj o jazzie (śmiech). Metal też wymaga...
Oczywiście, że próbuje. Kiedy gram sam dla siebie to tempa z przedziału 160-220 znikają, a zaczynam grać średnie i wolne patenty, w zasadzie te najbardziej lubię, bo mogę sporo pokombinować. Matematyka jak najbardziej się przydaje czasami, np. żeby w sklepie nie oszukali, albo coś (śmiech). Jeśli o to chodzi to nuty znam, podziały znam, a dziś nawet dotarła do mnie klawiatura sterująca także będę kształcić słuch, niestety szkoła tego wymaga, a i w dalszej przygodzie z muzyką na bank się przyda. Wracając do punk rocka - mamy 2010 - to już nie czasy bezsensownej młócki, wszystko wyewoluowało i nawet punk jest nieraz nie łatwy do zagrania.
Może nie być łatwy, ale wciąż w pewnym sensie ma to być muzyka prosta, ma trafiać do pewnego bardzo specyficznego grona odbiorców. Jakich odbiorców ma Right?, i czy nie czujecie parcia na komercję? Z takim, no skądinąd jednak amerykańskim graniem można wiele (niekoniecznie u nas) osiągnąć (patrz Niemcy).
Ciężko dokładnie scharakteryzować naszych odbiorców. Z moich doświadczeń, są to dość ukierunkowani ideologicznie ludzie, związani z kulturą hardcore/punk, a także czasami z wegetarianizmem i ochroną środowiska, co oczywiście nie jest żadną regułą, bo słuchają nas bardzo różni ludzie - i to mnie bardzo cieszy. Chcielibyśmy, żeby nasza muzyka trafiała do szerokiej grupy słuchaczy, jednak nie jesteśmy zainteresowani słownikową komercją. Owszem, świetnie byłoby móc utrzymywać się z grania oraz mieć możliwość grać jak najwięcej koncertów dla jak największej publiki po całym świecie, ale nie uznajemy raczej możliwości kreowania naszego stylu przez producenta i wyrzekania się własnego ja na rzecz pieniędzy, nie chcemy być produktem, aczkolwiek uwagi wprawnego producenta z którymi byśmy się zgadzali i by nam się podobały - czemu nie?
Zatem można powiedzieć, że ideologiczne ''korzenie'' nie zostały w Was jeszcze wyplenione? Na ile według Ciebie w takiej muzyce jest (jeszcze) ważny przekaz? Zaangażowanie polityczne, ideowe, a nawet vege czy sxe nie ma dziś takiego znaczenia jak kiedyś. Scena uległa spłyceniu?
Moim zdaniem dość ważny, lubię utwory które mówią o czymś ważnym, teledyski w których poruszane są jakieś kwestie. Nie chodzi o to, żeby każdy zespół z pogranicza hc/punk mówił tylko o tym, bo są zespoły które śpiewają tylko o miłości, bogu czy piciu herbaty a i tak je uwielbiam. My też nie jesteśmy jakoś specjalnie ideowi, dla nas liczy się głównie muzyka. Jeśli coś takiego jak "scena" w ogóle występuje, to myślę, że tak, ale nie wiem czy to źle czy dobrze.. robi się coraz bardziej różnorodnie, a to z pewnością pozytyw.
A nie doskwiera Ci hermetyczność owej sceny? To, że gdy artysta/formacja ociera się już o metal, to brudas? Zdradził ideały, a może dosadniej - zdradził scenę? W stolicy macie mocno rozbudowane środowisko hc-punk (z naciskiem na to pierwsze), zatem czy istnieje zjawisko.. banicji ze środowiska?
Jasne, to się zdarza, ale nie należy się tym przejmować i iść do przodu. My też słyszeliśmy, że nie jesteśmy mile widziani bo gramy melodyjnie, ale na szczęście to cholernie rzadkie przypadki.
A wracając do perkusji, dlaczego nie grasz na twinie? Hołd dla klasycznego punkowego stylu gry? Czy może parafrazując przysłowie - ''jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy?'' Nie miałeś nigdy ochoty spróbować jak to jest.. no wiesz, zaangażować do pracy lewą nogę (śmiech)?
Trzy lata temu byłem posiadaczem twina Iron Cobra, jednak po jakimś czasie potrzebowałem kasy, więc przerzuciłem się na singla, ponieważ tak naprawdę nie używałem podwójnej stopy w zespole. Jednak w lato znalazłem niesamowitą okazje na ebay i stałem się posiadaczem twina DW 9002. Od tego czasu kompletnie zakochałem się w DW, a drugi pedał jest miłym dodatkiem, z którego coraz częściej staram się korzystać, póki co nie umiem zagrać na nim dużo, ale myślę, że jestem na dobrej drodze.
Nie bójmy się tego przyznać, nagle otworzył się przed Tobą cały nowy świat możliwości! DW to doskonały wybór - ale gdybyś nie trafił na rzeczoną okazję, nie wybrałbyś czegoś bardziej popularnego? Może tak Pearl? Albo - być może wróciłbyś do Cobry? Ja osobiście przyznam, że Cobra jest nieco przereklamowana - ale o tym chyba sam możesz co nieco powiedzieć. Świetny atak nie nadrabia reszty...
Co rzuca się od razu w oczy w porównaniu Iron Cobry do DW to na pewno masywność. IC wygląda po prostu mizernie przy DW9002. Jest kompletnie inna, ma krótszą platformę, nie ma tak wyraźnego oparcia pod piętę i chodzi jakby lżej. Niestety, po jakimś czasie dostaje dużych luzów, podobno nie tylko ja miałem z tym problemy. Miałem okazję grać dłużej na Eliminatorze, DW5002, Iron Cobrze i DW9002 i muszę przyznać, że tego ostatniego nie wymieniłbym teraz na nic innego, a jeśli bym musiał to chyba jednak wróciłbym do Iron Cobry. Z przyzwyczajenia i sentymentu.
Wiesz, DW to też inna półka cenowa w porównaniu do Cobry. Nie ma też się co oszukiwać - Cobra sprawdza się w mocnym, bardziej metalowym graniu, a DW jest po prostu uniwersalne. A co z najwyższą półką cenową, jak i wykonawczą. Pearl Demon Drive, Axis, Trick, czy naszym własnym Czarcim Kopycie. Miałeś okazję poszaleć na tego typu sprzęcie, i czy kiedykolwiek chciałbyś nauczyć się ''grać'' na nowo, bo gdy przeniosłem się z Eliminatora na Axisa takie właśnie odniosłem wrażenie.
Nigdy mnie te napędy na serio nie zainteresowały, słyszałem bardzo wiele chwalebnych opinii o Czarcim Kopycie ze środowiska metalowego, na Axis nawet chwile grałem, jednak dla mnie to wszystko zbyt lekkie i precyzyjne stopy. Nigdy nie wyobrażałem sobie dynamicznego i mocnego grania na nich, a dzięki masie DW mogę wydobyć z dość głębokiej centrali naprawdę potężne mięsko. Miałem chyba z nimi za mało doświadczenia, żeby się do nich przekonać, może kiedyś? kto wie.
Może wtedy jak zaczniesz grać metal. Faktem jest, że tego typu produkty cechują się niezwykłą lekkością co pozwala osiągnąć niesamowite szybkości przy zachowaniu precyzyjnego ataku przy czym radość z gry jest nie do opisania. Co ja Ci będę mówił. Dla mnie Axis to Axis! Tylko uważaj na przeguby - zbyt szybko ulegają zniszczeniu. Twój wzór i motor napędowy do gry?
Aaron Gillespie - ex. Underoath, a teraz wokalista i gitarzysta The Almost, cenie go za niesamowitą energie, zaangażowanie i styl nie do podrobienia, kiedy widziałem go na żywo to nie mogłem się przestać uśmiechać, wywoływał we mnie niesamowite pokłady emocji. Drugim perkusistą który mnie inspiruje jest Travis Barker znany chyba najbardziej z Blink 182, +44 czy swoich projektów hiphopowych. kiedy słyszy się jego nagrania to od razu wiadomo kto gra, ma również swój niesamowity, niepowtarzalny styl i energie którą mógłby obdzielić kilku bębniarzy.
Barker jest okrutnie uniwersalnym perkusistą, ale komercyjnym. I to chyba boli większość odbiorców lub jak kto woli - znawców, tych internetowych jak i również wojujących na żywo. Ja osobiście uważam, że to, w jaki sposób gość łączy gatunki - oraz - to w jaki sposób pracuje może być wyłącznie motywacją do dalszego działania. Kreatywność, finezja, groove - nawet w punk rocku, co nie?
Faktem jest, że wiele ludzi uważa go tylko za showmana, twierdzą, że nie umie grać, że się popisuje itp. Ja go podziwiam, pewnie, że z dystansem, bo wiele rzeczy które robi ostatnio, są dla mnie co najmniej dziwne, ale trzy rzeczy o których napisałeś są prawdą, uwielbiam go oglądać i słuchać, to daje mi wielką motywacje do grania.
O właśnie. Oglądać. Nie cierpisz na brak zainteresowania na jak i po koncertach? Całą uwagę skupiają gitarzyści no i jakby nie było wokal. Starasz się "przedrzeć" na przód czy wolisz pozostać z tyłu, odbębniając po prostu swoje?
Dla mnie ekspresja na scenie to ważna rzecz, kiedy Ty się bawisz i dajesz z siebie wszystko to publika to odwzajemnia. Zdarza się , że ludzie mnie dostrzegają i gratulują po koncertach, to jest dla mnie niesamowicie budujące, jednak najważniejsze jest żeby zagrać dobrze, granie pokazowe zaraz po tym na mojej liście priorytetów koncertowych. Poza tym granie energiczne, ekspresyjne skądinąd przekłada się na dynamikę gry, która jest moim zdaniem cholernie ważna w rockowej muzyce.
Najbliższe plany na przyszłość Right?
Od czasu do czasu koncerty,najbliższy w planach to Melodrama HC Fest w Bydgoszczy 11 grudnia, ale przede wszystkim skupiamy się na tworzeniu materiału na płytę pełno-grającą, nasz cel to wydanie płyty w połowie 2011 Życz nam powodzenia, może tym razem się uda! ;)
Tak też czynię! Salut! Mam nadzieję, że do zobaczenia! Ostatnie słowa dla Ciebie.
Zapraszam na nasze koncerty, no i przede wszystkim dzięki serdeczne za dotrwanie do końca rozmowy (śmiech). Pozdro!
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…