Kobiety przy garach - Groove w 3D
Kobiety przy garach
Dodano: 15.06.2015
"Bardziej skocznie, żwawo i tanecznie"... Żaden szanujący się perkusista nie operuje już dziś tymi pojęciami.
Ten artykuł czytasz ZA DARMO w ramach bezpłatnego dostępu. Zarejestruj się i zaloguj, by mieć dostęp do wszystkich treści. Możesz też wykupić dostęp cyfrowy i wesprzeć rozwój serwisu.
Wolimy za to "groove’ić", "ciągnąć do przodu", czy mieć dobry feeling i drive. Czy to dobrze, gdy nasze granie wprawia ludzi w ruch? Za oceanem jest to chlubą i wyrazem szacunku, kiedy muzyka buja we właściwy sposób, u nas ciągle jednak pokutuje syndrom "wesela", więc parkietowe pląsy kojarzą nam się co najwyżej z ludowym folklorem albo z dyskoteką. Ale gdy do wspólnego tańca zaprasza cię ambitna perkusistka, świetnie czująca rytm... Co wtedy? Czy dałbyś się porwać jej tanecznym krokom?
Pytania tendencyjne pozostawimy jednak bez odpowiedzi, nie będziemy tu przecież uczyć się tańczyć. Pierwsza seria lekcji z kobietami miała nas przygotować mentalnie i emocjonalnie do świadomej i przyjemnej pracy za bębnami. W drugim cyklu naszych spotkań z kobietami przy garach poznajemy już konkretne, techniczne sposoby na to, by lepiej nam grooviło. Bez względu na gatunki muzyczne, które gramy, nasze podziały muszą bujać, inaczej nie będzie w nich życia. Zatem... lekko tanecznym krokiem zapraszam cię do nowej serii lekcji, w której znów bezczelnie zapędziłem kobiety do garów po to, aby wspólnie pracować nad energią, napędzającą nasze granie.
Po tak dużej porcji ćwiczeń z udziałem werbli, talerzy, akcentów czy ghostów, nadszedł wreszcie czas, by pomówić o przestrzeni naszych rytmów. Nie będziemy jednak wdawać się w długie dyskusje na temat tego, jak stroić, miksować, czy jak stawiać mikrofon, aby nasz instrument zabrzmiał przestrzennie i w panoramie, a może jeszcze "szerzej".
Potraktujemy muzyczną przestrzeń jako coś, co sami tworzymy za sterami naszego instrumentu - jak zbudować teren, by poruszanie się po nim było ciekawe i przyjemne? W ujęciu geograficznym mamy przynajmniej dwie zmienne:
• ukształtowanie terenu - płaski lub wypukły (dynamika, z jaką gramy),
• gęstość zabudowy terenu - więcej lub mniej przestrzeni do wykorzystania (gęstość, z jaką gramy).
Przyznam jednak, że sam nigdy nie byłem prymusem z geografii - globus, mapa i kompas? Raczej nie mieściły się do tornistra... Na całe szczęście mam dziś do pomocy bardzo sprawną geograficznie Olgę. Nie dość, że zwiedziła pół świata, to wie też doskonale, którą stroną trzymać kompas i skąd bardziej wieje... Nasza wyborna asystentka obiecała zadbać należycie o wszelkie wypukłości zbudowanych tym razem groovów, więc zaczynamy wędrówkę z konkretną porcją napędzających rytmów i wskazówek, które wprawią nasze podziały w jeszcze większy ruch...
1. Jak zacząć myśleć przestrzenią?
Z reguły sprawa jest brutalna - należy zburzyć większość swoich technicznych naleciałości, tak jakby wyzerować pokrętło EQ w swoim nagłośnieniu i dopiero zacząć na nowo bawić się potencjometrem - trochę więcej basu? A może podbijemy nieco góry... Gdy dźwięk stanie się płaski, możemy na nowo go uprzestrzennić, ważne jednak, by wyjść z poziomu zero...
Nowy sposób myślenia = ciekawie, bo inaczej. Wyobraź sobie swój ulubiony rytm... Hm... Widzę, że Olga też odpływa już w swojej wyobraźni... Chyba ma już swój ulubiony groove w swojej głowie. Zagraj go tak, jak zwykle, a po chwili przestań grać i... zagraj go zupełnie inaczej, tak, jak nigdy - nie chodzi o to, że tyłem, po ciemku czy z chomikiem na głowie. Zmień proporcje instrumentów - np. wycisz każdy z nich do ledwo słyszalnego poziomu. Jeśli różnicujesz głośność instrumentów, wyrównaj ich poziom - niech każdy zabrzmi z tą samą głośnością, przestań akcentować na hi-hacie itd. Dopiero, gdy poczujesz, że to, co grasz, brzmi dziwnie - pomyśl, co najpierw zmienić, co wyciszyć, co zagrać głośniej.
Niech każdy akcent będzie jak wzniesienie, każdy ghost jak dziura w ziemi - nadaj swojej muzycznej przestrzeni nowe, ciekawe ukształtowanie - nie zawsze można sobie pozwolić na takie wyboje, ale jeśli się da... podróżowanie stanie się ciekawsze.
2. Ja, czyli My.
Odwieczny temat - perkusista i reszta świata lub perkusista w świecie... swojego zespołu. Jeden z wielkich bębniarzy powiedział kiedyś, że jego największym marzeniem jest to, aby zgrać się tak mocno z zespołem, by nikt nie mógł go usłyszeć. Stawanie się tak jednorodnym składnikiem mieszaniny wielu instrumentów to proces wieloletni, ale warto skupić się na prostej zasadzie - "mów" tak, by być słuchanym, ale dać też innym możliwość wypowiedzi. W praktyce to my, perkusiści, często mówimy - muzycznie - najmniej, by inne instrumenty mogły zabrzmieć w pełni. Prosty schemat, który warto mocno wyrysować sobie w swojej wyobraźni:
Im więcej inni, tym mniej ja, a im mniej inni, tym więcej ja... No i sprawa - teoretycznie rozwiązana - ilość dźwięków, przeciwnie jak ekspresja (dynamika), warto dopasować odwrotnie proporcjonalnie do gęstości partii innych muzyków - im gęściej grają, tym my rzadziej... Teoretycznie jest prosto, a praktycznie? Wiadomo, jak bywa...
3. Buduj napięcie, rozpędzając podział.
Żeby przyspieszyć, najpierw trzeba zwolnić, żeby wziąć świeży oddech, najpierw wypuścić "stare" powietrze. Gęste podziały zabierają przestrzeń, ale gdy użyjesz zagęszczenia fragmentarycznie, zadziała ono jak katalizator - nagle napędzi groove, zupełnie jak małe wzniesienie na trasie szlaku, które wyrzuca w górę zjeżdżającego swoim torem narciarza (lub narciarkę...).
Ideę chwilowego zagęszczenia, które na samym końcu dwutaktu napędza podział zawarliśmy w Przykładzie 1. Dzięki temu, że na końcu podziału zrobiło się gęściej, bardziej zwrócimy uwagę na to, że znów robi się przestrzeń przez ósemkowy puls pojawiającego się ponownie pierwszego taktu.
4. Wypełnianie przestrzeni talerzami.
W rzadszych podziałach możemy oczywiście bawić się długością sustainu talerzy, np. wieszając na ridzie łańcuch, ciągnący się kilometrami. Podobnie jednak, jak w przykładzie pierwszym, możemy też podkreślać przestrzeń rytmu poprzez oszczędne, miejscowe zagęszczanie struktury hi-hatu/ rida - Przykład 2. Chwilowe złamanie monotonii ósemek, po czym powrót do stałej figury, bez zbędnych fajerwerków, crashy, bez otwierania hi-hatu. Nic nie działa tak hipnotyzująco, jak powtarzalność rytmu. Wspomnijmy tylko często przytaczany groove z utworu "Billie Jean" - tak do bólu prosty i bezlitośnie powtarzalny...
5. Muzyczny dialog góry z dołem.
Nie bawimy się wcale w zabawę piekło-niebo. Chodzi tym razem o nasze kończyny. Nawet najprostszy podział możemy mocno urozmaicić, dodając po jednym uderzeniu stopy w takcie tak, jak w Przykładzie 3. Wyprzedzenie szesnastkowe sprawdzi się w wielu sytuacjach, a gdy pomiędzy werblem na 2 i 4 oraz stopami na 1 i 3 wstawimy kilka ghostów na werblu, otrzymamy ciekawy groove, w którym stopa zdaje się jakby dopowiadać (na 3) do opowieści toczonych na werblu.
W figurze stopy z Przykładu 3 dobrze sprawdzi się zróżnicowanie dynamiczne obu uderzeń - pierwsze ciszej, drugie głośniej (gdy dwie szesnastki stopy znajdą się obok siebie, z czego jedna przypada na miarę główną).
6. Zmiana podziału przez jego zagęszczenie.
W momencie, gdy tworzymy partię instrumentalną i budujemy różne podziały, w odniesieniu do formy utworu, warto wykazać pewną spójność, bazując na tym, co już mamy - takt 1 i 2 Przykładu 4. Oczywiście jest ciekawiej, gdy użyjemy całkiem różnych podziałów w jednej piosence, ale - jak pokazuje wiele hitów, o czym mówimy często w cyklu "Pod Lupą" - często wystarczy dodać jeden czy dwa dźwięki, aby podział ze zwrotki zmienić zupełnie na rytm refrenu.
Dodając coś nowego do tego, co już mamy, czynimy nasze granie bardziej spójnym, a taka konsekwencja zawsze popłaca. W takcie drugim - oprócz otwarcia hi-hatu na 1 2 3 4 - zagęściliśmy stopy z pojedynczych na podwójne, przez co rytm rozwija się konsekwentnie w obrębie odcinka dwutaktowego.
7. Więcej góry albo dołu.
Tym razem nie jest to odwieczne błaganie monitorowca, aby łaskawie ustawił nam odsłuch tak, jak chcemy. Często regulujemy przestrzeń podziałów poprzez zmianę równowagi góra/dół, czyli w odniesieniu do naszego organizmu, większego zaangażowania rąk lub nóg. U większości perkusistów przeważa zawsze któryś ze sposobów myślenia w graniu - bardziej rękami (werblem) lub nogami (stopy). Możemy jednak skutecznie władać przestrzenią rytmu, dodając tylko kilka dodatkowych uderzeń "na dole" lub "w górze".
W Przykładzie 5 pokazaliśmy, jak w mocno ekstremalny sposób zróżnicować podział dwutaktowy na dominację rąk (1 takt) i nóg (2 takt). Warto jednak zauważyć, że grając gęściej nogami, odpuszczamy stopę i na odwrót - ładniej i bardziej przestrzennie zabrzmi takt 2, gdy hi-hat uprościmy do ósemek.
8. Gęsto, ale szeroko.
Oczywiście wiele muzycznych sytuacji wymaga od nas grania gęstego podziału. I co w takiej chwili? Czy mamy pożegnać się z jakąkolwiek przestrzenią i oddechem? Wiadomo, że nie! Musimy po prostu mocniej uruchomić dynamikę - to, co gęściej ulokować gdzieś bardziej w przestrzeni jako tło (ciszej, odpowiednio precyzyjnie i w sposób powtarzalny). Dzięki temu wyciągniemy do przodu (głośność, artykulacja) instrumenty, które stworzą charakter podziału - Przykład 6.
Pomimo, że gęsty hi-hat oraz werbel wypełniają już każdą szesnastkę w takcie, to dopiero stopa nadaje groovowi charakteru, bo w momencie, gdy pojawia się stopa, podział zaczyna się konkretyzować.
9. Rozłożenie ciężaru podziału.
Jeśli pracujemy nad przestrzenią, myślmy o swoich groovach w sposób wizualny tak, jakbyśmy malowali obrazy... I wcale nie trzeba nam talentu malarza, ani świecowych kredek (Olga to dawno już swoje pogubiła...). Wyobraź sobie, że twój rytm jest jak kwadrat, a każdy wierzchołek kwadratu będzie jedną ćwierćnutą (więc mamy dla ułatwienia 1 2 3 4 tak, jak 4 wierzchołki figury). Jeśli ten kwadrat podzielisz sobie na 16 mniejszych kwadratów (szesnastek), to pomyśl, które z nich możesz bardziej "zarysować" stopą lub werblem, gdzie je poustawiasz (bliżej wierzchołka gdzie jest "1", a może "2" lub "3"...). Malowanie groovu jest jak kolorowanie kwadratu odpowiednim kolorem kredek, sam wiesz, gdzie która "kredka" (instrument) sprawdza ci się najlepiej.
W Przykładzie 7 zbudowaliśmy podział dwutaktowy, w którym to "upakowanie" dźwięków nie jest jednostajne - gęściej na początku i w środku (tak, jakby więcej pól zakolorować w pobliżu pierwszego i drugiego wierzchołka kwadratu), później zdecydowanie luźniej - na "4" otwarcie hi-hatu (żeby jednak było podkreślenie 4 w takcie) i dopiero na "4i" ostatni werbel.
Świadome "upakowywanie" nut w takcie to cenna umiejętność w tworzeniu napędzających podziałów pełnych przestrzeni. Trochę odwrotnie niż w Przykładzie 1 - tutaj zaczęliśmy gęsto, efektownie, szybko, by odczekać drugie pół taktu i aby podział zachował równowagę - bez sensu byłoby go przesuwać i zagęszczać przez całą jego długość, więc na koniec 1 i 2 taktu mamy odpuszczenie.
10. Powtarzalność, powtarzalność, powtarzalność...
Co sprawia, że czujesz rytm "bardziej", że grając podział nagle masz wrażenie, jakbyś znalazł się w jego środku? Możemy dawać sobie nawzajem rady, dzielić gotowymi rytmami i wymądrzać się nie wiadomo jak bardzo, ale dopiero, gdy wgrasz groove solidnie, gdy "wbijesz go w kręgosłup", poświęcisz mu długie godziny, okraszone potem i pełnym oddaniem, dopiero wtedy naprawdę szczerze mówisz sobie "Tak, czuję to!". Wtedy przestrzeń twojej ćwiczeniówki nagle rozciąga się - w wyobraźni lub rzeczywiście, gdy wkraczasz na wielką scenę - przestajesz już czuć się jak zamknięty w puszce trybik, który wystukuje monotonnie te same rytmy. Gdy grasz je bowiem po raz setny, tysięczny, czy milionowy, wtedy to dopiero czujesz w sobie tę przestrzeń, a nieraz nawet czujesz, jak lecisz wysoko w górę - wolny jak ptak, w przestrzeni swoich groovów!
I tej właśnie wolności ci życzymy, pomyślnych "wiatrów" i ogromnej "klatki", byś faktycznie mógł sobie polatać w tej bogatej przestrzeni swoich własnych podziałów!
Zapraszamy cię do naszych lekcji VIDEO dostępnych na stronie: www.KobietyDoGarow.pl
Olga, Paweł Ostrowski
Produkcja: DrumMaster 2015
Pytania tendencyjne pozostawimy jednak bez odpowiedzi, nie będziemy tu przecież uczyć się tańczyć. Pierwsza seria lekcji z kobietami miała nas przygotować mentalnie i emocjonalnie do świadomej i przyjemnej pracy za bębnami. W drugim cyklu naszych spotkań z kobietami przy garach poznajemy już konkretne, techniczne sposoby na to, by lepiej nam grooviło. Bez względu na gatunki muzyczne, które gramy, nasze podziały muszą bujać, inaczej nie będzie w nich życia. Zatem... lekko tanecznym krokiem zapraszam cię do nowej serii lekcji, w której znów bezczelnie zapędziłem kobiety do garów po to, aby wspólnie pracować nad energią, napędzającą nasze granie.
Odcinek 7.
GROOVE W 3D
Po tak dużej porcji ćwiczeń z udziałem werbli, talerzy, akcentów czy ghostów, nadszedł wreszcie czas, by pomówić o przestrzeni naszych rytmów. Nie będziemy jednak wdawać się w długie dyskusje na temat tego, jak stroić, miksować, czy jak stawiać mikrofon, aby nasz instrument zabrzmiał przestrzennie i w panoramie, a może jeszcze "szerzej".
Potraktujemy muzyczną przestrzeń jako coś, co sami tworzymy za sterami naszego instrumentu - jak zbudować teren, by poruszanie się po nim było ciekawe i przyjemne? W ujęciu geograficznym mamy przynajmniej dwie zmienne:
• ukształtowanie terenu - płaski lub wypukły (dynamika, z jaką gramy),
• gęstość zabudowy terenu - więcej lub mniej przestrzeni do wykorzystania (gęstość, z jaką gramy).
Przyznam jednak, że sam nigdy nie byłem prymusem z geografii - globus, mapa i kompas? Raczej nie mieściły się do tornistra... Na całe szczęście mam dziś do pomocy bardzo sprawną geograficznie Olgę. Nie dość, że zwiedziła pół świata, to wie też doskonale, którą stroną trzymać kompas i skąd bardziej wieje... Nasza wyborna asystentka obiecała zadbać należycie o wszelkie wypukłości zbudowanych tym razem groovów, więc zaczynamy wędrówkę z konkretną porcją napędzających rytmów i wskazówek, które wprawią nasze podziały w jeszcze większy ruch...
1. Jak zacząć myśleć przestrzenią?
Z reguły sprawa jest brutalna - należy zburzyć większość swoich technicznych naleciałości, tak jakby wyzerować pokrętło EQ w swoim nagłośnieniu i dopiero zacząć na nowo bawić się potencjometrem - trochę więcej basu? A może podbijemy nieco góry... Gdy dźwięk stanie się płaski, możemy na nowo go uprzestrzennić, ważne jednak, by wyjść z poziomu zero...
Nowy sposób myślenia = ciekawie, bo inaczej. Wyobraź sobie swój ulubiony rytm... Hm... Widzę, że Olga też odpływa już w swojej wyobraźni... Chyba ma już swój ulubiony groove w swojej głowie. Zagraj go tak, jak zwykle, a po chwili przestań grać i... zagraj go zupełnie inaczej, tak, jak nigdy - nie chodzi o to, że tyłem, po ciemku czy z chomikiem na głowie. Zmień proporcje instrumentów - np. wycisz każdy z nich do ledwo słyszalnego poziomu. Jeśli różnicujesz głośność instrumentów, wyrównaj ich poziom - niech każdy zabrzmi z tą samą głośnością, przestań akcentować na hi-hacie itd. Dopiero, gdy poczujesz, że to, co grasz, brzmi dziwnie - pomyśl, co najpierw zmienić, co wyciszyć, co zagrać głośniej.
Niech każdy akcent będzie jak wzniesienie, każdy ghost jak dziura w ziemi - nadaj swojej muzycznej przestrzeni nowe, ciekawe ukształtowanie - nie zawsze można sobie pozwolić na takie wyboje, ale jeśli się da... podróżowanie stanie się ciekawsze.
2. Ja, czyli My.
Odwieczny temat - perkusista i reszta świata lub perkusista w świecie... swojego zespołu. Jeden z wielkich bębniarzy powiedział kiedyś, że jego największym marzeniem jest to, aby zgrać się tak mocno z zespołem, by nikt nie mógł go usłyszeć. Stawanie się tak jednorodnym składnikiem mieszaniny wielu instrumentów to proces wieloletni, ale warto skupić się na prostej zasadzie - "mów" tak, by być słuchanym, ale dać też innym możliwość wypowiedzi. W praktyce to my, perkusiści, często mówimy - muzycznie - najmniej, by inne instrumenty mogły zabrzmieć w pełni. Prosty schemat, który warto mocno wyrysować sobie w swojej wyobraźni:
Im więcej inni, tym mniej ja, a im mniej inni, tym więcej ja... No i sprawa - teoretycznie rozwiązana - ilość dźwięków, przeciwnie jak ekspresja (dynamika), warto dopasować odwrotnie proporcjonalnie do gęstości partii innych muzyków - im gęściej grają, tym my rzadziej... Teoretycznie jest prosto, a praktycznie? Wiadomo, jak bywa...
3. Buduj napięcie, rozpędzając podział.
Żeby przyspieszyć, najpierw trzeba zwolnić, żeby wziąć świeży oddech, najpierw wypuścić "stare" powietrze. Gęste podziały zabierają przestrzeń, ale gdy użyjesz zagęszczenia fragmentarycznie, zadziała ono jak katalizator - nagle napędzi groove, zupełnie jak małe wzniesienie na trasie szlaku, które wyrzuca w górę zjeżdżającego swoim torem narciarza (lub narciarkę...).
Ideę chwilowego zagęszczenia, które na samym końcu dwutaktu napędza podział zawarliśmy w Przykładzie 1. Dzięki temu, że na końcu podziału zrobiło się gęściej, bardziej zwrócimy uwagę na to, że znów robi się przestrzeń przez ósemkowy puls pojawiającego się ponownie pierwszego taktu.
4. Wypełnianie przestrzeni talerzami.
W rzadszych podziałach możemy oczywiście bawić się długością sustainu talerzy, np. wieszając na ridzie łańcuch, ciągnący się kilometrami. Podobnie jednak, jak w przykładzie pierwszym, możemy też podkreślać przestrzeń rytmu poprzez oszczędne, miejscowe zagęszczanie struktury hi-hatu/ rida - Przykład 2. Chwilowe złamanie monotonii ósemek, po czym powrót do stałej figury, bez zbędnych fajerwerków, crashy, bez otwierania hi-hatu. Nic nie działa tak hipnotyzująco, jak powtarzalność rytmu. Wspomnijmy tylko często przytaczany groove z utworu "Billie Jean" - tak do bólu prosty i bezlitośnie powtarzalny...
5. Muzyczny dialog góry z dołem.
Nie bawimy się wcale w zabawę piekło-niebo. Chodzi tym razem o nasze kończyny. Nawet najprostszy podział możemy mocno urozmaicić, dodając po jednym uderzeniu stopy w takcie tak, jak w Przykładzie 3. Wyprzedzenie szesnastkowe sprawdzi się w wielu sytuacjach, a gdy pomiędzy werblem na 2 i 4 oraz stopami na 1 i 3 wstawimy kilka ghostów na werblu, otrzymamy ciekawy groove, w którym stopa zdaje się jakby dopowiadać (na 3) do opowieści toczonych na werblu.
W figurze stopy z Przykładu 3 dobrze sprawdzi się zróżnicowanie dynamiczne obu uderzeń - pierwsze ciszej, drugie głośniej (gdy dwie szesnastki stopy znajdą się obok siebie, z czego jedna przypada na miarę główną).
6. Zmiana podziału przez jego zagęszczenie.
W momencie, gdy tworzymy partię instrumentalną i budujemy różne podziały, w odniesieniu do formy utworu, warto wykazać pewną spójność, bazując na tym, co już mamy - takt 1 i 2 Przykładu 4. Oczywiście jest ciekawiej, gdy użyjemy całkiem różnych podziałów w jednej piosence, ale - jak pokazuje wiele hitów, o czym mówimy często w cyklu "Pod Lupą" - często wystarczy dodać jeden czy dwa dźwięki, aby podział ze zwrotki zmienić zupełnie na rytm refrenu.
Dodając coś nowego do tego, co już mamy, czynimy nasze granie bardziej spójnym, a taka konsekwencja zawsze popłaca. W takcie drugim - oprócz otwarcia hi-hatu na 1 2 3 4 - zagęściliśmy stopy z pojedynczych na podwójne, przez co rytm rozwija się konsekwentnie w obrębie odcinka dwutaktowego.
7. Więcej góry albo dołu.
Tym razem nie jest to odwieczne błaganie monitorowca, aby łaskawie ustawił nam odsłuch tak, jak chcemy. Często regulujemy przestrzeń podziałów poprzez zmianę równowagi góra/dół, czyli w odniesieniu do naszego organizmu, większego zaangażowania rąk lub nóg. U większości perkusistów przeważa zawsze któryś ze sposobów myślenia w graniu - bardziej rękami (werblem) lub nogami (stopy). Możemy jednak skutecznie władać przestrzenią rytmu, dodając tylko kilka dodatkowych uderzeń "na dole" lub "w górze".
W Przykładzie 5 pokazaliśmy, jak w mocno ekstremalny sposób zróżnicować podział dwutaktowy na dominację rąk (1 takt) i nóg (2 takt). Warto jednak zauważyć, że grając gęściej nogami, odpuszczamy stopę i na odwrót - ładniej i bardziej przestrzennie zabrzmi takt 2, gdy hi-hat uprościmy do ósemek.
8. Gęsto, ale szeroko.
Oczywiście wiele muzycznych sytuacji wymaga od nas grania gęstego podziału. I co w takiej chwili? Czy mamy pożegnać się z jakąkolwiek przestrzenią i oddechem? Wiadomo, że nie! Musimy po prostu mocniej uruchomić dynamikę - to, co gęściej ulokować gdzieś bardziej w przestrzeni jako tło (ciszej, odpowiednio precyzyjnie i w sposób powtarzalny). Dzięki temu wyciągniemy do przodu (głośność, artykulacja) instrumenty, które stworzą charakter podziału - Przykład 6.
Pomimo, że gęsty hi-hat oraz werbel wypełniają już każdą szesnastkę w takcie, to dopiero stopa nadaje groovowi charakteru, bo w momencie, gdy pojawia się stopa, podział zaczyna się konkretyzować.
9. Rozłożenie ciężaru podziału.
Jeśli pracujemy nad przestrzenią, myślmy o swoich groovach w sposób wizualny tak, jakbyśmy malowali obrazy... I wcale nie trzeba nam talentu malarza, ani świecowych kredek (Olga to dawno już swoje pogubiła...). Wyobraź sobie, że twój rytm jest jak kwadrat, a każdy wierzchołek kwadratu będzie jedną ćwierćnutą (więc mamy dla ułatwienia 1 2 3 4 tak, jak 4 wierzchołki figury). Jeśli ten kwadrat podzielisz sobie na 16 mniejszych kwadratów (szesnastek), to pomyśl, które z nich możesz bardziej "zarysować" stopą lub werblem, gdzie je poustawiasz (bliżej wierzchołka gdzie jest "1", a może "2" lub "3"...). Malowanie groovu jest jak kolorowanie kwadratu odpowiednim kolorem kredek, sam wiesz, gdzie która "kredka" (instrument) sprawdza ci się najlepiej.
W Przykładzie 7 zbudowaliśmy podział dwutaktowy, w którym to "upakowanie" dźwięków nie jest jednostajne - gęściej na początku i w środku (tak, jakby więcej pól zakolorować w pobliżu pierwszego i drugiego wierzchołka kwadratu), później zdecydowanie luźniej - na "4" otwarcie hi-hatu (żeby jednak było podkreślenie 4 w takcie) i dopiero na "4i" ostatni werbel.
Świadome "upakowywanie" nut w takcie to cenna umiejętność w tworzeniu napędzających podziałów pełnych przestrzeni. Trochę odwrotnie niż w Przykładzie 1 - tutaj zaczęliśmy gęsto, efektownie, szybko, by odczekać drugie pół taktu i aby podział zachował równowagę - bez sensu byłoby go przesuwać i zagęszczać przez całą jego długość, więc na koniec 1 i 2 taktu mamy odpuszczenie.
10. Powtarzalność, powtarzalność, powtarzalność...
Co sprawia, że czujesz rytm "bardziej", że grając podział nagle masz wrażenie, jakbyś znalazł się w jego środku? Możemy dawać sobie nawzajem rady, dzielić gotowymi rytmami i wymądrzać się nie wiadomo jak bardzo, ale dopiero, gdy wgrasz groove solidnie, gdy "wbijesz go w kręgosłup", poświęcisz mu długie godziny, okraszone potem i pełnym oddaniem, dopiero wtedy naprawdę szczerze mówisz sobie "Tak, czuję to!". Wtedy przestrzeń twojej ćwiczeniówki nagle rozciąga się - w wyobraźni lub rzeczywiście, gdy wkraczasz na wielką scenę - przestajesz już czuć się jak zamknięty w puszce trybik, który wystukuje monotonnie te same rytmy. Gdy grasz je bowiem po raz setny, tysięczny, czy milionowy, wtedy to dopiero czujesz w sobie tę przestrzeń, a nieraz nawet czujesz, jak lecisz wysoko w górę - wolny jak ptak, w przestrzeni swoich groovów!
I tej właśnie wolności ci życzymy, pomyślnych "wiatrów" i ogromnej "klatki", byś faktycznie mógł sobie polatać w tej bogatej przestrzeni swoich własnych podziałów!
Zapraszamy cię do naszych lekcji VIDEO dostępnych na stronie: www.KobietyDoGarow.pl
Olga, Paweł Ostrowski
Produkcja: DrumMaster 2015
QUIZ – Nie wiesz tego o Evans!
1 / 12
Evans jest w rodzinie firmy D’Addario wspólnie z marką pałeczek…