Behemoth - The Shit Ov God

Dodano: 19.05.2025
Maciej Nowak
Pojemność silnika (Ocena perkusisty)

80 /100
Pojemność baku (Ocena płyty)

70 /100

Nie mamy tu monumentalnych kompozycji, nie mamy tu też piosenki będącej codą płyty. 

Napęd: Inferno (Mystic, 2025)

Typ silnika: death/black metal

Trasa: Z biegiem lat coraz bardziej intryguje mnie to, co zaoferuje nam najbardziej znany na świecie polski zespół. Konwencja jest jaka jest, z pewnością nie jest to studnia bez dna. Sęk w tym, że na dystansie kilku ostatnich płyt Behemoth bardzo sprawnie rozszerzył swoje spektrum stylistyczne, przez co oczywiście naraził się wielu twardogłowym fanom, ale jednocześnie zdobył nieporównywalnie większą grupę nowych, którzy lubią czytelność, melodię, patos w soczystym, ciężkim, mrocznym i pędzącym biblijnym postapo. Takim przykładem wyrachowania jest tu tytułowy singiel, który – biorąc odpowiednie proporcje stylistyczne – jest wręcz utworem pod nóżkę. Zatem co jeszcze może zaoferować Behemoth? Okazuje się, że diabeł (ha) tkwi w koncepcji, spójności myśli i konsekwentnej jej realizacji. Dlatego też album nie jest kolejnym rozwinięciem muzyki Behemoth, bo w zasadzie takowym być nie musi. Ciężko rzec, czy jest to zimno-krwiście przemyślany ruch, ale słuchając zawartości płyty, staje się ona świetnym oddechem w dyskografii zespołu. Behemoth nie panikuje i dlatego nie czuć tu działań na siłę, konieczności udowadniania swojej mocy i zaspokajania ego. To powoduje, że mimo dość szablonowej zawartości, opartej na doskonale nam znanych środkach wyrazu, album jest solidny i pewny. Otwierający płytę utwór „The Shadow Elite” daje jasny sygnał, że będziemy tu mieć do czynienia z bardziej black metalowym obliczem zespołu, ale wymieszanym ze sprawdzonymi elementami ostatnich lat, kiedy to kapela zmieniała kierunek na bardziej deathowy. Nie mamy tu monumentalnych kompozycji, nie mamy tu też piosenki będącej codą płyty. Zostało to ograniczone do wtrąceń lub fragmentów, jak to jest np. odpowiednio na początku „Nomen Barbarum” i końcu „Avgvr”. Jest szybko, treściwie, bez zanudzania.

Duża w tym zasługa gry Inferno, który jest nie do zajechania! Chłop zbliża się stopniowo do pięćdziesiątki, a przeleciał przez ten album jak student przez stoisko z alkoholem. Wszystko to efekt wielomiesięcznych prób, gdzie materiał został wykuty na blachę. Każdy numer został zarejestrowany w sześciu (a to przypadek) ujęciach, aż do osiągnięcia maksymalnego efektu zadowolenia, a jak niektórym wiadomo, najgorszą rzeczą dla Inferno jest pójście na kompromis jakościowy. Wtedy nie ma dla niego sensu w ogóle zabierać się za nagrywanie. Całość zajęła cztery dni, a nad brzmieniem pracował cały zespół ludzi, który przygotował zestaw Pearl MMX, werbel Pearl Ultra Cast z blachami Paiste 2002 i tzw. ridem zagłady, czyli Paiste Rude Mega Power. Pan Zbyszek jest mistrzem pasaży na tomach, z lewej na prawą, przeplatania figur góra-dół i wyskakujących z podziemi blastów. Wspomniane ogranie materiału i konsekwentne śrubowanie kolejnych wersji przyniosły efekt w postaci nośnych partii, na których komfortowo mógł się rozłożyć cały zespół. Kiedy inni robią salta i pokazuję dupę na TikToku czy Instagramie, Inferno skupia się nad grą dla muzyki. Pamiętajmy też, że facet nie ma w zwyczaju bawić się w iluzjonistę, więc to co słyszymy na płycie musi być wbite również na scenie.

Wrażenia z jazdy: Jest to tzw. doświadczenie boiskowe, ale w bardzo dobrym wydaniu. Słychać tu dużo swobody, pewności siebie, swoistego zapasu na bardziej zawiłe muzykowanie. Zorientowany black metalowo, mięsisty album ze sprawnie wymieszanymi charakterystycznymi dla Behemoth elementami. W przyszłych podsumowaniach dyskografii kapeli, płyta raczej nie znajdzie się w Top 5, ale nie oznacza, że jest z nią coś nie tak. Po prostu nie daje argumentów by ją specjalnie wyróżniać, ale tym bardziej nie daje też powodów do tego by w jakikolwiek sposób ją ganić. Uczciwa dawka muzyki.  

Odcinki specjalne: Inferno twierdzi, że wszystko poszło gładko. No cóż… Może dla niego, ale jest tu kilka elementów mocno wyczynowych. Weźmy np. intro do „To Drown the Svn in Wine”. Czy to nie piękna zamieć, która przechodzi płynnie w przemiłe dwie stopki, cudnie wykończone gładkim „infernowym” pasażykiem? Albo stopniowe wejście w jakże wytrawny blast na otwarciu „Lvciferaeon”. Takich smaczków jest tu troszkę.

Perkusista - online
Platforma medialna
Magazynu Perkusista
Dołącz do nas
Left image
Right image
nowość
Platforma medialna Magazynu Perkusista
Dlaczego warto dołączyć do grona subskrybentów magazynu Perkusista online ?
Platforma medialna magazynu Perkusista to największy w Polsce zbiór wywiadów, testów, lekcji, recenzji, relacji i innych materiałów związanych z szeroko pojętą tematyką perkusyjną.